#3 Would you like to...
* Nico *
Mieliśmy poważną misję do wykonania.
A mój chłopak się wydurniał. Już przyzwyczaiłem się do jego głupkowatego zachowania, ale czasem przesadzał.
-Percy! - ochrzaniłem go - To poważna i niebezpieczna misja! - dodałem
On natomiast nadal śpiewał Under the sea z Arielki. Wyglądało to komicznie, ale właśnie mieliśmy iść pytać się Chejrona o zgodę aby wyruszyć po lekarstwo dla Annabeth. Minął dopiero jeden dzień, a ja miałem wrażenie że miesiąc. Annabeth zostały góra dwa tygodnie życia,a nie mogłem pozwolić aby umarła. Nie wiem dlaczego. Po prostu czułem, że jestem jej coś winny za to że teraz chodzę z tym głupkiem, który idzie obok mnie. Naprawdę nie mogłem zrozumieć z czego on tak się cieszy. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem
-Z czego się tak cieszysz?- zabrzmiało to może trochę bardziej gniewnie niż chciałem, ale on nie zdawał się zwracać na to uwagi.
-Nie wiem- odpowiedział - Nico, życie jest piękne, popatrz - spojrzałem tam gdzie wskazał, a był to wschód słońca. Była dopiero siódma rano.- Czy to nie jest powód do radości? - zapytał po chwili
Nie chciałem odpowiadać na to pytanie. Od razu przypomniałem sobie o Biance i zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno niż wcześniej. Odsunąłem się od niego i poszedłem szybciej do Wielkiego Domu. Przez tą sytuację łzy napływały mi do oczu. Przypomniałem sobie o tym jak Bianka umarła, o tym jak byłem wściekły na Percy'ego. Żeby źle nie wypaść przed Chejronem, poszedłem w kierunku lasu, a nie Wielkiego Domu. Już myślałem że będę mógł wszystko spokojnie przeboleć, ale Percy musiał mi przeszkodzić.
-Nico - zaczął troskliwym głosem - Ja-ja nie chciałem. Przepraszam - wyjąkał
Złapał mnie tak, że nasze twarze niemal się stykały. Teraz widział jak łzy spływają mi po policzkach. Poczułem ogromny wstyd, że tak łatwo można sprawić abym się pobeczał jak mała dziewczynka.
-Zostaw mnie Percy - powiedziałem i próbowałem się wyrwać, lecz Percy nie puszczał
-Nigdy cię nie zostawię- odpowiedział spokojnym tonem - Przecież przysięgałem- dokończył
Chwilowo nie chciałem nic słyszeć o przysięgach.
-Puść mnie - już prawie krzyknąłem przez łzy
On zamiast zrobić to o co go poprosiłem przytulił mnie. Z początku biłem go lekko pięściami po plecach, a potem wtuliłem się w niego. Płakałem i płakałem. Jeszcze nie do końca pogodziłem się ze śmiercią Bianki.Cieszyłem się że Percy jest przy mnie i szepcze mi miłe słowa do ucha.
-Ciiii... już dobrze. Wszystko będzie dobrze - powtarzał syn Posejdona.
Tak bardzo chciałem mu uwierzyć, ale wiedziałem że to nieprawda.
-Jak możesz tak myśleć?- szepnąłem mu do ucha -Właśnie będziemy wyruszać na niebezpieczną misję, nic nie będzie dobrze- dodałem już trochę głośniej
Percy puścił mnie na tyle żeby mógł mnie pocałować. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem, ale było to bardzo przyjemne i odprężające. Na tę krótką chwilę zapomniałem o zmartwieniach.
- Wszystko będzie dobrze, bo idziesz na tę misję ze mną, a ja nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić - powiedział najbardziej stanowczym głosem jaki kiedykolwiek słyszałem.
Mi nadal spływały łzy po policzkach. Nadal czułem ten głęboki smutek, co czułem przedtem.
-Nico, już lepiej? -zapytał ocierając mi łzę z policzka. Nie chciałem aby traktował mnie jak dziecka, ale wiedziałem że po prostu się o mnie martwił.
-Tak - wykrztusiłem przez zaciśnięte gardło.
Percy chyba sądził inaczej bo wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego domku. Nie miałem siły protestować, więc pozwoliłem mu również położyć mnie na łóżku. Później zdjął mi kurtkę i odłożył ją na sofę w salonie.
Przez ten czas gdy poszedł do salonu, poczułem się gorzej. Było mi gorąco i byłem strasznie słaby. Myślałem że zaraz zemdleję, ale wtedy do pokoju wszedł Percy.
- Jesteś rozpalony - powiedział kładąc swoją rękę na moim czole. Była tak przyjemnie zimna.- Czekaj powinienem mieć tu gdzieś termometr. Ostatnio pożyczałem go od Willa - jeszcze zanim to powiedział, wstał i zaczął szukać termometru. Myślałem że to trwa całą wieczność, ale w końcu go znalazł i włożył mi go pod pachę.
Poczułem się jeszcze gorzej niż przed chwilą . Było mi teraz straszliwie gorąco. Miałem ochotę zdjąć koszulkę, ale nie miałem siły. Po długich minutach, w końcu termometr zapikał. Myślałem że zaraz pękną mi bębenki od tego dźwięku, ale tak się na szczęście nie stało. Percy wyjął termometr i skrzywił się
-Nico, masz poważną gorączkę - powiedział śmiertelnie poważny - Idę po dziecko Apolla. Nie ruszaj się stąd - dodał
Nie miałem ochoty go słuchać. Więc kiedy tylko wyszedł, wstałem i poszedłem na schody. Cud, że się nie zabiłem bo praktycznie nic nie widziałem. Musiałem się śpieszyć. Szybko otworzyłem drzwi od domku i poszedłem w stronę jeziora. Nie byłem świadomy tego co właśnie robiłem. Poszedłem na mostek i usłyszałem tylko głos Percy'ego.
-Nico! Nie rób tego!- krzyczał, ale było już za późno.
* Percy*
Kurczę! Dlaczego on to zrobił?! Gdybym nie był dzieckiem Posejdona już dawno byłoby po nim.
Utworzyłem bąbel powietrza i przybliżyłem go do siebie. Niestety nie pomyślałem i Nico był teraz cały mokry. Chyba naprawdę zacznę częściej myśleć. Will który stał za mną, podszedł bliżej kiedy wyciągnąłem Nica na mostek. Pomimo tego, że właśnie wziął kąpiel w lodowatej wodzie, był rozpalony.Will szybko wyjął ze swojej apteczki ambrozję i dał Nicowi. On niechętnie to zjadł i otworzył oczy. Poczułem ogromną ulgę kiedy widziałem jak odzyskuję przytomność.
-Co- co się stało? - wyjąkał a następnie wzdrygnął się - Zimno - dodał szeptem
-Nicowi chyba nic poważnego nie będzie, a teraz zabierz go w ciepłe miejsce, chyba że chcesz zabrać go do kliniki - tym razem Will zwrócił się do mnie
-Nie, zajmę się nim - powiedziałem i przez chwilę patrzyłem na Willa. Miał blond włosy, niebieskie oczy i szczupłą sylwetkę. Od razu można było zgadnąć że to syn Apolla.- Dzięki - dodałem
-Nie ma sprawy- odparł Will - A teraz rób to co kazałem - mówiąc to spojrzał na Nica
Pożegnałem się z Willem i wziąłem Nica do swojego domku. Od razu położyłem go w swoim łóżku i ponownie zmierzyłem temperaturę. Teraz była równa 38 stopniom Celsjusza, więc nie tak źle jak wtedy. Nico nadal był półprzytomny. Coś mamrotał i pytał co się stało. Nie odpowiadałem na jego pytania. Byłem wściekły. Nie na niego, tylko na siebie że dopuściłem do tej sytuacji. Jak mogłem go zostawić samego? - pytałem sam siebie. Tylko ktoś tak głupi jak ja mógł tak postąpić.
Dla odprężenia położyłem się obok Nica i mocno go przytuliłem. Miał lekkie drgawki pomimo tego że zmieniłem jego koszulkę i spodnie, na moje. Miałem wielkie wyrzuty sumienia za to, że wtedy płakał. Gdybym nic wtedy nie mówił, nie doszłoby do tej sytuacji
- Percy - cieniutki głos Nica wyrwał mnie z zamyślenia
- Tak, Nico? - zapytałem, tuląc go mocniej
- Co się wtedy stało? - zapytał
Niechętnie opowiedziałem mu całą sytuację. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam - wyszeptał - Ja nie wiedziałem co robię. Tak pragnąłem poczuć chłód - dodał.
Patrzyłem mu w oczy gdy się przede mną tłumaczył, a to ja powinienem tłumaczyć się jemu.
-Nico, to wszystko to moja wina. To ja powinienem Ciebie przepraszać,a nie ty mnie. Na początku ta sytuacja przed Wielkim Domem,a teraz to... - powiedziałem - Przepraszam - dołożyłem wtedy gdy on chciał zaprzeczyć
-Ale, Percy... to nie była twoja wina - powiedział - To przed Wielkim Domem - zrobił przerwę - Po prostu wtedy pomyślałem o Biance i nic więcej - dokończył
Nie byłem co do tego przekonany.
-Mogłeś się utopić. Nie wybaczyłbym sobie tego - odparłem ponuro.
Syn Hadesa patrzył teraz na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i mnie pocałował. Miał takie miękkie i ciepłe usta. Złapałem go za tył głowy i zacząłem miętolić jego włosy. Nadal były trochę mokre od wody, ale jak zawsze miłe w dotyku. Byliśmy złączeni w pocałunku jakieś dwie minuty. Aktualnie to był nasz rekord, a ja chciałem go pobić, lecz Nico się odezwał.
-Percy, to naprawdę nie była twoja wina - powiedział
Nic nie powiedziałem, tylko spuściłem wzrok. Aktualnie, bardzo zainteresowała mnie moja pościel.
-Percy? - zapytał Nico i złapał moją twarz w dłoń. Była taka zimna, pomimo tego że leżeliśmy pod kołdrą.
-Musisz odpocząć Nico - powiedziałem i spojrzałem w jego zamykające się oczy - Jesteś naprawdę przemęczony - dodałem
-Nieprawda - odrzekł Nico, po czym ziewnął
Ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Właśnie widać - mruknąłem
Syn Hadesa zganił mnie wzrokiem
-Nico, wyruszymy jutro lub pojutrze po lekarstwo dla Annabeth - zacząłem delikatnie - Ale teraz musisz odpocząć. Jak będziesz chciał chory walczyć z potworami - powiedziałem już bardziej stanowczym głosem
Widać było że Nicowi nie podobał się mój plan, ale nie miał wyboru. Albo idziemy jutro albo wcale. Jego zdrowie jest najważniejsze.
-No, dobra - powiedział niechętnie Nico
Pocałowałem go.
-Dziękuję - odrzekłem - Nie chciałbym aby ci się coś stało - dodałem
Nico popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Nic mi nie będzie - powiedział - Przecież będę z tobą
Kolejny raz się uśmiechnąłem.
-Inaczej bym cię nie puścił - oznajmiłem
-Nie bądź moją niańką - powiedział oburzony
Złapałem go za twarz i pocałowałem.
-Nie umiem się powstrzymać - wykrztusiłem, a on jeszcze tylko zdążył się uśmiechnąć zanim zasnął.
* Nico *
Miałem koszmary.
Oczywiście że musiałem je mieć, bez tego bym nie istniał.Z ulgą stwierdziłem że to koszmar sprzed lat, inaczej ten sen mógłby okazać się proroczy.
Siedziałem z Bianką w kasynie Lotos i grałem w Magię i Mit - w tę durną grę dla najmłodszych. Nagle usłyszałem głos w swojej głowie. Był to ciepły i miły głos, mówił ,,Wydostanę cię stąd, obiecuję''. Teraz wiem o co w tym chodziło, ale wracając do tematu. Zdezorientowany rozejrzałem się. Była tam setka dzieciaków grająca w gry. Niby nic dziwnego, ale miałem wrażenie że się coś wydarzy ; coś co odmieni moje życie. I miałem rację. Do wielkiego pokoju wpadł starszy mężczyzna, a goniło go pięciu ochroniarzy. Znów usłyszałem głos w swojej głowie ,, Idź za nim a wydostaniesz się z tego piekła " - krzyczał. Ja niewiele myśląc zrobiłem to co mi rozkazał. Zabrałem karty do gry i chwyciłem Biankę za rękę. Ona krzyczała, ale nie obchodziło mnie to. Czułem że to jedyny sposób aby się stamtąd wydostać. Mężczyzna popatrzył chwilę na mnie i zawołał jakieś słowo po grecku i straciłem przytomność.
Obudziłem się gwałtownie cały zlany potem. Doskonale pamiętałem ten dzień, mimo tego, że ojciec wymazał mi go z pamięci. Rozejrzałem się w około i stwierdziłem że jestem w łóżku Percy'ego w domku trzecim. Nie pamiętałem co tam robiłem, ale strasznie bolała mnie głowa. Spojrzałem w stronę okna, mogła być najwyżej jedenasta. Chciałem wstać, ale nie miałem siły. Kiedy już myślałem że spędzę tak cały dzień, przyszedł Percy
-Hej kochanie, jak się spało - zapytał zatroskany
Popatrzyłem tylko na niego niepewnie. Chyba naprawdę musiałem narozrabiać skoro tak się o mnie martwił.
-Dobrze - skłamałem, ale chyba nieskutecznie -A co ja tu robię? - zapytałem zmieszany
Percy popatrzył na mnie tylko badawczym wzrokiem
-Nie pamiętasz? - spytał
- No... pamiętam tylko urywki i jak rozmawialiśmy - przyznałem
Percy opowiedział mi wszystko ze szczegółami. Okazało się że się tak już dwa dni, więc na znalezienie lekarstwa dla Annabeth zostało nam tylko dwanaście dni. Byłem wściekły na samego siebie. Jak można być aż takim idiotą.
-Nico?- wyrwał mnie z rozżalania Percy
-Tak? - spytałem
-A teraz opowiesz mi co ci się naprawdę śniło? - zapytał
Bardzo, ale to bardzo niechętnie opowiedziałem mu swój sen.Nie chciałem go martwić, ale sam na mnie naciskał, więc nie miałem wyboru. Rozpłynąć się w cień też raczej nie mogłem.
Percy patrzył się tylko na mnie pięknymi zielono-morskimi oczami z zatroskaniem.
-Nic ci się nie stanie Nico - powiedział i wytarł mi łzę z policzka. Dopiero teraz uświadomiłem sobie że płaczę.
Musiałem wziąć się w garść. Ostatnio zbyt często pozwalałem sobie na chwilę słabości.
-Kiedy wyruszamy? - zapytałem, chcąc zmienić temat
Najwidoczniej poruszyłem jeszcze gorszy.
-Najszybciej za dwa dni. Pytałem się już Chejrona o zgodę i po długich namowach zgodził się. - powiedział stanowczym głosem i kiedy już chciałem zaprzeczyć dodał - I chciał jeszcze z tobą na ten temat porozmawiać.
Niestety chyba wiedziałem o czym będzie chciał rozmawiać i obawiam się że nie będzie to za przyjemna dyskusja. Już pogodziłem się z tym że wyruszymy za dwa dni, ale pragnąłem bardziej tylko jednej rzeczy.
-Mogę stąd wyjść? -zapytałem
Percy tylko surowo na mnie popatrzył.
-Yhh... Nico, Nico, Nico... no dobra - zgodził się a ja od razu się uśmiechnąłem
-No dobra, to ja idę się przebrać - powiedziałem i usiadłem na łóżku. Nadal wszystko mnie bolało, ale starałem się to ignorować.
-Pomóc ci? - zapytał Percy i przy okazji łapiąc mnie pod ramię abym nie upadł.
Już chciałem powiedzieć nie, ale się powstrzymałem.
-Tak... dzięki - szepnąłem
Percy zabrał mnie do łazienki i tam zacząłem zdejmować spodnie. Czułem się trochę dziwnie w towarzystwie Percy'ego, ale nic nie mówiłem. Kiedy w końcu je ubrałem, wstałem i zacząłem szukać wzrokiem mojej koszulki. Percy'ego już zdjąłem więc teraz tors miałem cały odsłonięty. Nigdzie jej nie było. Nagle usłyszałem śmiech Percy'ego.
-Z czego się śmiejesz? -zapytałem
Percy wyjął koszulkę z za pleców i pomachał mi ją przed oczyma. Było to trochę za wredna jak na Percy'ego.
-Oddawaj ją! - krzyknąłem
-Chcę coś w zamian- odpowiedział
Tylko tego mi brakowało aby czegoś chciał.
-A czego? -spytałem
- Całusa - odpowiedział szczerząc się przy tym jak głupi.
Ja natomiast podszedłem do niego z uśmiechem i pocałowałem. Kiedy już chciałem się oderwać, Percy przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Po pięciu minutowym, gorącym pocałunku, oderwaliśmy się od siebie.
- Znów pobiliśmy rekord - powiedział uradowany Percy i oddał mi koszulkę.
Popatrzyłem na niego badawczo, ale z uśmiechem na twarzy. Ubrałem to co mi ukradziono i już chciałem wyjść, ale Percy jednym ruchem zablokował mi wyjście. Znowu czegoś chce...
-Co znowu? - zapytałem lekko wkurzony całą sytuacją
- Nic, chciałem tylko powiedzieć że cię kocham - powiedział mi do ucha.
Zaskoczył mnie, a sądziłem że to niemożliwe. Jeszcze ani razu mi tego nie powiedział. Zamyśliłem się na chwilę. Chyba naaaaprawdę się o mnie martwił skoro tak się teraz o mnie troszczy. Musiał zauważyć że się zamyśliłem, bo zapytał
-Wszystko okej?
-Ta-tak - wyjąkałem - Zamyśliłem się tylko, nic więcej -dopowiedziałem.
-No ja mam nadzieję - odpowiedział całując mnie przy tym, już chyba po raz dziesiąty.
-To idziemy? - zapytałem
-Jak tak bardzo tego pragniesz - odpowiedział i wyszliśmy z domku.
Ja ledwo się trzymałem na nogach, ale na szczęście był ze mną Percy. Może jednak miał rację, że na świecie jest tyle pięknych rzeczy...
A mój chłopak się wydurniał. Już przyzwyczaiłem się do jego głupkowatego zachowania, ale czasem przesadzał.
-Percy! - ochrzaniłem go - To poważna i niebezpieczna misja! - dodałem
On natomiast nadal śpiewał Under the sea z Arielki. Wyglądało to komicznie, ale właśnie mieliśmy iść pytać się Chejrona o zgodę aby wyruszyć po lekarstwo dla Annabeth. Minął dopiero jeden dzień, a ja miałem wrażenie że miesiąc. Annabeth zostały góra dwa tygodnie życia,a nie mogłem pozwolić aby umarła. Nie wiem dlaczego. Po prostu czułem, że jestem jej coś winny za to że teraz chodzę z tym głupkiem, który idzie obok mnie. Naprawdę nie mogłem zrozumieć z czego on tak się cieszy. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem
-Z czego się tak cieszysz?- zabrzmiało to może trochę bardziej gniewnie niż chciałem, ale on nie zdawał się zwracać na to uwagi.
-Nie wiem- odpowiedział - Nico, życie jest piękne, popatrz - spojrzałem tam gdzie wskazał, a był to wschód słońca. Była dopiero siódma rano.- Czy to nie jest powód do radości? - zapytał po chwili
Nie chciałem odpowiadać na to pytanie. Od razu przypomniałem sobie o Biance i zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno niż wcześniej. Odsunąłem się od niego i poszedłem szybciej do Wielkiego Domu. Przez tą sytuację łzy napływały mi do oczu. Przypomniałem sobie o tym jak Bianka umarła, o tym jak byłem wściekły na Percy'ego. Żeby źle nie wypaść przed Chejronem, poszedłem w kierunku lasu, a nie Wielkiego Domu. Już myślałem że będę mógł wszystko spokojnie przeboleć, ale Percy musiał mi przeszkodzić.
-Nico - zaczął troskliwym głosem - Ja-ja nie chciałem. Przepraszam - wyjąkał
Złapał mnie tak, że nasze twarze niemal się stykały. Teraz widział jak łzy spływają mi po policzkach. Poczułem ogromny wstyd, że tak łatwo można sprawić abym się pobeczał jak mała dziewczynka.
-Zostaw mnie Percy - powiedziałem i próbowałem się wyrwać, lecz Percy nie puszczał
-Nigdy cię nie zostawię- odpowiedział spokojnym tonem - Przecież przysięgałem- dokończył
Chwilowo nie chciałem nic słyszeć o przysięgach.
-Puść mnie - już prawie krzyknąłem przez łzy
On zamiast zrobić to o co go poprosiłem przytulił mnie. Z początku biłem go lekko pięściami po plecach, a potem wtuliłem się w niego. Płakałem i płakałem. Jeszcze nie do końca pogodziłem się ze śmiercią Bianki.Cieszyłem się że Percy jest przy mnie i szepcze mi miłe słowa do ucha.
-Ciiii... już dobrze. Wszystko będzie dobrze - powtarzał syn Posejdona.
Tak bardzo chciałem mu uwierzyć, ale wiedziałem że to nieprawda.
-Jak możesz tak myśleć?- szepnąłem mu do ucha -Właśnie będziemy wyruszać na niebezpieczną misję, nic nie będzie dobrze- dodałem już trochę głośniej
Percy puścił mnie na tyle żeby mógł mnie pocałować. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem, ale było to bardzo przyjemne i odprężające. Na tę krótką chwilę zapomniałem o zmartwieniach.
- Wszystko będzie dobrze, bo idziesz na tę misję ze mną, a ja nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić - powiedział najbardziej stanowczym głosem jaki kiedykolwiek słyszałem.
Mi nadal spływały łzy po policzkach. Nadal czułem ten głęboki smutek, co czułem przedtem.
-Nico, już lepiej? -zapytał ocierając mi łzę z policzka. Nie chciałem aby traktował mnie jak dziecka, ale wiedziałem że po prostu się o mnie martwił.
-Tak - wykrztusiłem przez zaciśnięte gardło.
Percy chyba sądził inaczej bo wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego domku. Nie miałem siły protestować, więc pozwoliłem mu również położyć mnie na łóżku. Później zdjął mi kurtkę i odłożył ją na sofę w salonie.
Przez ten czas gdy poszedł do salonu, poczułem się gorzej. Było mi gorąco i byłem strasznie słaby. Myślałem że zaraz zemdleję, ale wtedy do pokoju wszedł Percy.
- Jesteś rozpalony - powiedział kładąc swoją rękę na moim czole. Była tak przyjemnie zimna.- Czekaj powinienem mieć tu gdzieś termometr. Ostatnio pożyczałem go od Willa - jeszcze zanim to powiedział, wstał i zaczął szukać termometru. Myślałem że to trwa całą wieczność, ale w końcu go znalazł i włożył mi go pod pachę.
Poczułem się jeszcze gorzej niż przed chwilą . Było mi teraz straszliwie gorąco. Miałem ochotę zdjąć koszulkę, ale nie miałem siły. Po długich minutach, w końcu termometr zapikał. Myślałem że zaraz pękną mi bębenki od tego dźwięku, ale tak się na szczęście nie stało. Percy wyjął termometr i skrzywił się
-Nico, masz poważną gorączkę - powiedział śmiertelnie poważny - Idę po dziecko Apolla. Nie ruszaj się stąd - dodał
Nie miałem ochoty go słuchać. Więc kiedy tylko wyszedł, wstałem i poszedłem na schody. Cud, że się nie zabiłem bo praktycznie nic nie widziałem. Musiałem się śpieszyć. Szybko otworzyłem drzwi od domku i poszedłem w stronę jeziora. Nie byłem świadomy tego co właśnie robiłem. Poszedłem na mostek i usłyszałem tylko głos Percy'ego.
-Nico! Nie rób tego!- krzyczał, ale było już za późno.
* Percy*
Kurczę! Dlaczego on to zrobił?! Gdybym nie był dzieckiem Posejdona już dawno byłoby po nim.
Utworzyłem bąbel powietrza i przybliżyłem go do siebie. Niestety nie pomyślałem i Nico był teraz cały mokry. Chyba naprawdę zacznę częściej myśleć. Will który stał za mną, podszedł bliżej kiedy wyciągnąłem Nica na mostek. Pomimo tego, że właśnie wziął kąpiel w lodowatej wodzie, był rozpalony.Will szybko wyjął ze swojej apteczki ambrozję i dał Nicowi. On niechętnie to zjadł i otworzył oczy. Poczułem ogromną ulgę kiedy widziałem jak odzyskuję przytomność.
-Co- co się stało? - wyjąkał a następnie wzdrygnął się - Zimno - dodał szeptem
-Nicowi chyba nic poważnego nie będzie, a teraz zabierz go w ciepłe miejsce, chyba że chcesz zabrać go do kliniki - tym razem Will zwrócił się do mnie
-Nie, zajmę się nim - powiedziałem i przez chwilę patrzyłem na Willa. Miał blond włosy, niebieskie oczy i szczupłą sylwetkę. Od razu można było zgadnąć że to syn Apolla.- Dzięki - dodałem
-Nie ma sprawy- odparł Will - A teraz rób to co kazałem - mówiąc to spojrzał na Nica
Pożegnałem się z Willem i wziąłem Nica do swojego domku. Od razu położyłem go w swoim łóżku i ponownie zmierzyłem temperaturę. Teraz była równa 38 stopniom Celsjusza, więc nie tak źle jak wtedy. Nico nadal był półprzytomny. Coś mamrotał i pytał co się stało. Nie odpowiadałem na jego pytania. Byłem wściekły. Nie na niego, tylko na siebie że dopuściłem do tej sytuacji. Jak mogłem go zostawić samego? - pytałem sam siebie. Tylko ktoś tak głupi jak ja mógł tak postąpić.
Dla odprężenia położyłem się obok Nica i mocno go przytuliłem. Miał lekkie drgawki pomimo tego że zmieniłem jego koszulkę i spodnie, na moje. Miałem wielkie wyrzuty sumienia za to, że wtedy płakał. Gdybym nic wtedy nie mówił, nie doszłoby do tej sytuacji
- Percy - cieniutki głos Nica wyrwał mnie z zamyślenia
- Tak, Nico? - zapytałem, tuląc go mocniej
- Co się wtedy stało? - zapytał
Niechętnie opowiedziałem mu całą sytuację. Odwrócił się i spojrzał mi w oczy.
-Przepraszam - wyszeptał - Ja nie wiedziałem co robię. Tak pragnąłem poczuć chłód - dodał.
Patrzyłem mu w oczy gdy się przede mną tłumaczył, a to ja powinienem tłumaczyć się jemu.
-Nico, to wszystko to moja wina. To ja powinienem Ciebie przepraszać,a nie ty mnie. Na początku ta sytuacja przed Wielkim Domem,a teraz to... - powiedziałem - Przepraszam - dołożyłem wtedy gdy on chciał zaprzeczyć
-Ale, Percy... to nie była twoja wina - powiedział - To przed Wielkim Domem - zrobił przerwę - Po prostu wtedy pomyślałem o Biance i nic więcej - dokończył
Nie byłem co do tego przekonany.
-Mogłeś się utopić. Nie wybaczyłbym sobie tego - odparłem ponuro.
Syn Hadesa patrzył teraz na mnie tymi swoimi pięknymi oczami i mnie pocałował. Miał takie miękkie i ciepłe usta. Złapałem go za tył głowy i zacząłem miętolić jego włosy. Nadal były trochę mokre od wody, ale jak zawsze miłe w dotyku. Byliśmy złączeni w pocałunku jakieś dwie minuty. Aktualnie to był nasz rekord, a ja chciałem go pobić, lecz Nico się odezwał.
-Percy, to naprawdę nie była twoja wina - powiedział
Nic nie powiedziałem, tylko spuściłem wzrok. Aktualnie, bardzo zainteresowała mnie moja pościel.
-Percy? - zapytał Nico i złapał moją twarz w dłoń. Była taka zimna, pomimo tego że leżeliśmy pod kołdrą.
-Musisz odpocząć Nico - powiedziałem i spojrzałem w jego zamykające się oczy - Jesteś naprawdę przemęczony - dodałem
-Nieprawda - odrzekł Nico, po czym ziewnął
Ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Właśnie widać - mruknąłem
Syn Hadesa zganił mnie wzrokiem
-Nico, wyruszymy jutro lub pojutrze po lekarstwo dla Annabeth - zacząłem delikatnie - Ale teraz musisz odpocząć. Jak będziesz chciał chory walczyć z potworami - powiedziałem już bardziej stanowczym głosem
Widać było że Nicowi nie podobał się mój plan, ale nie miał wyboru. Albo idziemy jutro albo wcale. Jego zdrowie jest najważniejsze.
-No, dobra - powiedział niechętnie Nico
Pocałowałem go.
-Dziękuję - odrzekłem - Nie chciałbym aby ci się coś stało - dodałem
Nico popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Nic mi nie będzie - powiedział - Przecież będę z tobą
Kolejny raz się uśmiechnąłem.
-Inaczej bym cię nie puścił - oznajmiłem
-Nie bądź moją niańką - powiedział oburzony
Złapałem go za twarz i pocałowałem.
-Nie umiem się powstrzymać - wykrztusiłem, a on jeszcze tylko zdążył się uśmiechnąć zanim zasnął.
* Nico *
Miałem koszmary.
Oczywiście że musiałem je mieć, bez tego bym nie istniał.Z ulgą stwierdziłem że to koszmar sprzed lat, inaczej ten sen mógłby okazać się proroczy.
Siedziałem z Bianką w kasynie Lotos i grałem w Magię i Mit - w tę durną grę dla najmłodszych. Nagle usłyszałem głos w swojej głowie. Był to ciepły i miły głos, mówił ,,Wydostanę cię stąd, obiecuję''. Teraz wiem o co w tym chodziło, ale wracając do tematu. Zdezorientowany rozejrzałem się. Była tam setka dzieciaków grająca w gry. Niby nic dziwnego, ale miałem wrażenie że się coś wydarzy ; coś co odmieni moje życie. I miałem rację. Do wielkiego pokoju wpadł starszy mężczyzna, a goniło go pięciu ochroniarzy. Znów usłyszałem głos w swojej głowie ,, Idź za nim a wydostaniesz się z tego piekła " - krzyczał. Ja niewiele myśląc zrobiłem to co mi rozkazał. Zabrałem karty do gry i chwyciłem Biankę za rękę. Ona krzyczała, ale nie obchodziło mnie to. Czułem że to jedyny sposób aby się stamtąd wydostać. Mężczyzna popatrzył chwilę na mnie i zawołał jakieś słowo po grecku i straciłem przytomność.
Obudziłem się gwałtownie cały zlany potem. Doskonale pamiętałem ten dzień, mimo tego, że ojciec wymazał mi go z pamięci. Rozejrzałem się w około i stwierdziłem że jestem w łóżku Percy'ego w domku trzecim. Nie pamiętałem co tam robiłem, ale strasznie bolała mnie głowa. Spojrzałem w stronę okna, mogła być najwyżej jedenasta. Chciałem wstać, ale nie miałem siły. Kiedy już myślałem że spędzę tak cały dzień, przyszedł Percy
-Hej kochanie, jak się spało - zapytał zatroskany
Popatrzyłem tylko na niego niepewnie. Chyba naprawdę musiałem narozrabiać skoro tak się o mnie martwił.
-Dobrze - skłamałem, ale chyba nieskutecznie -A co ja tu robię? - zapytałem zmieszany
Percy popatrzył na mnie tylko badawczym wzrokiem
-Nie pamiętasz? - spytał
- No... pamiętam tylko urywki i jak rozmawialiśmy - przyznałem
Percy opowiedział mi wszystko ze szczegółami. Okazało się że się tak już dwa dni, więc na znalezienie lekarstwa dla Annabeth zostało nam tylko dwanaście dni. Byłem wściekły na samego siebie. Jak można być aż takim idiotą.
-Nico?- wyrwał mnie z rozżalania Percy
-Tak? - spytałem
-A teraz opowiesz mi co ci się naprawdę śniło? - zapytał
Bardzo, ale to bardzo niechętnie opowiedziałem mu swój sen.Nie chciałem go martwić, ale sam na mnie naciskał, więc nie miałem wyboru. Rozpłynąć się w cień też raczej nie mogłem.
Percy patrzył się tylko na mnie pięknymi zielono-morskimi oczami z zatroskaniem.
-Nic ci się nie stanie Nico - powiedział i wytarł mi łzę z policzka. Dopiero teraz uświadomiłem sobie że płaczę.
Musiałem wziąć się w garść. Ostatnio zbyt często pozwalałem sobie na chwilę słabości.
-Kiedy wyruszamy? - zapytałem, chcąc zmienić temat
Najwidoczniej poruszyłem jeszcze gorszy.
-Najszybciej za dwa dni. Pytałem się już Chejrona o zgodę i po długich namowach zgodził się. - powiedział stanowczym głosem i kiedy już chciałem zaprzeczyć dodał - I chciał jeszcze z tobą na ten temat porozmawiać.
Niestety chyba wiedziałem o czym będzie chciał rozmawiać i obawiam się że nie będzie to za przyjemna dyskusja. Już pogodziłem się z tym że wyruszymy za dwa dni, ale pragnąłem bardziej tylko jednej rzeczy.
-Mogę stąd wyjść? -zapytałem
Percy tylko surowo na mnie popatrzył.
-Yhh... Nico, Nico, Nico... no dobra - zgodził się a ja od razu się uśmiechnąłem
-No dobra, to ja idę się przebrać - powiedziałem i usiadłem na łóżku. Nadal wszystko mnie bolało, ale starałem się to ignorować.
-Pomóc ci? - zapytał Percy i przy okazji łapiąc mnie pod ramię abym nie upadł.
Już chciałem powiedzieć nie, ale się powstrzymałem.
-Tak... dzięki - szepnąłem
Percy zabrał mnie do łazienki i tam zacząłem zdejmować spodnie. Czułem się trochę dziwnie w towarzystwie Percy'ego, ale nic nie mówiłem. Kiedy w końcu je ubrałem, wstałem i zacząłem szukać wzrokiem mojej koszulki. Percy'ego już zdjąłem więc teraz tors miałem cały odsłonięty. Nigdzie jej nie było. Nagle usłyszałem śmiech Percy'ego.
-Z czego się śmiejesz? -zapytałem
Percy wyjął koszulkę z za pleców i pomachał mi ją przed oczyma. Było to trochę za wredna jak na Percy'ego.
-Oddawaj ją! - krzyknąłem
-Chcę coś w zamian- odpowiedział
Tylko tego mi brakowało aby czegoś chciał.
-A czego? -spytałem
- Całusa - odpowiedział szczerząc się przy tym jak głupi.
Ja natomiast podszedłem do niego z uśmiechem i pocałowałem. Kiedy już chciałem się oderwać, Percy przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Po pięciu minutowym, gorącym pocałunku, oderwaliśmy się od siebie.
- Znów pobiliśmy rekord - powiedział uradowany Percy i oddał mi koszulkę.
Popatrzyłem na niego badawczo, ale z uśmiechem na twarzy. Ubrałem to co mi ukradziono i już chciałem wyjść, ale Percy jednym ruchem zablokował mi wyjście. Znowu czegoś chce...
-Co znowu? - zapytałem lekko wkurzony całą sytuacją
- Nic, chciałem tylko powiedzieć że cię kocham - powiedział mi do ucha.
Zaskoczył mnie, a sądziłem że to niemożliwe. Jeszcze ani razu mi tego nie powiedział. Zamyśliłem się na chwilę. Chyba naaaaprawdę się o mnie martwił skoro tak się teraz o mnie troszczy. Musiał zauważyć że się zamyśliłem, bo zapytał
-Wszystko okej?
-Ta-tak - wyjąkałem - Zamyśliłem się tylko, nic więcej -dopowiedziałem.
-No ja mam nadzieję - odpowiedział całując mnie przy tym, już chyba po raz dziesiąty.
-To idziemy? - zapytałem
-Jak tak bardzo tego pragniesz - odpowiedział i wyszliśmy z domku.
Ja ledwo się trzymałem na nogach, ale na szczęście był ze mną Percy. Może jednak miał rację, że na świecie jest tyle pięknych rzeczy...
"Percy'ego już zdjąłem więc teraz tors miałem cały odsłonięty." Że co? xD
OdpowiedzUsuńDopiero ogarnęłam że o koszulkę chodzi xD
Usuń*wali się ręką po głowie*
Brawo, to było bardzo mądre Liz xD
To był też mój błąd xD Czasem zapominam o jakimś rzeczowniku w zdaniu i od razu nie wiadomo o co ww nim chodzi :D ( Tylko Ja wiem )
UsuńCzytam dalej może pobiją rekord i wytrzymają w pocałunku 10 minut!
OdpowiedzUsuńJeeeej!
Ja bym tak długo nie dała rady się całować :D
OdpowiedzUsuń