czwartek, 22 października 2015

One - Shot! PERCICO! 1/4

Emo


   Idę do szkoły, mając słuchawki w uszach. Piękna, a zarazem smutna muzyka dźwięczy w mej czaszce. Chyba czas ściszyć muzykę, bym nie ogłuchł już całkowicie. Zdejmuję słuchawki i nagle, bez ostrzeżenia, ktoś krzyczy mi wprost do ucha:
     - Czemu się spóźniłeś?!
   Wpadam na ścianę i zakrywam uszy. Znajduję się w niezbyt miłym miejscu, wszystko tutaj śmierdzi, chodnik „ozdobiony” jest psim kałem. Przez chwilę mam zamknięte oczy, lecz zaraz je otwieram, by zerknąć na napastnika. Okazał się nim Jason, mój najlepszy przyjaciel. 
     - Wziąłeś?! - pyta nagle i zaczyna mnie przeszukiwać. 
   Odpycham go i wyjmuję z tylnej kieszeni spodni E-papierosa. To chyba jedyna wada, jaką posiada Jason. Jest uzależniony od tego gówna, a od kiedy jego matka zobaczyła u niego to narzędzie zbrodni, zakazała mu wychodzić z domu przez miesiąc, wyrzuciła E-papierosa i na dodatek przeszukiwała każdego, kto wchodził do jej domu. Przyznam, nie było to zbyt miłe, lecz jak mus to mus.  
     - Masz ten szajs. - Rzucam mu go. - A teraz chodź, spóźnimy się do szkoły. 
   Jason z uśmiechem na ustach zaciąga się i rusza za mną. 
     - Mniam. Wiśnia - komentuje smak swojej fajki, a przez resztę drogi się nie odzywa. 

***

   Wchodzę do szkoły i kieruję się w stronę szatni. Odstawiam swoją przydużą pilotkę, rozmawiając w tym czasie z Jasonem. On naturalnie schował wcześniej swoją fajeczkę, by żadna nauczycielka go nie przyłapała. Rozmawiamy o szkolnych zawodach, kiedy podchodzi do niego Percy - kapitan. Jedna z najprzystojniejszych osób w szkole. Konkuruje o ten tytuł z Jasonem. 
     – Nie zapomnij, że za tydzień gramy ważny mecz. Przygotuj się. – Mruga do niego, a następnie przechodzi wzrokiem na moją osobę. – My już się poznaliśmy, co nie?
   Kiwam z wolna głową. Miałem już „zaszczyt” rozmawiać z Panem Jacksonem. 
     – Tak, Nico jestem. – Wyciągam do niego otwartą dłoń.
   Uśmiecha się szeroko i przedstawia. Łapie moją rękę dość mocno i potrząsa nią intensywnie.
     – Nie wyznaczyłem cię przypadkiem na swojego pomocnika? – zastanawia się, a ja nerwowo marszczę brwi. Puszczam jego dłoń i chowam swoją do kieszeni bluzy. – Jak nie, to teraz to zrobię. Zostaniesz moim pomocnikiem? 
   Otwieram szerzej oczy i przegryzam w zamyśleniu dolną wargę. 
     - A na czym by to miało polegać? - pytam. 
   Jackson uśmiecha się szeroko i wskazuje głową, byśmy ruszyli w stronę klas. Idziemy obok siebie; Ja pośrodku, a chłopacy po moich obu stronach. Pewnie dziwnie to wygląda. Jestem z nich najniższy, nie należę także to klubu koszykówki. Ubrany cały na czarno zapewne odstraszam ludzi w porównaniu do kolorowo ubranego Jasona. Może i pali. Lecz chociaż wyglada normalnie. 
     – Pomagałbyś mi. Przynosił piłki, może nawet ze mną poćwiczył. Podawał wodę, ręcznik, takie rzeczy – wyjaśnia. 
   Kolejny raz przegryzam wargę i wzdycham cichutko. Ja? Miałbym ćwiczyć? To niedorzeczne. Może i mam czwórkę z w-f'u, ale to tylko jakimś fartem. 
     – I jak? – pyta. 
   Sile się na krótki uśmiech skierowany do podłogi i unoszę głowę, by spojrzeć Percy'emu w oczy. Kiedy już mam zabłysnąć asertywnością, patrzę w jego cudne, zielonomorskie ślepia i jedyne, co udaje mi się wypowiedzieć, to krótkie:
     – Tak. 
   Percy uśmiecha się po raz kolejny. Patrzy na mnie z góry - dzieli nas jakieś piętnaście centymetrów wzrostu. Nagle dzwoni dzwonek i cała magiczna chwila pryśnie. Uśmiecham się nieśmiało i znowu opuszczam głowę. 
     - Spotkamy się jeszcze dzisiaj? Żeby się lepiej poznać przed treningami? - taranuje mi drogę, nie zważając na to, iż mogę się spóźnić do klasy. 
   Kiwam głową i uważam, by nie spojrzeć w jego oczy. Najprawdopodobniej wtedy zgodziłbym się nawet na porwanie. 
     - Kończysz dzisiaj o trzynastej, prawda? - Robię wszystko, by się nie odezwać, dlatego kiwam głową po raz kolejny. - To może o trzynastej trzydzieści w tej kawiarence niedaleko stąd?
   Marszczę brwi z skupieniu, jednak nie przypominam sobie żadnego takiego miejsca. 
     - Nie wiem gdzie to jest. Może zaczekasz na mnie pod szkołą i... Pójdziemy tam razem? - proponuję i unoszę głowę. 
   Percy najwidoczniej odbiera to jako coś wartego uśmiechu. Szczerzy się i w zastanowieniu strzela kostkami dłońmi. 
     - Jasne. Do zobaczenia pózniej. - Na pożegnanie wyciąga w mą stronę „żółwika”. 
   Patrzę na niego z miną „Serio?”. On śmieje się cicho i sam bierze mą dłoń i przybija sobie żółwika. Uśmiecham się delikatnie i odwracam, chcąc pójść do sali od biologii. Patrzę na Jacksona, idąc do tyłu i co chwila odwracając się, czy na nic nie wpadnę. Percy uśmiecha się pod nosem i macha do mnie, kiedy wchodzę do sali. 
   Uśmiechnięty przekraczam próg i, pierwsze co robię, to przepraszam nauczycielkę. Następną rzeczą jest rozmyślanie o pierwszym, zaplanowanym spotkaniu z Percy'm Jacksonem, kapitanem drużyny koszykówki.

***

     - Nie możesz ze mną pójść, masz korepetycje z matematyki! - Próbuje w niezbyt delikatny sposób powiedzieć Jasonowi, żeby mnie zostawił, bo chcę zostać z Percy'm sam na sam. 
   Jason wypytał mnie dokładnie na lekcji biologi o wszystko, o czym gadałem z Percy'm. Oczywiście nic nie powiedziałem, aczkolwiek po piątym, tym samym pytaniu, można było czuć zirytowanie. Ja jednak czułem zażenowanie
     - No dobra... - Prawie uśmiecham się na te słowa wypowiedziane przez Jasona. 
   Zerkam na niego dla pewności. Patrzy się w telefon i, jak to dostrzegłem, pisze z mamą. Najwidoczniej nie jest ona skora do przełożenia korepetycji swojego syna. 
     - Nie martw się, jeszcze się spotkamy - mówię, starając się go pocieszyć.
   W tym momencie skręcam do łazienki, by umyć zatuszowane ręce. Pod koniec lekcji połamałem swój długopis, a tusz rozlał się na mój zeszyt i ręce. Oczywiście pani od języka włoskiego niczego nie zauważyła, gdyż dostatecznie dobrze zakryliśmy z Jasonem zeszyt piórnikiem. 
     - Do zobaczenia! - krzyczy Jason i rusza w kierunku szatni. 
   Kiwam do niego głową i zaczynam myć ręce. Przy tym patrzę na swoją twarz i dochodzę do wniosku, że jestem niesamowity. Musiałem dotknąć brudnymi rękami swoich policzków i teraz wyglądam, jak potwór. Wzdycham i biorę trochę mydła w celu wyczyszczenia tego szatańskiego tuszu do długopisów. 
   Moje czarne włosy mi tego nie ułatwiają. Długa grzywka wchodzi mi w oczy i co chwila muszę potrząsać głową, niczym pies. Po bokach włosy są krótkie, lecz jak na mój gust, nadal przydługie. Cześciowo zasłaniają mój czarny tunel zrobiony w lewym uchu, z którego jestem zadowolony. To nie do końca pasuje do subkultury, do której mnie przypisują. Jednak dzięki czarnym ubraniom, brudnopisie w którym zapisane są wszystkie wiersze na temat mej marnej egzystencji i głowie zawsze spuszczonej, mam opinie biednego emosa. To trochę dziwne określenie, przyznam. 
   Dzisiaj ubrałem się wyjątkowo w ciemnoszary podkoszulek oraz czarne spodnie z zawieszonymi na nich pojedynczymi łańcuszkami. Buty to zwykłe trampki, które służą mi już ponad rok. Do tego za duża pilotka, która czeka na mnie w szafce. 
   Odsłaniam po raz kolejny swoje duże, ciemnobrązowe oczy poprzez energiczny ruch głową i stwierdzam, iż zostały mi jeszcze policzki do wymycia. Szybko przecieram je mokrymi dłońmi i z tym samym tempem, szoruję. Po około minucie jestem czyściutki. Aby to uczcić, wychodzę z toalety i idę w kierunku szatni. 
   Z daleka dostrzegam Percy'ego, grzebiącego w telefonie. Postanawiam najpierw pójść po potrzebną mi rzecz, a dopiero później się z nim przywitać. Jak myślę, tak robię. Wyciągam z szafki pilotkę i nakładam ją na siebie. Zamykam szafkę i sprawdzam godzinę. Trzynasta dwanaście. Zabieram torbę nakładaną przez ramię i nieśmiało podchodzę do Percy'ego.
     - Idziemy? - pytam. 
   Chowa telefon do kieszeni i leciutko się uśmiecha. Kiwa głową i wskazuje nią, bym ruszył pierwszy. Nie wiem, jaki to ma sens, jednak wychodzę ze szkoły przed nim i zastanawiam się, jak przebiegnie to popołudnie. 
   Wychodzimy z terenu szkoły, kiedy Percy każe mi skręcić w lewo. Posłusznie idę za jego wskazówką, a on w krótkim czasie przyspiesza kroku i idzie obok mnie. Cisza, która między nami panowała, została przerwana przez kapitana. 
     - Jak długo znasz Jasona? - pyta. 
   Obliczam w głowie lata, które spędziłem z Jasonem. Nasze pierwsze spotkanie… 
     - Jakieś sześć lat - odpowiadam i uśmiecham się. - Poznałem go w czwartej klasie.  
   Percy patrzy na mnie promiennie i poprawia swą czarną czuprynę. 
     - Dość długo. Teraz wszyscy jesteśmy w trzeciej gimnazjum, a wy nadal utrzymujecie kontakt? Dlaczego?
   Staram się nie dać po sobie poznać, że ton jego głosu trochę mnie wystraszył. Jakiś taki… napastliwy. 
     - Bardzo go lubię. Często mi pomaga w rożnych sprawach. Po prostu akceptuje mnie takim, jakim jestem. - Głos trzęsie mi się przy ostatnim zdaniu. 
    Tylko Jason kilka lat temu ze mną rozmawiał. Teraz w sumie też tak jest, lecz widać poprawę; gadam z Percy'm. 
     - Posłuchaj... - mówi Percy zupełnie poważnie - wiesz, że Jason pali elektryka? - Kiwam szybko głową. Nie sądzę by była to jakaś tajemnica. - Martwię się o niego. Zabrałem mu dzisiaj to dziadostwo, trzymaj. - Podaje mi własność Jasona. - Nie oddawaj mu tego, proszę. On musi wyjść z tego pierdolonego nałogu, rozumiesz?
   Chowam elektryka do tylnej kieszeni spodni i zerkam na Percy'ego. Zupełna powaga. Jego oczy przeszywają mnie na wylot, dlatego staram się ich unikać. Biorę dwa wdechy i podnoszę wysoko głowę, by spojrzeć na Percy'ego. 
     - On mnie zabije, jeśli mu tego nie przyniosę - oznajmiam ze stoickim spokojem w głosie. 
   Percy patrzy na mnie najpierw wyzywająco, a potem jego spojrzenie przybiera zmartwiony wygląd. 
     - Nie skrzywdzi cię. Masz moje słowo. - Wyciąga ku mnie rękę z odstającym, małym palcem. 
   Patrzę na niego, jak na debila, ale po chwili łapię jego dłoń najmniejszym paluszkiem prawej ręki i ściskam. 
     - Dziękuje. Już od dawna chciałem, by Jason wyszedł z tego nałogu. 
      - I tu rozumiemy się w stu procentach. 
   Wymiana uśmiechów bardzo nam pomaga. Wchodzimy do nieznanej mi kawiarenki i zajmujemy miejsca w kącie. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich! XD Nareszcie udało mi się napisać jakiegoś Shota Percico :3 
Zaraz zabieram się do pisania 2 części xD Sama nie wiem, jak długo będzie trwał Shot, jednak na razie zapisałam, iż będzie miał 4 :3
Większość pisałam na telefonie, lecz następnie wszystko sprawdziłam - mam nadzieję, że nie było jakichś głupich błędów xD
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania i brani udziału w ankietach ❤️

wtorek, 13 października 2015

Rocznica :3



Witam wszystkich w tym pięknym poście. Piszę go z uśmiechem na ustach, troszkę wcześniej, niż dnia 13.10.2015r. Lecz mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Znając siebie będą dokładać do tego posta co parę godzin kilka linijek :3

Najpierw może zacznę od powiedzenia, który to jest właściwie post na tej grupie. Otóż, 66 (hehe jeszcze jedna 6 by się przydała <3 Albo 9 #typowy_gimbus) i nie ostatni - to pewne.
Dodam jako ciekawostkę, że średnio wrzucałam posty co 5-6 dni. Jak dla mnie, jest to świetny wynik xD

Przez cały rok zebrało się 80 głosów na temat tego bloga. Wow. Wielkie WOW. Brak mi słów. Mam screeny, kiedy tych głosów było z 20 parę, a pamiętam, jak się cieszyłam <3

(Link do posta: 10 TYSIĘCY!!!)

Teraz są jeszcze 2 ankiety. Zapraszam do głosowania w nich, bo to od was zależy, co pojawi się na tym blogu :3 

Następna rzecz, to wyświetlenia. 



Na chwilę obecną mam 20 575 wyświetleń.
Najwięcej wyświetleń w ciągu jednego dnia miałam 22 lipca (jak sami możecie zauważyć). Następnego dnia przyjaciółka postawiła mi loda (hehe). 
Najbardziej produktywnym miesiącem (jeżeli chodzi o wyświetlenia) był lipiec. 3 985 wyświetleń w ciągu 31 dni. To daje średnio 128 wyświetleń w ciągu dnia. To był najlepszy okres mojego bloga, wtedy rozkwitał. A, o dziwo, nie dodawałam wtedy chyba aż tylu postów :') 
Najmniej produktywnym miesiącem był oczywiście październik, rok temu. Wtedy miałam 94 wyświetleń podczas miesiąca. Dużo mniej, prawda? :D
Ahh... pamiętam te czasy, kiedy 10 wyświetleń potrafiło wywołać u mnie wielki uśmiech i powód do radości <3 
Ciekawostka: Najwięcej wyświetleń ma mój 1 post xD One- Shot # 1 Percy, coś nie tak?

No i kolejna rzecz! 
Najwięcej postów dodałam w lipcu, tego roku. Aż 10 postów. Nie każde było z opowiadaniem, ale cóż... życie xDDD 
Najmniej w październiku tego roku oraz we wrześniu. To smutne ;-; 2 posty na miesiąc tylko
Komentarzy na moim blogu jest ogólnie 298. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, że na część z nich odpowiadałam. Będę cieszyć się po prostu tą liczbą xD :D
Ciekawostka: Najwięcej komentarzy ma post: To nie Percico :/ (Jest tam prolog do bloga, którego teraz prowadzę! :D) 

A teraz etykiety, żeby przybliżyć, czego jest dużo na moim blogu:

Inne cosie - 13
One - Shot: Leico - 1
One - Shot: Percico - 9
One - Shot: Jasico - 3
One - Shot: Jercy - 4
One - Shot: Thancio - 1    [To pairing Thalia i Nico XDD]
Percico - 16
Percico II - 18
Specjal - 4 + ten będzie 5

Zdecydowanie najwięcej jest One - Shot'ów Percico i ogólnie postów o nich. Postaram się teraz wymyślić o nich jakiegoś Shot'a, żeby było bardziej różnorodnie ;)

Dobra, były te wszystkie sprawy „blablabla” więc czas na moje uczucia :3

Pamiętam dokładnie, jak rok temu dodawałam pierwszego posta. To było z początku dziwne uczucie zwracać się do ludzi, których nie znam. Ba! Nawet ich jeszcze wtedy nie było!
Teraz, patrząc na te wszystkie ankiety, komentarze, nawet wiadomości prywatne (Heh, ty wiesz, że mówię o tobie) czuję takie niewyobrażalne szczęście. Nieważne jest to, że teraz mam problemy. Wielkie problemy, które mnie rozkurwiają psychicznie ;-;. Ważne jest to, że gdy wchodzę na bloga i widzę jakiś nowy komentarz, od razu czytam go z bananem na twarzy, a przy niektórych śmieje się wniebogłosy (Tak, Annabeth, Ty piszesz takie komentarze xD). 
Blog dał mi taką radość i satysfakcję, że głowa mała. Dzięki niemu zaczęłam rozwijać się z pisaniem, bo to WY pomogliście i dalej pomagacie mi się rozwijać! I nawet, kiedy wszystko będzie mi się w życiu pierdolić, wiem, że gdzieś tam, jakaś osóbka czeka na rozdział, na jakiś odzew z mojej strony. To naprawdę miłe. To uczucie nieraz powstrzymywało mnie od pocięcia się. 
Mam nowinę. Nie cięłam się już ponad miesiąc. To dla mnie ogromny sukces. Mimo że teraz mam milion powodów, żeby to zrobić, nie poddaję się. Dzięki blogowi, mojej matce i przyjaciołach z internetu nareszcie coś zrozumiałam. Nikt nie jest wart tego, żebym krzywdziła własne ciało. Wiem, wiem, mogę teraz przynudzać. Ale cóż, mam nadzieję, że to wytrzymacie.
Kontynuując, dziękuję Wam. Każdemu z osobna, bo to właśnie TY stworzyłeś/aś tego bloga. Ja tutaj jestem „maszyną do pisania”. To TY tę maszynę potrafiłeś/aś zmotywować, by ruszyła swoje leniwe dupsko i coś napisała. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ <3 
Do wszystkich osób niekomentujących (w ankiecie widzę, że jest was 12) mam nadzieję, że niedługo się ujawnicie. Wiem, czasem po prostu nie chce się komentować. Ja czasem mam takie coś, lecz zazwyczaj staram się pozostawić po sobie chociażby parę słów. Ponieważ wiem, że dla autora jest to ogromna motywacja, a szczera krytyka, potrafi nie raz zmienić nastawienie do wszystkiego. 

A do wszystkich komentujących (a jest ich chyba więcej niż 3, jak wskazuje ankieta) bardzo wam dziękuję za komentarze. Jest ich strasznie dużo, wiele z nich wywołało uśmiech na mej twarzy, jak nie wszystkie. Hejtów jeszcze nie otrzymałam. A szkoda... pośmiałabym się bardziej xD

A teraz - co do samego pairingu, jakim jest Percico. 
Nie wierzyłam (tak jak moja przyjaciółka) że wytrwam cały rok pisząc opowieść o tej samej parze. Jej już jakiś czas temu przeszła faza na Percy'ego Jacksona, a mi się ona utrzymuje - czuję się po prostu ekspertem w tej dziedzinie xDD To dzięki blogowi ona się utrzymuje, ale to też przez to, że Percico (i ogólnie Percy Jackson) towarzyszy mi przez cały czas. Oto moja tapeta na laptopa:



Po kolei. Od lewej strony jest Billy Advert (widnieje na nagłówku na moim blogu UMJN), następnie Monika z jabłkiem, potem Jasico. Na dole Sam Tsui (mój ulubiony coverzysta)  oraz Jakub Gierszał (ten, co grał Dominika w Sali Samobójców). A na samym środku słodziutkie Percico <3 Na każdej tapecie tak mam - na środku oni <3 

  Moja tapeta <3 Oczywiście oni <3

   Jeden z cytatów, które mam na ścianie :3


Na mojej ścianie jest ogólnie 20 cytatów z Percy'ego i jeszcze kilkanaście z piosenek i innych książek. Sporo tego XD Oprócz tego na ścianach mam plakaty Ajgora, Z Dupy, Rich Zone i JDabrowsky'ego. Jeszcze jest wielki plakat przedstawiający różne instrumenty <3 :D
A, no i mam własnoręcznie zrobione (czytaj: odrysowane) Skrzydła Wolności z Shingeki no Kyojin.

Dobra, powoli zbliżamy się ku końcowi.

Witam wszystkie osoby, które przypadkowo trafiły na mojego bloga i postanowiły posiedzieć tu trochę dłużej <3 Witam wszystkich, którzy są ze mną od moich początków, a także nowych <3
Witam wszystkich, którzy miło przywitali mnie rok albo kilka miesięcy temu <3

Jestem młodziakiem, 14 lat. Nie mam zbyt fajnego charakteru ;-; Taki przeciętniak w przeciętności. Mam nadzieję, że wyróżniam się chociażby dobrym blogiem :D

Na koniec chciałabym gorąco podziękować Monice, znanej jako... Ha, nie zdradzę Twojej nazwy, Moniczku XD Jest zbyt gorąca :3 Ważne, że to Ty kazałaś mi się zabrać za pisanie, ty mnie krytykowałaś.
Hejting od pierwszego słowa, serio XDD Skrytykowała „Hi” i od tamtej pory tak nie piszę xDDD Dzięki <3 :D
To dzięki Tobie mam tego bloga :3 Ty wpadłaś na ten genialny pomysł :D Także dziękuję <3
Dziękuję za postawionego loda 23 lipca <3 :3 Dobry był :D

Jakaś ciekawostka:
Najbardziej zadowolona jestem z One - Shot'a Leico oraz wszystkich shotów Jasico
Podsumowując:
Dziękuję.
Zachęcam do komentowania i brania udziału w ankietach <3
Następny post pojawi się niedługo (mam nadzieję)
Pamiętać, mam jeszcze inne 2 blogi! (Za Jasico powoli się zabieram!)

Pozdrawiam,
Tomboy xD


Ps. Najśmieszniejsze jest to, że dodaje tego posta o 13:10, 13.10 i wogle to śmieszne xD 

czwartek, 1 października 2015

Rozdział 15 *-*

Mikstura


          * Percy Jackson *

   Siedziałem obok obudzonego przeze mnie Willa, wpatrując się w niego zabójczym wzrokiem. Najchętniej zabiłbym go teraz, lecz wiem, że Nicowi byłoby smutno. Po tym, co mi powiedział, nie wiedziałem co mam myśleć. Wkurwił mnie. I tyle.
     - Na chuj żeś przysiągł? - zapytałem, starając się nie okazywać zbytnio emocji.
   Will ocknął się i spojrzał na mnie w wyższością. Myślałem, że go zabiję, uduszę, ale tylko zacisnąłem dłoń w pięść i czekałem, aż Pan Lekarz się odezwie.
     - Bo go kocham. I nic nam nie przeszkodzi. Nawet tak głupi, słaby i przemądrzały Syn Posejdona, jakim jeste... - nie dokończył.
   Momentalnie rzuciłem się na niego i przygwoździłem do ziemi. Jedną ręką przytrzymywałem jego obydwie ręce, a drugą trzymałem zaciśniętą na szyi, tego bezczela. Zacząłem go lekko podduszać.
     - Jeszcze raz, obrazisz mnie albo kogokolwiek, na kim mi zależy, osobiście wyrwę ci jelito cienie i owinę nim te twoją zapyziałą mordę. Jasne?!
   Will patrzył na mnie wyzywająco, nie odezwał się. Mocniej zacisnąłem dłoń na jego szyi, a kiedy zaczął zmieniać kolor, wyszeptał jakieś ciche: „Jasne”. Puściłem go i oddaliłem się. Poszedłem w stronę miasteczka, z którego wcześniej przyszedłem. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Była osiemnasta. Idealna pora by troszkę pomyśleć.
   Albo nie. Jestem Jackson i nie myślę. Prychnąłem cicho i ruszyłem przed siebie, zauważając w oddali Nico. Zachowałem kamienną twarz. Sam nie wiedziałem co mam zrobić. Przecież... Will przysiągł na Styks, że go zdobędzie. Czy mi aż tak zależy na Solace'owi, by przeżył? Ha, chyba nie.
   Kiedy byłem jakieś trzy metry przed Nico, uśmiechnąłem się. Przyznam, nie był to w stu procentach prawdziwy uśmiech, lecz nie chciałem mu pokazywać, że jestem zły. Nico wykonał ten sam gest w moją stronę i kiedy mieliśmy się minąć, złapał mnie za rękę i odwrócił.
     - Chodź. Musimy wyruszać dalej. Nie możemy tu zbyt długo siedzieć. Potwory nas wyczują - mówił to wszystko z przeraźliwym spokojem.
   Pokiwałem głową i popatrzyłem na chłopaka z góry. Cieszyłem się, że nadal go sporo przewyższałem. Nie mając siły na to wszystko, zrobiłem krok do przodu i przytuliłem malutkiego Syna Hadesa. Odwzajemnił uścisk, pewnie zaskoczony moją nagłą zmianą nastroju.
     - Nico? - spytałem.
     - Tak?
   Przełknąłem ślinę i mocniej go przytuliłem.
     - Uważaj na siebie, dobrze? - powiedziałem. - I na Willa - dodałem cicho.
   Nico odsunął się ode mnie, wyraźnie zdenerwowany.
     - Co ci w nim znowu nie pasuje?! - krzyknął z żalem.
   Schowałem ręce do kieszeni, prychnąłem cicho i odwróciłem się, nie odpowiadając na to pytanie. Poczułem, jak w kieszeni mam schowaną mam buteleczkę, którą dostałem od Luny. O ile pamiętam, miałem po niej „wytrzeźwieć”. Hmm... może by tak wypić ją teraz? Będzie ciekawie. Uśmiechnąłem się szyderczo. Wyciągnąłem tę buteleczkę.
   Była na niej mała nalepka z napisem: „Dla Percy'ego”. Cóż, jak dla mnie, to dla mnie. Wyciągnąłem koreczek i powąchałem miksturę. Ładnie pachniała. Wanilią czy czymś takim. Nie wiedziałem tylko, czy powinienem to coś połknąć czy wetrzeć w siebie. Trudno.
   Wziąłem łyka tego czarodziejskiego czegoś i opróżniłem całą zawartość buteleczki. Na początku nie poczułem żadnych skutków ubocznych, jedynie w ustach pozostał smak wanilii. Rzuciłem pustą buteleczką o ziemie i odszedłem kilka kroków. Nadal żadnych zmian. Zawiedziony ruszyłem z powrotem do miejsca, w którym rozłożyliśmy obóz.

***

   Kiedy dotarłem na miejsce, zachciało mi się wymiotować na widok Willa. Nie byłem przekonany czy to przez miksturę czy przez jego krzywy ryj. Zignorowałem to uczucie i usiadłem pod drzewem. Dwójka herosów patrzyła się na mnie krzywym wzrokiem. Co chwila wymieniali między sobą sekretne spojrzenia. Zaraz potem Will się uśmiechał i powracał do badania mnie wzrokiem.
   Przez chwilę pomyślałem, że nienawidzę ich wszystkich. Obozu. mojej matki, ojczyma, Annabeth czy nawet Nica. Zaraz potem uświadamiałem sobie, że kocham to wszystko (prócz Ann - jej szczerze nienawidzę) i tak naprawdę. nie potrafię tego okazać. Schowałem twarz w dłoniach.
   Nie chciałem płakać przy Willu czy przy kimkolwiek innym. Za dużo napłakałem się po zdradzie Ann. Byliśmy razem tacy szczęśliwi... A ona to spieprzyła, uprawiając seks z każdym.
   Prychnąłem. Wiedziałem, że miała kilku(nastu) kochanków. Zachowała się jak suka. I tak będę ją traktował zapewne jeszcze przez długi okres czasu. Wyobraziłem sobie ją. Jej blond włosy, które często prostowała. Duże, szare oczy, który patrzyły na mnie z utęsknieniem, gdy odchodziłem od niej na chwileczkę... Nie. Muszę przestać, muszę zapomnieć.
   Co mnie tak wzięło na rozmyślanie o przeszłości?! Dlaczego mam zeszklone oczy?! Wytarłem je niespostrzeżenie i wstałem. Tym razem zauważyłem w oczach Nico skruchę. Za to, Solace, dalej chciał mnie zabić. Minąłem ich, wyraźnie rozżalony.
   Nikt nic nie powiedział.

***

   Ruszyłem w kierunku pola. Rolnicy nie zdążyli całego zboża ułożyć w stogi siana. Na szczęście. znalazłem jedno i usiadłem na nim, coraz bardziej histeryzując. 
     - Co się ze mną dzieję?! - krzyknąłem.
   Miałem gdzieś. że ktoś mnie usłyszy. A w sumie, kto by miał to zrobić? Trupy? Może di Angelo chce mi zrobić na złość i przywoła je z podziemia? Za dużo myślę. Chwila... To przez tę... Miksturę. No tak! Miałem się zmienić, być taki jak dawniej... Tia. Nie ma mowy. Jakieś płynne gówno nie będzie mną kierować.
    Zszedłem ze stogu siana i poszedłem w kierunku obozowiska. Kiedy byłem już na tyle blisko, by zobaczyć moich towarzyszy, ukryłem się za drzewem. Chciałem zobaczyć, co będą robić. Już teraz stali i przytulali się - Will, z diabelskim uśmiechem, a Nico, zapewne szczęśliwy, że kogoś ma.
   Zabolało mnie serce, kiedy zobaczyłem, jak się całują. To jedno z najgorszych uczuć na świecie, kiedy widzisz ukochaną osobę, całującą się z inną. Nieważne, że nie byliśmy w tej chwili razem. Zabolało.
   Powoli zjechałem na ziemię, chowając twarz w dłonie. Nie miałem na to wszystko siły, uczucia, które zakrywałem przez te lata, wróciły z podwójną siłą. Chciałem cofnąć się w przeszłość. Naprawić wszystkie błędy, zerwać z Annabeth, jeszcze zanim by mnie zdradziła... Szkoda, że to niemożliwe.
   Otarłem spływającą łzę z policzka. Następnie wstałem i, zasłaniając twarz włosami, usiadłem blisko zakochanej pary i patrzyłem się na swoje kolana. Były bardzo interesujące.
   Kilka chwil uspokajałem oddech i własne myśli. Jednak, im dłużej myślałem o tej sprawie z Nico, tym bardziej chciałem schować się pod kołdrę, albo po prostu umrzeć. Nie miałem siły na to wszystko.
     - Kiedy wyruszamy? - spytał nagle Will.
   Nie podniosłem głowy z kolan.
     - Jak najszybciej - odpowiedział Nico.
   W duchu się z nim zgodziłem. Trzeba stąd ruszać, godzina nam sprzyja.
     - Ruszamy? - zapytał Will.
     - Ruszamy - odpowiedział zwarcie Syn Hadesa.
   W tej chwili odłożyłem swoje uczucia na bok. Przeżyć. To jest cel tej misji.
   Ciekawe, czy uda mi się go wypełnić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was w tym strasznie krótkim rozdziale. Napisałam go właściwie tylko po to, żeby coś ogłosić.
Od kilku dni mam problemy. Zerwałam z chłopakiem, to po pierwsze. Nie chcę wam pisać, jak to bardzo go kocham, choć to prawda. Po prostu... spróbujcie mnie zrozumieć.
Jestem w rozsypce, nie wiadomo, czy się zejdziemy. Wiem, żyje się dalej, ale bardzo mi na nim zależy. Jeśli ktoś chce poznać sprawę i poznać mnie samą lepiej, piszcie: patrycja15685@o2.pl
Mam nadzieję, że rozdział choć ociupinkę wam się spodobał. 
Zapraszam do komentowania, głosowania... Do tych rzeczy. 
Pozdrawiam wszystkich i życzę wam braku problemów.