czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 3 *-*

             Pierwszy...


          * Percy Jackson *

   Gdy tylko wyszedłem z domku, przybrałem swą pozę wiecznie niezadowolonego chłopaka. Dziarskim krokiem przeszedłem przez cały Obóz, rozglądając się wokoło i ignorując innych obozowiczów. Patrzyli na mnie jak na jakiegoś boga ( którym z resztą mogłem być ) i oczekiwali, że zrobię jakieś dobre wejście. Nie, ja tylko przepłynąłem kawałek morza i trafiłem do Zatoki Long Island. Łatwizna. Nico szedł obok mnie ze swoimi mokrymi włosami, które wyglądały tak seksownie w połączeniu z jego ciemnobrązowymi oczami. Jego wąskie wargi, które aż prosiły się o dotyk innych ust. Jego policzki, które tak słodko wyglądały z rumieńcem spowodowanym moją osobą. A z resztą, cały jest słodki. Wiem, że gadam teraz o facecie, ale mam dość tych wszystkich bab! Podstępne, zdradzieckie, a do tego piękne, uwodzą facetów, a później ich zdradzają. Mam dość kobiet przynajmniej na jakiś dłuższy okres.
   Gdy tylko doszedłem do Wielkiego Domu, obróciłem się za siebie, sprawdzając czy nikt mnie nie obserwuje. Kolejna moja mała obsesja. Jak miałem pewność, że tak nie jest, wszedłem do Chejrona, a Nico poszedł załatwić sprawę z Willem. Nawet go dobrze nie poznałem, a już mnie zdążył wkurzyć. Cóż... lekko się uśmiechnąłem na widok Chejrona, który również rozpromienił się na mój widok.
     - Percy! - krzyknął radośnie i podjechał do mnie na wózku inwalidzkim.
Uśmiechnąłem się szerzej i przytuliłem byłego nauczyciela. Jak ja go dawno nie wdziałem! Rozmawiałem z nim chwilę o prywatnych sprawach, kiedy w końcu przyszła sprawa misji.
     - Wyruszycie na nią za dwa dni, rano. Spakujemy was, przepowiednie dostaniecie jutro. Mam nadzieję, że Ty, Nico i Will poradzicie sobie z zadaniem. Chciałem też powiedzieć, że miło nam ciebie znów powitać, Perseuszu Jacksonie. - powiedział na zakończenie i jeszcze raz mnie uścisnął.
   Odwzajemniłem uścisk i pożegnałem się z nim skinieniem głowy. Chciałem jak najszybciej odnaleźć Nica i Willa i powiedzieć im wszystko czego się dowiedziałem. Znowu misje, znowu potwory... zdążyłem się już od tego odzwyczaić, mieszkając na Manhatanie. Chodziłem na siłownie, pracowałem i zapomniałem jak to jest być herosem. Ale muszę przyznać, że stęskniłem się za byciem herosem. Może to przez doskwierającą mi samotność, ale jednak ta adrenalina kiedy walczy się z potworami, kiedy trzyma się miecz w ręce lub kiedy steruje się wodą. Brakowało mi tego. Znaczy, wodą też kierowałem będąc u siebie w domu, na przykład ze szklanki leżącej na stoliku, do ust, bo byłem tak leniwy, że nie chciało mi się sięgnął po napój. Jeździłem nad morze i modliłem się do Posejdona. Zdarzało mi się odetkać mój miecz i przyglądać mu ze smutkiem i utęsknieniem. A teraz te czasy mają powrócić.
   Z poprawionym humorem poszedłem do domku Apolla, gdzie powinienem zastać Willa. Nie myliłem się. Siedzieli w przytulnym salonie i zawzięcie o czymś dyskutowali. Momentami Will gestykulował coś rękami, na co Nico tylko lekko się odchylał.
     - Jak mogłeś mnie z rana zostawić?! Lucy i ja cię potrzebowaliśmy! - krzyknął Will na Nica, za co miałem ochotę go udusić.
   NIENAWIDZĘ jak ktoś krzyczy. Mam z tym niemiłe wspomnienia. A poza tym, na Nica się nie krzyczy. Nie dość, że on nie może się normalnie wyspać przez te całą sprawę i ciągle trenuje to jeszcze Will się go będzie czepiał. Zaje kurwa biście.
     - To było aż takie trudne? Byłem zmęczony - tłumaczył się niepotrzebnie Nico.
On przynajmniej nie drze ryja na pół Obozu, pomyślałem.
     - To dlaczego nie powiedziałeś?! Pytałem się, a tu nie! Po co masz mi o tym powiedzieć! - Will wstał i spojrzał na Nica z góry.
Nico powtórzył jego ruch i teraz oboje stali twarzą w twarz.
     - Nie potrzebuję twojej pomocy - odparł Nico.
Dalej sprawa potoczyła się za szybko. W jednej chwili Will uderzył Nica z pięści w twarz, a w drugiej to Will leżał na ziemi ze złamanym nosem.
     - Percy... - wyszeptał Nico i spojrzał na mnie z podłogi.
   Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, że tylko taki debil jak Will mógł go uderzyć. Podniosłem delikatnie Syna Hadesa i spojrzałem na jego purpurowy lewy policzek i lekko podbite oko. Położyłem Nica na ziemi, uważając by się nie przewrócił i wzrokiem powędrowałem to Syna Apolla. Nadal leżał na panelach, choć był w pełni przytomny.
     - Mi też ciebie miło widzieć, Will - oschle się z nim przywitałem.
   Nadal przytrzymywałem Syna Hadesa i nie miałem zamiaru go puszczać. Trzeba przyznać Willowi, umie się bić. Jednym ruchem wyprowadziłem Nica z tego domku, nie zważając na gadaninie Willa. Widziałem go może z dwadzieścia sekund i już mam go dość. Nie wiem jak wytrzymam z nim cały miesiąc lub dłużej.
     - Percy... skąd... ty... - próbował ułożyć pytanie Nico, ale coś średnio mu szło.
     - Chciałem was znaleźć i powiedzieć, że za dwa dni wyjeżdżamy. Otworzyłem drzwi od jego domku, zobaczyłem, że się kłócicie i cierpliwie przyglądałem się tej kłótni. - odpowiedziałem na tak naprawdę niezadane pytanie.
   Nico z wolna pokręcił głową i starał się zakryć fioletowy policzek, aby nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi obozowiczów. Czy już mówiłem, że on jako z nielicznych osób myśli? Gdy w końcu dostaliśmy się do domku numer trzynaście, zamknąłem drzwi nogą i pomogłem Nicowi usiąść na kanapie, a później poszedłem po lód. Każdy heros z tego co zauważyłem, miał w swoim domku lodówkę z napojami, a także zamrażarkę. Wyciągnąłem z niej jakiś zamrożony groszek czy inne paskudztwo i rzuciłem Nicowi, by przyłożył to sobie do poobijanego policzka. Jęknął cicho na uczucie zimna, do którego później się przyzwyczaił. Usiadłem koło niego, oglądając swoją pięść.
   Uderzyłem Willa z całej siły, w dodatku z prawego sierpowego. Kiedy pracuje się jako ochroniarz, trzeba być przygotowanym na bójkę, więc dla mnie to żadna nowość.
     - Dzięki, za wszystko - wyrwał mnie z zamyślenia Nico.
Spojrzałem na niego z troską, przez co na jego obolałej twarzy pojawił się lekki rumieniec. Odwróciłem głowę, uśmiechając się do siebie, a następnie przemówiłem do Nica spokojnie:
     - Należało mu się. Niech wie, że kiedy cię skrzywdzi, dostanie ode mnie pięć razy mocniej.
Nico uśmiechnął się blado i zabrał zamrożony groszek ze swojej twarzy.
     - Nadal mocno widać, prawda? - spytał ze smętnym wzrokiem. - Z Willem jest coraz gorzej. Jakby był zazdrosny czy coś, ale nie wiem o co mu chodzi. Czepia się o wszystko, a po raz pierwszy mnie uderzył - wyżalił mi się
   Przybliżyłem się jeszcze do niego i położyłem dłoń na ramieniu. Niemal automatycznie zacząłem również bawić się jego jeszcze wilgotnymi włosami. Nico patrzył na mnie z utęsknieniem w oczach, a zaraz potem odwrócił wzrok i strzepnął moją rękę, już drugi raz w tym dniu. Patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany, a w moim brzuchu pojawiły się znajome motylki. Czy to możliwe, żebym podobał się Synowi Hadesa? Nie, może ujmę to inaczej. Czy to możliwe, żeby podobał mi się Syn Hadesa. Brzmi bardziej realistycznie. Myślałem o nim kilka-naście razy na tydzień i to zawsze sprowadzało się do tego, że był śliczny, słodki i seksowny.
   Patrzyłem teraz w te piękne oczy, które nadal miały to utęsknienie w sobie. Chciałem się go pozbyć już raz na zawsze i złapałem Nica za ręke. Była zimnawa, a ja zamierzałem to zmienić. Splotłem nasze palce, nadal nie odrywając wzroku od jego oczu.Jego wargi lekko się rozchyliły, tworząc u mnie nieodpartą chęć przygwożdżenia go do kanapy i całowania po całym ciele. O tak, on już nie jest dzieckiem i może sobie pozwolić na coś więcej. Skorzystałem z okazji i przybliżyłem go do siebie silnym ruchem ręki.
     - Nico, czy ty... zostaniesz moim chłopakiem? - spytałem, gdy od jego warg dzieliło mnie kilka minimetrów.
Przymknąłem oczy i jedną dłonią wplotłem palce w jego włosy.
     - Tak - usłyszałem ciche szepnięcie z jego strony.
   Nie ważne było to, że w tej chwili jego cały policzek był purpurowy. Nie ważne było to, że jestem gejem. Tylko Nico był ważny. Pocałowałem go najpierw delikatnie, by przyzwyczaił się do mojego dotyku. Zagłębiałem pocałunki stopniowo, powodując u niego euforię, a u siebie podniecenie. Jeździłem ręką w jego włosach, a drugą złapałem go delikatnie za szyję. Postąpił tak samo ze mną, tylko nadal coś mi nie pasowało. Jakby, Nico się mnie w jakiś sposób bał... wiem, jestem straszny jak się wkurzę, ale to chodzi o co innego... już to zmienię.
   Kolejny raz pociągnąłem tym razem sprawiając, że znalazł się pode mną na kanapie. Spojrzał na mnie najpierw z lekka przestraszony, ale zaraz potem się rozluźnił. Nie całowałem go. Chciałem, by spojrzał mi głęboko w oczy i dostrzegł, że to tak naprawdę ja sprzed lat. Zmieniło się moje podejście do innych osób, ale cały ja się nie zmieniłem. Pozostałem opiekuńczy, troskliwy, ale także odważny i dzielny. Cóż i jeszcze została mi cecha ciężko myślący...
     - Percy... - usłyszałem mamrotanie Nica.
Otrząsnąłem głowę i zdałem se sprawę, że patrzę na niego dłuższy czas i się nie odzywam. Zacząłem jeździć swoim nosem o jego obolały policzek i mruknąłem ciche ,,Hmm?"
     - Ja... nadal tego nie rozumiem. Czy ja właśnie się zgodziłem zostać twoim chłopakiem? - spytał z nutką sarkazmu w głosie.
Uśmiechnąłem się ciepło i lekko pocałowałem go w czubek nosa.
     - Chyba tak, a przynajmniej tak mi się wydaję - odparłem i znów zacząłem się bawić jego włosami.
Takie moje nowe uzależnienie.
     - Nie chciałem Ci tego mówić tak wcześnie, ale ja myślę, że... Kocham Cię. Kochałem od kiedy byłem mały. Kochałem gdy ty byłeś z Annabeth i nadal kochać cię będę - powiedział to szczerze, patrząc mi w oczy.
Delikatnie pocałowałem go, a następnie sam przemówiłem.
     - Może i Ann zniszczyła jakąś część mnie, która była odpowiedzialna za miłość. Nie darzę już ludzi taką serdecznością jak kiedyś. Ale nie zmieniło się moje uczucie do Ciebie. Nie zdawałem sobie sprawy, jaki skarb mam pod nosem. Skarb, którego kocham i nie zamierzam opuszczać.
   Po raz kolejny złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, a następnie przytuliłem się do niego. Nie potrzebowałem niczego więcej, tylko jego dotyku.Ze względu na to, że kanapa była dość szeroka, pomieściła nas oboje. Objąłem go w pasie, a nosem powolutku wypuszczałem powietrze wprost na jego kark, przez co co jakiś czas lekko drgał. Jak ja uwielbiam wkurzać ludzi... I ludzie uwielbiają wkurzać mnie!
     - Nico... ja chciałem... - usłyszałem głośne uderzenie drzwi o ścianę, a następnie głos Willa.
Jeszcze mi tego debila tu brakowało...
     - Czego chcesz? - powiedział równie oschle co ja wcześniej, Nico.
Usiadł prosto na kanapie, a ja nadal nie zmieniłem swojej pozycji. Miałem to gdzieś co sobie o nas ten gościu pomyśli.
     - Chciałem... przeprosić, ale widzę, że masz ciekawsze rzeczy do roboty - odparł z udawanym spokojem.
   Skąd wiem, że był udawany? Zaciskał ręce z wściekłości i mrużył oczy gdy tylko na mnie spoglądał. Czy on aby nie za bardzo przejmuję się moim chłopakiem? Ha, niech uważa, bo może się rano nie obudzić...
     - Tak, mam lepsze rzeczy do roboty - uśmiechnął się drwiąco - Ale dzięki za przeprosiny
Patrzyłem na niego zafascynowany. Jednak coś zostało z młodego Nica. Potrafił być obojętny, a przynajmniej wyglądał jakby taki był. Will tylko kiwnął gniewnie głową, a następnie wyszedł z domku znów trzaskając drzwiami. Czy nikt nie umie już normalnie zamykać drzwi?!
     - Kurwa... - mruknął Syn Hadesa, gdy Will tylko wyszedł.
   Podniosłem się na łokciu i złapałem go za biodro. Niech wie, że ma moje wsparcie i nie zostawię go jak co poniektórzy. Tyle razy go zawiodłem, a on dalej mi ufa. Pomimo mojej zmiany charakteru, nadal mnie kocha.
     - Nico... spokojnie. Jeżeli jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, wybaczycie sobie. Znaczy, on nie ma czego wybaczać, ale... - gdy Nico nadal trzymał twarz w dłoniach, pociągnąłem go do siebie i spojrzałem w oczy - Tak jak mówiłem, nie przejmuj się. Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko.
   Lekko się uśmiechnął, a następnie mnie przytulił. Jest to chyba jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Przytulać osobę, którą się kocha i mieć świadomość, że trzyma się w ramionach cały swój skarb.
     - Mam nadzieję, że już nikt nam nie przeszkodzi - mruknął brązowooki i odsunął się trochę ode mnie.
   Zaśmiałem się cicho, myślami błądząc w oczach Nica. Lekko musnąłem jego usta, a następnie obróciłem go do siebie tyłem i szepnąłem dwa słowa, które tak bardzo ludzie sobie cenią. Trzymałem ręce na jego umięśnionym brzuchu, a nosem grzebałem we włosach. Niedługo potem zasnął, usadawiając się wygodnie w mych ramionach. Chwilę później, również odpłynąłem w objęcia Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jej! Rozdział 3 jest już za nami :333
Mam do ogłoszenia kilka nowin, więc czytajcie poważnie:

  1. Mój drugi blog przechodzi chwilowe zawieszenie :/// Niedługo coś dodam!
  2. Wkręciłam się w tą historię :333 Ale tak fajnie się wkręciłam xD
  3. I po 3 ja... mam... chłopaka! Tak, dziewczyna która pisze o gejach ma chłopaka ;-; 
I to chyba tyle, a przez mojego chłopaka chce pisać tylko romantyki... shit... super ;-;
Dobra, pozdrawiam i zachęcam do komentowania! :DDD

8 komentarzy:

  1. Rezerwuje pierfszy komentarz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział zajebisty! Jak zawsze ;D
      Kocham cię za tego całusa Persiaka i Nicusia ;***
      Percy kurde mu przyłożył :0
      "Zaje kurwa biście"
      "On przynajmniej nie drze ryja na pół obozu" XD jesteś miszczynią ciętej riposty XD
      Nie rozumiem ludzi, którzy shipują Percabeth ;____;
      Dzięki tobie uśmiechnęłam się (czyt. Walałam się po podłodze jak dałn śmiejąc się bez opamiętania) od dwóch godzin ;3
      Gratuluję chłopaka i prześlij mu ode mnie pozdrowienia ;*
      Życzę weny i żelkuff
      Twoja, Annie <3

      Usuń
  2. Oh dzięki, pozdrowię :DDDD
    Dzięki za pozytywnie pozytywną opinię i za przesłaną wenę :3 Jej nigdy nie za dużo
    Ja? Mistrzyni ciętej riposty? Nie... coś ci się pomyliło xD
    Kiedyś shipowałam Percabeth... złe czasy ;-;
    Ale nie ważne :D Jeszcze raz dzięki za komy, bo dzięki nim wena spływa po mnie niczym żelki po mojej ścianie w żołądku? Że co kurwa?!
    Dobra... lecę pisać rozdział :DDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zwykle cudo. Piszesz wspaniale. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, gdy czytałam ten rozdział z kolegą na lekcji ( tia, kocham infę :P ) to po prostu ochy, achy i wokóle. Pokochałam twego bloga. Sama też piszę opko o Percico ze znajomymi xD Pisz dalej, pisz, bo umiesz pisać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i witam na moim blogu :D
      Piszesz Percico *.* Daj linka...
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z buta z buta z buta wjeżdżam xD
    ŁAN SZOT NA MOIM BLOGU OŁ MAJ GAD XDDD
    http://lelxd-zelki-grejfruty-profeszynalxd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń