Prezenty i pożegnania
* Will Solace *
Percy opowiedział nam przepowiednie w drodze do domku trzeciego. Kilka razy wszyscy pokiwaliśmy głowami, a następnie zaczęliśmy rozmyślać nad znaczeniem wypowiedzianych słów. Nie... Percy miał rację. Wszyscy zginiemy. Cóż, takie życie herosa, przemknęło mi przez myśl. Poszliśmy do domku trzeciego, po rzeczy Nico. Nie miał ich za dużo, ale jednak każdy przedmiot był na wagę złota.
- Do kurtki mogę zmieścić właściwie wszystko - powiedział i schował w jednej z kieszeni włożył ambrozję.
Ogólnie, zabrał ze sobą tylko ambrozję i szczoteczkę do zębów. Lepiej nie pytać. Wyszliśmy z domku i zastanowiliśmy się co dalej.
- Najpierw do mnie, a później chyba czas udać się na misję... - zaczął Percy - Chyba, że chcecie się z kimś pożegnać.
Pokiwaliśmy z Nico twierdząco głowami i ja wraz z nim udałem się do Luny. Próbowałem zacząć rozmowę, ale mój towarzysz mnie zbywał, najwidoczniej pogrążony we własnych myślach. Westchnąłem cicho, schowałem ręce do kieszeni i spuściłem głowę. Ostatnio nie miałem z kim normalnie porozmawiać, wszyscy jakby mnie unikali. Jedyna osoba z którą miałem okazję to zrobić, szła obok mnie, zapatrzona w jeden punkt. Domek Ateny. Luna siedziała przed nim na bujanym krześle i czytała zawzięcie jakąś książkę. Zazdrościłem jej tego stoickiego spokoju. którego brakowało mi w konwersacjach z innymi ludźmi. Uśmiechnąłem się do niej lekko i wyciągnąłem ku niej rękę.
- Hej, co czytasz? - spytałem
Dała mi książkę do ręki i przywitała się z Nico przez ten czas. ,,Powieści z rękawa", taka była nazwa tego dzieła. Na okładce znajdowała się ręka, najprawdopodobniej mężczyzny, odziana w piękną, czerwoną szatę ze złotymi nićmi. Oczywiście wystawała z niego kartka papieru z jakimiś bohomazami. Pokiwałem głową z uznaniem i oddałem właścicielce jej własność. Spojrzałem znacząco na Nica, a on podszedł do Luny i objął ją. Bez wahania, dziewczyna odwzajemniła uścisk i zatopiła się w jego obojczyku.
- Wyjeżdżamy na misję. - szepnął Nico, tak, że nawet ja to usłyszałem
Luna uścisnęła chłopaka mocniej i na pożegnanie cmoknęła go w policzek. Poczułem ukucie zazdrości, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Puściła go i łapiąc za jedną rękę, powiedziała mu coś na tyle cicho, bym tego nie usłyszał. Następnie wytarła mu małą łzę z policzka i wyciągnęła coś z kieszeni.
- Masz, użyj, kiedy będziesz tego potrzebować. - wyjaśniła i dała mu do ręki malutką książeczkę.
Przyjął ją i skinął głową, robiąc krok w tył. Teraz to ja przytuliłem Lunę i także otrzymałem buziaka w policzek. Dobra, odkupiła swoje grzechy, pomyślałem.
- Dla ciebie Will też mam prezent. Zaraz wracam - zwróciła się do mnie i poszła w kierunku domku.
Zerknąłem na Nico, który zawzięcie obracał swój podarek i przyglądał mu się. Hm, w sumie on prawie nigdy nie dostaje prezentów, więc chyba może się tak cieszyć z tego jednego. Po dwóch minutach wróciła do nas Luna, niosąc dla mnie jakąś fiolkę. Maź w środku była fioletowo-różowa i nie miałem pojęcia do czego mogła służyć.
- Na pewno przyda się wam podczas podróży. Używajcie jej rozważnie i uprzedzam Twoje pytanie, Willu - spojrzała na mnie, uśmiechnięta - Ta mikstura służy do przeobrażania się w zwierzęta. Została zrobiona z krwi, włosów i śliny Franka. Jeśli chcecie jej użyć, możecie albo wetrzeć ją w skórę albo popić. Jeśli użyjecie pierwszego sposobu, przemiana może nastąpić po nieco dłuższym czasie. - wyjaśniła - Starczy wam to na kilka razy. Cóż, wyściskałam was i pocałowałam w policzki, to chyba czas się pożegnać grupowo. - oddała mi prezent, a ja włożyłem go do kieszeni spodni.
Następnie wszyscy się przytuliliśmy, cicho się śmiejąc. Tylko Nico był jakiś niemrawy, ale sądziłem, że niedługo mu przejdzie. Gdy już miałem z nim odchodzić, usłyszałem głos Luny:
- Jeszcze jedno! - kolejny raz cofnęła się do domku i przyniosła kolejny przedmiot - Dajcie to Percy'emu. Powinien po tym otrzeźwieć.
Nico zabrał jego prezent i pożegnawszy się z Luną, poszliśmy do domku numer trzy. Uzgodniliśmy, iż Percy będzie tam na nas czekał i we trójkę pójdziemy na wzgórze i pożegnamy się z Chejronem. Ruszyliśmy więc do jego domku, znów się do siebie nie odzywając. Ta cisza robiła się powoli wkurzająca, jednak nie chciałem być nachalny. Sam także nie lubiłem takich osób.
Weszliśmy do domku bez pukania i zastaliśmy Percy'ego rozmawiającego z kimś przez telefon. A no tak, poprosił Chejrona o swój i o numery telefonu do swoich rodziców. Zapewne gawędził teraz z mamą, a przynajmniej zwroty jakich używał, wskazywały na to.
- Nie martw się. - odrzekł w końcu - Kocham Cię i nic mi się nie stanie, tak? Nie jestem małym chłopcem.
Następnie mama odpowiedziała mu coś miłego, gdyż uśmiechnął się szeroko i zaśmiał. Wow, po raz pierwszy widziałem go z innym uśmiechem niż psychopatycznym i przyznam, wyglądał wtedy całkiem dobrze. Nawet nie miałem ochoty pogruchotać mu kości.
- Okey, skończyłem. Jak tam pożegnania? - zapytał ciekawsko i włożył telefon do tylnej kieszeni.
Uśmiechnąłem się i w tym momencie, Nico wyciągnął prezent Percy'ego zza pleców i podał mu go. Spojrzał na niego niepewnie, ale wziął większą fiolkę z przeźroczystą cieczą i obejrzał ją wokoło.
- To od Luny. - wyjaśniłem - Ma pomóc ci ,,wytrzeźwieć". Użyjesz tego, gdy sytuacja będzie poważna. Każdy z nas dostał taki prezent.
Pokiwał twierdząco głową i schował butelkę do kieszeni. Nie braliśmy żadnych toreb, wszystko zmieściło się nam w spodniach i kurtkach, dzięki czemu mogliśmy szybciej się poruszać.
- Hmm... ciekawe o co jej chodziło. - mruknął Percy, wychodząc z domku - No cóż, dowiemy się na misji.
Zamknąłem drzwi i wszyscy razem ruszyliśmy w stronę wzgórza. Kilkanaście razy musieliśmy się zatrzymać, gdyż jakieś dzieciaki chciały zdjęcie z najlepszym herosem wszech czasów. Percy, choć niechętnie, przystawał na chwilę, rozdawał autografy i robił zdjęcia. Ja przez ten czas stałem obok z Nico, który nadal był jakiś nieswój.
- Co ci jest? - zapytałem wreszcie.
Spojrzał na mnie spod zmęczonych oczu. Wydawał się być zdziwiony pytaniem, jednak jego twarz nie ukazywała żadnych emocji.
- Nic. Myślę, to tyle. - odparł krótko i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Westchnąłem ciężko i powróciłem wzrokiem do obserwowania Percy'ego. Właśnie rozdał ostatni autograf i podszedł do nas, i szepnął:
- Spierdalamy...
Wszyscy zrozumieliśmy o co mu chodziło i zaczęliśmy biec na wzgórze. Widziałem Chejrona, który patrzył na nas z rozbawieniem. Był w swoim wcieleniu centaura, na ramieniu miał zawieszony łuk i strzały. Sam rzadko ich używałem, ale coś czułem, że teraz będę musiał.
- Will, a gdzie jest twoja broń? - spytał nagle pół człowiek - pół koń.
Zaśmiałem się cicho i z kolejnej kieszeni wyciągnąłem mikroskopijnej wielkości łuk i jedną strzałę. Dotknąłem ich dwa razy i powróciły do swoich normalnych rozmiarów.
- Jak zawsze, przy mnie - odpowiedziałem, szczerząc się.
Percy zerknął na mnie z uznaniem, a Nico wpatrywał się w ziemię. Kurczę, muszę coś z nim zrobić...
- Gotowi? - zapytał nagle Syn Hadesa
Pokiwaliśmy głowami wraz z zielonookim i podeszliśmy trochę do niego. Pomachaliśmy Chejronowi na pożegnanie i w następnej chwili zaczęła nas otaczać ciemność. Nico stawał się cieniem i brał nas razem w podróż. Pojawił się portal, do którego zacząłem wchodzić. Gdy tylko tam byłem, poczułem pustkę i śmierć. Na końcu tunelu było białe światło. Chciałem się do niego dostać, uciec stąd. Przenosiłem się z zawrotną prędkością to białego punktu. Nie sądziłem, że był to aż tak wielki błąd.
Wypadłem z tunelu i potoczyłem się kilkanaście metrów dalej. Głowa bolała mnie nie na żarty. Byłem cały brudny od ziemi, z ręki leciała mi malutka stróżka krwi, ponieważ wpadłem na coś ostrego. Głową uderzyłem o drzewo i oparłem się o nie plecami. Myślałem, że zemdleję, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego usłyszałem troskliwy głos Nica.
- Biedny, jeszcze niedoświadczony - odparł z uśmiechem na ustach. - Chodź, zaraz opatrzymy tę jakże głęboką ranę i rozbijemy obóz. - podniósł mnie z pomocą rozśmieszonego Percy'ego
Rozejrzałem się po otoczeniu. Wszystko było zamglone, widziałem tylko twarze moich towarzyszy. Jednak, mimo mojemu wcześniejszemu przekonaniu, zemdlałem, gdy tylko odłożyli mnie na ziemię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem! Już rozdział 11... tak to szybko leci XD Nasz ,,biedny" Will zemdlał, niedługo ostatni rozdział z jego perspektywy, a później przyjdzie pora na Nico...
Oglądam scene całowania Dominika i Alexa z ,,Sala Samobójcow"... Dam wam gifa xD
Kurdę, oni są tacy słodcy *-* Prawie jak Persiak i Nicuś <3
Dobra, obok (w gadżecie) będziecie mieć informację o rozdziałach i o planach na nie :3
To papaaa :3
P.S Rozdział ma ~1300 słów
Percy opowiedział nam przepowiednie w drodze do domku trzeciego. Kilka razy wszyscy pokiwaliśmy głowami, a następnie zaczęliśmy rozmyślać nad znaczeniem wypowiedzianych słów. Nie... Percy miał rację. Wszyscy zginiemy. Cóż, takie życie herosa, przemknęło mi przez myśl. Poszliśmy do domku trzeciego, po rzeczy Nico. Nie miał ich za dużo, ale jednak każdy przedmiot był na wagę złota.
- Do kurtki mogę zmieścić właściwie wszystko - powiedział i schował w jednej z kieszeni włożył ambrozję.
Ogólnie, zabrał ze sobą tylko ambrozję i szczoteczkę do zębów. Lepiej nie pytać. Wyszliśmy z domku i zastanowiliśmy się co dalej.
- Najpierw do mnie, a później chyba czas udać się na misję... - zaczął Percy - Chyba, że chcecie się z kimś pożegnać.
Pokiwaliśmy z Nico twierdząco głowami i ja wraz z nim udałem się do Luny. Próbowałem zacząć rozmowę, ale mój towarzysz mnie zbywał, najwidoczniej pogrążony we własnych myślach. Westchnąłem cicho, schowałem ręce do kieszeni i spuściłem głowę. Ostatnio nie miałem z kim normalnie porozmawiać, wszyscy jakby mnie unikali. Jedyna osoba z którą miałem okazję to zrobić, szła obok mnie, zapatrzona w jeden punkt. Domek Ateny. Luna siedziała przed nim na bujanym krześle i czytała zawzięcie jakąś książkę. Zazdrościłem jej tego stoickiego spokoju. którego brakowało mi w konwersacjach z innymi ludźmi. Uśmiechnąłem się do niej lekko i wyciągnąłem ku niej rękę.
- Hej, co czytasz? - spytałem
Dała mi książkę do ręki i przywitała się z Nico przez ten czas. ,,Powieści z rękawa", taka była nazwa tego dzieła. Na okładce znajdowała się ręka, najprawdopodobniej mężczyzny, odziana w piękną, czerwoną szatę ze złotymi nićmi. Oczywiście wystawała z niego kartka papieru z jakimiś bohomazami. Pokiwałem głową z uznaniem i oddałem właścicielce jej własność. Spojrzałem znacząco na Nica, a on podszedł do Luny i objął ją. Bez wahania, dziewczyna odwzajemniła uścisk i zatopiła się w jego obojczyku.
- Wyjeżdżamy na misję. - szepnął Nico, tak, że nawet ja to usłyszałem
Luna uścisnęła chłopaka mocniej i na pożegnanie cmoknęła go w policzek. Poczułem ukucie zazdrości, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Puściła go i łapiąc za jedną rękę, powiedziała mu coś na tyle cicho, bym tego nie usłyszał. Następnie wytarła mu małą łzę z policzka i wyciągnęła coś z kieszeni.
- Masz, użyj, kiedy będziesz tego potrzebować. - wyjaśniła i dała mu do ręki malutką książeczkę.
Przyjął ją i skinął głową, robiąc krok w tył. Teraz to ja przytuliłem Lunę i także otrzymałem buziaka w policzek. Dobra, odkupiła swoje grzechy, pomyślałem.
- Dla ciebie Will też mam prezent. Zaraz wracam - zwróciła się do mnie i poszła w kierunku domku.
Zerknąłem na Nico, który zawzięcie obracał swój podarek i przyglądał mu się. Hm, w sumie on prawie nigdy nie dostaje prezentów, więc chyba może się tak cieszyć z tego jednego. Po dwóch minutach wróciła do nas Luna, niosąc dla mnie jakąś fiolkę. Maź w środku była fioletowo-różowa i nie miałem pojęcia do czego mogła służyć.
- Na pewno przyda się wam podczas podróży. Używajcie jej rozważnie i uprzedzam Twoje pytanie, Willu - spojrzała na mnie, uśmiechnięta - Ta mikstura służy do przeobrażania się w zwierzęta. Została zrobiona z krwi, włosów i śliny Franka. Jeśli chcecie jej użyć, możecie albo wetrzeć ją w skórę albo popić. Jeśli użyjecie pierwszego sposobu, przemiana może nastąpić po nieco dłuższym czasie. - wyjaśniła - Starczy wam to na kilka razy. Cóż, wyściskałam was i pocałowałam w policzki, to chyba czas się pożegnać grupowo. - oddała mi prezent, a ja włożyłem go do kieszeni spodni.
Następnie wszyscy się przytuliliśmy, cicho się śmiejąc. Tylko Nico był jakiś niemrawy, ale sądziłem, że niedługo mu przejdzie. Gdy już miałem z nim odchodzić, usłyszałem głos Luny:
- Jeszcze jedno! - kolejny raz cofnęła się do domku i przyniosła kolejny przedmiot - Dajcie to Percy'emu. Powinien po tym otrzeźwieć.
Nico zabrał jego prezent i pożegnawszy się z Luną, poszliśmy do domku numer trzy. Uzgodniliśmy, iż Percy będzie tam na nas czekał i we trójkę pójdziemy na wzgórze i pożegnamy się z Chejronem. Ruszyliśmy więc do jego domku, znów się do siebie nie odzywając. Ta cisza robiła się powoli wkurzająca, jednak nie chciałem być nachalny. Sam także nie lubiłem takich osób.
Weszliśmy do domku bez pukania i zastaliśmy Percy'ego rozmawiającego z kimś przez telefon. A no tak, poprosił Chejrona o swój i o numery telefonu do swoich rodziców. Zapewne gawędził teraz z mamą, a przynajmniej zwroty jakich używał, wskazywały na to.
- Nie martw się. - odrzekł w końcu - Kocham Cię i nic mi się nie stanie, tak? Nie jestem małym chłopcem.
Następnie mama odpowiedziała mu coś miłego, gdyż uśmiechnął się szeroko i zaśmiał. Wow, po raz pierwszy widziałem go z innym uśmiechem niż psychopatycznym i przyznam, wyglądał wtedy całkiem dobrze. Nawet nie miałem ochoty pogruchotać mu kości.
- Okey, skończyłem. Jak tam pożegnania? - zapytał ciekawsko i włożył telefon do tylnej kieszeni.
Uśmiechnąłem się i w tym momencie, Nico wyciągnął prezent Percy'ego zza pleców i podał mu go. Spojrzał na niego niepewnie, ale wziął większą fiolkę z przeźroczystą cieczą i obejrzał ją wokoło.
- To od Luny. - wyjaśniłem - Ma pomóc ci ,,wytrzeźwieć". Użyjesz tego, gdy sytuacja będzie poważna. Każdy z nas dostał taki prezent.
Pokiwał twierdząco głową i schował butelkę do kieszeni. Nie braliśmy żadnych toreb, wszystko zmieściło się nam w spodniach i kurtkach, dzięki czemu mogliśmy szybciej się poruszać.
- Hmm... ciekawe o co jej chodziło. - mruknął Percy, wychodząc z domku - No cóż, dowiemy się na misji.
Zamknąłem drzwi i wszyscy razem ruszyliśmy w stronę wzgórza. Kilkanaście razy musieliśmy się zatrzymać, gdyż jakieś dzieciaki chciały zdjęcie z najlepszym herosem wszech czasów. Percy, choć niechętnie, przystawał na chwilę, rozdawał autografy i robił zdjęcia. Ja przez ten czas stałem obok z Nico, który nadal był jakiś nieswój.
- Co ci jest? - zapytałem wreszcie.
Spojrzał na mnie spod zmęczonych oczu. Wydawał się być zdziwiony pytaniem, jednak jego twarz nie ukazywała żadnych emocji.
- Nic. Myślę, to tyle. - odparł krótko i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Westchnąłem ciężko i powróciłem wzrokiem do obserwowania Percy'ego. Właśnie rozdał ostatni autograf i podszedł do nas, i szepnął:
- Spierdalamy...
Wszyscy zrozumieliśmy o co mu chodziło i zaczęliśmy biec na wzgórze. Widziałem Chejrona, który patrzył na nas z rozbawieniem. Był w swoim wcieleniu centaura, na ramieniu miał zawieszony łuk i strzały. Sam rzadko ich używałem, ale coś czułem, że teraz będę musiał.
- Will, a gdzie jest twoja broń? - spytał nagle pół człowiek - pół koń.
Zaśmiałem się cicho i z kolejnej kieszeni wyciągnąłem mikroskopijnej wielkości łuk i jedną strzałę. Dotknąłem ich dwa razy i powróciły do swoich normalnych rozmiarów.
- Jak zawsze, przy mnie - odpowiedziałem, szczerząc się.
Percy zerknął na mnie z uznaniem, a Nico wpatrywał się w ziemię. Kurczę, muszę coś z nim zrobić...
- Gotowi? - zapytał nagle Syn Hadesa
Pokiwaliśmy głowami wraz z zielonookim i podeszliśmy trochę do niego. Pomachaliśmy Chejronowi na pożegnanie i w następnej chwili zaczęła nas otaczać ciemność. Nico stawał się cieniem i brał nas razem w podróż. Pojawił się portal, do którego zacząłem wchodzić. Gdy tylko tam byłem, poczułem pustkę i śmierć. Na końcu tunelu było białe światło. Chciałem się do niego dostać, uciec stąd. Przenosiłem się z zawrotną prędkością to białego punktu. Nie sądziłem, że był to aż tak wielki błąd.
Wypadłem z tunelu i potoczyłem się kilkanaście metrów dalej. Głowa bolała mnie nie na żarty. Byłem cały brudny od ziemi, z ręki leciała mi malutka stróżka krwi, ponieważ wpadłem na coś ostrego. Głową uderzyłem o drzewo i oparłem się o nie plecami. Myślałem, że zemdleję, ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego usłyszałem troskliwy głos Nica.
- Biedny, jeszcze niedoświadczony - odparł z uśmiechem na ustach. - Chodź, zaraz opatrzymy tę jakże głęboką ranę i rozbijemy obóz. - podniósł mnie z pomocą rozśmieszonego Percy'ego
Rozejrzałem się po otoczeniu. Wszystko było zamglone, widziałem tylko twarze moich towarzyszy. Jednak, mimo mojemu wcześniejszemu przekonaniu, zemdlałem, gdy tylko odłożyli mnie na ziemię.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jestem! Już rozdział 11... tak to szybko leci XD Nasz ,,biedny" Will zemdlał, niedługo ostatni rozdział z jego perspektywy, a później przyjdzie pora na Nico...
Oglądam scene całowania Dominika i Alexa z ,,Sala Samobójcow"... Dam wam gifa xD
Kurdę, oni są tacy słodcy *-* Prawie jak Persiak i Nicuś <3
Dobra, obok (w gadżecie) będziecie mieć informację o rozdziałach i o planach na nie :3
To papaaa :3
P.S Rozdział ma ~1300 słów
(Kurwa, kocham ich <3)
Nie licz na coś kreatywnego. Nie wymyślę. Teen Wolf pożarł mój mózg.
OdpowiedzUsuńRozdział może nie jest świetny, ale jest spoko ;)
Will zemdlał. Hyhy. Alex aprobuje xD
Weny i czekam na next ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"Percy miał rację. Wszyscy zginiemy. " optymizm lvl. Will XD.
OdpowiedzUsuń"Ogólnie, zabrał ze sobą tylko ambrozję i szczoteczkę do zębów. Nie wnikam." szczoteczka to miłość. szczoteczka to życie.
"Chodź, zaraz opatrzymy tę jakże głęboką ranę i rozbijemy obóz. " tak, popatrzcie tą ranę. słyszałam, że od takich ran spędza się wieczność z Oktawianem.
TO JEST ZAJEBISTE.
Ale krótkie
Dlatego: weny, weny, weny, weny i jeszcze raz pierogów.
Może wbijesz do mnie: http://lauratoksiezniczkasarkazmu.blogspot.com/?m=1
Rozdział świetny, no ale o czym ja tu mówię wszystko co piszesz jest świetne bo ty masz kurna talent i tyle. Uwielbiam tą scenę z pocałunkiem. Pozdro.
OdpowiedzUsuńWierna fanka.
Jak zwykle cudnie ;) Dużo weny, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńMisia :)
No hejoszka
OdpowiedzUsuńKomentuje ten rozdział o 2 coś tam
Nie moge spać, mam adehade
Widzę, że misja się zaczyna hohoho
Prawie dostałam zawału mózgu, bo myślałam, że Percy rozmawia z jakąś laską, a nie ze swoim mamsonem
Ależ ty zmyły robisz.
Bym się nabrała.
Muszę ci przyznać, że rozdziały piszesz co raz lepsze.
Lubię Lunę, bo jest gicior hicior i w ogóle,
Wyczekuje na moje kochane Percico
Wierna Tobie niczym Lukki kotkom
Twoja,
Annabeth <3
Will zazdrosny o Nica? :D wole żeby Percy taki był :3 życzę weny i czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńPS rozdział świetny :3