Dzisiaj nie będzie wesoło. To inny post od wszystkich. Po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam napisać tego posta. Ma on na celu ściągnięcia tu wszystkich ludzi, którzy chcą się zabić i odwiedzenia ich od tego pomysłu.
Posłuchaj, ty, który wszedłeś tutaj, bo wystukałeś w Google: „Jak skutecznie popełnić samobójstwo?” Czy „Jak skutecznie się zabić?". Nie jesteś sam. Są ludzie z problemami podobnymi do Twoich. Nie jesteś, nie byłeś i nie będziesz sam/a. Wiem, co czujesz. Pewnie kpisz sobie pod nosem, przecież nikt nie jest w stanie ci pomóc, nikt cię nie rozumie. Otóż, nie.
Sama zmagam się z dość ciężkim nałogiem. Samookaleczenie, to mój sposób a odstresowanie, ukaranie siebie. Niektórym to pomaga - jestem w tej części - niektórym nie. Jeżeli tobie to pomaga, to jednocześnie dobrze i źle. Jako iż miałam styczność z dość mądrą panią psycholog, dzięki której przez chwilę poczułam się naprawdę dobrze, mam dla ciebie informację.
Niszczysz siebie. Robieniem sobie blizn, wywołujesz autodestrukcję. Tak to się nazywa. Trzymasz problemy w SOBIE i wyżywasz się także na SOBIE. W tej chwili odłóż tę żyletkę i posłuchaj/poczytaj. Możesz w takiej sytuacji zrobić dużo rzeczy. Uderz w ścianę, łóżko, pluszaka, co tam chcesz. Wyjdź, pobiegać. Nawet nakrzycz na matkę, ojca, brata, siostrę, przyjaciółkę czy na kogo tam chcesz. Wszystko, tylko się nie tnij.
Może, żeby odciągnąć cię od Twojej sytuacji, poopowiadam ci o sobie. Byłam naprawdę szczęśliwą dziewczyną. Do czasu, kiedy moi rodzice się rozwiedli. Miałam tylko dziesięć lat. Wtedy nic nie rozumiałam. Myślałam, że nadal będę się spotykać z tatą, wszystko było względnie okey. Jakaś dziewczyna mnie polubiła, tylko, że... Kurde, to głupio zabrzmi. Molestowała mnie? Prawie gwałciła? Przez nią mam uraz, nawet się z nią całowałam. Zmuszała mnie, nie chciałam tego. Ale cóż, nie zmienię przeszłości.
Później poszłam do szkoły. Czwarta klasa. Było okey, poznałam kilka osób, polubiły mnie. Wszystko było dobrze do pierwszej gimnazjum. Zaczęłam w marcu chodzić ze swoim najlepszym przyjacielem (nadal z nim jestem). Ale wtedy zaczęła się przygoda z cięciem się. Zrobiłam to chyba już w tym roku. W marcu? Lutym? Coś takiego. Później, pod koniec marca, była kłótnia z moją najlepszą przyjaciółką. Nie byle jaka, bo zakończyłyśmy naszą przyjaźń. Byłam załamana. Płakałam codziennie, a kiedy widziałam ją z moim chłopakiem, płakałam po nocach, wmawiając sobie, że jestem od niej gorsza i on powinien być z nią. Ona przecież jest taka idealna... Wysportowana, śliczna, z poczuciem humoru. A ja? Jestem nikim. Tak sobie powtarzałam i czasem powtarzam.
Ostatni raz pocięłam się wczoraj. Dość mocno, ale nie o tym mowa. Była kłótnia, emocje. W skrócie mówiąc, teraz na lewym udzie mam kilkanaście szram, a jedna jest na tyle głęboka, że widzę mięśnie. Straszne, nie? A wyobraź sobie, że ja się z tą samą osobą, co się pokłóciłam, pogodziłam się tego samego dnia. I po co mi to było?
Doszyły do tego również problemy z moją wagą. Ważę około 40 kilogramów i chcę schudnąć, bo czuję się gruba. Nie akceptuje siebie.
Samookaleczenie jest ci po nic. Jeżeli masz problem, poradź się kogoś. Byle kogo. Nawet mnie, obiecuję, że zrozumiem i odpiszę.
E-mail: patrycja15685@o2.pl
Facebook: Patrycja Rożko
Tu masz kilka przydatnych numerów:
116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym
22 425 98 48 – Telefoniczna pierwsza pomoc psychologiczna
116 111 – Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
801 120 002 – Ogólnopolski telefon dla ofiar przemocy w rodzinie „Niebieska Linia”
800 112 800 – „Telefon Nadziei” dla kobiet w ciąży i matek w trudnej sytuacji życiowej
Rozpisałam się. Mam nadzieję, że dałam ci do myślenia.
Trzymaj się. Dasz sobie radę, wierzę w ciebie. Trzymam kciuki.
A do czytelników mego bloga, mogliście przynajmniej lepiej poznać moją przeszłość :)
Dziękuję wam za wszystko, wy dajecie mi siłę.
Do napisania, papaa :3
Chyba nie mogę siedzieć cicho w takiej sytuacji, chociaż może powinnam.
OdpowiedzUsuńApel do wszystkich.
Piszę z perspektywy osoby, która niestety musi żyć z tym, że bardzo bliska jej osoba popełniła samobójstwo.
Jak kiedykolwiek ktoś z was pomyśli, że śmierć jest zajebiście dobrym pomysłem na poradzenie sobie ze swoim problemem, że możesz sobie umrzeć, bo i tak nikt Cię na świecie nie potrzebuje to wiesz co? Proponuje z rozpędu jebnąć się głową w ścianę, a potem przemyśleć jeszcze raz swoją sytuację.
Nie jest tak, że jesteśmy felernymi osobnikami i nasze problemy są nie do rozwiązania. Każdy problem można rozwiązać. Potrzeba tylko trochę chęci (własnej chęci!). Bo czy naprawdę chcesz do końca swoich dni/godzin/minut żyć ze świadomością, że jesteś przegranym człowiekiem? Że jesteś tchórzem, bo śmierć niestety jest drogą ucieczki? Serio myślisz, że nikt nawet nie będzie o Tobie pamiętał? A może jesteś takim egoistą, że wybierasz samobójstwo po to by w ostatni, dramatyczny sposób zwrócić na siebie uwagę?
Problemy w głównej mierze tworzy się samemu. Wiadomo, że czasem nas do tego zmusza sytuacja, ale po to mamy tyle sposóbów by się z tym kimś podzielić, że aż żal z tego nie skorzystać. Powiedzieć komuś, to już jest sukces. Gdyby osoba, która teraz nie żyje, podzieliła się ze mną swoimi problemami, to chociaż może (chociaż byłam wtedy gówniarzem) udałoby mi się zaalarmować, nagłośnić sprawę, sprowadzić jakąkolwiek pomoc, odwieźć tą osobę od samobójstwa.
A co pozostaje kiedy bliska Ci osoba się zabije? Ból po stracie to pikuś. Pozostaje jebany żal i złość do tej osoby. Zostajesz zmaltretowany psychicznie, bo zostałeś i zaczynasz myśleć, gdzie zrobiłeś błąd. Co by było gdyby. I wiesz co? Czas nie leczy ran. Samobójcy na świecie już nie ma, a ktoś dzień po dniu musi zmagać się ze świadomością, że MÓGŁ COŚ ZROBIĆ, ale nie dano mu szansy. Przyszły samobójco, zostawiłeś swojego przyjaciela/rodzinę. Wiesz co jest złe? Że oni Ci tego nie wybaczą. Nigdy. Zrobiłeś sobie krzywdę, ale to odbiło się na wszystkich wokół. I wiesz co jeszcze? W miarę upływu czasu wcale się to nie zmniejsza. Ten żal, ból, złość. To się jeszcze pogłębia.
Człowiek nie jest samotną jednostą. Zawsze znajdzie się chociaż jedna osoba (a jestem w stanie uciąc sobie rękę, że więcej niż jedna), której na Tobie zależy. Ktora nigdy Ci nie wybaczy samobójstwa. Kurwa. U mnie minęło już ponad 10 lat, a powtarzam, byłam wtedy małym gównem, kiedy to się stało. I pisząc ten komentarz mam łzy w oczach. Więc co myśle o samobójcach? Że to jebani tchórze i egoiści.
UsuńCiężko mi się odnieść do okaleczania się jako tako, bo nie miałam z nim bezpośredniej styczności. Autorka podała bardzo dobrą argumentację, jak na tacy podała rozwiązanie problemu. Jestem tylko zaskoczona, że robisz to sobie, bo jesteś bardzo świadoma, że to jest złe. Ale rozumiem, nałóg. Jak fajki, alkohol, internet, hazart. Choroba jak bulimia i anoreksja. Naprawdę bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki, byś sobie z tym poradziła. A jako, że jestem osobą mocno wierzącą, to nawet pomodlę się w Twojej intencji. Mimo tego, że Cię osobiście nie znam, bardzo bym chciała żebyś z tego wyszła. I bardzo mnie rozemocjował Twój post. Jeżeli tylko chcesz, zawsze możesz do mnie napisać na majla, czy coś. W miarę moich możliwości postaram się wysłuchać, pomóc, wirtualnie przytulić.
Ostatnia sprawa. Samoakceptacja. Temat trudny, dla wielu "mieć swoją wartość" jest trudniejsze od fizyki kwantowej. Sama jeszcze nie do końca siebie akceptuję. Jest to dla mnie problemem, właśnie chyba od momentu, kiedy zabiła się bliska dla mnie osoba. Między innymi miałam przez to depresję. Ostatni zjazd psychiczny miałam całkiem niedawno, na przełomie maja i czerwca. Nie chciałam wychodzić z domu. Chciałam tylko siedzieć przed kompem, zażerać smutki i przeglądac kwejka. Nie chciałam rozmawiać prawie z nikim. A już na pewno nie z osobami, które wydawać by się mogło, że są dla mnie najbliższe. I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że samookaceptacja nie podnosi się kiedy inni Cię akceptują. Ba, jest to prawie niemożliwe, bo jeżeli nie akceptujesz sam siebie, nie licz na to, że ktoś inny to zrobi. Ty sam ze sobą musisz sobie poradzić. Ty sam musisz wyjść ze swojej skorupy i spojrzeć na siebie zarówno krytycznym jak i łaskawszym okiem. I nie ma niestety jednego i skutecznego sposobu by sobie z tym poradzić. Problem samooakceptacji tworzysz sobie sam, we własnej głowie. Więc przede wszystkim potrzeba Ciebie, by sobie pomóc.
Pozdrawiam wszystkich biednych ludzi. Przepraszam za słowa, jeżeli obraziły.
Po prostu się zbyt zbulwersowałam.
Dziękuję za wsparcie
UsuńMoi przyjaciele i chłopak czasem dają mi w kość :/
Wszystko, co tu napisałaś, to prawda. Na szczęście, nie miałam sytuacji, żeby ktoś bliski mi się zabił. Tylko jakiś wujek czy coś takiego.
Zapewne nie obraziłaś tych ludzi, tylko dałaś im do myślenia :) To bardzo dobrze
Pozdrawiam, życzę dobrego humoru!
Samookaleczanie może i pomaga, ale tylko na chwilę. A samobójstwo nie jest dobrym sposobem żeby pozbyć się problemów. Każdy z nas musi walczyć o swoje życie, nie możemy dać się stłamsić ludziom którzy nie mają zielonego pojęcia o życiu. Każdego dnia musimy walczyć od nowa i udowodnić wszystkim, a przede wszystkim sobie, że warto żyć nawet dla samych siebie.
OdpowiedzUsuńWierna fanka.
Hej,
OdpowiedzUsuńTemat jest poważny, ale nie mogę o tym napisać inaczej; niż wprost. Piszę w związku z "hackowaniem Google'a" przez blogerów, które doprowadziło do utrudnień w szukaniu stron zachęcających do samobójstw. Wpadłem na pewien pomysł, i szukam osoby do jego realizacji. Możliwe, że zna Pan/i kogoś, kto pisze artykuły w serwisach informacyjnych i chciałbym by do tych osób doszła ta informacja. A mianowicie:
Osoby, które mają myśli samobójcze, szukają w Internecie informacji z tym związanych i są tym na przykład samobójstwa i próby samobójcze. I potem wchodzą na artykuł z krzykliwym nagłówkiem, który od samobójstwa ich nie odwodzi. A raczej może zachęcić, jeśli samobójstwo wydarzyło się w pobliżu ich miejsca zamieszkania, albo osoba jest w ich wieku etc. I chciałbym, by pod każdym z takich artykułów, np. takich: http://www.se.pl/wiadomosci/polska/krakow-z-wisly-wylowiono-cialo-kobiety-popelnila-samobojstwo_999771.html znalazła się informacja o numerach dla osób, które chcą popełnić samobójstwo. Chciałbym też, by znalazły się odniesienia do literatury fachowej, jeśli ktoś nie chce korzystać z pomocy psychologicznej (te numery mogą wystraszyć ludzi, i nie będą chcieli szukać tam pomocy); na przykład można napisać, że w przypadku myśli samobójczych polecamy przeczytać co pisze na temat samobójców Victor Frankl w książce "Człowiek w poszukiwaniu sensu". Możemy też zaproponować działanie doraźne, które obniżyło by napięcię w organizmie potencjalnego samobójcy: odejdź teraz od komputera, zjedz czekoladę, idź pobiegaj, porozmawiaj z kimś (niekoniecznie o samobójstwie) itd.
Czyli forma byłaby taka:
Tytuł
Artykuł (opis zdarzenia)
Numery telefonów
Literatura fachowa
Działania doraźne
Jeśli nie zna Pan/i takiej to proszę o przekazanie takiej informacji dalej, gdziekolwiek. Także na blogu.
Nie reprezentuję żadnej strony, organizacji etc. Po prostu jestem użytkownikiem Internetu i wpadłem na taki pomysł. Bo robienie sensacji z samobójstwa jest dla mnie oburzające, a pomóc można.
Dziękuję za przeczytanie listu i proszę o pomoc.
Pozdrawiam,
Damian