To już przedostatni rozdział z tej serii! Boże, jak to szybko zleciało :P
Przepraszam za brak opisów, ale muszę przyznać, że pisałam ten rozdział strasznie na siłę ;-; Tak, wiem, że krótko, ale...
Zapraszam na drugiego bloga! Dodałam już 2 rozdział :3 A i zapraszam też na bloga: Podążając za przeznaczeniem Jestem współautorką tego oto bloga :3 ( nadużycie słowa "bloga" przekroczyło wszelkie granice ;-; )
Chciałam podziękować wam również za zbliżające się 3000 wyświetleń na tym blogu <3
ucieczkamajedynanadzieja.blogspot.com <---- również zapraszam :*
Chciałam podziękować wam również za zbliżające się 3000 wyświetleń na tym blogu <3
ucieczkamajedynanadzieja.blogspot.com <---- również zapraszam :*
#14 Would you like to...
* Nico *
Obudziłem się, będąc cały nagi w ramionach Percy'ego.
Nie mogę uwierzyć co się wydarzyło. Myślałem, że to on mnie... a to ja jego... co?! O matko! Dobra, ten śpioch obok mnie jeszcze spał i najwidoczniej nie miał zamiaru się obudzić. Wymknąłem się z jego uścisku, ubrałem swoje rzeczy i wyszedłem na pokład. Od razu uderzyło mnie w twarz morskie powietrze. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do steru. Co z tego, że ja nawet nie umiem sterować tą łajbą? To nieistotne.
Stałem tak pięć minut i gapiłem na przód statku. Mój genialny mózg będzie teraz myślał tylko o tym co się wydarzyło. Cóż, co tu dużo mówić. Zrobiliśmy to, co normalne pary w związku. W sumie, po raz pierwszy myślałem przez tak długi czas o czymś przyjemnym. Zawsze coś, kiedy już byłem szczęśliwy, musiało się popsuć. A teraz wszystko zapowiadało się wprost idealnie.
-KUUUURRRRRRRRRRRRRRRWAAAAAAAAAAA- Usłyszałem głośne przeklęcie z kajuty.
Od razu wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem, ale udało mi się utrzymać na nogach. Percy ma teraz konsekwencje naszej zabawy. Mój chłopak wyszedł z dołu statku w samych spodniach i bez koszulki.
- Następnym razem... - nie dokończył tylko złapał się za tył głowy.
Ja nadal się śmiałem, ale, kiedy znów zobaczyłem wszystkie jego mięśnie, ugięły się przede mną kolana. Czemu on musi być aż tak seksowny ja się pytam?!?!
- Percy, idź się ubierz - nakazałem i odwróciłem się od niego, kryjąc uśmiech i rumieniec.
Stałem tak pięć minut i gapiłem na przód statku. Mój genialny mózg będzie teraz myślał tylko o tym co się wydarzyło. Cóż, co tu dużo mówić. Zrobiliśmy to, co normalne pary w związku. W sumie, po raz pierwszy myślałem przez tak długi czas o czymś przyjemnym. Zawsze coś, kiedy już byłem szczęśliwy, musiało się popsuć. A teraz wszystko zapowiadało się wprost idealnie.
-KUUUURRRRRRRRRRRRRRRWAAAAAAAAAAA- Usłyszałem głośne przeklęcie z kajuty.
Od razu wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem, ale udało mi się utrzymać na nogach. Percy ma teraz konsekwencje naszej zabawy. Mój chłopak wyszedł z dołu statku w samych spodniach i bez koszulki.
- Następnym razem... - nie dokończył tylko złapał się za tył głowy.
Ja nadal się śmiałem, ale, kiedy znów zobaczyłem wszystkie jego mięśnie, ugięły się przede mną kolana. Czemu on musi być aż tak seksowny ja się pytam?!?!
- Percy, idź się ubierz - nakazałem i odwróciłem się od niego, kryjąc uśmiech i rumieniec.
Nie usłuchał, tylko podszedł do mnie bliżej, lekko się przy tym kiwając.
- Nie mów mi jak mam żyć - powiedział przekornie i złapał za ster, trzymając mnie pomiędzy ramionami.
Westchnąłem ciężko i zamknąłem oczy. Wtuliłem się w Percy'ego i postarałem skupić na misji. Zostało nam z sześć dni do uratowania Annabeth, a może i nawet pięć. Nie dużo czasu, ale zgaduję, że pójdzie nam wszystko gładko. To zrywanie kwiatka chyba nie jest aż takie trudne. Stałem tak z Percy'm jeszcze jakieś pięć minut, zanim mój chłopak nie przerwał ciszy.
- Zaraz będziemy na miejscu, a ja idę się ubrać - po tych słowach pocałował mnie w policzek i zszedł pod pokład.
W końcu będzie koniec tej cholernej misji. Będziemy mogli w końcu odpocząć od tych całych herosowych obowiązków. Nadal stałem przy sterze rozglądając się w poszukiwaniu wyspy. Dopiero po około trzydziestu sekundach udało mi się ją dostrzec.
Cóż mogę o niej powiedzieć? Była piękna. Dróżkę tworzyły kwitnące drzewa wiśni na których siedziały kolorowe ptaki nieznanych mi gatunków. Dokoła zasadzone były kwiaty róży, również kolorowe. Cała wyspa była ogólnie w klimacie tęczy. Dalej dostrzegłem mały strumyczek, który rozpoczynał się w wysokiej skale. Jakiś śmielszy ptak nawet podleciał do mnie i usiadł na moim ramieniu. Zgadywałem, że wszystkie te ptaki albo są udomowione albo pod to Demeter je tutaj sprowadziła. Percy w końcu wyszedł z kajuty i spojrzał na mnie zadowolony. Chyba cieszył się tak samo jak ja z obecności osobnika nadal siedzącego na moim ramieniu.
- Widzę, że już znalazłeś sobie przyjaciela - zażartował i spojrzał na wyspę.
Był tak samo mile zaskoczony jak ja. Naprawdę chciało się spędzić w tym miejscu całe życie.
- Ładnie tu...- zaczął mądrze Percy
Teatralnie uniosłem oczy ku górze i przybliżyłem się do przodu statku.
- Przybliżysz nas do lądu? - spytałem, a bardziej nakazałem swojemu chłopakowi.
Posłuchał mnie od razu i już po chwili, znajdowałem się na piaszczystej plaży. Nie była ona duża. Większość tego miejsca była pokryta przez trawę.
- Jak myślisz, który kwiatek jest lekarstwem? - zadałem kluczowe pytanie, gdy tylko Percy znalazł się tuż obok mnie.
- Hmmm... może ten? - spytał i wskazał palcem na kwiatka znajdującego się na samym środku wyspy. Czemu ja go wcześniej nie zauważyłem?
Od niego aż biła energia. Miał srebrzyste płatki, które swym kolorem przypominały najprawdziwsze srebro i piękną zieloną łodygę z tylko jednym kolcem. Zaciekawiło mnie to, ale nie miałem czasu aby się nad tym zastanowić. Percy już do niej podchodził.
- Gdzie ty idziesz? - zrównałem się z nim.
Spojrzał na mnie jak na dziwaka.
- No... po ten kwiatek tam o - wskazał ręką na lekarstwo.
Uniosłem oczy ku górze i wykonałem kilka płytkich oddechów.
- A któż to, któż to... - przerwał nam jakiś głos za nami.
Cali przestraszeni obróciliśmy się w stronę nieznanego mi głosu. Okazało się, że wcale nie była to obca osoba. Przed nami stał... Leo. W trochę poszarpanych ubraniach, włosach podpalonych bardziej niż zwykle i sztyletem zanurzonym w jakimś zielonym płynie. W pierwszej chwili chciałem się na niego rzucić i udusić za to, że Percy wylądował w szpitalu. Na szczęście opanowałem się i czekałem, aż przekaże nam coś, co ewidentnie miał do powiedzenia.
- Pożegnaj się z życiem... Jackson - rzucił niedbale, a następnie wycelował swój sztylet w Percy'ego. Na szczęście, ten głąb ma jeszcze mnie.
Westchnąłem ciężko i zamknąłem oczy. Wtuliłem się w Percy'ego i postarałem skupić na misji. Zostało nam z sześć dni do uratowania Annabeth, a może i nawet pięć. Nie dużo czasu, ale zgaduję, że pójdzie nam wszystko gładko. To zrywanie kwiatka chyba nie jest aż takie trudne. Stałem tak z Percy'm jeszcze jakieś pięć minut, zanim mój chłopak nie przerwał ciszy.
- Zaraz będziemy na miejscu, a ja idę się ubrać - po tych słowach pocałował mnie w policzek i zszedł pod pokład.
W końcu będzie koniec tej cholernej misji. Będziemy mogli w końcu odpocząć od tych całych herosowych obowiązków. Nadal stałem przy sterze rozglądając się w poszukiwaniu wyspy. Dopiero po około trzydziestu sekundach udało mi się ją dostrzec.
Cóż mogę o niej powiedzieć? Była piękna. Dróżkę tworzyły kwitnące drzewa wiśni na których siedziały kolorowe ptaki nieznanych mi gatunków. Dokoła zasadzone były kwiaty róży, również kolorowe. Cała wyspa była ogólnie w klimacie tęczy. Dalej dostrzegłem mały strumyczek, który rozpoczynał się w wysokiej skale. Jakiś śmielszy ptak nawet podleciał do mnie i usiadł na moim ramieniu. Zgadywałem, że wszystkie te ptaki albo są udomowione albo pod to Demeter je tutaj sprowadziła. Percy w końcu wyszedł z kajuty i spojrzał na mnie zadowolony. Chyba cieszył się tak samo jak ja z obecności osobnika nadal siedzącego na moim ramieniu.
- Widzę, że już znalazłeś sobie przyjaciela - zażartował i spojrzał na wyspę.
Był tak samo mile zaskoczony jak ja. Naprawdę chciało się spędzić w tym miejscu całe życie.
- Ładnie tu...- zaczął mądrze Percy
Teatralnie uniosłem oczy ku górze i przybliżyłem się do przodu statku.
- Przybliżysz nas do lądu? - spytałem, a bardziej nakazałem swojemu chłopakowi.
Posłuchał mnie od razu i już po chwili, znajdowałem się na piaszczystej plaży. Nie była ona duża. Większość tego miejsca była pokryta przez trawę.
- Jak myślisz, który kwiatek jest lekarstwem? - zadałem kluczowe pytanie, gdy tylko Percy znalazł się tuż obok mnie.
- Hmmm... może ten? - spytał i wskazał palcem na kwiatka znajdującego się na samym środku wyspy. Czemu ja go wcześniej nie zauważyłem?
Od niego aż biła energia. Miał srebrzyste płatki, które swym kolorem przypominały najprawdziwsze srebro i piękną zieloną łodygę z tylko jednym kolcem. Zaciekawiło mnie to, ale nie miałem czasu aby się nad tym zastanowić. Percy już do niej podchodził.
- Gdzie ty idziesz? - zrównałem się z nim.
Spojrzał na mnie jak na dziwaka.
- No... po ten kwiatek tam o - wskazał ręką na lekarstwo.
Uniosłem oczy ku górze i wykonałem kilka płytkich oddechów.
- A któż to, któż to... - przerwał nam jakiś głos za nami.
Cali przestraszeni obróciliśmy się w stronę nieznanego mi głosu. Okazało się, że wcale nie była to obca osoba. Przed nami stał... Leo. W trochę poszarpanych ubraniach, włosach podpalonych bardziej niż zwykle i sztyletem zanurzonym w jakimś zielonym płynie. W pierwszej chwili chciałem się na niego rzucić i udusić za to, że Percy wylądował w szpitalu. Na szczęście opanowałem się i czekałem, aż przekaże nam coś, co ewidentnie miał do powiedzenia.
- Pożegnaj się z życiem... Jackson - rzucił niedbale, a następnie wycelował swój sztylet w Percy'ego. Na szczęście, ten głąb ma jeszcze mnie.
OMG! OMG! OMG!
OdpowiedzUsuńKońcówka jest najlepsza!!! Nicuś mój kochany Nicuś ;(
Percy seksiak xD
Next! Next i jeszcze rax NEXT!!!
Leo ty szmaciarzu! Jaki zaraz dostaniesz wpierdol!!! *Jack Frost łapie mnie za rękę i powstrzymuje od rzucenia telefonem o ściane*
No to tyle ode mnie ;*
Lecę na herbatę do Nibylandi ;3
Twoja Annie <3
Fajnie, że ktoś to jeszcze czyta ;)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo ostatni rozdział... nie wiem czy się bardziej cieszyć czy smucić xDDD
Leo ( w TYM opowiadaniu ) to szmata
Pozdrowionka :***
O nie tylko nie Nico jak ty możesz?!?!
OdpowiedzUsuńTo ja tu komentuję tak troszku na szybko, ale wiesz... szkoła itd... ;/
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty! Uwielbiam! I jak to przedostatni? Waj tak krótko? ;^;
Oby nie zdążyli uratować Annabeth... czy ten kwiatek nie mógłby zwiędnąć? XD
Leo taka wredna szuja... xD
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Jak?! Jesteś sadystką! Kiedyś naprawdę dostanę zawału serca przez te zakończenia! XD
A tu nagle takie: suprajs madafakers, jesteście n wyspie Kalipso! XD sorry, ale jak tylko napisałaś coś o kwiatach i o wyspie to mi się z tą (parę niecenzuralnych słów) Kalipso skojarzyło xD
No to może lepiej zakończę ten ój komentarz z dupy wzięty...
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na następny rozdział z niecierpliwością ;)