niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 10 *-*

Przepowiednia


          * Percy Jackson *

   Leżałem sobie w domku i nic nie robiłem. Myślałem, co zdarzało się dość rzadko, lecz teraz wydawała się być to sytuacja kryzysowa. Zastanawiałem się, co zrobi Will, co zrobi Nico i co powinienem zrobić ja. Zgadywałem, iż Will powiedział o całej zaistniałem sytuacji Chejronowi i zaraz ktoś do mnie zapuka. Nie myliłem się. Dosłownie pięć sekund później usłyszałem pukanie do drzwi.
     - Percy! - przywitał mnie wesoło Chejron.
   Uśmiechnąłem się wesoło na jego widok. Mimo tych wszystkich lat, on się w ogóle nie zmienił. Nie traktował mnie jak ,,Bad Boy'a" przez mój wygląd, tylko jak... Mnie. Sprzed kilku lat, ale nadal mnie.
     - Witam Chejronie, najlepszy nauczycielu łaciny! - pochwaliłem go, przez co wywołałem na jego twarzy lekki uśmiech.
   Zaśmiał się również cicho i poprosił ruchem ręki, bym wyszedł na zewnątrz. Był w swojej centaurowej postaci, wyposażony w łuk. Nie zrozumiałem tej ostrożności i wyszedłem przed domek. Zauważyłem, iż obok mojego towarzysza są również Nico i Will. Odwróciłem od nich wzrok i zaczekałem na rozpoczęcie rozmowy przez Chejrona.
     - Chciałbym, byś opowiedział mi w szczegółach, co widziałeś dzisiaj, sprzed godziny. - poprosił.
   Zastanowiłem się jak ubrać w słowa tamtą sytuację i wtedy stało się coś złego. Muzyka wróciła. Potrząsnąłem niezauważalnie głową, jakby próbując wypędzić ją z mojego mózgu, a ona uparcie nadal się trzymała. Starałem się ją zignorować i jak najlepiej opowiedzieć, co widziałem.
     - Widziałem martwą dziewczynę. Długie, brązowe włosy zasłaniały jej cudną twarz. Chciałem do niej podpłynąć, pomóc jej, dotknąć... - zrobiłem krótką pauzę i nawilżyłem usta. - Błagała o pomoc. Gdy byłem blisko niej, usłyszałem głos w głowie. Głos mojego ojca. Mówił, bym jej nie ruszał, inaczej klątwa spadnie na mnie. Oddaliłem się od dziewczyny, a przynajmniej próbowałem. Nie mogłem wziąć oddechu w wodzie i zacząłem się topić. Koło mnie pływały głowy martwych dziewczyn i krążyły wokół. Po bodajże minucie, dwóch, wypłynąłem, podszedłem do Nico i Willa i straciłem przytomność. - dokończyłem.
   Dawny nauczyciel pokiwał głową parę razy podczas mojej wypowiedzi, a po jej skończeniu, westchnął ciężko. Super, wszyscy mamy przejebane, bo Jackson chciał sobie popływać.
     - Jest źle. Ciemność zaczyna nadchodzić zbyt szybko. Musicie wyruszać za godzinę i skierować się na południe, do Meksyku. Później powinniście nadal podążać na południe... - zaczął.
     - W stronę, gdzie ciemność już jest?! - przerwał zdenerwowany Syn Apolla.
   Przekręciłem oczami z zrezygnowaniem. Jakie on ma problemy...
     - I tak i tak prędzej do nas dotrze, a nawet już do nas dociera. Więc jaka to różnica czy znajdziemy się w niej za kilkanaście godzin czy tygodni? - spytałem sarkastycznie.
   Will chciał odpowiedzieć mi jakąś ciętą ripostą, jednak nie było mu to dane przez Chejrona.
     - Percy ma racje. - Ha, 1-0 dla Percy'ego! - A poza tym, nawet nie kilkanaście godzin, a kilka. Nico? - spojrzał na milczącego dotychczas chłopaka - Mógłbyś wszystkich przenieść cieniem aż do Meksyku?
   Syn Hadesa pokiwał głową i znów pogrążył się w swych rozmyśleniach. Nie, no zajebiście! Zepsułem mu dzień... tydzień... życie. Dałem sobie mentalnego, mocnego plaskacza w policzek i postarałem się skupić na mądrych słowach Chejrona. Mówił między innymi o zapasach i przepowiedni, którą zaraz powinniśmy dostać. Wyłączyłem się i już po kilku minutach zbłądziłem myślami do tańczących lamorożców. Są takie słodkie!
     - Dobra, macie godzinę na przepowiednie i zebranie zapasów. - objaśnił Chejron pod koniec. - Do zobaczenia przy sośnie Thalii!
   Kiwnąłem mu głową na pożegnanie i zatrzymałem się wraz z resztą towarzyszy. Nadeszła pora, na Willora!
     - Kto idzie po przepowiednie? - spytał nowy okaz dinozaura.
   Wzruszyłem ramionami i schowałem dłonie do kieszeni. Obydwaj chłopacy patrzyli na mnie spod przymrużonych oczu i czekali na moje zgłoszenie. Wreszcie, prychnąłem cicho i poprawiłem włosy.
     - Dobra, jak tak bardzo chcecie to mogę iść, wystarczyło powiedzieć... - zacząłem się oddalać.
   Szedłem z głową uniesioną, dziarskim krokiem. Byłem władcą. Królem. I to mi się podobało w nowym Percy'm. Puściłem oczko do jakiejś dziewczyny, a ona zarumieniła się na ten gest, Satysfakcja mnie ogarnęła i w dobrym humorze dotarłem do siedziby Rachel. Nico mi opowiadał, że teraz i ona ma domek w Obozie. Jest on na pewno bardziej przytulny, niż dom jej poprzedniczki...
   Zapukałem i zaczekałem na otwarcie drzwi. Po jakichś piętnastu sekundach ujrzałem wyrocznie. Piękną wyrocznie. Rachel, swe rude włosy związała w kucyka, oczy miała podkreślone zielonym... Eee... Pudrem? Nie znam się na tych kosmetykach. Dziewczyna miała na sobie niebieski podkoszulek, upaćkany w kolorowe farby oraz ciemnoniebieskie, krótkie spodenki. Uśmiechnąłem się do niej i zaczekałem na jej reakcję. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Zaśmiałem się chicho, wziąłem pędzel z jej ręki i odłożyłem go na najbliższy stolik.
     - Witam, Percy jestem - przywitałem się i uścisnąłem jej rękę.
   Nie wykonała żadnego ruchu, tylko nadal się we mnie tępo wpatrywała. Zamknąłem drzwi nogą, by nikt mnie nie widział, a następnie uścisnąłem dziewczynę. Wtedy oprzytomniała.
     - Percy! - krzyknęła szczęśliwa - Wybacz, od kilku dni mam takie zawieszenia, a jeszcze widok twojej twarzy po tak długiej rozłące... - puściła mnie i popatrzyła w moje oczy - Zmieniłeś się. I to bardzo. Przystojny jesteś. - stwierdziła
   Zaśmiałem się cicho.
     - Jak zawsze szczera do bólu... - szepnąłem. - Ale dobra, przyszedłem po przepowiednie. Kiedyś sobie pogadamy, ale na razie jadę na misję. - oznajmiłem
   Rachel pokiwała szybko głową i poszła umyć ręce. Ja przez ten czas rozejrzałem się po otoczeniu. Całe pomieszczenie było bardzo rozświetlone, znalazłem chyba z cztery lampki w tak małej powierzchni. Jej domek był mniejszy od pozostałych, gdyż nie potrzeba było tyle miejsca na jedną osobę. Obok mnie znajdowała się komoda, najprawdopodobniej z butami. Na wprost był stół, zapełniony papierami, a tuż za nim sztaluga. Bardziej na prawo dostrzegłem mały stolik, przy nim jasnobrązową kanapę, tego samego kolory pufę i telewizor. Że co? Telewizor w Obozie? Okey... Nie wnikam. Dużo się zmieniło. Na podłodze leżał kremowy dywan, upaćkany plamami po farbie.
   Zaczekałem jeszcze chwilę na Rachel, która przyszła dość szybko, z nową koszulką. Była ona biała z jakimś niezrozumiałym dla mnie napisem. Kilka sekund później, z jej ust zaczęła wylatywać zielona para. Jej oczy rozbłysły tym samym kolorem. Przybliżyła się do mnie i podparła się o moje ramiona. Następnie usłyszałem głos samej wyroczni:

Mikstury potrzebujecie,
Znanego tekstu użyjecie.
Kłótnie obce wam nie będą,
Jeśli dacie się ponieść popędom,
Przy końcu wszystko się rozpadnie
Choć walczyć będziecie zaradnie
Ciemność ze słońcem się zjednoczy,
Woda jednak je rozłączy,
Połączona z ciemnością,
Stanie się wiecznością.
I nikt nie będzie w stanie ich rozdzielić,
Jedynie pistoletem przestrzelić.
Wystawicie kogoś na nudności
W zachowaniu swej miłości.
Jednak, śmierć nadejdzie
I kolorowo nie będzie
Pogrążeni w żałobie i smutku,
Odejdziecie pomalutku
Dołączycie do umarlaka
A tam, będzie czekać odznaka
Zakończycie więc swe przeznaczenie
Zmieniając przeistoczenie
Jeżeli tego nie zrobicie,
Do piekła pójdziecie
Dobry wybór wybierzecie
I się nie zawiedziecie.

   Zapamiętałem słowo w słowo tą przepowiednie. Była chyba najdłuższa na świecie, ale także... dziwna. Niepokojąca. Jest w niej zawartych tyle zagadek... Muszę ją przekazać reszcie. 
   Położyłem zmęczoną Rachel na kanapie i szybko się z nią pożegnałem. Ręce mi się trzęsły, czułem się strasznie. Nie miałem siły wymyślać znaczenia przepowiedni, chciałem jak najszybciej tylko przekazać ją reszcie. Ruszyłem do domku Apolla, ponieważ podejrzewałem, iż to tam ruszyli najpierw. Zapukałem do drzwi, a po chwili otworzył mi Nico. Kiwnąłem do niego głową i odszedł na bok, odsłaniając mi przejście. 
  W Domku Apolla było strasznie dużo przedmiotów. Dużo książek, bandaży... dużo wszystkiego. Usiadłem na wolnym krześle przy biurku i zaczekałem, aż Nico i Will zwrócą na mnie uwagę. Zdarzyło się to jakieś trzy minuty później, gdy Will przestał się pakować. Stanęli kawałek przede mną i wyczekiwali wygłoszenia przepowiedni. Ja macałem swoją twarz i starałem się oczyścić z niepokoju. Rozczochrałem sobie włosy i nie mogłem wydusić z siebie ani słowa.
     - Jackson? - spytał karcąco Will. - Nie mamy czasu, powiedz nam ją.
   Spojrzałem na niego spod mrużących oczu.
     - Wszyscy zginiemy. - rzekłem
   Nico prychnął cicho, oparł się o ścianę i pokręcił głową z rozbawieniem. 
     - Wiedziałem. Wisisz mi dychę. - odparł do Willa
   Przypatrywałem się tej sytuacji z rozbawieniem, a następnie wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Po raz pierwszy i pewnie po raz ostatni. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział pisany o trzeciej w nocy XD 
Za przepowiednie BARDZO przepraszam, ponieważ wiem, że jest po prostu chujowa :/ Nie znam się niestety na wierszach, rymach i w ogóle... 
Ten rozdział miał być wstawiony później, ale cóż... XD Macie go teraz
Bardzo proszę o wchodzenie na stronkę  Kocham Nica bardziej niż żelki. Niemożliwe? Możliwe ;3
Myślę, że może wam się spodobać :3 Pokażcie ją wszystkim i zalajkujcie xD Adminuję tam :3
Żegnam i do rozdziału niedługo! :3

6 komentarzy:

  1. Jest rozdział, jest moc. Jak zwykle cudeńko. Nie mogę się doczekać nexta. Pozdro.



    Wierna fanka.

    OdpowiedzUsuń
  2. No brawo no. Pisaj pisaj szybciej! Gazu gazu!! Czekam na nexta i oczywiście zajefajne! Weeeeny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej! Niesprawiedliwe! ja tu weszłam z zamiarem skomentowania poprzedniego rozdziału,a tu następny jest! nie nadążam! xDDD

    Ale całkiem serio, to rozdział jest super i serio, świetnie mi się go czytało ;D

    Nie chce mi się komentować z cytatami, więc pozwól, że będzie to taki sobie zwykły kom xD

    Przepowiednia jest całkiem spoko... co prawda faktycznie troszeczkę za długa, ale ogólnie rzecz biorą ciekawa i taka do zastanowienia się nad nią, więc jest dobrze :D

    Reakcja Rachel na widok Percy'ego rozwaliła system... pomimo tego, że shippuję Percico, to jednak mam troszku słabość do Perachel, które było pierwszym w ogóle shippowanym przeze mnie parringiem z PJ xD

    ta końcówka też mnie rozwaliła... w sensie ten zakład i wybuch śmiechu... tak bardzo naturalnie ci wyszła ta scena ani trochę nie naciągana, po prostu tacy typowi herosi przed misją, a nie jacyś przerażeni nastolatkowie, którzy wszystkiego się boją... no po prostu genialnie, serio ;D

    No i tutaj moja kreatywność, by napisać komentarz fajny, poszła się jebać...

    Pozdrawiam, życzę weny, czekam na nexta no i miłych wakacji ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. .- Wszyscy zginiemy. - rzekłem
    Nico prychnął cicho, oparł się o ścianę i pokręcił głową z rozbawieniem.
    - Wiedziałem. Wisisz mi dychę. - odparł do Willa"
    Nico taki optymista XDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ano witam
    Tak wiem komentuję późno, ale nic na to niestety nie poradzę
    Rozdział jest po prostu zajebisty.
    A przepowiednia jest epicka
    I nikt nie powie mi, że nie jest.
    Widze, że Łil i Niko to już prawie hazardziści
    Najpierw niewinne zakłady, a później kasyno w Las Vegas
    Ja ci mówie oni kiedyś wylądują w pierdlu
    A teraz dzienna lekcja od Percy'ego:
    Nie pływaj sam, bo nigdy nie wiesz czy pojawi się podejrzana dziewczynka z Ringa tylko po to, aby cię podglądać.
    Chejron no spoko chłopaczek możesz se z nim pogadać jak kiedyś i wogle.
    Życzę weny i WIENCEJ PERCICO
    Wierna Tobie niczym kocioł garnkowi
    Twoja,
    Annabeth <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń