sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 9 *-*

I don't wanna die...


          * Percy Jackson *

   Zamachnąłem się po raz kolejny, odcinając manekinowi głowę. Minął jeden dzień, od kiedy powiedziałem Nico'wi, że to koniec znajomości. Zrobiłem to wbrew sobie i teraz czuję, że była to najgorsza decyzja w moim życiu. Uderzyłem się w nogę z wściekłości na samego siebie i starłem się skupić na ćwiczeniach. Udawało mi się przez pierwsze trzy sekundy, zanim znów nie pomyślałem o Nicu,
     - Kurwa. - szepnąłem i uderzyłem manekina.
    Miałem tego wszystkiego dość, zresztą, pewnie podobnie jak Nico. Czy ja nie mogę być szczęśliwy? Czy nie mogę sprawić, by wszystkie osoby, na których mi zależy, były szczęśliwe? Czemu wiecznie muszę kogoś ranić, muszę zachowywać się jak egoistyczny dupek? Nie wiem. Nie znałem odpowiedzi na każde z tych pytań. I to doprowadzało mnie do szału. Chodziłem od prawego końca areny do prawej. Trzymałem ten cholerny miecz już chyba z pięć godzin i miażdżyłem kolejne manekiny. Kondycja mi powróciła, a tak naprawdę nawet nie zniknęła. Z walką mieczami jest chyba jak z jazdą na rowerze - nie ważne, jak długo nie będziesz jeździć, ta umiejętność nie zanika.
   Zmieniłem swój miecz w długopis i postanowiłem popływać. Może wtedy jakoś się zrelaksuje. Opuściłem arenę i podążyłem w stronę zatoki. Nikogo na plaży nie było, co uznałem za świetną wiadomość. Wszedłem do wody w ubraniach. Bo co? Bo mogę.
   Gdy poziom wody zaczął się podnosić, moja złość zaczynała maleć. Ale to dziwne. Uśmiechnąłem się szyderczo i zanurzyłem całe ciało. Chciałem być mokry, więc i to się stało. Miałem otwarte oczy, widziałem wszystko. Ale w pewnym momencie, coś mi nie pasowało... Mój oddech zaczął stawać się urwany i niespokojny. Coraz trudniej było mi go złapać. Jednak ja, mimo tego, płynąłem dalej. Nie wiem, kto postąpiłby tak idiotycznie jak ja, ale to coś mnie przyciągało... Błagało o zainteresowanie... Błagało o pomoc...
   Nagle coś zobaczyłem. Martwe ciało. Dziewczyna, mająca długie włosy, przysłaniające jej twarz. Ubrana była w białą, śliczną sukienkę... Wyglądała pięknie, chciałem jej dotknąć... Podpłynąłem do niej, najbliżej jak mogłem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, zostałem zmuszony do wzięcia głębokiego oddechu i przytrzymaniu go. Miałem wyciągniętą rękę ku dziewczynie i tak bardzo pragnąłem dotknąć jej włosów, jej policzka... Ostatnimi siłami próbowałem to zrobić, gdy w moim umyśle, rozbrzmiał strasznie głęboki, mądry głos:
     - Percy, nie rób tego. Przez to, klątwa spadnie na ciebie i już nie uda ci się wypełnić misji.
   Posłuchałem się go. Odpłynąłem z wyraźną niechęcią i nagle zacząłem się kołotać.

,,I don't wanna die
I don't wanna die
No, I don't wanna die - so you're gonna have to"

   W głowie słyszałem cały czas te kilkanaście słów. Stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze. Krzyczałem pod wodą, starałem się nią uleczyć. Nie dałem rady.

,,Blood is getting hotter
Body's getting colder" 

    Błagałem o pomoc, modliłem się. Nie mogąc oddychać, opadałem powoli na dno. Moje siły znikały, lecz ja się nie poddawałem. Nigdy tego nie zrobię. 

,,I Told you once
I'm the only one who holds you" *


   W pewnym momencie, myślałem, że nie uda mi się. Zwątpiłem w siebie i zacząłem tego żałować. Obok mnie zaczęły pojawiać się dziesiątki strasznych twarzy, zabitych dziewczyn. Ich wyłupiaste oczy, pozrywana skóra z wielu miejsc... Myślałem, że zwymiotuję, lecz byłem zbyt zdesperowany wydostaniem się na powierzchnie. Miałem tam jeszcze kilka spraw do załatwienia.
   Może ten tekst miał jakieś znaczenie? W sumie... ,,Nie, nie chcę umierać, więc ty będziesz musiał", brzmi całkiem prawdopodobnie do zaistniałej sytuacji. Ja nie chcę umierać, lecz wychodzi na to, że muszę. Przestałem o czymkolwiek myśleć. O śmierci, o niebezpieczeństwie. Skupiłem się na tekście, który zaczął jak na mój gust, tworzyć jako taką przepowiednie. Zacząłem płynąć ku górze, widziałem słońce przez tafle wody. Do moich oczy zaczęły napływać łzy, niewidoczne. Po raz pierwszy, od kilku lat, popłakałem się.
   Głosy przestały mi przeszkadzać, stały się czymś miłym dla ucha. Utworzyły się w króciutką piosenkę, Próbowałem znów złapać oddech, lecz na marne. Jeszcze nie czas. Płynąłem ku górze dalej, mając najważniejsze - nadzieję. Chciałem się tylko wydostać z tej pieprzonej wody!
   Jeszcze dwa ruchy rękami i byłem na powierzchni. Sił zaczęło mi brakować, serce biło jak oszalałe.      - Jeszcze trochę synu, a wszystko się ułoży.
     - Wszystko? - spytałem w myślach.
     - Powiedzmy. - odparł.
   Zacisnąłem usta w wąską linie i wykorzystałem resztki siły. Wynurzyłem się i wziąłem szybki oddech. Usłyszałem krzyki, coś czego nienawidziłem. Teraz, przestało mnie obchodzić. Otrząsnąłem głowę z wody i przekląłem cicho. Moje pierwsze, duże zwycięstwo z tym cholerstwem. Teraz już wiem, co to było. 
To nic, ciemność, pustka. A to dopiero jedna z pierwszych jej zagadek i pułapek.
Wyszedłem z wody i podszedłem do jednej osoby. Spojrzałem w jej przerażone oczy i rzekłem:
     - Nic mi nie jest.
   Pokiwała głową nieśmiało i zerknęła na drugą osobę, stojącą obok.
     - Percy, dobrze się czujesz? - spytał Will.
   Zastanowiłem się nad odpowiedzią, a chwilę później uśmiechnąłem szeroko, przypominając psychopatę. 
     - Nigdy nie czułem się lepiej. - odpowiedziałem. - I don't wanna die... - zanuciłem.
   Will złapał moje ramię i kazał popatrzeć w swoje oczy. Coś tam szepnął, lecz nic nie słyszałem. Kiwałem głową jak najęty i nie kontaktowałem ze światem. Wokół mnie zebrała się całkiem spora grupka ludzi, chcąca zobaczyć mój upadek. Zemdlałem.

***

Krew staje się gorętsza, ciało zimniejsze...

   Ocknąłem się w szpitalu. Byłem podłączony do jakichś urządzeń, które głośno pikały. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, miałem wrażenie, że zaraz eksploduje. Nie słyszałem już tych dziwnych wersów w swoim umyśle, co uznałem za świetną wiadomość. Wcześniej nie uświadomiłem sobie, iż one strasznie dekoncentrują i nie pozwalają racjonalnie myśleć. Potrząsnąłem głową, starając się odpędzić złe myśli i rozejrzałem się po otoczeniu. Kilka kwiatków porozstawianych po kątach, białe zasłony, białe kafelki, białe ściany. Na nich jeden obraz jakiegoś owocka, którego chętnie bym zjadł. Wszystko białe prócz mych włosów i ubrań.
   Usiadłem bezproblemowo i złapałem się za tył głowy. Tam bolała mnie najmocniej, sam nie wiem dlaczego i od czego. Oparłem się o oparcie i dotknąłem zimnej ściany. Poczułem kojące uczucie, westchnąłem cicho i zamknąłem oczy. Ta... nie było gorszej rzeczy, którą mógłbym wtedy zrobić. Widok tamten martwej dziewczyny z początku wydawał się być intrygujący, lecz po dokładnym obejrzeniu jej twarzy... Była, ładnie mówiąc, zgniła i brzydka. Wzdrygnąłem się przez wyobrażenie sobie jej w stroju kąpielowym i wziąłem szklankę z wodą, leżącą na małym stoliku koło łóżka. Pomyślałem o czymś innym i sam sprawdziłem swoje ciśnienie. Wynosiło tylko... Pfff, 150/80mm Hg. Tylko o trzydzieści wyższe u zdrowego człowieka. Korzystając z chwili samotności, uśmiechnąłem się lekko i popatrzyłem chwilę w sufit.
   Spodziewałem się zwykłego, białego sufitu, a nie kurwa twarzy tej dziewczyny! Czy ona jest jak Krwawa Mery i będzie mnie prześladować? Chociaż nie, Krwawa Mery by mnie od razu do lustra zaciągnęła albo wydłubała mi oczy... Jebane fetysze. Prychnąłem cicho i postanowiłem chwilę zaczekać. W końcu ktoś tu musi przyjść i sprawdzić czy żyję.
   Po trzech minutach doczekałem się. Do pokoju wkroczył szybkim kokiem Will, a na mój widok odetchnął z ulgą. Ha, już chciałem rzucić jakąś ciętą ripostą, ale teraz postanowiłem mu odpuścić. W końcu chłop się mną zainteresował,
     - Jak dobrze, że żyjesz... - westchnął.
   Spojrzałem na niego rozbawiony z iście szatańskim uśmiechem na tarzy.
     - Też bym za tobą tęsknił. - odparłem i zaczekałem aż do mnie podejdzie.
   Pokręcił zrezygnowany głową i zawołał kogoś. Po niedługim czasie, do naszej rozmowy przyłączył się Danny.
     - Co jest? - spytał.
   Był wysokim, chudym i blondwłosym chłopakiem. Z daleka można było go pomylić z Willem, odważyłbym się stwierdzić, iż są prawdziwymi bliźniakami. Will szepnął mu coś do ucha, a potem wyszedł, zostawiając mnie ze swoim bratem.
     - Możesz wstać? - spytał
   Postanowiłem być dla niego miły, ponieważ to nie jego wina, że jego brat to idiota. Kiwnąłem głową i na dowód, wstałem. Stałem obok łóżka, ubrany w swoje stare cichy.
     - Głowa mocno cię boli, czy już nie podawać ambrozji? - dopytywał.
   Odparłem coś, że ból nie ustępuje i wyciągnął z kieszeni lekarstwo. Było w postaci batonika, więc szybko ugryzłem kawałek i rozkoszowałem się pysznym smakiem. Powróciłem na chwilę do czasów dzieciństwa i uśmiechnąłem się lekko. Oddałem właścicielowi jego pokarm, a sam zacząłem kierować się ku wyjścia.
     - Do widzenia. - pożegnałem się, jednak przystanąłem na chwilę przy progu drzwi. - Jeszcze jedno, przekaż bratu, że on nigdy nie będzie jego. Będzie wiedział o co chodzi.
   Z uniesionym podbródkiem i znakomitym humorem opuściłem szpital i udałem się do domku numer trzy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yuhu! Rozdział musi być pisany o tak późnej porze, bo co XD Bo ja :3
Zaraz się zabieram za One - Shot'a :3 Jarom się :3 Nowy szablon może się pojawić już w przyszłym tygodniu! Ja sama czekam na niego zniecierpliwiona :3
Co do rozdziału... nie dość, że pisany o późnych porach to jeszcze przy Hollywood Undead - I don't wanna die (<3) Dlatego takie dziwne rzeczy się tu pojawiły XD Dobra, lecę pisać :3
Baaaj!

* I don't wanna die,
I don't wanna die,
No, I don't wanna die - so you're gonna have to.

Blood is getting hotter, 
Body's getting colder,
Told you once,
I'm the only one who holds her <--- Piosenka Hollywood Undead - I don't wanna die
Na potrzebę opowiadania, zmieniłam jedno słowo :3
Polecam piosenkę, tak przy okazji XD


5 komentarzy:

  1. Zarąbisty rozdział. Czekam że zniecierplowieniem na następną część i one shota. Pozdro.



    Wierna fanka.

    OdpowiedzUsuń
  2. o bigooos!
    mam nadzieję, że w następnym rozdziale doczekam się Percico ^^
    Danny to kurna Khaleesi, ale nie ważne
    jebane fetysze...
    Percy mi się podoba w wersji bed boja, bo jest taki beeeed
    Łil se kurdełe może iść w dupe Hobbita, bo tu Percico sie dzieje, a nie kurna Solandżelo
    btw to jak czytałam ten fragment z martwymi dziewczynami to pomyślałam o tym co by było gdyby ktoś napisał One-Shot o tym jak Siódemka + Nico, Will i Reyna są w TWD, albo przynajmniej podczas apokalipsy zombie
    to by było niezłe
    rozdział supi, cieszę się, że znów zaczęłaś pisać długie :3
    życzę weny i żelkuff
    Wierna Tobie niczym Blood Dupre herbacie
    Twoja,
    Annabeth <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to się kurwa odpierdala?
    Jakieś zgniłe dziołchy na dnie jeziora. Spoko.
    Tonę, żyję, płaczę, uśmiecham się, mdleję. Percy ma fajny rozkład dnia.
    Kurwa, skąd Krwawa Merry na suficie? *sprawdza sufit*
    Podoba mi się tekst tej piosenki. Taki fajny. Śmierć. Krew. Mój klimat xD
    Ten Will mnie zaczyna denerwować.
    Lubię i Solangelo i Percico, ale wolę Percico.
    Percico życiem.
    Więc: Will spierdalaj! Łapska precz od Nico.
    Btw. Kocham Percy'ego bed boja xD
    Czy tylko ja tak mam, że kocham Percico, ale jak dla mnie w książce byłoby chujowe?
    No to weny i czekolady. Życzyłabym żelków, ale nie wiem czy lubisz. Ja nie.
    Czekam na łonszota.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, sorry, nie czytałam, ale teraz nadrabiam ;) Świetny rozdział, jak zwykle i OMGDS, DANNY, CZYŻBY TO BYŁ DANNY NORTH?! Dobra, sorry, takie moje skojarzenia z książką którą właśnie czytam xD Dobra, lecę nadrabiać kolejne rozdziały.


    Misia :)

    OdpowiedzUsuń