poniedziałek, 17 listopada 2014

Percico *,* 5

                                      #5 Would you like to...


             * Percy *

                Było cudownie.
       Pływaliśmy tak kilka godzin z bardzo szybką prędkością, dzięki mnie. W końcu postanowiłem sobie trochę odpocząć i spędzić czas z Nickiem. On poszedł do kajuty i odpoczywał. Czasem słyszałem jak trochę głośniej się śmiał i sam też się uśmiechałem na ten dźwięk.
       Odszedłem od steru i skierowałem do kajuty. Nagle usłyszałem kolejny śmiech Nica. Ostrożnie zszedłem po schodkach i cicho zajrzałem do środka. Nico leżał na łóżku i czytał jakąś książkę, a przy tym uśmiechał.
- Hej, co czytasz? - spytałem i powoli wszedłem do pokoju.
Nico zerknął na mnie zza książki i podzielił się ze mną uśmiechem. A tak przy okazji, dlaczego on ma aż tak idealnie białe zęby?
- Harrego Pottera - odpowiedział i wrócił do czytania
Położyłem się obok i położyłem rękę na jego plecach. Miał teraz czarną koszulkę i tego samego kolory spodnie,tak jak zawsze.
-A może byśmy coś oglądnęli? - zapytałem
Nico popatrzył na mnie ciekawym wzrokiem.
- A co? - spytał
- Hmmm... - udałem zamyślenie - Może Gdzie jest Nemo ?
Nico wybuchnął niepohamowanym śmiechem i odłożył książkę.
- Naprawdę?
Pewnie spodziewał się czegoś bardziej... romantycznego. Ale ja miałem ochotę na coś komediowego.
- Tak - potwierdziłem
Nico popatrzył w dal i kiwnął głową z niedowierzaniem.
- Jesteś niezwykły - powiedział i mnie przytulił
Ja całkiem przełożyłem ramię przez jego plecy i odwzajemniłem uścisk.
- Nico, kiedy skończy się twoja transformacja? -spytałem nadal go tuląc
Po raz kolejny spojrzał na mnie z zaciekawieniem
- O czym ty mówisz?
- Cały czas się uśmiechasz i jesteś taki szczęśliwy, nie mówię że mi to nie przeszkadza,ale od dłuższego czasu zastanawiałem się dlaczego - odpowiedziałem i spojrzałem mu prosto w oczy.
Od razu spochmurniał i spuścił głowę.
- Percy, ja... chcę po prostu zapomnieć - szepnął
Przytuliłem go mocniej.
- Przepraszam - wydukałem - Nie powinienem zadawać tego pytania
Nico podniósł głowę i lekko się uśmiechnął
- Po prostu byłeś ciekawy - powiedział - A co z tym filmem?
Teraz i ja się uśmiechnąłem.
- Jak tak bardzo prosisz - odpowiedziałem przeciągle
Nico dał mi kuksańca w bok. Znowu wrócił uśmiechnięty Nico i taki mi się podobał.
Po drugiej stronie łóżka był laptop, więc wystarczyło się obrócić. Natychmiast to zrobiłem a Nico usiadł po mojej prawej stronie i Włożył nogi pod moją klatkę piersiową. Muszę przyznać że oglądaliśmy to już piąty raz, ale bardzo mi się podobał. Włączyłem film i odprężyłem się. Była już dziewiętnasta.

[ Nico : Jestem znudzony
Percy: Ciiii... Oni właśnie uciekają z akwarium
Nico : Ale oglądamy to już piąty raz w tym tygodniu. ]


 [ Percy : Nie martw się, ,,Gdzie jest Dory" wychodzi w następnym roku ]
[ Nico: Zzzzzz ]



















           * Nico *

          Obudziłem się następnego dnia bez koszulki.
     Domyśliłem się że Percy mi ją ściągnął, ale i dostanie porządneeego kuksańca za rozbieranie mnie bez mojej zgody. Ale to później. Rozglądnąłem się dookoła i zobaczyłem że Percy właśnie się ubiera. Lekko uśmiechnąłem się lekko na ten widok. Coraz lepiej mi to przychodziło. Naprawdę związek z Percy'm mnie zmienił.
- Hej - powiedziałem i rozciągnąłem się
Percy obrócił się lekko przestraszony, ale nie trwało to za długo. Rozluźnił się kiedy mnie zobaczył.
- Cześć słońce - powiedział i podszedł do mnie i mnie pocałował
    Złapałem go z tyłu za kark i przyciągnąłem mocno do siebie, Skończyło się tym, że Percy leżał na mnie i mocno całował. Ale ja chciałem się zemścić za rozbieranie mnie. Odwróciłem się i teraz, to ja leżałem na nim.
- Ej - oburzył się Percy
- Czemu zdjąłeś mi koszulkę? - zapytałem i udałem oburzenie
- Hmmm...- odpowiedział mi mądry tekst Percy'ego - Jest milion powodów, dla których to zrobiłem
- To wymień chociaż jeden mądry powód - powiedziałem i złapałem się za boki
- Pomyślmy... może dlatego, że cię kocham - odpowiedział i położył mnie na sobie.
     Byłem tak szczęśliwy, że pozwoliłem mu na to. Przytuliłem go mocno i zamknąłem oczy.
Kiedyś widziałbym urywki z mojej podróży po Tartarze , ale teraz widziałem uśmiechniętego Percy'ego. Widziałem wszystkich, którzy mi kiedyś pomogli. Widziałem Boba, Biankę, Jasona... Bardzo za nimi tęskniłem, ale wiedziałem że kiedyś ich jeszcze spotkam. Szczególnie za Bianką tęskniłem najbardziej. Z tego co wiem, powróciła do życia, ale ważne jest to, żeby była szczęśliwa.
- Nico, jest okej? - szepnął Percy
Otworzyłem powoli oczy i znów zobaczyłem te piękne zielono morskie oczy. Przytuliłem go mocniej.
- Tak, jest dobrze - zapewniłem go
Popatrzył na mnie niepewnie.
- Nie jestem taki pewien - mruknął
- Percy, naprawdę wszystko jest okej - znów go zapewniłem
Potrafił być naprawdę uparty i opiekuńczy, a wcale nie było tego po nim widać.
- Nico, ja się tylko martwię, ale ufam ci - powiedział i mnie pocałował
Jak zwykle pocałunek był idealny.
- Która godzina? - zapytałem aby zmienić temat
- Chyba dziesiąta - odpowiedział
Otworzyłem oczy ze zdziwienia. Od dawna nie spałem tak długo.
- Zdziwiony? - spytał
- Trochę - szepnąłem
- Spałeś tak słodko. Zasnąłeś dokładnie w tej chwili kiedy Nemo wydostał się z akwarium, czyli w najlepszym momencie - starał się udawać oburzenie, ale to tylko mnie rozbawiło
Zaśmiałem się i ostatni raz przytuliłem. Przynajmniej tak myślałem.
- Gdzie ty idziesz? - spytał retorycznie Percy
- Idę się ubrać, bo KTOŚ mi zabrał koszulkę - starałem się mu wyrwać, ale bezskutecznie
Powoli zaczynało mnie to wkurzać że jest silniejszy, ale nic na to nie poradzę. Jest też starszy o dwa lata, więc...
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedział i mnie mocno przytrzymał
Westchnąłem teatralnie.
- Czemu? - spytałem poirytowany
- Bo nie! - odpowiedział kolejnym mądrym tekstem
Super. Syn Posejdona czegoś chce i musi to dostać.
- A po co mam tu leżeć? - kolejny raz spytałem
- Na zewnątrz jest niebezpiecznie - mówiąc to, Percy pokazał rękami na schody.
Wykorzystałem okazję i uciekłem. Szybko popędziłem na schody, kompletnie zapominając o koszulce. I to był mój najgorszy błąd.
Ostatnie co usłyszałem to skrzek jakiegoś potwora i krzyk Percy'ego.

             * Percy *

           Kurcze, kurcze, kurcze, kurcze!
     Wiedziałem że coś złego się stanie! Ale dlaczego akurat Nicowi?!?! Czemu to nie mogłem być ja? Szybko pobiegłem po schodach i zobaczyłem tylko jakieś wielkie stworzenie z ciałem lwa oraz z głową i łapami orła. Ten opis pasował  tylko do jednego stworzenia które znałem. Gryf. Po prostu super! Już wolałem harpie...
        Zdążyłem tylko krzyknąć ,,Nico!" , ale na nic się to zdało. Gryf wyskoczył z masztu i go ogłuszył. Wbił swoje pazury w jego gołe plecy i porwał w powietrze. Wyciągnąłem długopis i zmieniłem go w miecz. Rzuciłem w kierunku gryfa. Lekko drasnął mu grzbiet, ale on chyba nawet tego nie zauważył.
 To było straszne. Nic nie mogłem zrobić. Byłem bezsilny. Mogłem tylko patrzeć jak gryf, odlatuję z moim chłopakiem. On przeżyje szok, kiedy się obudzi. Jeżeli się obudzi. Nie. Trzeba być dobrej myśli. On na pewno się obudzi. Nie dopuszczę, żeby było inaczej.
        Nie wiedziałem co zrobić. Pierwsze co mi przyszło do głowy było zabranie wszystkich rzeczy i popłynięcie na fali za gryfem, ale to było zbyt głupie. Jak potem dopłynęlibyśmy na Florydę? Postanowiłem zrobić coś podobnego. Tak się wkurzyłem że pod statkiem pojawiła się wielka fala. Rozpędziłem się do stu kilometrów na godzinę. Później było jeszcze szybciej.
        Moja wściekłość nadal rosła, a wraz z nią fala i prędkość. Po minucie, zauważyłem Nica. Jego rana z pleców naprawdę mocno krwawiła. Przysięgałem sobie że zabiję tego gryfa, a Nica nigdzie już nie wypuszczę samego.
         Może i jestem trochę przewrażliwiony, ale mam powody żeby takim być. Zbyt często osoby które kochałem bądź kocham, były narażone na niebezpieczeństwo. Przykładem tego była Annabeth. Odrzuciłem myśli o niej i skupiłem się na Nicu. Był dla mnie teraz najważniejszy. Jeszcze trochę przyspieszyłem i teraz znajdowałem się jakieś piętnaście metrów za nimi.
           Nico zwisał bezwładnie i nieprzytomny. Teraz naprawdę się wkurzyłem. Ostatni raz byłem tak zdenerwowany w Tartarze. Postanowiłem zrobić kolejny ruch i chlapnąłem go w oczy. Trochę go to zabolało, bo zaskrzeczał. Ale nadal nie wypuszczał Nica. Nagle zauważyłem że Nico się poruszył. Wolałbym żeby był nieprzytomny, ponieważ aż tak bardzo by nie cierpiał. Usłyszałem jego straszliwy krzyk. Ja odkrzyknąłem, więc się trochę uspokoił i przestał wyrywać. Tylko pogarszał sytuację.
            Zrobiłem ostatni krok. Wyciągnąłem długopis i przyśpieszyłem po raz ostatni. Wyskoczyłem ze statku w kierunku gryfa. Wbiłem miecz w jago klatkę piersiową. Gryf po chwili rozpadł się w pył, a Nico zleciał do wody. Ja szybko stworzyłem bąbel powietrza i popłynąłem do niego. Od słonej wody rana pewnie będzie go piekła jak cholera. Na szczęście mamy zapasy ambrozji.
             Złapałem Nica za rękę i otoczyłem nas bąblem powietrza. Nico głośno krzyknął i przez chwilę wyrywał. Potem zaczął płakać. Naprawdę mu się nie dziwię. Chyba jeszcze przez dłuższy czas nie uśmiechnie.
             Wypłynąłem szybko na powierzchnie i stworzyłem ogromną falę która zabrała nas na pokład. Szybko wziąłem Nica na ręce i pobiegłem do kajuty. Odstawiłem go delikatnie na łóżku i pobiegłem po ambrozje i nektar. Lekko wsmarowałem mu nektar do rany i dałem ambrozję do zjedzenia. Chętnie wszystko zjadł i zdołał wydukać
- Percy...
- Tak Nico? - spytałem zaniepokojony
Rana powoli zaczynała się goić, ale i tak pewnie bolała jak diabli.
- Boli - potwierdził moje podejrzenia
Dałem mu ostatni gryz ambrozji i usiadłem obok. Nico leżał twarzą w pościel. Tak bardzo chciałem, żeby przestał cierpieć.
- To wszystko moja wina - szepnąłem do siebie
Mogłem go naprawdę wtedy nie puszczać. Miałem złe przeczucie że coś się stanie, ale jak zwykle, olałem je.
- To nie jest twoja wina - mruknął Nico i spróbował wstać.
Lecz bezskutecznie.
- Nie przemęczaj się - powiedziałem, złapałem za krzyż i przycisnąłem do łóżka. - I zapamiętaj, już nigdy nie puszczę cię nigdy samego - dodałem pewnym głosem
- Ale... -chciał zaprzeczyć
- Nie ma żadnego ale - przerwałem mu. Byłem zbyt pewny swojej decyzji.
Nico wyraźnie nadal chciał protestować, ale wstałem po bandaż. Rana prawdopodobnie będzie się goić z trzy dni, więc warto byłoby ją chociaż porządnie opatrzyć.
     Kiedy wróciłem Nico siedział już na łóżku i schował twarz w ręce. Pewnie bardzo cierpiał. Jedyny plus był taki, że przez tego gryfa, byliśmy bliżej naszego głównego celu.

             * Nico *

        Myślałem o tysiącach rzeczach na raz.
   Czemu ten głupi gryf, musiał zaatakować nas akurat teraz? Chociaż w sumie, może i lepiej. Później moglibyśmy nie mieć już zapasu ambrozji i wtedy byłbym bezużyteczny. Zresztą i tak jestem ( ja sama tak nie uważam xD ).
- Nico? - wyrwał mnie z zamyślenia Percy
Nie miałem najmniejszej ochoty z nim teraz rozmawiać. Rozumiem że się martwił, ale to nie powód żeby traktować mnie jak dziecko. Najchętniej wstałbym i pomyślał w samotności. Od dawna tego nie robiłem, a bardzo lubiłem tą czynność.
- To może boleć - ostrzegł mnie , po czym wylał mi trochę wody utlenionej na plecy.
Bolało jeszcze mocniej niż przedtem, ale wiedziałem że to konieczne. Zacisnąłem mocno zęby i syknąłem cicho na początku.
       Starałem się myśleć tylko o przyjemnych rzeczy, ale w tej chwili wydawało mi się to niemożliwe. A jednak, udało mi się. Pomyślałem o wczorajszym wieczorze. Mimo tego że oglądałem ten film z dziesięć razy, nie nudził mi się. Kiedy widziałem jak Percy ekscytuję się tymi głupimi momentami, aż musiałem się uśmiechnąć. Teraz przynajmniej uśmierzało to mój ból.
- Już, a teraz możesz się do mnie odezwać? - odpowiedział i jednocześnie zapytał Percy
Wiedziałem że nie odpuści, więc uniosłem głowę i popatrzyłem na drugi koniec pokoju.
- Tak - odpowiedziałem cicho
- Nico, ja nie chciałem żeby cię to uraziło - powiedział i podniósł moją głowę.
      Zmusił mnie do popatrzenia sobie w oczy. Widziałem w nich zmartwienie i troskę. Ani trochę pogardy tak, jak wcześniej sądziłem. On nie uważa że jestem słaby, on nie uważa że nie dam sobie rady, on po prostu się o mnie martwi. Nie jest jak inni, którzy mnie odtrącili. Właśnie za to go kochałem.  
- Nie uraziło, po prostu... nie przywykłem że inni się o mnie martwią. Od kiedy Bianka umarła, nie mogłem sobie pozwolić na słabości i nie jestem przyzwyczajony że po prost się o mnie martwisz - szepnąłem przez łzy.
    Te łzy były pełne bólu, Zarówno fizycznego jak i psychicznego. Tak bardzo chciałem udowodnić sobie i innym że jestem silny. Że mogę poradzić sobie że wszystkim całkiem sam, ale to nieprawda. Teraz mam Percy'ego. Jasona. Reyne. Nie jestem sam.
- Nigdy nie byłeś sam - odpowiedział, tak jakby czytając mi w myślach Percy - I nigdy nie będziesz - dodał
- Kocham cię - wyszeptałem
Percy głęboko mnie pocałował i wtedy poczułem się z powrotem pełny życia. Te jego pocałunki działają trochę jak nektar, Warto to zapamiętać...
- Idź się połóż spać. Musisz odpocząć - nakazał mi Percy
Wiedziałem że ma rację. Chyba naprawdę dzieję się coś dziwnego, Percy coraz częściej mówi coś mądrego.
   Usłuchałem go i położyłem się na boku. Naprawdę nie lubiłem spać na brzuchu.



środa, 12 listopada 2014

Percico *,* 4

A chce dodać że cała akcja rozgrywa się po tym jak Nico i Percy wyszli z Tartaru. Jest to tak jakby inne zakończenie Krwi Olimpu. Jak dla mnie lepsza ( pozdro dla tych co przeczytali )                                  

                                        #4 Would you like to ...


                           * Percy *
        
           Właśnie pakowałem swoje najpotrzebniejsze rzeczy na wyprawę, kiedy odwiedził mnie Grover.
         Dawno z nim normalnie nie rozmawiałem. Przyznam że stęskniłem się za tym stworzeniem z włochatymi nogami. Rozmawialiśmy w sumie o wszystkim i o niczym. On opowiadał mi o swojej dziewczynie, a ja mu o swoim chłopaku. Taaa... jeszcze trochę i się przyzwyczaję. Opowiadałem mu również o nagłej chorobie Nica. Bardzooo mnie to zaniepokoiło. Na szczęście jest z nim coraz lepiej. Zostało nam w sumie dziesięć dni na znalezienie lekarstwa dla Annabeth. Przyznam że się trochę się o nią martwiłem, ale nie chciałem aż tak tego pokazywać. Nie chciałem aby mój chłopak poczuł się odrzucony, a wiem że łatwo doprowadzić go do takiego stanu.
          Po rozmowie, udałem się do pawilonu na śniadanie. Tak jak myślałem był tam Nico, ale nic nie jadł. On uważał że nie potrzebuję jedzenia, ale ja sądziłem inaczej. Po całej misji zarządzę akcję,, Tuczenie Nica ''. Ciekawe czy się ucieszy. Powitałem go ruchem ręki i ciepłym uśmiechem. On odziwo odpowiedział mi tym samym. Aż poczułem miłe uczucie na duchu, kiedy się uśmiechał. Wyglądał wtedy jak zwykły piętnastolatek, a nie herosa, który był na przykład w Tartarze. Ja tam również byłem,ale z Annabeth i Bobem. Bez nich miałbym marne szanse na przeżycie. A Nico przeżył i to jeszcze sam. Samotna podróż przez Tartar... wolę o tym nie myśleć. Naprawdę dużo wycierpiał i chciałbym aby to się zmieniło.
             Odsunąłem od siebie te myśli i zamówiłem niebieskiego cheeseburgera. Jak na cheeseburgera przystało, był pyszny. Co parę chwil spoglądałem na Nica i sprawdzałem czy coś je. On naprawdę musiał przytyć. Ale wracając do kanapki... zjadłem ją w parę sekund. Oczywiście dzieląc się wcześniej z Posejdonem. Nawet nie zauważyłem że coraz mniej jadłem i straciłem formę. Chciałem jeszcze trochę poćwiczyć, ale nie było już na to czasu.
Po śniadaniu, czulej przywitałem się z Nickiem i poszliśmy pod sosnę Thalii. Ciekawe dlaczego nie zmienili mu nazwy, ale nie chciałem się wtrącać. Czekaliśmy w ciszy, zanim Nico jej nie przerwał
-Percy, chciałbym abyś mi obiecał że na wyprawie jeżeli będziesz miał wybór nad ocaleniem mojego życia a życia Annabeth... wybierz Annabeth-powiedział najspokojniejszym głosem jaki słyszałem
Nie mogłem uwierzyć że prosi mnie o coś takiego
-J-ja nie mogę tego zrobić, Nico - odpowiedziałem równie łagodnie co on
Popatrzył na mnie tylko błagającymi oczami
-Musisz - wyszeptał
-Nie - mówiąc to złapałem go za rękę - Muszę cię chronić, nic więcej - dodałem pewnym głosem
Już nic nie powiedział, bo Chejron mu przeszkodził
-Witajcie, macie ambrozję, nektar i pieniądze? - zapytał
-Tak, wszystko mamy - odpowiedziałem
-To w takim razie życzę wam szczęścia - tym razem patrzył na Nica
Przed wyprawą odbyli jakąś tajemną rozmowę i ani Nico ani Chejron nie chcieli mi powiedzieć na jaki była temat.
-Do zobaczenia za parę dni- powiedziałem optymistycznie
-Ha, mam nadzieję, a na razie Żegnajcie - powiedział również z uśmiechem na twarzy
Nico jako jedyny się nie odzywał.


-Powinniśmy skręcić w prawo! - krzyknął, oburzony Nico
-To było mnie nie słuchać - odparłem jednocześnie unikając ciosu przed harpią
Naprawdę nienawidziłem tych stworzeń. A teraz atakowały nas trzy. Lepiej być nie mogło.
- Głupi heros - krzyknęła harpia
Naprawdę miałem już ich dosyć, pomimo tego że walczyliśmy niecałe trzy minuty.
-Z tym się zgadzam - odpowiedziałem z uśmiechem.
Może to niezbyt pasowało do naszej sytuacji, ale przynajmniej mogłem się pośmiać, ze swojej głupoty.
-Percy, to mało odpowiednia chwila na wydurnianie się - ochrzanił mnie Nico, zabijając przy tym jedną z harp.
On traktował tą bitwę na poważnie, ja jako zabawę.
Zaśpiewałem These battle scars nieźle się przy tym bawiąc. Krótko po tym zabiłem pozostałe dwie harpie.
- Coś mówiłeś? - zapytałem sarkastycznie swojego chłopaka
- Wyruszyliśmy niecałe dwie godziny temu, a już zaatakowały nas potwory - odpowiedział już całkiem oburzony Nico i poszedł w prawo.
Znajdowaliśmy się właśnie na jednej z ulic Manhattanu, a według Nica to lekarstwo znajduję się na Florydzie.
- Spokojnie - starałem się go jakoś udobruchać.
On natomiast odwrócił się i spojrzał mi w prosto w oczy. Na jego twarzy malowało się zdecydowanie.
- Spokojnie?! - powiedział z lekka wkurzony
- Nico, mamy dziesięć dni to przecież... - nie dokończyłem bo Nico mi przerwał
- Percy, to właśnie jest mało czasu - dokończył za mnie
Nie miałem pojęcia dlaczego się tak wkurzył, ale to najprawdopodobniej była moja wina.
- Przepraszam - powiedziałem spokojnie
Syn Hadesa popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Chyba naprawdę żałował swojego zachowania.
- Też przepraszam - powiedział szeptem i mnie przytulił - Po prostu, martwię się o Annabeth ... i o ciebie - dodał
-O mnie nie musisz się martwić - również szepnąłem mu do ucha - Nic mi nie będzie - obiecałem.
      Nico odkleił się ode mnie i popatrzył mi w oczy. Jego, były piękne jak zwykle, ale miałem przeczucie, że moje nie wyglądają już tak dobrze. Przez dwie noce nie mogłem zasnąć, a kiedy w końcu mi się udało, musiałem spakować się na wyprawę. Nico chyba zauważył że się zamyśliłem, bo mnie pocałował. Cóż, moje niewyspanie, było najmniejszym problemem. Musieliśmy dostać się na Floryde w pięć dni, aby później wrócić na czas. Więc liczyła się teraz każda minuta. Na szczęście, nie jestem zbyt bystry i nie martwiłem się takimi błahostkami.

            * Nico *

Chyba nie powinienem tracić czasu na takie pierdoły, ale to było zbyt kuszące.
       Naprawdę mieliśmy mało czasu, ale jego usta były naprawdę miłe w dotyku, Nie obchodziło mnie to że ktoś akurat mógł tędy przechodzić, a to mało prawdopodobne bo byliśmy w zaułku.
-Lepiej? - spytał Percy, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia
-Hmmm... tak. Lepiej - odpowiedziałem i lekko się uśmiechnąłem, aby to potwierdzić.
On odwdzięczył mi się tym samym.
-Jak dotrzemy na Florydę? - zapytał
Cóż, dobre pytanie.
-Możemy samolotem, statkiem lub autem. Co wybierasz?
-Samolotem lepiej nie, bo zginę. Autem może, ale chyba nie dojedziemy na czas, prawda? - znów spytał.
Pokręciłem przecząco głową.
- W jedną stronę, tak , ale w dwie, moglibyśmy się spóźnić - potwierdziłem
- To zostaje statek - wywnioskował uradowany Percy.
Nie dziwię się z jego radości, ale ja nie miałem powodu do uśmiechu. Po rozmowie z Chejronem, jeszcze bardziej zacząłem się martwić nad celem naszej wyprawy.
- Okej, to idziemy w kierunku portu? - zapytałem
Percy twierdząco pokiwał głową i ruszył do przodu. Zawsze to ja szedłem pierwszy, ale teraz chciałem pomyśleć.
         Percy jest niewyspany, co widać na pierwszy rzut oka, ale stara się to ukrywać. Mam nadzieję że nic mu się przez to nie stanie, kiedy na przykład zaatakuję nas potwór, co jest bardzo prawdopodobne. Ale starałem się być dobrej myśli. Odrzuciłem wszystkie te złe i uśmiechnąłem się szeroko. Nie wiem dlaczego przychodzą mi takie głupie pomysły do głowy, ale raz kozie śmierć. Podbiegłem kilka kroków do Percy'ego, klepnąłem go w ramię i zawołałem ,,Berek!''. Zdumiony zaczął się rozglądać dookoła, a ja już biegłem jak najszybciej w kierunku portu.
         Słyszałem jeszcze śmiech Percy'ego, i jego coraz głośniejsze kroki. Dogonił mnie dopiero przy samym statku. Nie wiedziałem do kogo należał, ale na pewno do jakiegoś bogacza. Był wysoki, cały biały z jacuzzi. Idealny na odpoczynek, ale to nie dla nas. Kiedy odpoczywałem, nadbiegł Percy.
- Co ci odbiło? - zapytał zmęczony, ale szczęśliwy
Odetchnąłem trochę i zaśmiałem się. Od chwili, kiedy pocałował mnie Percy, nie czułem się aż tak szczęśliwy.
- Wszystko okej - powiedziałem próbują wstrzymać śmiech, ale na darmo.
Percy wkrótce przyłączył się do mnie i razem śmialiśmy się tak głośno, ze chyba nawet w Obozie Herosów nas usłyszeli. Przynajmniej wiedzieli że nic nam nie jest.
       Po tak długiej chwili radości, starałem się uspokoić. Usiadłem na ławkę i spojrzałem w niebo. Myślałem że to mnie uspokoi, ale zadziałało jak kolejna dawka kofeiny. Jedna chmura przypominała mi Percy'ego a druga mnie. Percy przysiadł obok mnie i złapał za rękę. To mnie trochę uspokoiło.
- A tak na serio to co ci się stało? Nie żeby mi się nie podobało - Percy uniósł ręce w geście obronnym.
Zaśmiałem się, a on spojrzał na mnie rozbawiony.
- Nie wiem. Po prostu... odepchnąłem od siebie złe myśli i tak jakoś wyszło - odpowiedziałem zgodnie z prawdą i uśmiechem na ustach.
Percy lekko oparł mnie o siebie.
- Mam nadzieję że to się będzie zdarzać częściej - powiedział i zrobił mi pierdzioszka ( nie mam pojęcia jak to się fachowo nazywa po polsku, ale chodzi o to że ktoś przykłada ci usta do policzka i w nie dmucha i słychać charakterystyczne ,,brrrrr'') .
          Z tego powodu jeszcze głośniej się zaśmiałem i poczułem jeszcze bardziej beztrosko.
Miałem ochotę spędzić tak cały dzień, ale niestety, życie herosa nie jest łatwe. Otrząsnąłem się i popatrzyłem na Percy'ego. Znowu zachciało mi się śmiać, ale starałem się to powstrzymać. No, ale nie udało mi się. Już chyba po raz czwarty miałem taki napad śmiechu.
- Nico, czy mam zacząć się niepokoić? - zapytał Percy
- Nie, już koniec. Chyba. Ale chodź wypożyczyć jakiś statek - odpowiedziałem nadal rozbawiony i wstałem.
         Szybko załatwiliśmy niezbędne papiery i wsiedliśmy na statek. Może nie był pierwszej klasy, ale był nawet ładny. Teraz widziałem cały świat w jasnych barwach. Dla mnie był milion razy lepszy od tamtego statku z jacuzzi ponieważ tu był Percy. Mój wkurzający, ale słodki chłopak.


środa, 5 listopada 2014

Percico *,* 3

                                      #3 Would you like to...


                           * Nico *

           Mieliśmy poważną misję do wykonania.
     A mój chłopak się wydurniał. Już przyzwyczaiłem się do jego głupkowatego zachowania, ale czasem przesadzał.
-Percy! - ochrzaniłem go - To poważna i niebezpieczna misja! - dodałem
On natomiast nadal śpiewał Under the sea z Arielki. Wyglądało to komicznie, ale właśnie mieliśmy iść pytać się Chejrona o zgodę aby wyruszyć po lekarstwo dla Annabeth. Minął dopiero jeden dzień, a ja miałem wrażenie że miesiąc. Annabeth zostały góra dwa tygodnie życia,a nie mogłem pozwolić aby umarła. Nie wiem dlaczego. Po prostu czułem, że jestem jej coś winny za to że teraz chodzę z tym głupkiem, który idzie obok mnie. Naprawdę nie mogłem zrozumieć z czego on tak się cieszy. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem
-Z czego się tak cieszysz?- zabrzmiało to może trochę bardziej gniewnie niż chciałem, ale on nie zdawał się zwracać na to uwagi.
-Nie wiem- odpowiedział - Nico, życie jest piękne, popatrz - spojrzałem tam gdzie wskazał, a był to wschód słońca. Była dopiero siódma rano.- Czy to nie jest powód do radości? - zapytał po chwili
         Nie chciałem odpowiadać na to pytanie. Od razu przypomniałem sobie o Biance i zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno niż wcześniej. Odsunąłem się od niego i poszedłem szybciej do Wielkiego Domu. Przez tą sytuację łzy napływały mi do oczu. Przypomniałem sobie o tym jak Bianka umarła, o tym jak byłem wściekły na Percy'ego. Żeby źle nie wypaść przed Chejronem, poszedłem w kierunku lasu, a nie Wielkiego Domu. Już myślałem że będę mógł wszystko spokojnie przeboleć, ale Percy musiał mi przeszkodzić.
-Nico - zaczął troskliwym głosem - Ja-ja nie chciałem. Przepraszam - wyjąkał
Złapał mnie tak, że nasze twarze niemal się stykały. Teraz widział jak łzy spływają mi po policzkach. Poczułem ogromny wstyd, że tak łatwo można sprawić abym się pobeczał jak mała dziewczynka.
-Zostaw mnie Percy - powiedziałem i próbowałem się wyrwać, lecz Percy nie puszczał
-Nigdy cię nie zostawię- odpowiedział spokojnym tonem - Przecież przysięgałem- dokończył
Chwilowo nie chciałem nic słyszeć o przysięgach.
-Puść mnie - już prawie krzyknąłem przez łzy
On zamiast zrobić to o co go poprosiłem przytulił mnie. Z początku biłem go lekko pięściami po plecach, a  potem wtuliłem się w niego. Płakałem i płakałem. Jeszcze nie do końca pogodziłem się ze śmiercią Bianki.Cieszyłem się że Percy jest przy mnie i szepcze mi miłe słowa do ucha.
-Ciiii... już dobrze. Wszystko będzie dobrze - powtarzał syn Posejdona.
Tak bardzo chciałem mu uwierzyć, ale wiedziałem że to nieprawda.
-Jak możesz tak myśleć?- szepnąłem mu do ucha -Właśnie będziemy wyruszać na niebezpieczną misję, nic nie będzie dobrze- dodałem już trochę głośniej
Percy puścił mnie na tyle żeby mógł mnie pocałować. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem, ale było to bardzo przyjemne i odprężające. Na tę krótką chwilę zapomniałem o zmartwieniach.
- Wszystko będzie dobrze, bo idziesz na tę misję ze mną, a ja nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić - powiedział najbardziej stanowczym głosem jaki kiedykolwiek słyszałem.
Mi nadal spływały łzy po policzkach. Nadal czułem ten głęboki smutek, co czułem przedtem.
-Nico, już lepiej? -zapytał ocierając mi łzę z policzka. Nie chciałem aby traktował mnie jak dziecka, ale wiedziałem że po prostu się o mnie martwił.
-Tak - wykrztusiłem przez zaciśnięte gardło.
Percy chyba sądził inaczej bo wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego domku. Nie miałem siły protestować, więc pozwoliłem mu również położyć mnie na łóżku. Później zdjął mi kurtkę i odłożył ją na sofę w salonie.
               Przez ten czas gdy poszedł do salonu, poczułem się gorzej. Było mi gorąco i byłem strasznie słaby. Myślałem że zaraz zemdleję, ale wtedy do pokoju wszedł Percy.
- Jesteś rozpalony - powiedział kładąc swoją rękę na moim czole. Była tak przyjemnie zimna.- Czekaj powinienem mieć tu gdzieś termometr. Ostatnio pożyczałem go od Willa - jeszcze zanim to powiedział, wstał i zaczął szukać termometru. Myślałem że to trwa całą wieczność, ale w końcu go znalazł i włożył mi go pod pachę.
              Poczułem się jeszcze gorzej niż przed chwilą . Było mi teraz straszliwie gorąco. Miałem ochotę zdjąć koszulkę, ale nie miałem siły. Po długich minutach, w końcu termometr zapikał. Myślałem że zaraz pękną mi bębenki od tego dźwięku, ale tak się na szczęście nie stało. Percy wyjął termometr i skrzywił się
-Nico, masz poważną gorączkę - powiedział śmiertelnie poważny - Idę po dziecko Apolla. Nie ruszaj się stąd - dodał
               Nie miałem ochoty go słuchać. Więc kiedy tylko wyszedł, wstałem i poszedłem na schody. Cud, że się nie zabiłem bo praktycznie nic nie widziałem. Musiałem się śpieszyć. Szybko otworzyłem drzwi od domku i poszedłem w stronę jeziora. Nie byłem świadomy tego co właśnie robiłem. Poszedłem na mostek i usłyszałem tylko głos Percy'ego.
-Nico! Nie rób tego!- krzyczał, ale było już za późno.

                            * Percy* 

         Kurczę! Dlaczego on to zrobił?! Gdybym nie był dzieckiem Posejdona już dawno byłoby po nim.
         Utworzyłem bąbel powietrza i przybliżyłem go do siebie. Niestety nie pomyślałem i Nico był teraz cały mokry. Chyba naprawdę zacznę częściej myśleć. Will który stał za mną, podszedł bliżej kiedy wyciągnąłem Nica na mostek. Pomimo tego, że właśnie wziął kąpiel w lodowatej wodzie, był rozpalony.Will szybko wyjął ze swojej apteczki ambrozję i dał Nicowi. On niechętnie to zjadł i otworzył oczy. Poczułem ogromną ulgę kiedy widziałem jak odzyskuję przytomność.
-Co- co się stało? - wyjąkał a następnie wzdrygnął się - Zimno - dodał szeptem
-Nicowi chyba nic poważnego nie będzie, a teraz zabierz go w ciepłe miejsce, chyba że chcesz zabrać go do kliniki - tym razem Will zwrócił się do mnie
-Nie, zajmę się nim - powiedziałem i przez chwilę patrzyłem na Willa. Miał blond włosy, niebieskie oczy i szczupłą sylwetkę. Od razu można było zgadnąć że to syn Apolla.- Dzięki - dodałem
-Nie ma sprawy- odparł Will - A teraz rób to co kazałem - mówiąc to spojrzał na Nica
           Pożegnałem się z Willem i wziąłem Nica do swojego domku. Od razu położyłem go w swoim łóżku i ponownie zmierzyłem temperaturę. Teraz była równa 38 stopniom Celsjusza, więc nie tak źle jak wtedy. Nico nadal był półprzytomny. Coś mamrotał i pytał co się stało. Nie odpowiadałem na jego pytania. Byłem wściekły. Nie na niego, tylko na siebie że dopuściłem do tej sytuacji. Jak mogłem go zostawić samego? - pytałem sam siebie. Tylko ktoś tak głupi jak ja mógł tak postąpić.
              Dla odprężenia położyłem się obok Nica i mocno go przytuliłem. Miał lekkie drgawki pomimo tego że zmieniłem jego koszulkę i spodnie, na moje. Miałem wielkie wyrzuty sumienia za to, że wtedy płakał. Gdybym nic wtedy nie mówił, nie doszłoby do tej sytuacji
- Percy - cieniutki głos Nica wyrwał mnie z zamyślenia
- Tak, Nico? - zapytałem, tuląc go mocniej
- Co się wtedy stało? - zapytał
Niechętnie opowiedziałem mu całą sytuację. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam - wyszeptał - Ja nie wiedziałem co robię. Tak pragnąłem poczuć chłód - dodał.
Patrzyłem mu w oczy gdy się przede mną tłumaczył, a to ja powinienem tłumaczyć się jemu.
-Nico, to wszystko to moja wina. To ja powinienem Ciebie przepraszać,a nie ty mnie. Na początku ta sytuacja przed Wielkim Domem,a teraz to... - powiedziałem - Przepraszam - dołożyłem wtedy gdy on chciał zaprzeczyć
-Ale, Percy... to nie była twoja wina - powiedział - To przed Wielkim Domem - zrobił przerwę - Po prostu wtedy pomyślałem o Biance i nic więcej - dokończył
Nie byłem co do tego przekonany.
-Mogłeś się utopić. Nie wybaczyłbym sobie tego - odparłem ponuro.
         Syn Hadesa patrzył teraz na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i mnie pocałował. Miał takie miękkie i ciepłe usta. Złapałem go za tył głowy i zacząłem miętolić jego włosy. Nadal były trochę mokre od wody, ale jak zawsze miłe w dotyku. Byliśmy złączeni w pocałunku jakieś dwie minuty. Aktualnie to był nasz rekord, a ja chciałem go pobić, lecz Nico się odezwał.
-Percy, to naprawdę nie była twoja wina - powiedział
Nic nie powiedziałem, tylko spuściłem wzrok. Aktualnie, bardzo zainteresowała mnie moja pościel.
-Percy? - zapytał Nico i złapał moją twarz w dłoń. Była taka zimna, pomimo tego że leżeliśmy pod kołdrą.
-Musisz odpocząć Nico - powiedziałem i spojrzałem w jego zamykające się oczy - Jesteś naprawdę przemęczony - dodałem
-Nieprawda - odrzekł Nico, po czym ziewnął
Ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Właśnie widać - mruknąłem
Syn Hadesa zganił mnie wzrokiem
-Nico, wyruszymy jutro lub pojutrze po lekarstwo dla Annabeth - zacząłem delikatnie - Ale teraz musisz odpocząć. Jak będziesz chciał chory walczyć z potworami - powiedziałem już bardziej stanowczym głosem
         Widać było że Nicowi nie podobał się mój plan, ale nie miał wyboru. Albo idziemy jutro albo wcale. Jego zdrowie jest najważniejsze.
-No, dobra - powiedział niechętnie Nico
Pocałowałem go.
-Dziękuję - odrzekłem - Nie chciałbym aby ci się coś stało - dodałem
Nico popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Nic mi nie będzie - powiedział - Przecież będę z tobą
 Kolejny raz się uśmiechnąłem.
-Inaczej bym cię nie puścił - oznajmiłem
-Nie bądź moją niańką - powiedział oburzony
Złapałem go za twarz i pocałowałem.
-Nie umiem się powstrzymać - wykrztusiłem, a on jeszcze tylko zdążył się uśmiechnąć zanim zasnął.


                       * Nico *

             Miałem koszmary.
      Oczywiście że musiałem je mieć, bez tego bym nie istniał.Z ulgą stwierdziłem że to koszmar sprzed lat, inaczej ten sen mógłby okazać się proroczy.
       Siedziałem z Bianką w kasynie Lotos i grałem w Magię i Mit - w tę durną grę dla najmłodszych. Nagle usłyszałem głos w swojej głowie. Był to ciepły i miły głos, mówił ,,Wydostanę cię stąd, obiecuję''. Teraz wiem o co w tym chodziło, ale wracając do tematu. Zdezorientowany rozejrzałem się. Była tam setka dzieciaków grająca w gry. Niby nic dziwnego, ale miałem wrażenie że się coś wydarzy ; coś co odmieni moje życie. I miałem rację. Do wielkiego pokoju wpadł starszy mężczyzna, a goniło go pięciu ochroniarzy. Znów usłyszałem głos w swojej głowie ,, Idź za nim a wydostaniesz się z tego piekła " - krzyczał. Ja niewiele myśląc zrobiłem to co mi rozkazał. Zabrałem karty do gry i chwyciłem Biankę za rękę. Ona krzyczała, ale nie obchodziło mnie to. Czułem że to jedyny sposób aby się stamtąd wydostać. Mężczyzna popatrzył chwilę na mnie i zawołał jakieś słowo po grecku i straciłem przytomność.
          Obudziłem się gwałtownie cały zlany potem. Doskonale pamiętałem ten dzień, mimo tego, że ojciec wymazał mi go z pamięci. Rozejrzałem się w około i stwierdziłem że jestem w łóżku Percy'ego w domku trzecim. Nie pamiętałem co tam robiłem, ale strasznie bolała mnie głowa. Spojrzałem w stronę okna, mogła być najwyżej jedenasta. Chciałem wstać, ale nie miałem siły. Kiedy już myślałem że spędzę tak cały dzień, przyszedł Percy
-Hej kochanie, jak się spało - zapytał zatroskany
Popatrzyłem tylko na niego niepewnie. Chyba naprawdę musiałem narozrabiać skoro tak się o mnie martwił.
-Dobrze - skłamałem, ale chyba nieskutecznie -A co ja tu robię? - zapytałem zmieszany
Percy popatrzył na mnie tylko badawczym wzrokiem
-Nie pamiętasz? - spytał
- No... pamiętam tylko urywki i jak rozmawialiśmy - przyznałem
Percy opowiedział mi wszystko ze szczegółami. Okazało się że się tak już dwa dni, więc na znalezienie lekarstwa dla Annabeth zostało nam tylko dwanaście dni. Byłem wściekły na samego siebie. Jak można być aż takim idiotą.
-Nico?- wyrwał mnie z rozżalania Percy
-Tak? - spytałem
-A teraz opowiesz mi co ci się naprawdę śniło? - zapytał
    Bardzo, ale to bardzo niechętnie opowiedziałem mu swój sen.Nie chciałem go martwić, ale sam na mnie naciskał, więc nie miałem wyboru. Rozpłynąć się w cień też raczej nie mogłem.
      Percy patrzył się tylko na mnie pięknymi zielono-morskimi oczami z zatroskaniem.
-Nic ci się nie stanie Nico - powiedział i wytarł mi łzę z policzka. Dopiero teraz uświadomiłem sobie że płaczę.
 Musiałem wziąć się w garść. Ostatnio zbyt często pozwalałem sobie na chwilę słabości.
-Kiedy wyruszamy? - zapytałem, chcąc zmienić temat
Najwidoczniej poruszyłem jeszcze gorszy.
-Najszybciej za dwa dni. Pytałem się już Chejrona o zgodę i po długich namowach zgodził się. - powiedział stanowczym głosem i kiedy już chciałem zaprzeczyć dodał - I chciał jeszcze z tobą na ten temat porozmawiać.
Niestety chyba wiedziałem o czym będzie chciał rozmawiać i obawiam się że nie będzie to za przyjemna dyskusja. Już pogodziłem się z tym że wyruszymy za dwa dni, ale pragnąłem bardziej tylko jednej rzeczy.
-Mogę stąd wyjść? -zapytałem
Percy tylko surowo na mnie popatrzył.
-Yhh... Nico, Nico, Nico... no dobra - zgodził się a ja od razu się uśmiechnąłem
-No dobra, to ja idę się przebrać - powiedziałem i usiadłem na łóżku. Nadal wszystko mnie bolało, ale starałem się to ignorować.
-Pomóc ci? - zapytał Percy i przy okazji łapiąc mnie pod ramię abym nie upadł.
Już chciałem powiedzieć nie, ale się powstrzymałem.
-Tak... dzięki - szepnąłem
Percy zabrał mnie do łazienki i tam zacząłem zdejmować spodnie. Czułem się trochę dziwnie w towarzystwie Percy'ego, ale nic nie mówiłem. Kiedy w końcu je ubrałem, wstałem i zacząłem szukać wzrokiem mojej koszulki. Percy'ego już zdjąłem więc teraz tors miałem cały odsłonięty. Nigdzie jej nie było. Nagle usłyszałem śmiech Percy'ego.
-Z czego się śmiejesz? -zapytałem
Percy wyjął koszulkę z za pleców i pomachał mi ją przed oczyma. Było to trochę za wredna jak na Percy'ego.
-Oddawaj ją! - krzyknąłem
-Chcę coś w zamian- odpowiedział
Tylko tego mi brakowało aby czegoś chciał.
-A czego? -spytałem
- Całusa - odpowiedział szczerząc się przy tym jak głupi.
Ja natomiast podszedłem do niego z uśmiechem i pocałowałem. Kiedy już chciałem się oderwać, Percy przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Po pięciu minutowym, gorącym pocałunku, oderwaliśmy się od siebie.
- Znów pobiliśmy rekord - powiedział uradowany Percy i oddał mi koszulkę.
Popatrzyłem na niego badawczo, ale z uśmiechem na twarzy. Ubrałem to co mi ukradziono i już chciałem wyjść, ale Percy jednym ruchem zablokował mi wyjście. Znowu czegoś chce...
-Co znowu? - zapytałem lekko wkurzony całą sytuacją
- Nic, chciałem tylko powiedzieć że cię kocham - powiedział mi do ucha.
Zaskoczył mnie, a sądziłem że to niemożliwe. Jeszcze ani razu mi tego nie powiedział. Zamyśliłem się na chwilę. Chyba naaaaprawdę się o mnie martwił skoro tak się teraz o mnie troszczy. Musiał zauważyć że się zamyśliłem, bo zapytał
-Wszystko okej?
-Ta-tak - wyjąkałem - Zamyśliłem się tylko, nic więcej -dopowiedziałem.
-No ja mam nadzieję - odpowiedział całując mnie przy tym, już chyba po raz dziesiąty.
-To idziemy? - zapytałem
-Jak tak bardzo tego pragniesz - odpowiedział i wyszliśmy z domku.
Ja ledwo się trzymałem na nogach, ale na szczęście był ze mną Percy. Może jednak miał rację, że na świecie jest tyle pięknych rzeczy...





sobota, 1 listopada 2014

Halloween :)))))

Hej! W tym One - shocie, Nico jest z Thalią. Jego siostra nie umarła , a on żyję spokojnie w obozie herosów. Thalia nie dołączyła do Łowczyń Artemidy i jest szczęśliwa z Nickiem. Bianka mieszka z nim w domku tylko przez kilka dni, ponieważ została Łowczynią. Zbliża się Halloween i Nico chce zrobić dla niej niespodziankę...                                        

                                            

                                               Halloween...

                                                                    według Nica di Angelo

               * Nico *

      Obudziłem się jak zawsze wcześnie rano.
   Obok, leżała wtulona we mnie Thalia. Była bardzo piękna. Ja w porównaniu z nią byłem brzydkim kaczątkiem, ale wracając do rzeczy. Za trzy dni miała do mnie przyjechać Bianka, moja najukochańsza siostra na świecie. Niestety dołączyła do Łowczyń Artemidy, ale mówi się trudno.Wstałem delikatnie, aby nie obudzić Thalii i ubrałem się. Byliśmy w domku numer trzynaście. Pomyślałem że przydałoby się go jakoś wystroić na Halloween, ale on i tak już sam w sobie był straszny.Cały czarny z granatowymi akcentami, niby nic specjalnego, ale i tak mi się podobał. Thalii najwidoczniej też. Sama miała włosy w tych dwóch kolorach.Trzeba będzie przygotować pokój dla Bianki, pojechać po stroje i co najważniejsze kupić cukierki. Dużo cukierków. Sam je uwielbiałem , a co dopiero ona. Nagle usłyszałem że moja królewna wstaje. Podszedłem cicho do swojego łóżka i stuknąłem ją w ramię.
- Kochanie... - szepnąłem jej do ucha.
- Co? - zapytała nadal w półprzytomna.
- Będziesz tak leżeć cały dzień? - zapytałem.
- Przecież jest dopiero wpół do szóstej - odpowiedziała zrezygnowana.
No miała trochę racji, ale nie dałem za wygraną.
- To jest najlepsza pora aby wstać - przekonywałem.
   Już chyba całkiem zrezygnowana, wstała. Popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem, po czym mnie pocałowała. Jak zwykle pocałunek od niej był długi i cudowny. Nie mogliśmy się od siebie oderwać jeszcze przez jakieś pięć minut. Po odklejeniu się od siebie powiedziała:
- Jesteś niemożliwy.
- Tak wiem - odparłem i ponownie ją pocałowałem. Tym razem był to krótki pocałunek
- Kocham Cię za to - powiedziała z uśmiechem na ustach
- Ale tylko za to? - spytałem, udając przy tym oburzenie
Już nic nie powiedziała tylko dała m kuksańca w ramię.
- Yhhh... faceci - odpowiedziała- może jednak powinnam dołączyć do Łowczyń Artemidy - dodała.
Ogarnął mnie straszny smutek na myśl że mogłem ją stracić, ale starłem się nie dać tego po sobie poznać. Lecz ona chyba jednak dostrzegła ten smutek
-Hejj...- zaczęła, łapiąc mnie przy tym za rękę- Przecież wiesz że bym cię nie zostawiła i nie zostawię-mówiąc co przytuliła mnie chyba najmocniej jak potrafiła
             Wiedziałem o co jej chodzi. Kiedy Bianka dołączyła do Łowczyń, nie mogłem się po tym pozbierać. Zacząłem ubierać się na czarno i odsunąłem się od innych. Ale Thalia była inna. Ona zaakceptowała mnie takim jakim jestem i ... stało się.Zakochaliśmy się w sobie na zabój i zostaliśmy parą.
- Wszy- wszystko dobrze- powiedziałem i przytuliłem ją jeszcze mocniej.Staliśmy tak w uścisku kolejne parę minut. Już dochodziła szósta
-No dobra, ale teraz trzeba zacząć przygotowywania na Halloween - powiedziała już stojąc przede mną i trzymając mnie za ręce
-A myślałaś że dlaczego obudziłem cię o tak wczesnej godzinie - zapytałem z ironią
Wystawiła mi język
-Więc od czego zaczynamy?- spytała
-Może od ubrania się?- zapytałem unosząc przy tym brwi,a ona tylko rzuciła mi ostrzegawcze spojrzenie, ale jednak skorzystała z propozycji.Wzięła swoje rzeczy i zabrała je do łazienki.
          Ja sam w tym czasie pościeliłem łóżko. Thalia po dłuuugich oczekiwaniach wyszła z łazienki.
Była ubrana tak jak zwykle czyli czarne spodnie z łańcuchami, koszulka z nazwą jakiegoś zespołu i buty typu glany. Swoje krótkie włosy tylko przeczesała a oczy podkreśliła lekko czarną kredką. Ja ubrałem się podobnie do niej. Miałem czarne spodnie, czarną koszulkę z czaszką, a swoje włosy pozostawiłem w artystycznym nieładzie.
-A teraz naprawdę,od czego zaczynamy? - zapytała
- Może od przygotowywania pokoju dla Bianki? - zaproponowałem
-Ok, ale co dokładnie chcesz dla niej przygotować?- zapytała tym razem zaciekawiona
Ja sam nic nie odpowiedziałem tylko uśmiechnąłem się jak psychopata. Ja z Bianką miałem, no ... tradycję która polegała na tym że chcemy siebie jak najbardziej wystraszyć w Halloween. W tamtym roku to ona straszyła mnie, a teraz moja kolej... już miałem parę pomysłów od cieci Hermesa i kilka swoich. Thalia musiała zrozumieć o co mi chodzi, bo również się uśmiechnęła.


                * Thalia *


         Nico ma naprawdę szalone pomysły.
     Zamontował nad łóżkiem Bianki wielkiego pająka, który opada gdy położy się w łóżku.Nie wnikałam jakie tradycję mogą mieć dzieci Hadesa, ale dzieci Zeusa nie miały żadnych. Jason przyjedzie do obozu już jutro. Nie widziałam go z trzy miesiące, a z tego co wiem żyję sobie w Nowym Rzymie z Piper. Nie chciałam wtrącać się w jego prywatne sprawy, ale stęskniłam się za tym supermenem, ale wracając do Nica. Zamontował tam z pięć pułapek i jeszcze pięć w łazience, więc Bianka nie będzie miała łatwego zadania. Spojrzałam na zegarek, było wpół do ósmej, nie sądziłam że aż tyle czasu nam to zajęło. Już miałam coś powiedzieć, ale Nico mnie wyprzedził
-Jeszcze wymyślę parę pułapek- powiedział, trzymając się przy tym za głowę
-Co? - zapytałam zdziwiona - Już jest ich wystarczająco dużo- dodałam
-I tak Bianka połowę rozbroi, a ja chcę aby to było dla niej niezapomniane Halloween- powiedział z nutką psychopaty w głosie. Zaczęłam się szczerzę zastanawiać czy wszystko z nim w porządku.
-Wszystko okej?- zapytałam
Nico skinieniem głowy odpowiedział mi że tak
-To dobrze- powiedziałam i przytuliłam go.
          Z początku nienawidziłam się przytulać, a teraz chyba się od tego uzależniłam.Jeszcze z dwa lata temu nie przypuszczałabym że będę z Nickiem taka szczęśliwa, no ale z własnego doświadczenia wiedziałam że cuda się zdarzają.Wielkimi krokami zbliżała się pora śniadania. Ja sama byłam już strasznie głodna,a Nico zgaduję że wytrzymałby jeszcze tydzień bez jedzenia. Momentami naprawdę się o niego martwiłam że tak mało je, ale on zawsze mnie uspokajał. Ponownie spojrzałam na zegarek teraz wskazywał za dziesięć ósmą.
-Chodź na śniadanie-powiedziałam do Nica
            On niechętnie przerwał swoje zamyślenia i poszliśmy do pawilonu. Na śniadaniu przywitałam się z paroma osobami i zajęłam miejsce przy swoim stoliku. ,,Zamówiłam'' sobie małe śniadanko. Oddałam część bogom, a sama łapczywie zjadłam resztę. Po śniadaniu miałam zajęcia ze wspinaczki, ale dopiero za pół godziny. Przez ten czas mogłam odpocząć, poprzez droczenie się z Nickiem.
             Tak jak myślałam. Droczyłam się z Nickiem że wyglądam jak damska wersja niego. Ogólnie tak spędziliśmy cały dzień na droczeniu się i śmianiu,a i oczywiście na wymyślaniu pułapek dla Bianki. Udało nam się w sumie wymyślić ich jeszcze sześć.
              Już późnym wieczorem  chciałam pójść do swojego domku numer jeden, ale Nico przycisnął mnie do ściany i nie chciał puścić. Tylko uśmiechał się od ucha do ucha i patrzył jak próbuję mu się wyrwać. Przez ostatni rok bardzo dużo ćwiczył i teraz był silniejszy ode mnie. Teraz żałowałam że tak namawiałam go na te treningi..
-Puść mnie - powiedziałam
-A dlaczego? - zapytał ze wzrokiem buntownika, co mi się bardzo podobało.
-Yhhh, jak tak bardzo chcesz żebym została to mi powiedz- odpowiedziałam patrząc wprost w jego piękne ciemnobrązowe oczy
         Nic nie powiedział, tylko mnie pocałował. Uznałam to za zaproszenie i oczywiście odwzajemniając pocałunek, zgodziłam się. Ostatnio coraz częściej u niego spałam i podobało mi się to.


                      * Nico *

                                                                 ( Następnego dnia )

        Wstałem oczywiście przed Thalią.
        Miałem czas aby pomyśleć co jeszcze trzeba załatwić, bo Bianka przyjeżdża już za dwa dni. Postanowiłem że dzisiaj pojedziemy kupić stroję i słodycze, może przy okazji pójdziemy do kina...
Włączyłem swoją MP3, którą dostałem miesiąc temu od Thalii i posłuchałem kilka piosenek mojego ulubionego zespołu Imagine Dragons. Jedna piosenka,właściwie to dwie przypominały mi mnie sprzed dwóch lat, a dokładnie ,,Demons'' i ,,Monster''. Spędziłem tak chyba z pół godziny słuchając muzyki i patrząc na horyzont, dopóki Thalia z własnej woli się nie obudziła.
-Hej - przywitałem ją, zdejmując przy tym słuchawki - Jak się spało? - zapytałem
-Dobrze i - ziewnęła - co będziemy dzisiaj robić? - zapytała
-Jedziemy kupić stroje i cukierki - oznajmiłem
         Ona tylko pokiwała głową na zgodę i wstała. Rozciągnęła się i poszła do łazienki, ja natomiast założyłem jedną słuchawkę i nadal słuchałem muzyki. Ostatnio bardzo polubiłem to zajęcie. Thalia wyszła już przebrana.
- To o której jedziemy? - zapytała
- Może po obiedzie? - zaproponowałem
- Nie za późno? - powiedziała z uśmiechem po czym mnie pocałowała
-Jeszcze mam co do nas inne plany - powiedziałem i przygwoździłem Thalie do ściany i agresywnie pocałowałem.Ona odwzajemniała moje pocałunki z podwójną siłą,a je nie pozostawałem dłużny.
- Powtórka z wczoraj? - zapytała ironicznie, kiedy oderwałem się od niej
             Nic nie powiedziałem tylko ponownie ją pocałowałem.Mógłbym tak spędzić cały dzień gdyby nie koncha, oznaczająca śniadanie. Niechętnie na dobre oderwałem się od Thalii i poszliśmy do pawilonu. Kiedy szliśmy parę osób się z nami przywitało,a gdy zajęliśmy już swoje miejsce zamówiłem skromne śniadanie, bo jak zwykle nie byłem głodny. Przez większość czasu patrzyłem w kierunku gdzie siedziała Thalia i słuchałem muzyki. Chyba naprawdę się od tego uzależniłem.
           
               Reszta dnia do obiadu minęła bardzo przyjemnie. Miałem zajęcia z greki i łucznictwa, a tak to rozmawiałem z Leonem lub Thalią. Ostatnio bardziej polubiłem Leona. Na obiedzie nic ciekawego się nie wydarzyło, ale i tak czułem ekscytację na myśl że zaraz pojadę z Thalią poza obóz Herosów. Od bardzo dawna nie opuszczałem tego miejsca, Thalia zresztą też nie, więc trochę się bałem. Na wszelki wypadek wziąłem miecz i oczywiście pieniądze. Poprosiłem Argusa aby zawiózł nas do jakiegoś sklepu ze strojami na Halloween. Już po dziesięciu minutach znajdowaliśmy się na tylnych siedzeniach w jego samochodzie.

                Podróż minęła nam miło i przyjemnie. Rozmawiałem z Thalią bo Argus nigdy się nie odzywał. Nikt w sumie nie wiedział dlaczego. Podziękowaliśmy Argusowi i popędziliśmy w kierunku centrum handlowego. Było tam ze sto sklepów, a w każdym było coś innego. Trochę czasu nam zajęło aby odnaleźć sklep z przebraniami, ale po długich poszukiwaniach, udało się. Teraz staliśmy przed przeróżnymi strojami na Halloween.
                Po dłuuugich godzinach udało nam się wybrać strój dla naszej trójki. Dla Bianki wzięliśmy strój Pocahontas, dla mnie kościotrupa a dla Thalii strój zakrwawionego Kopciuszka (to ja ją namawiałem). Po tym poszliśmy do sklepu po cukierki i wyszliśmy na zewnątrz. Tak jak myślałem Argus już na nas czekał, ale ja miałem inne plany. Zabrałem Thalii stroje, wrzuciłem na tylne siedzenia jeszcze cukierki i kazałem Argusowi odjechać. I tak właśnie pozbyłem się niepotrzebnych rzeczy.
-Co ty robisz ?!- zaczęła na mnie wrzeszczeć Thalia, a ja jak głupek się uśmiechnąłem
-Zabieram swoją dziewczynę do kina - odpowiedziałem nadal uśmiechnięty
Widać było że udało mi się ją uspokoić
-Tym razem masz szczęście- powiedziała i mnie pocałowała
Już z uśmiechami na ustach poszliśmy do sali kinowej.

                                                                   ( Następnego dnia popołudniu )

-Jeszcze trochę... nie w drugą o... nie jeszcze trochę i... jest! Idealnie - krzyczała do mnie Thalia kiedy byłem na dachu mojego domku i wieszałem różne Halloween-owe ozdoby. Domek był już prawie gotowy na przybycie Bianki, a miała się ona pojawić już jutro. Przyjedzie o dziesiątej i spędzi tu cały tydzień. Mam nadzieję że wszystko wypali i będzie to dla Bianki niesamowite Halloween.Schodziłem po drabinie kiedy nagle poczułem rękę na ramieniu. Prawie spadłem z drabiny, ale ta osoba złapała mnie i teraz latała ze mną po niebie. To nie mógłbyć kto inny jak Jason,a to by oznaczało że przyjechała także Piper, Hazel i jej chłopak Frank. Spojrzałem w górę. Nie myliłem się, trzymał mnie nikt inny jak Jason. Teraz uśmiechał się od ucha do ucha i patrzył w jakieś miejsce na horyzoncie. Miałem nadzieję że niedługo będziemy lądować, bo nie przepadałem za lataniem i on doskonale o tym wiedział. Na moje szczęście wylądowaliśmy.
            Byłem teraz w miejscu łudząco podobnym do Dżungli. Było naprawdę przepiękne. Po prawej stronie znajdował się wodospad, a po lewej las. A wszędzie dookoła była intensywnie zielona trawa i białe kamienie. Pomyślałem że to byłoby idealne miejsce na randkę z Thalią. Ona uwielbiała takie klimaty.
- Nie przywitasz się? - wyrwał mnie z zamyślenia głos Jasona. Z nim chyba miałem najlepsze kontakty
- Cześć stary! - powiedziałem i uściskałem go. Muszę przyznać że stęskniłem się za nim
-No, cześć. Wiesz co to za miejsce?- zapytał
-Nie mam bladego pojęcia- odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- A więc to tu po raz pierwszy rozmawialiśmy - powiedział spokojnie Jason
Dopiero teraz mnie olśniło. To tutaj odbyłem z nim szczerą rozmowę kiedy Bianka odeszła do Łowczyń
-Ju-już pamiętam - wyjąkałem
-Ładnie tu zarosło - odpowiedział zamyślonym głosem Jason - Ale wracając do sedna sprawy, poleciałem tu z tobą aby porozmawiać jak za dawnych czasów - mówiąc to klepnął mnie przyjacielsko w ramię
          Rozmawialiśmy tak z godzinę. On opowiadał mi o Nowym Rzymie, o Piper, o Reyne , a ja mu o Obozie Herosów. Podobno nic u niego się nie zmieniło poza tym że Reyna była w związku z jakimś chłopakiem i podobno była z nim szczęśliwa. Ucieszyłem się na tą wiadomość, ponieważ polubiłem Reyne. Później Jason zabrał mnie do Obozy Herosów. Okazało się że przez ten cały czas nasze dziewczyny opowiadały sobie o nas. Nie zdziwiło mnie to. Znałem i Piper i Thalie, a z resztą ja z Jasonem też o nich opowiadaliśmy. Potem wszyscy w czwórkę siedzieliśmy w moim domku i opowiadaliśmy sobie dowcipy.Dopiero później dołączyli do nas Hazel i Frank.

                                                        ( Następny dzień, dziewiąta rano)

         Już nie mogłem się doczekać spotkania z Bianką. Miała tu być za dopiero godzinę, ale je już wypatrywałem ją za oknem. Byłem już ubrany w swój strój kościotrupa. Czułem jakiś dziwny przypływ energii z okazji Halloween. Może dzieci Hadesa dostają większą energie w ten dzień.Nie zamierzałem wykorzystywać tej energii, ale zawsze mogła się przydać. Nagle do mojego pokoju weszła Hazel
-Jak się czujesz bracie? - zapytała
-Dobrze- odpowiedziałem - tylko nie mogę się doczekać kiedy zobaczę Biankę.- dodałem
-Ja też. W końcu poznam twoją siostrę - powiedziała z uśmiechem na ustach
-Racja - powiedziałem i uścisnąłem ją bratersko - Na pewno ją polubisz
- Wiem- odpowiedziała pewnym głosem
Nagle zauważyłem tłum dziewczyn biegnących w stronę obozu. Szybko otworzyłem okno i wyszedłem na dach. Przypatrzyłem się dokładniej i tak jak myślałem na ich czele była Bianka. Jednym susem znalazłem się na dole i biegłem w jej stronę. Odwołuje to co powiedziałem wcześniej, jednak ta dodatkowa energia mi się przyda. Ona odrazu mnie zauważyła i biegła dokładnie na mnie. Już myślałem że się zderzymy, ale w porę zahamowałem.Przytuliłem ją mocno, a ona odwzajemniła uścisk. Czułem że mam coraz bardziej mokry kostium, a to by oznaczało że Bianka płakała. Mi samemu również popłynęła łza po policzku.
-Cześć braciszku - powiedziała Bianka
-Witaj siostrzyczko-powiedziałem i uścisnąłem ją jeszcze mocniej
-Jak tam u ciebie?- zapytała
-Takie pytania później. Chodź, muszę cię komuś przedstawić - puściłem ją i popatrzyłem na jej ciemnobrązowe oczy, łudząco przypominające moje. Teraz były całe czerwone od łez
          Zaprowadziłem ją do naszego domku. Przedstawiłem jej wszystkich. Chyba się polubiły z Hazel bo się uściskały i nie chciały puścić
-Idź do pokoju, tam jest strój dla ciebie- powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy
-Dzięki - mówiąc to uśmiechnęła się - A teraz ty się uśmiechnij- dodała
Patrzyłem na nią osłupiały, ale chcąc czy nie uśmiechnąłem się. Wydawała się być zaskoczona,a le ja tylko zacząłem się śmiać.
-Co? Duża zmiana? - zapytałem nadal się śmiejąc
Ona nic nie powiedziała tylko przytuliła mnie.
-Tęskniłam za tobą- powiedziała - Za tym miłym i wesołym Nickiem - dodała tak cicho że tylko ja mogłem to usłyszeć
Oddałem uścisk i znów poczułem się jak dziesięciolatek, który ściska swoją siostrunię.Ona po chwili uwolniła się z uścisku i poszła przebrać. Thalia wzięła mnie za rękę i uśmiechnęła się
-Kiedy pułapka zadziała? - zapytała
-Za 3...2...1 - zacząłem odliczać i po 1 usłyszałem krzyk Bianki.
Zeszła po schodach cała mokra. To była dopiero pierwsza pułapka- pomyślałem.
-Nico! - krzyknęła
Nic nie mówiłem tylko się śmiałem. To był najczystszy śmiech.
-To nie jest zabawne!- powiedziała i próbowała mnie przytulić, ale w porę się odsunąłem
-Ej, nawet nie próbuj mnie przytulać - ostrzegłem ją żartobliwie
Ona niestety nie usłuchała i przytuliła mnie. Od razu odwzajemniłem uścisk i teraz też byłem cały mokry
-Zadowolona? - spytałem,a ona w odpowiedzi wysłała mi swój uśmiech
A później było już coraz gorzej... w pozytywnym tych słów znaczeniu