#9 Would you like to...
* Percy *
Plan Nica był wprost genialny, tak jak jego stwórca.
Nico właśnie opowiadał nam końcową fazę swojego planu, dzięki któremu ( rzekomo ) wypuszczą mnie ze szpitala. Ów plan, polegał na tym, że Hades ma przybrać formę starca i wmówić lekarzom, że cierpi na nieskazitelnie rzadką i straszną chorobę. Wszyscy pracownicy szpitala ( według planu ) mają zbiec się wokół Hadesa. Pewnie parę pielęgniarek zostanie, ale Nico też o tym pomyślał. Mój chłopak ma za zadanie udawać chorutkiego i bezbronnego chłopczyka, aby pielęgniarki się nad nim ulitowały i zwróciły na niego całą swoją uwagę. Wtedy nadchodzi moja rola w całym planie.
Mam niepostrzeżenie prześlizgnąć się do wyjścia od szpitala. Niby nic trudnego, ale w moim obecnym stanie... nie będzie łatwo. Nie chodziłem przez cały jeden dzień... i miałem skręconą i zwichniętą kostkę. Jednak, zapewniłem Nica i Hadesa, że sobie poradzę.
- Percy, pamiętaj, najpierw zakręt w lewo, później biegniesz prosto przez dłuższy kawałek, znów w lewo po czym zaraz w prawo. Jesteśmy na pierwszym piętrze, więc będziesz musiał zejść po schodach... - Nico zaczekał na moją reakcje, a kiedy pokiwałem twierdząco głową, mówił dalej - Dobrze, po schodach masz już właściwie prostą drogę. Nikt w poczekalni, raczej nie będzie cie podejrzewał o ucieczkę ze szpitala - dokończył i spojrzał na mnie, tymi pewnymi oczami.
Uśmiechnąłem się i zachęciłem ruchem brwi, aby zrobił to samo. Ten mnie posłuchał i na jego słodkiej twarzyczce widniał już malutki uśmieszek. Jak to się mówi : Achievement Get! Pięknie wyglądał z uśmiechem, a jego idealnie białe zęby, jeszcze dodawały mu urody.
- Percy... - Nico pstryknął mi palcami przed oczami.
Chyba się o nim za bardzo zamyśliłem.
- Tak, tak, jestem - odpowiedziałem i potrząsnąłem głową.
Nico popatrzył na mnie niepewnie.
- No nie wiem... - mruknął nieprzekonywająco
Złapałem go delikatnie za rękę.
- Jestem i zawsze będę - stwierdziłem stanowczo i popatrzyłem mu w oczy.
Znów na jego buźce zawidniał malutki uśmieszek.
- Wiem. Jeszcze boli? - spytał i popatrzył na moją klatkę piersiową.
Domyśliłem się, że chodzi mu o złamane żebra. Wcześniej z Hadesem podali mi ambrozję i nektar, ale złamania jeszcze nie do końca się zagoiły.
- Trochę - skłamałem, co Nico od razu wyczuł.
Nie wiem jak on to robi, ale zawsze wie, kiedy kłamie.
- Trochę? - spytał z lekkim sarkazmem.
Przewróciłem oczami.
- Bardzo, ale nie przejmuj się, dam radę - zapewniłem i starałem się spojrzeniem dodać mu otuchy.
Tym razem chyba mi się nie udało, bo Nico puścił moją rękę i poszedł w stronę torby. Tam schował ambrozję i nektar, bo uznał, że nie chce tego wszystkiego nosić w kieszeni. Te problemy półbogów...
- A może dać ci jeszcze trochę ambrozji? - spytał Nico i wyciągnął pokarm bogów z kieszonki torby.
- Nico, przecież i tak już za dużo wziąłem - starałem się odciągnąć go od myśli podania mi kolejnej dawki.
Nico stał niezdecydowany przy torbie. Widać było, że w środku walczy sam ze sobą. Nie mogłem na to patrzeć, więc postanowiłem coś zrobić. Coś, co przygotuje mnie przy okazji do dzisiejszej misji. Wcześniej już siedziałem na łóżku, więc miałem odrobinę łatwiej. Podniosłem się jeszcze i przerzuciłem nogi przez łóżko. Moje stopy, dotykały zimnej podłogi. Zakręciło mi się w głowie. Klatka piersiowa aż paliła od bólu, ale nie mogłem zostawić Nica. On nadal stał sparaliżowany i zdezorientowany przy torbie. Przynajmniej Hadesa tutaj nie ma... - pomyślałem.
Okey, raz kozie śmierć. Teraz albo nigdy.Wóz albo przewóz. Czy ja w końcu przestanę myśleć o jakiś przysłowiach i wstanę?! Otóż tak. Podniosłem się z łóżka i stałem teraz na własnych nogach. Chwiałem się przez chwilę, ale zaraz po tym odzyskiwałem równowagę. Dobra, jest coraz lepiej. Zrobiłem mały krok do przodu. Nie upadłem, a w sumie, było całkiem zwyczajnie. Zrobiłem drugi, już trochę większy krok. Później trzecie, czwarty, piąty... aż dotarłem do Nica. On nadal stał zamyślony przed torbą.
Delikatnie przytuliłem go. Ocknął się nagle i próbował wyrwać, ale po chwili, zrozumiał kto go trzyma.
- Percy? - spytał cicho i obrócił się w moją stronę.
Był na wysokości mojej klatki piersiowej. Uniósł wzrok, aby popatrzyć w moje oczy.
- Tak? - spytałem ciekaw.
Nico dosłownie ,,wtopił" się we mnie.
- Nic, fajnie, że jesteś. - odpowiedział cicho.
Popatrzyłem przed siebie ze zdumieniem w oczach.
Jak dużo można znaczyć, dla tak maleńkiej osóbki...
Witam :D Króciutki rozdzialik jest, ale lepszy taki, niż gdyby nie było go wcale ( A przynajmniej mam taką nadzieję :D ). Okey, życzę miłego czytania, znośnych ocen na semestr i wesołych ferii zimowych :D
Mam niepostrzeżenie prześlizgnąć się do wyjścia od szpitala. Niby nic trudnego, ale w moim obecnym stanie... nie będzie łatwo. Nie chodziłem przez cały jeden dzień... i miałem skręconą i zwichniętą kostkę. Jednak, zapewniłem Nica i Hadesa, że sobie poradzę.
- Percy, pamiętaj, najpierw zakręt w lewo, później biegniesz prosto przez dłuższy kawałek, znów w lewo po czym zaraz w prawo. Jesteśmy na pierwszym piętrze, więc będziesz musiał zejść po schodach... - Nico zaczekał na moją reakcje, a kiedy pokiwałem twierdząco głową, mówił dalej - Dobrze, po schodach masz już właściwie prostą drogę. Nikt w poczekalni, raczej nie będzie cie podejrzewał o ucieczkę ze szpitala - dokończył i spojrzał na mnie, tymi pewnymi oczami.
Uśmiechnąłem się i zachęciłem ruchem brwi, aby zrobił to samo. Ten mnie posłuchał i na jego słodkiej twarzyczce widniał już malutki uśmieszek. Jak to się mówi : Achievement Get! Pięknie wyglądał z uśmiechem, a jego idealnie białe zęby, jeszcze dodawały mu urody.
- Percy... - Nico pstryknął mi palcami przed oczami.
Chyba się o nim za bardzo zamyśliłem.
- Tak, tak, jestem - odpowiedziałem i potrząsnąłem głową.
Nico popatrzył na mnie niepewnie.
- No nie wiem... - mruknął nieprzekonywająco
Złapałem go delikatnie za rękę.
- Jestem i zawsze będę - stwierdziłem stanowczo i popatrzyłem mu w oczy.
Znów na jego buźce zawidniał malutki uśmieszek.
- Wiem. Jeszcze boli? - spytał i popatrzył na moją klatkę piersiową.
Domyśliłem się, że chodzi mu o złamane żebra. Wcześniej z Hadesem podali mi ambrozję i nektar, ale złamania jeszcze nie do końca się zagoiły.
- Trochę - skłamałem, co Nico od razu wyczuł.
Nie wiem jak on to robi, ale zawsze wie, kiedy kłamie.
- Trochę? - spytał z lekkim sarkazmem.
Przewróciłem oczami.
- Bardzo, ale nie przejmuj się, dam radę - zapewniłem i starałem się spojrzeniem dodać mu otuchy.
Tym razem chyba mi się nie udało, bo Nico puścił moją rękę i poszedł w stronę torby. Tam schował ambrozję i nektar, bo uznał, że nie chce tego wszystkiego nosić w kieszeni. Te problemy półbogów...
- A może dać ci jeszcze trochę ambrozji? - spytał Nico i wyciągnął pokarm bogów z kieszonki torby.
- Nico, przecież i tak już za dużo wziąłem - starałem się odciągnąć go od myśli podania mi kolejnej dawki.
Nico stał niezdecydowany przy torbie. Widać było, że w środku walczy sam ze sobą. Nie mogłem na to patrzeć, więc postanowiłem coś zrobić. Coś, co przygotuje mnie przy okazji do dzisiejszej misji. Wcześniej już siedziałem na łóżku, więc miałem odrobinę łatwiej. Podniosłem się jeszcze i przerzuciłem nogi przez łóżko. Moje stopy, dotykały zimnej podłogi. Zakręciło mi się w głowie. Klatka piersiowa aż paliła od bólu, ale nie mogłem zostawić Nica. On nadal stał sparaliżowany i zdezorientowany przy torbie. Przynajmniej Hadesa tutaj nie ma... - pomyślałem.
Okey, raz kozie śmierć. Teraz albo nigdy.Wóz albo przewóz. Czy ja w końcu przestanę myśleć o jakiś przysłowiach i wstanę?! Otóż tak. Podniosłem się z łóżka i stałem teraz na własnych nogach. Chwiałem się przez chwilę, ale zaraz po tym odzyskiwałem równowagę. Dobra, jest coraz lepiej. Zrobiłem mały krok do przodu. Nie upadłem, a w sumie, było całkiem zwyczajnie. Zrobiłem drugi, już trochę większy krok. Później trzecie, czwarty, piąty... aż dotarłem do Nica. On nadal stał zamyślony przed torbą.
Delikatnie przytuliłem go. Ocknął się nagle i próbował wyrwać, ale po chwili, zrozumiał kto go trzyma.
- Percy? - spytał cicho i obrócił się w moją stronę.
Był na wysokości mojej klatki piersiowej. Uniósł wzrok, aby popatrzyć w moje oczy.
- Tak? - spytałem ciekaw.
Nico dosłownie ,,wtopił" się we mnie.
- Nic, fajnie, że jesteś. - odpowiedział cicho.
Popatrzyłem przed siebie ze zdumieniem w oczach.
Jak dużo można znaczyć, dla tak maleńkiej osóbki...
Witam :D Króciutki rozdzialik jest, ale lepszy taki, niż gdyby nie było go wcale ( A przynajmniej mam taką nadzieję :D ). Okey, życzę miłego czytania, znośnych ocen na semestr i wesołych ferii zimowych :D
O bogowie, jakie ja mam wszędzie zaległości w komentarzach...!
OdpowiedzUsuńNo to tak... rozdział świetny! na serio, genialnie piszesz ;)
Bidny Percy... bardzo bidny ;c
Hue hue... Persiak myśli nad przysłowiami... mądrości ludowe w trakcie poważnej misji xD
No i Nico taki uczuciowy... Jak ja uwielbiam jak on jest taki bardziej wylewny ;D
No i jak już mówiłam, rozdział super... tylko nie mam pomysłu na dalszą część komentarza, wiec może lepiej zakończę standardową formułką:
Pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na następny rozdział ;)
Rozdzialik piszę, więc nie ma się co martwić, a pomysł już mam :3 Ogólnie mam jakoś wenę przez ten tydzień, więc zapowiada się dłuższy rozdzialik co mnie bardzo cieszy :D Ale tak bardzo czasu brak... :( Tylko w szkolę mogę sobie spokojnie pisać xD
UsuńPozdrawia Patrycja, Córka Hadesa ze Szczecina i życzy dużo weny i chęci :D