poniedziałek, 17 listopada 2014

Percico *,* 5

                                      #5 Would you like to...


             * Percy *

                Było cudownie.
       Pływaliśmy tak kilka godzin z bardzo szybką prędkością, dzięki mnie. W końcu postanowiłem sobie trochę odpocząć i spędzić czas z Nickiem. On poszedł do kajuty i odpoczywał. Czasem słyszałem jak trochę głośniej się śmiał i sam też się uśmiechałem na ten dźwięk.
       Odszedłem od steru i skierowałem do kajuty. Nagle usłyszałem kolejny śmiech Nica. Ostrożnie zszedłem po schodkach i cicho zajrzałem do środka. Nico leżał na łóżku i czytał jakąś książkę, a przy tym uśmiechał.
- Hej, co czytasz? - spytałem i powoli wszedłem do pokoju.
Nico zerknął na mnie zza książki i podzielił się ze mną uśmiechem. A tak przy okazji, dlaczego on ma aż tak idealnie białe zęby?
- Harrego Pottera - odpowiedział i wrócił do czytania
Położyłem się obok i położyłem rękę na jego plecach. Miał teraz czarną koszulkę i tego samego kolory spodnie,tak jak zawsze.
-A może byśmy coś oglądnęli? - zapytałem
Nico popatrzył na mnie ciekawym wzrokiem.
- A co? - spytał
- Hmmm... - udałem zamyślenie - Może Gdzie jest Nemo ?
Nico wybuchnął niepohamowanym śmiechem i odłożył książkę.
- Naprawdę?
Pewnie spodziewał się czegoś bardziej... romantycznego. Ale ja miałem ochotę na coś komediowego.
- Tak - potwierdziłem
Nico popatrzył w dal i kiwnął głową z niedowierzaniem.
- Jesteś niezwykły - powiedział i mnie przytulił
Ja całkiem przełożyłem ramię przez jego plecy i odwzajemniłem uścisk.
- Nico, kiedy skończy się twoja transformacja? -spytałem nadal go tuląc
Po raz kolejny spojrzał na mnie z zaciekawieniem
- O czym ty mówisz?
- Cały czas się uśmiechasz i jesteś taki szczęśliwy, nie mówię że mi to nie przeszkadza,ale od dłuższego czasu zastanawiałem się dlaczego - odpowiedziałem i spojrzałem mu prosto w oczy.
Od razu spochmurniał i spuścił głowę.
- Percy, ja... chcę po prostu zapomnieć - szepnął
Przytuliłem go mocniej.
- Przepraszam - wydukałem - Nie powinienem zadawać tego pytania
Nico podniósł głowę i lekko się uśmiechnął
- Po prostu byłeś ciekawy - powiedział - A co z tym filmem?
Teraz i ja się uśmiechnąłem.
- Jak tak bardzo prosisz - odpowiedziałem przeciągle
Nico dał mi kuksańca w bok. Znowu wrócił uśmiechnięty Nico i taki mi się podobał.
Po drugiej stronie łóżka był laptop, więc wystarczyło się obrócić. Natychmiast to zrobiłem a Nico usiadł po mojej prawej stronie i Włożył nogi pod moją klatkę piersiową. Muszę przyznać że oglądaliśmy to już piąty raz, ale bardzo mi się podobał. Włączyłem film i odprężyłem się. Była już dziewiętnasta.

[ Nico : Jestem znudzony
Percy: Ciiii... Oni właśnie uciekają z akwarium
Nico : Ale oglądamy to już piąty raz w tym tygodniu. ]


 [ Percy : Nie martw się, ,,Gdzie jest Dory" wychodzi w następnym roku ]
[ Nico: Zzzzzz ]



















           * Nico *

          Obudziłem się następnego dnia bez koszulki.
     Domyśliłem się że Percy mi ją ściągnął, ale i dostanie porządneeego kuksańca za rozbieranie mnie bez mojej zgody. Ale to później. Rozglądnąłem się dookoła i zobaczyłem że Percy właśnie się ubiera. Lekko uśmiechnąłem się lekko na ten widok. Coraz lepiej mi to przychodziło. Naprawdę związek z Percy'm mnie zmienił.
- Hej - powiedziałem i rozciągnąłem się
Percy obrócił się lekko przestraszony, ale nie trwało to za długo. Rozluźnił się kiedy mnie zobaczył.
- Cześć słońce - powiedział i podszedł do mnie i mnie pocałował
    Złapałem go z tyłu za kark i przyciągnąłem mocno do siebie, Skończyło się tym, że Percy leżał na mnie i mocno całował. Ale ja chciałem się zemścić za rozbieranie mnie. Odwróciłem się i teraz, to ja leżałem na nim.
- Ej - oburzył się Percy
- Czemu zdjąłeś mi koszulkę? - zapytałem i udałem oburzenie
- Hmmm...- odpowiedział mi mądry tekst Percy'ego - Jest milion powodów, dla których to zrobiłem
- To wymień chociaż jeden mądry powód - powiedziałem i złapałem się za boki
- Pomyślmy... może dlatego, że cię kocham - odpowiedział i położył mnie na sobie.
     Byłem tak szczęśliwy, że pozwoliłem mu na to. Przytuliłem go mocno i zamknąłem oczy.
Kiedyś widziałbym urywki z mojej podróży po Tartarze , ale teraz widziałem uśmiechniętego Percy'ego. Widziałem wszystkich, którzy mi kiedyś pomogli. Widziałem Boba, Biankę, Jasona... Bardzo za nimi tęskniłem, ale wiedziałem że kiedyś ich jeszcze spotkam. Szczególnie za Bianką tęskniłem najbardziej. Z tego co wiem, powróciła do życia, ale ważne jest to, żeby była szczęśliwa.
- Nico, jest okej? - szepnął Percy
Otworzyłem powoli oczy i znów zobaczyłem te piękne zielono morskie oczy. Przytuliłem go mocniej.
- Tak, jest dobrze - zapewniłem go
Popatrzył na mnie niepewnie.
- Nie jestem taki pewien - mruknął
- Percy, naprawdę wszystko jest okej - znów go zapewniłem
Potrafił być naprawdę uparty i opiekuńczy, a wcale nie było tego po nim widać.
- Nico, ja się tylko martwię, ale ufam ci - powiedział i mnie pocałował
Jak zwykle pocałunek był idealny.
- Która godzina? - zapytałem aby zmienić temat
- Chyba dziesiąta - odpowiedział
Otworzyłem oczy ze zdziwienia. Od dawna nie spałem tak długo.
- Zdziwiony? - spytał
- Trochę - szepnąłem
- Spałeś tak słodko. Zasnąłeś dokładnie w tej chwili kiedy Nemo wydostał się z akwarium, czyli w najlepszym momencie - starał się udawać oburzenie, ale to tylko mnie rozbawiło
Zaśmiałem się i ostatni raz przytuliłem. Przynajmniej tak myślałem.
- Gdzie ty idziesz? - spytał retorycznie Percy
- Idę się ubrać, bo KTOŚ mi zabrał koszulkę - starałem się mu wyrwać, ale bezskutecznie
Powoli zaczynało mnie to wkurzać że jest silniejszy, ale nic na to nie poradzę. Jest też starszy o dwa lata, więc...
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedział i mnie mocno przytrzymał
Westchnąłem teatralnie.
- Czemu? - spytałem poirytowany
- Bo nie! - odpowiedział kolejnym mądrym tekstem
Super. Syn Posejdona czegoś chce i musi to dostać.
- A po co mam tu leżeć? - kolejny raz spytałem
- Na zewnątrz jest niebezpiecznie - mówiąc to, Percy pokazał rękami na schody.
Wykorzystałem okazję i uciekłem. Szybko popędziłem na schody, kompletnie zapominając o koszulce. I to był mój najgorszy błąd.
Ostatnie co usłyszałem to skrzek jakiegoś potwora i krzyk Percy'ego.

             * Percy *

           Kurcze, kurcze, kurcze, kurcze!
     Wiedziałem że coś złego się stanie! Ale dlaczego akurat Nicowi?!?! Czemu to nie mogłem być ja? Szybko pobiegłem po schodach i zobaczyłem tylko jakieś wielkie stworzenie z ciałem lwa oraz z głową i łapami orła. Ten opis pasował  tylko do jednego stworzenia które znałem. Gryf. Po prostu super! Już wolałem harpie...
        Zdążyłem tylko krzyknąć ,,Nico!" , ale na nic się to zdało. Gryf wyskoczył z masztu i go ogłuszył. Wbił swoje pazury w jego gołe plecy i porwał w powietrze. Wyciągnąłem długopis i zmieniłem go w miecz. Rzuciłem w kierunku gryfa. Lekko drasnął mu grzbiet, ale on chyba nawet tego nie zauważył.
 To było straszne. Nic nie mogłem zrobić. Byłem bezsilny. Mogłem tylko patrzeć jak gryf, odlatuję z moim chłopakiem. On przeżyje szok, kiedy się obudzi. Jeżeli się obudzi. Nie. Trzeba być dobrej myśli. On na pewno się obudzi. Nie dopuszczę, żeby było inaczej.
        Nie wiedziałem co zrobić. Pierwsze co mi przyszło do głowy było zabranie wszystkich rzeczy i popłynięcie na fali za gryfem, ale to było zbyt głupie. Jak potem dopłynęlibyśmy na Florydę? Postanowiłem zrobić coś podobnego. Tak się wkurzyłem że pod statkiem pojawiła się wielka fala. Rozpędziłem się do stu kilometrów na godzinę. Później było jeszcze szybciej.
        Moja wściekłość nadal rosła, a wraz z nią fala i prędkość. Po minucie, zauważyłem Nica. Jego rana z pleców naprawdę mocno krwawiła. Przysięgałem sobie że zabiję tego gryfa, a Nica nigdzie już nie wypuszczę samego.
         Może i jestem trochę przewrażliwiony, ale mam powody żeby takim być. Zbyt często osoby które kochałem bądź kocham, były narażone na niebezpieczeństwo. Przykładem tego była Annabeth. Odrzuciłem myśli o niej i skupiłem się na Nicu. Był dla mnie teraz najważniejszy. Jeszcze trochę przyspieszyłem i teraz znajdowałem się jakieś piętnaście metrów za nimi.
           Nico zwisał bezwładnie i nieprzytomny. Teraz naprawdę się wkurzyłem. Ostatni raz byłem tak zdenerwowany w Tartarze. Postanowiłem zrobić kolejny ruch i chlapnąłem go w oczy. Trochę go to zabolało, bo zaskrzeczał. Ale nadal nie wypuszczał Nica. Nagle zauważyłem że Nico się poruszył. Wolałbym żeby był nieprzytomny, ponieważ aż tak bardzo by nie cierpiał. Usłyszałem jego straszliwy krzyk. Ja odkrzyknąłem, więc się trochę uspokoił i przestał wyrywać. Tylko pogarszał sytuację.
            Zrobiłem ostatni krok. Wyciągnąłem długopis i przyśpieszyłem po raz ostatni. Wyskoczyłem ze statku w kierunku gryfa. Wbiłem miecz w jago klatkę piersiową. Gryf po chwili rozpadł się w pył, a Nico zleciał do wody. Ja szybko stworzyłem bąbel powietrza i popłynąłem do niego. Od słonej wody rana pewnie będzie go piekła jak cholera. Na szczęście mamy zapasy ambrozji.
             Złapałem Nica za rękę i otoczyłem nas bąblem powietrza. Nico głośno krzyknął i przez chwilę wyrywał. Potem zaczął płakać. Naprawdę mu się nie dziwię. Chyba jeszcze przez dłuższy czas nie uśmiechnie.
             Wypłynąłem szybko na powierzchnie i stworzyłem ogromną falę która zabrała nas na pokład. Szybko wziąłem Nica na ręce i pobiegłem do kajuty. Odstawiłem go delikatnie na łóżku i pobiegłem po ambrozje i nektar. Lekko wsmarowałem mu nektar do rany i dałem ambrozję do zjedzenia. Chętnie wszystko zjadł i zdołał wydukać
- Percy...
- Tak Nico? - spytałem zaniepokojony
Rana powoli zaczynała się goić, ale i tak pewnie bolała jak diabli.
- Boli - potwierdził moje podejrzenia
Dałem mu ostatni gryz ambrozji i usiadłem obok. Nico leżał twarzą w pościel. Tak bardzo chciałem, żeby przestał cierpieć.
- To wszystko moja wina - szepnąłem do siebie
Mogłem go naprawdę wtedy nie puszczać. Miałem złe przeczucie że coś się stanie, ale jak zwykle, olałem je.
- To nie jest twoja wina - mruknął Nico i spróbował wstać.
Lecz bezskutecznie.
- Nie przemęczaj się - powiedziałem, złapałem za krzyż i przycisnąłem do łóżka. - I zapamiętaj, już nigdy nie puszczę cię nigdy samego - dodałem pewnym głosem
- Ale... -chciał zaprzeczyć
- Nie ma żadnego ale - przerwałem mu. Byłem zbyt pewny swojej decyzji.
Nico wyraźnie nadal chciał protestować, ale wstałem po bandaż. Rana prawdopodobnie będzie się goić z trzy dni, więc warto byłoby ją chociaż porządnie opatrzyć.
     Kiedy wróciłem Nico siedział już na łóżku i schował twarz w ręce. Pewnie bardzo cierpiał. Jedyny plus był taki, że przez tego gryfa, byliśmy bliżej naszego głównego celu.

             * Nico *

        Myślałem o tysiącach rzeczach na raz.
   Czemu ten głupi gryf, musiał zaatakować nas akurat teraz? Chociaż w sumie, może i lepiej. Później moglibyśmy nie mieć już zapasu ambrozji i wtedy byłbym bezużyteczny. Zresztą i tak jestem ( ja sama tak nie uważam xD ).
- Nico? - wyrwał mnie z zamyślenia Percy
Nie miałem najmniejszej ochoty z nim teraz rozmawiać. Rozumiem że się martwił, ale to nie powód żeby traktować mnie jak dziecko. Najchętniej wstałbym i pomyślał w samotności. Od dawna tego nie robiłem, a bardzo lubiłem tą czynność.
- To może boleć - ostrzegł mnie , po czym wylał mi trochę wody utlenionej na plecy.
Bolało jeszcze mocniej niż przedtem, ale wiedziałem że to konieczne. Zacisnąłem mocno zęby i syknąłem cicho na początku.
       Starałem się myśleć tylko o przyjemnych rzeczy, ale w tej chwili wydawało mi się to niemożliwe. A jednak, udało mi się. Pomyślałem o wczorajszym wieczorze. Mimo tego że oglądałem ten film z dziesięć razy, nie nudził mi się. Kiedy widziałem jak Percy ekscytuję się tymi głupimi momentami, aż musiałem się uśmiechnąć. Teraz przynajmniej uśmierzało to mój ból.
- Już, a teraz możesz się do mnie odezwać? - odpowiedział i jednocześnie zapytał Percy
Wiedziałem że nie odpuści, więc uniosłem głowę i popatrzyłem na drugi koniec pokoju.
- Tak - odpowiedziałem cicho
- Nico, ja nie chciałem żeby cię to uraziło - powiedział i podniósł moją głowę.
      Zmusił mnie do popatrzenia sobie w oczy. Widziałem w nich zmartwienie i troskę. Ani trochę pogardy tak, jak wcześniej sądziłem. On nie uważa że jestem słaby, on nie uważa że nie dam sobie rady, on po prostu się o mnie martwi. Nie jest jak inni, którzy mnie odtrącili. Właśnie za to go kochałem.  
- Nie uraziło, po prostu... nie przywykłem że inni się o mnie martwią. Od kiedy Bianka umarła, nie mogłem sobie pozwolić na słabości i nie jestem przyzwyczajony że po prost się o mnie martwisz - szepnąłem przez łzy.
    Te łzy były pełne bólu, Zarówno fizycznego jak i psychicznego. Tak bardzo chciałem udowodnić sobie i innym że jestem silny. Że mogę poradzić sobie że wszystkim całkiem sam, ale to nieprawda. Teraz mam Percy'ego. Jasona. Reyne. Nie jestem sam.
- Nigdy nie byłeś sam - odpowiedział, tak jakby czytając mi w myślach Percy - I nigdy nie będziesz - dodał
- Kocham cię - wyszeptałem
Percy głęboko mnie pocałował i wtedy poczułem się z powrotem pełny życia. Te jego pocałunki działają trochę jak nektar, Warto to zapamiętać...
- Idź się połóż spać. Musisz odpocząć - nakazał mi Percy
Wiedziałem że ma rację. Chyba naprawdę dzieję się coś dziwnego, Percy coraz częściej mówi coś mądrego.
   Usłuchałem go i położyłem się na boku. Naprawdę nie lubiłem spać na brzuchu.



3 komentarze:

  1. Nie mogłam tego czytaci, bo ńę ma Percabeth. Percabeth moim rzyciem. Kofffffam ih. Percabeth Forewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh... <3
    Mój biedny braciszek :(
    Percy i jego wkurw xD
    Aż sobie wyobraziłam: Percy płynie na fali i takie:
    "Choć ty gryfie, bo jak ci zaraz zapierdo*e to cię rodzona matka nie pozna! Chłopaka mi nie będziesz tarmosił!" xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja sobie też to tak wyobrażałam, kiedy to pisałam xD Przecież Percy nie jest znowu taki bezbronny, więc Nica uratować mógł :D

      Usuń