niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 8 *-*

Sen


          * Nico di Angelo *

   Leżałem w łóżku jakąś godzinę, zanim nie usłyszałem głośnego pukania w drzwi. Z początku, starałem się zignorować ten dudniący dźwięk, ale gość nadal nie odpuszczał. Skapitulowałem po pięciu minutach pukania i niosąc kołdrę na ramionach, podszedłem do drzwi. Uchyliłem je i od razu dobiegł do mych uszu krzyk Willa.
     - Nico! Do jasnej cholery, wszystko z tobą okey?! - wszedł do domku, zamykając za sobą kulturalnie drzwi.
   Obejrzał mnie od góry do dołu i sprawdził, czy nie mam gorączki.
     - Powinieneś być w klinice, na obserwacji - wyjaśnił, wzdychając z ulgą. - Boże, tak się martwiłem! Dopiero jakieś dziesięć minut temu Percy raczył mi powiedzieć, gdzie cię zabrał. Nico? - spytał, spoglądając w me ślepia.
   Popatrzyłem na niego zmęczonymi oraz zapłakanymi oczami. Stanął jak wryty i (najprawdopodobniej) z przerażenia, otworzył buzie i nie mógł wydukać ani słowa.
     - Will? - zdołałem wychrypieć.
   Syn Apolla kiwnął lekko głową, a ja głośno przełknąłem ślinę.
     - Mógłbyś... nie wspominać o Percy'm? - spytałem i popatrzyłem na niego błagalnie.
     - Jasne - zgodził się po paru sekundach. - Chodź, musisz odpocząć - rozkazał i zaczął prowadzić mnie do pokoju.
   Gdy do niego dotarliśmy, usiadłem na brzegu łóżka i ściągnąłem z siebie kołdrę. Rozłożyłem ją równomiernie po pościeli i przetarłem zmęczone oczy. Nie płakałem już, lecz spowodowane to było brakiem jakichkolwiek płynów w moim ciele. Zresztą, już dosyć płakania. Czas udowodnić Percy'emu, że jestem silny i nie potrzebuję go.
     - Za ile dni wyjeżdżamy? - spytałem nagle, następnie ziewając.
   Nie potrzebuje snu. Nie, wcale nie, pomyślałem sarkastycznie.
     - Cały czas to się przekłada, ale myślę, że za dwa dni. Pan. P musi poćwiczyć oraz my mamy otrzymać przepowiednie i po prostu przygotować się do wyjazdu. - wyjaśnił cierpliwie, przez większość czasu patrząc mi w oczy.
   Czułem się niekomfortowo, ponieważ wiedziałem w jakim byłem stanie i jak strasznie wyglądałem. I bez podkrążonych oczu wyglądałem jak trup, a teraz... Schowałem twarz w dłonie i zamknąłem ślepia.
     - Nie musisz tu ze mną siedzieć - oznajmiłem Willowi.
Zrozumiał mój bełkot, ale zamiast stąd wyjść, usiadł obok mnie i otoczył ramieniem. Położyłem mu głowę na obojczyku i odprężyłem się.
     - Nie muszę, ale nie zostawię cię w takiej sytuacji. Nigdy cię nie zostawię. Obietnica lekarza. - zapewnił, a ja po raz pierwszy od kilku godzin, uśmiechnąłem się.
   Uniosłem głowę do góry i popatrzyłem mu w oczy. Były zdecydowane, więc nie miałem wątpliwości, co do jego przysięgi. Kąciki ust znów mi się uniosły, tym razem zauważył to też Will. On powtórzył mój ruch dokładnie w tym momencie, kiedy zasnąłem.

***

   Biegnę nie wiadomo po co, nie wiadomo gdzie. Znajduję się na polu, a przy mojej lewej nodze biegnie pies rasy Golden Retriever. Prowadzi mnie donikąd, choć mam wrażenie, że to ja wyznaczam tutaj trasę. Wędruje ścieżką wśród zbóż, starając się poza nią nie wychodzić. Nigdy nie wiadomo, co się tam może czyhać. Skręcam w rozmaite ścieżki, podejmując szybkie decyzje. Nie ma tu czasu na zastanowienie, trzeba po prostu działać. Nie wiem, czy moje założenia są słuszne, ale trwam w tym miejscu coś około dziesięciu minut. Pies nie odstępuje mnie na krok i zdaję pomagać w trudnych wyborach. W głowie słyszę czasem jego podpowiedzi i pochwały za dobrze podjętą decyzję. Łapie głęboki wdech i biegnę dalej.
   Nagle coś się zmienia. Dostrzegam w oddali małe jeziorko, a przy nim zawalone drzewa. Aby się dostać na drugą stronę, muszę przez nie przejść. Przyśpieszam trochę, obmyślając plan działania. Dobiegam na miejsce w ciągu minuty. Jestem strasznie zmęczony, ale nie mogę się poddać. Wchodzę na pień drzewa i idę wzdłuż niego. Ręce ułożone mam w taki sposób, ze całe moje ciało przypomina literę ,,T", co pozwala mi zachować równowagę. Zostaje zmuszony przeskoczyć na drugą kłodę, o też czynie. Prawie wpadam do wody, lecz w ostatniej chwili łapię się mocnej gałęzi. Podciągam się i ruszam dalej.
   Powtarzam wcześniejsze czynności jeszcze dwa razy, kiedy coś się dzieję. Czuję, jak grunt pod nogami zanika, a ja zostaję bezbronny. Skaczę, łapiąc się gałęzi i wisząc nad wodą. Udaje mi się wytrzymać w tej pozycji następne trzy minuty, a następnie z głośnym odgłosem wpadam do wody. 
   To jest moja słabość. Od razu próbuję wypłynąć na powierzchnię. Wierzgam nogami i rękami, powoli wpadając w panikę. Tlenu mam coraz mniej i czuję swoją śmierć. Przybliżam się do tafli wody i nie mogę się wydostać. Glony i inne rośliny blokują mi przejście, przez co śmierć nadchodzi do mnie wielkimi krokami. Próbuję nadal walczyć, lecz, nie mam siły. Zamykam oczy, oraz poddaje się. Moje zimne ciało opada na dno i staję się częścią tego jeziora. Moja dusza odchodzi do Hadesu, zastanawiając się, jaki spotka ją los. 

   Gdy nagle, coś do niej podpływa. Z jego ręki wypływają żółte macki przywracające mnie do życia. Ten ktoś oddycha pod wodą i doskonale pływa, ale umie także leczyć i ożywiać innych. Nie wiem kto to jest, ale cieszę się, że mi pomaga. Wyciąga mnie na drugi brzeg jeziora, czyli mojego zamierzonego celu. Czeka tam na mnie moja rodzina. Szczęśliwa rodzina. Uśmiecham się i idę w ich kierunku, jednak mój zbawiciel trzyma mnie za rękę i każe popatrzeć w swoje oczy. Są zielonomorskio - niebieskie. Przytulam go, a następnie całuje. Ten impuls sprawia, że moje siły powracają i jestem szczęśliwy. Idę do swojej rodziny z uśmiechem na ustach.


***

   Obudziłem się z dziwnym uczuciem. Nie wiedziałem, czy powinienem się cieszyć z obrotu spraw w śnie, czy może być smutnym. Przecież, prawie się utopiłem, a uratował mnie chłopak, którego później pocałowałem. Nadal czułem to uczucie, kiedy nie mogłem wziąć oddechu i kiedy uchodziło ze mnie życie. Pokręciłem głową i usiadłem.
   Nie było nikogo w moim pokoju, co uznawałem za dobrą wiadomość. Lubiłem Willa, ale chciałem teraz pobyć trochę w samotności. Koniec z miłym diAngelo. Wrócił samotny i mało mówiący Nic. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich bardzo serdecznie :D A w szczególności: Królowa Śniegu  C: Cieszę się, że wszyscy jesteście! Cieszę się, że komentujecie! Cieszę się, że niedługo stuknie mi 10 000 wyświetleń :3 Jesteście boscy! Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał, a tak na marginesie, to sen, który tu zapisałam, jest moim snem xD Śni mi się od 5 dni, ale kończy się w momencie topienia ;-;
Super, nieprawdaż? Dobra, do napisania NIEBAWEM :3
Niedługo będzie kolejny rozdział z perspektywy Percy'ego ^^ Ciekawe co mu siedzi w głowie. 
Baaaj i zapraszam do komentowania :3 Może wtedy rozdział nadejdzie szybciej :3

3 komentarze:

  1. Ej w sumie kiedy tak zaczęłam czytać blogi o Solangelo to przyznam, że może ich troszku shipuje
    TROSZKI OKEJ? TROSZKU.
    Ale Percico forewa
    Nie ma kurna
    Percico i koniec
    Will ostatnio w ogóle stał się moim drugim fav bohaterem w OH
    Oczywiście na 1 miejscu jest Nicuś
    Jaram sie na następny rozdział bo Persi bedzie myślał o Nicusiu ^^
    omg ostatnio przeczytałam całą 1 serię i było tak sentymentalnie :')
    no ale ogólnie to rozdział jak zawsze najlepszy.
    Wiesz powiem ci, że jeśli chodzi o fabułe i opowiadania to masz wg mnie najlepszego bloga Percico ^^
    Czytałam inne i to był mój największy błąd.
    To tyle ode mnie :3
    Wierna Tobie niczym Kisumi koszykówce
    Twoja,
    Annabeth ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra... komentarz piszę zupełnie bez weny, więc... no... będzie słaby...

    "Czas udowodnić Percy'emu, że jestem silny i nie potrzebuję go." ależ oczywiście... to przecież tak bardzo w stylu uke xDDD

    "Nie potrzebuje snu." to zupełnie jak ja, kiedy o drugiej w nocy siedzę z słuchawkami w uszach, a następnego dnia mam iść do szkoły xD sen jest dla ciot xDD

    "Biegnę nie wiadomo po co, nie wiadomo gdzie." Nico rapuje! xD

    "o jest moja słabość. Od razu próbuję wypłynąć na powierzchnię. Wierzgam nogami i rękami, powoli wpadając w panikę. Tlenu mam coraz mniej i czuję swoją śmierć." taaaa... znam uczucie... pływanie jest zue... ;----;

    "Koniec z miłym di Angelo. Wrócił samotny i mało mówiący Nic." yaaaay... Nico znowu będzie emo... xDDD

    Doskonale wiem, że ten komentarz mógłby być dziesięć razy ambitniejszy, ale nie mogę jakoś nic wykminić chwilowo... ;---;

    Ogólnie, rozdział super i czekam na nexta ^^

    Pozdrawiam, życzę weny i w ogóle komów i czytelników i fajnych wakacji itepe ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń