Szczera rozmowa + prezent
Tydzień później...
* Jason *
Nico zamieszkał u mnie na stałe już trzy dni temu. Zadomowił się, a teraz leży na kanapie i wcina sobie lody ciasteczkowe, które mu przyniosłem. Patrzę na niego z uśmiechem, sam również podjadam takowy przysmak. Oglądamy jakiś głupkowaty serial dla nastolatek. Nico zdaje się nie zwracać na niego uwagi, nawet nie patrzy w ekran telewizora. Wydaje się nieobecny, zamyślony. Chwytam pilota i wyłączam elektroniczne urządzenie, by sprawdzić, jak zareaguje. Cisza.
- Nico? - pytam półgłosem i podchodzę do chłopaka.
Trzyma pełną łyżeczkę lodów w powietrzu i na nic nie reaguje. Robię kolejne kilka kroków w jego stronę, zastanawiając się nad czym tak bardzo się zastanawia. Klepie go lekko w ramię na pobudzenie, a wtedy on potrząsa głową energicznie i odwraca się w moją stronę, otrząśnięty.
- Przepraszam. Zamyśliłem się. - potwierdza moje przypuszczenia.
Przeskakuje przez kanapę i zasiadam obok swojego chłopaka. Patrzy na mnie tymi przenikliwymi oczami, próbując domyślić się, o czym ja myślę. A prawda wygląda tak, że to ja próbuje się domyślić, o czym on myśli. Ehh, to skomplikowane.
- O czym myślałeś? - pytam prosto z mostu.
Nico spuszcza głowę i bierze kolejną łyżkę lodów. Nerwowo potrząsa sztućcem, a następnie odpowiada:
- O tej całej terapii na którą chodziłem.
Kiwam z wolna głową i próbuję popatrzeć mu w oczy. On jednak nadal, uparcie, wpatruje się w kubek z lodami.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zaczynam śmiało.
Dopiero wtedy podnosi głowę i patrzy na mnie. Gdy widzi w mych oczach pewność, uśmiecha się lekko i odkłada przysmak.
- Pewnie. - odpowiada i opiera się o oparcie kanapy - Mówiłem ci, że chodziłem na terapię dlatego, że nie umiałem poukładać własnych myśli w głowie. Najpierw utrata matki, siostry, samotna podróż po Tartarze... - robi krótką przerwę, przez którą nie odrywa wzroku od swoich dłoni. - To mnie męczyło. Strasznie. Ale wtedy dawałem sobie z tym jakoś radę. Dopiero, gdy poszedłem do szkoły i to się stało...
Przybliżam się do niego jeszcze trochę i patrzę z nadzieją. Widzę, że strasznie cierpi, wspominając te wszystkie rzeczy. Nie śmiem go dotknąć - wiem, że to przywołałoby kolejne złe wspomnienia.
- Gdy ten nauczyciel zaciągnął mnie do siebie po lekcjach... - bierze głęboki oddech i z zaciśniętymi powiekami opowiada dalej. - I próbował zgwałcić, coś we mnie pękło. Granice normy. Mam wielkie szczęście, że jestem herosem i potrafię się bić. Ledwo udało mi się od niego uciec i kawałek dalej od miejsce zbrodni użyłem cienia i, jak dobrze pamiętasz, przeniosłem się do Nowego Rzymu. Do ciebie i Piper.
Kiwam głową, przypominając sobie, kiedy to przytulałem Nica, gdy ten bezbronny leżał bez koszulki na ziemi i mamrotał niezrozumiałe słowa.
- Zaopiekowałeś się mną wtedy, Jason. - otwiera oczy i patrzy na mnie z błogą wdzięcznością. Widzę, jak ma zaszklone oczy. - Dziękuję ci. Chociaż trochę przyczyniłeś się do mej normalności. Po tym incydencie, jak dobrze pamiętasz, uciekłem. W nocy, uciekłem w cień. Chciałem odpocząć. - wyjaśnia.
Kładę mu ostrożnie rękę na ramieniu, by okazać wsparcie. Widzę, jak samotna łza spływa po jego policzku. Wycieram ją równie delikatnie i czekam na ciąg dalszy historii.
- Byłem zagubiony. Szukałem pomocy. I wtedy zacząłem to robić. Samookaleczenie dawało mi spokój, dawało ukojenie... - zerka na mnie, a następnie daje mi do potrzymania swą prawą rękę. Widzę na zewnętrznej stronie nadgarstka kilka prawie niewidocznych blizn. - Teraz wiem, że to było głupie. Psycholog mnie w tym utwierdził.
Całuje jego blizny z myślą, że żadne już nigdy się nie pojawią. Nie dopuszczę do tego.
- Jednak, nawet nie najgorsza była ta próba gwałtu. Nawet podobała mi się ta próba dominacji ze strony nauczyciela. Tylko, dopiero po latach udało mi się przekierować te najgorsze wspomnienie na dobrą korzyść. Bez pomocy terapeuty, bardzo dobrego nawiasem mówiąc, nie udałoby mi się to. Jednak, z cięciem się było gorzej.
Dziwię się na jego słowa, ale nie przerywam.
- Taa, wiem, że to dziwne. Ale to było uzależnienie, a tamto, przykre wspomnienie. Jednak, jak widać, uporałem się z tym. Pozostało mi tylko wtedy pogodzić się z innymi osobami z Obozu i... po latach, znalazłeś mnie. Zadzwoniłeś iryfonem i pogadałeś ze mną. Kolejna rzecz, którą zapamiętam na długo. - uśmiecham się na te słowa. - Tydzień później się spotkaliśmy, a kilka dni później zamieszkałem u ciebie, ale to chyba już wiesz. I to koniec życia di Angelo. - zdobywa się na lekki uśmiech i przytula się do mnie.
Odwzajemniam uścisk i całuje go czule w czoło. Przeżył tyle w tak młodym wieku...
- A teraz? - pytam niespodziewanie. - Jesteś szczęśliwy?
Całuje mnie w usta i uśmiecha się szczerze.
- Najszczęśliwszy. - odpowiada pewnie.
Śmieję się cicho. Całuje go w nosek i wbrew sobie przesuwam go obok siebie i wstaję. Musze przynieść mu pewien podarek.
- Zaraz wrócę. - rzucam przez ramię. - Zamknij oczy, proszę.
Mam nadzieję, że się mnie posłuchał. Wchodzę do pokoju nieużywanego przez nas obydwu i zastaję go tam. Merda wesoło ogonkiem i patrzy się na mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami. Podnoszę go i wytrzymuje lizanie po twarzy. Głaszcze go i wychylam się z pokoju, chowając go, by przypadkiem Nico go nie zauważył. Na szczęście, jednak ma zamknięte oczy i czeka cierpliwie aż wrócę. Uśmiecham się i podchodzę do niego.
- Już jestem. Nie otwieraj oczu. - nakazuje i klękam przed nim, bezpiecznie trzymając prezent tak, by go przypadkiem nie dotknął.
- Okey, co to za prezent?
Nie umiem powstrzymać szatańskiego uśmiechu, gdy przybliżam psa do jego twarzy. Otwiera oczy przestraszony, a ja w tej chwili odstawiam psa na jego kolana. Nico zaczyna się głośno śmiać, kiedy piesek liże go bezkarnie po twarzy i stawia swoje małe łapki na jego brzuchu. Przyglądam się całej sytuacji z błogą satysfakcją.
- Podoba się prezent? - pytam z uśmiechem i już wiem, jak będzie brzmiała odpowiedź.
- Tak. - odpowiada niemal natychmiast śmiejąc się przy tym głośno. - Kurwa, Jason, jakiego ty lizaka tutaj przyprowadziłeś! On ma za dużo śliny, jak na swój wzrost! - stwierdza.
Śmieję się i zabieram psa, by Nico mógł trochę pooddychać.
- Ale on też gryzie. Gryzak mały. - Nico zaczyna się z nim droczyć i chwyta go za pyszczek i potrząsa lekko.
Piesek oszołomiony kręci głową i z otwartą gębą próbuje go ugryźć. Jednak, Nico jest szybszy i najwidoczniej wie, jak obchodzić się ze zwierzętami.
- On wygląda jak kopia Cerbera z jedną głową, co nie? - pytam retorycznie.
Nico na chwileczkę przerywa zabawę z psem, by pokiwać głową, a później zabiera mi go na swoje kolana i nadal się bawi.
- Kurdę, on umie gryźć. Ej, on ma już imię? - pyta nagle.
Kręcę głową i patrzę na tego słodkiego szczeniaka. Jest cały czarny, z przodu może troszkę ciemnobordowy, ale ogólnie rzecz biorąc czarny. Ma ciemnobrązowe oczy i cały jest także podobny do Nica.
- To wiem, jak go nazwać. - oznajmia z uśmiechem - Od teraz, będziesz miał na imię, Gryzak. - zwraca się bezpośrednio do psa, który znów zaczyna go lizać.
Zabieram kubełek z lodami, by przypadkiem się do niego nie przyczepił i chowam go do zamrażarki. Słyszę, że Gryzak za mną idzie, najwidoczniej skuszony pysznymi lodami. Cmokam zadowolony i wracam do pokoju po kupione przeze mnie rzeczy.
- Pilnuj go. - „nakazuje" Nico'wi, na co ten uśmiecha się znów.
Cieszę się, że mogę tak często wywoływać uśmiech na jego twarzy. Zabieram miski oraz jedzenie dla pieska i kładę je w kuchni. Do jednej z misek nasypuje karmę, a do drugiego nalewam wodę. Podczas wykonywania tych czynności słyszę bawiących się współlokatorów. Później jeszcze raz wracam do pokoju i zabieram siedzisko dla psa. Wychodzę z pomieszczenia i pytam:
- Gdzie je dać?
Nico patrzy na mnie z wielkim bananem na twarzy, a zaraz po tym odpowiada:
- Po co one, będzie z nami spał.
Wytrzeszczam oczy, a pies powtarza mój ruch. Patrzymy się obydwoje na Nico z niedowierzaniem, kiedy to pies znów zaczyna lizać swego pana, jakby dziękując mu za ten przywilej.
- Że co? Jestem zazdrosny... - wypowiadam pół żartem pół serio.
Nico natychmiast odtrąca psa na bok i podchodzi do mnie z lekkim uśmieszkiem.
- O psa? - pyta ze zdziwieniem.
Kiwam głową zawstydzony tą sytuacją. Nico nagle przyciska mnie do ściany i zaczyna namiętnie całować. Nie przestaje przez dłuższy czas, a później robi krok w tył i patrzy na mnie usatysfakcjonowany.
- Z nim nie mogę robić tego. Ani kilku innych rzeczy. No chodź, trzeba mu gdzieś znaleźć miejsce. - mówi i chwyta mnie za rękę, i zaczyna ciągać po całym domu.
Z uśmiechem stwierdzam, że to nadal ja jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Nikt mnie nie zastąpi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I tak oto dotrwaliście do końca! Dziękuję wszystkim za pochwały, porady, ogólnie za wszystko.
Zgodnie z założeniami, zrobiłam stronę o blogach, które czytam. Możecie się z nią zapoznać i może wejść na kilka blogów.
Mam nadzieję, że zakończenie i ogólnie cały „Tree - Shot" wam się podobał. Może ktoś dołączył do grona mych czytelników przez ten parring, gdy go wpisywał i pojawiły mu się te posty? Nie wiem. Ale wiem, że rozkurwiacie wszyscy w wyświetleniach <3
Dobra, kończę tę notkę. Piszcie opinie w komentach, chętnie poczytam <3
Pozdrawiam, do napisania!
- Nico? - pytam półgłosem i podchodzę do chłopaka.
Trzyma pełną łyżeczkę lodów w powietrzu i na nic nie reaguje. Robię kolejne kilka kroków w jego stronę, zastanawiając się nad czym tak bardzo się zastanawia. Klepie go lekko w ramię na pobudzenie, a wtedy on potrząsa głową energicznie i odwraca się w moją stronę, otrząśnięty.
- Przepraszam. Zamyśliłem się. - potwierdza moje przypuszczenia.
Przeskakuje przez kanapę i zasiadam obok swojego chłopaka. Patrzy na mnie tymi przenikliwymi oczami, próbując domyślić się, o czym ja myślę. A prawda wygląda tak, że to ja próbuje się domyślić, o czym on myśli. Ehh, to skomplikowane.
- O czym myślałeś? - pytam prosto z mostu.
Nico spuszcza głowę i bierze kolejną łyżkę lodów. Nerwowo potrząsa sztućcem, a następnie odpowiada:
- O tej całej terapii na którą chodziłem.
Kiwam z wolna głową i próbuję popatrzeć mu w oczy. On jednak nadal, uparcie, wpatruje się w kubek z lodami.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zaczynam śmiało.
Dopiero wtedy podnosi głowę i patrzy na mnie. Gdy widzi w mych oczach pewność, uśmiecha się lekko i odkłada przysmak.
- Pewnie. - odpowiada i opiera się o oparcie kanapy - Mówiłem ci, że chodziłem na terapię dlatego, że nie umiałem poukładać własnych myśli w głowie. Najpierw utrata matki, siostry, samotna podróż po Tartarze... - robi krótką przerwę, przez którą nie odrywa wzroku od swoich dłoni. - To mnie męczyło. Strasznie. Ale wtedy dawałem sobie z tym jakoś radę. Dopiero, gdy poszedłem do szkoły i to się stało...
Przybliżam się do niego jeszcze trochę i patrzę z nadzieją. Widzę, że strasznie cierpi, wspominając te wszystkie rzeczy. Nie śmiem go dotknąć - wiem, że to przywołałoby kolejne złe wspomnienia.
- Gdy ten nauczyciel zaciągnął mnie do siebie po lekcjach... - bierze głęboki oddech i z zaciśniętymi powiekami opowiada dalej. - I próbował zgwałcić, coś we mnie pękło. Granice normy. Mam wielkie szczęście, że jestem herosem i potrafię się bić. Ledwo udało mi się od niego uciec i kawałek dalej od miejsce zbrodni użyłem cienia i, jak dobrze pamiętasz, przeniosłem się do Nowego Rzymu. Do ciebie i Piper.
Kiwam głową, przypominając sobie, kiedy to przytulałem Nica, gdy ten bezbronny leżał bez koszulki na ziemi i mamrotał niezrozumiałe słowa.
- Zaopiekowałeś się mną wtedy, Jason. - otwiera oczy i patrzy na mnie z błogą wdzięcznością. Widzę, jak ma zaszklone oczy. - Dziękuję ci. Chociaż trochę przyczyniłeś się do mej normalności. Po tym incydencie, jak dobrze pamiętasz, uciekłem. W nocy, uciekłem w cień. Chciałem odpocząć. - wyjaśnia.
Kładę mu ostrożnie rękę na ramieniu, by okazać wsparcie. Widzę, jak samotna łza spływa po jego policzku. Wycieram ją równie delikatnie i czekam na ciąg dalszy historii.
- Byłem zagubiony. Szukałem pomocy. I wtedy zacząłem to robić. Samookaleczenie dawało mi spokój, dawało ukojenie... - zerka na mnie, a następnie daje mi do potrzymania swą prawą rękę. Widzę na zewnętrznej stronie nadgarstka kilka prawie niewidocznych blizn. - Teraz wiem, że to było głupie. Psycholog mnie w tym utwierdził.
Całuje jego blizny z myślą, że żadne już nigdy się nie pojawią. Nie dopuszczę do tego.
- Jednak, nawet nie najgorsza była ta próba gwałtu. Nawet podobała mi się ta próba dominacji ze strony nauczyciela. Tylko, dopiero po latach udało mi się przekierować te najgorsze wspomnienie na dobrą korzyść. Bez pomocy terapeuty, bardzo dobrego nawiasem mówiąc, nie udałoby mi się to. Jednak, z cięciem się było gorzej.
Dziwię się na jego słowa, ale nie przerywam.
- Taa, wiem, że to dziwne. Ale to było uzależnienie, a tamto, przykre wspomnienie. Jednak, jak widać, uporałem się z tym. Pozostało mi tylko wtedy pogodzić się z innymi osobami z Obozu i... po latach, znalazłeś mnie. Zadzwoniłeś iryfonem i pogadałeś ze mną. Kolejna rzecz, którą zapamiętam na długo. - uśmiecham się na te słowa. - Tydzień później się spotkaliśmy, a kilka dni później zamieszkałem u ciebie, ale to chyba już wiesz. I to koniec życia di Angelo. - zdobywa się na lekki uśmiech i przytula się do mnie.
Odwzajemniam uścisk i całuje go czule w czoło. Przeżył tyle w tak młodym wieku...
- A teraz? - pytam niespodziewanie. - Jesteś szczęśliwy?
Całuje mnie w usta i uśmiecha się szczerze.
- Najszczęśliwszy. - odpowiada pewnie.
Śmieję się cicho. Całuje go w nosek i wbrew sobie przesuwam go obok siebie i wstaję. Musze przynieść mu pewien podarek.
- Zaraz wrócę. - rzucam przez ramię. - Zamknij oczy, proszę.
Mam nadzieję, że się mnie posłuchał. Wchodzę do pokoju nieużywanego przez nas obydwu i zastaję go tam. Merda wesoło ogonkiem i patrzy się na mnie swoimi ciemnobrązowymi oczami. Podnoszę go i wytrzymuje lizanie po twarzy. Głaszcze go i wychylam się z pokoju, chowając go, by przypadkiem Nico go nie zauważył. Na szczęście, jednak ma zamknięte oczy i czeka cierpliwie aż wrócę. Uśmiecham się i podchodzę do niego.
- Już jestem. Nie otwieraj oczu. - nakazuje i klękam przed nim, bezpiecznie trzymając prezent tak, by go przypadkiem nie dotknął.
- Okey, co to za prezent?
Nie umiem powstrzymać szatańskiego uśmiechu, gdy przybliżam psa do jego twarzy. Otwiera oczy przestraszony, a ja w tej chwili odstawiam psa na jego kolana. Nico zaczyna się głośno śmiać, kiedy piesek liże go bezkarnie po twarzy i stawia swoje małe łapki na jego brzuchu. Przyglądam się całej sytuacji z błogą satysfakcją.
- Podoba się prezent? - pytam z uśmiechem i już wiem, jak będzie brzmiała odpowiedź.
- Tak. - odpowiada niemal natychmiast śmiejąc się przy tym głośno. - Kurwa, Jason, jakiego ty lizaka tutaj przyprowadziłeś! On ma za dużo śliny, jak na swój wzrost! - stwierdza.
Śmieję się i zabieram psa, by Nico mógł trochę pooddychać.
- Ale on też gryzie. Gryzak mały. - Nico zaczyna się z nim droczyć i chwyta go za pyszczek i potrząsa lekko.
Piesek oszołomiony kręci głową i z otwartą gębą próbuje go ugryźć. Jednak, Nico jest szybszy i najwidoczniej wie, jak obchodzić się ze zwierzętami.
- On wygląda jak kopia Cerbera z jedną głową, co nie? - pytam retorycznie.
Nico na chwileczkę przerywa zabawę z psem, by pokiwać głową, a później zabiera mi go na swoje kolana i nadal się bawi.
- Kurdę, on umie gryźć. Ej, on ma już imię? - pyta nagle.
Kręcę głową i patrzę na tego słodkiego szczeniaka. Jest cały czarny, z przodu może troszkę ciemnobordowy, ale ogólnie rzecz biorąc czarny. Ma ciemnobrązowe oczy i cały jest także podobny do Nica.
- To wiem, jak go nazwać. - oznajmia z uśmiechem - Od teraz, będziesz miał na imię, Gryzak. - zwraca się bezpośrednio do psa, który znów zaczyna go lizać.
Zabieram kubełek z lodami, by przypadkiem się do niego nie przyczepił i chowam go do zamrażarki. Słyszę, że Gryzak za mną idzie, najwidoczniej skuszony pysznymi lodami. Cmokam zadowolony i wracam do pokoju po kupione przeze mnie rzeczy.
- Pilnuj go. - „nakazuje" Nico'wi, na co ten uśmiecha się znów.
Cieszę się, że mogę tak często wywoływać uśmiech na jego twarzy. Zabieram miski oraz jedzenie dla pieska i kładę je w kuchni. Do jednej z misek nasypuje karmę, a do drugiego nalewam wodę. Podczas wykonywania tych czynności słyszę bawiących się współlokatorów. Później jeszcze raz wracam do pokoju i zabieram siedzisko dla psa. Wychodzę z pomieszczenia i pytam:
- Gdzie je dać?
Nico patrzy na mnie z wielkim bananem na twarzy, a zaraz po tym odpowiada:
- Po co one, będzie z nami spał.
Wytrzeszczam oczy, a pies powtarza mój ruch. Patrzymy się obydwoje na Nico z niedowierzaniem, kiedy to pies znów zaczyna lizać swego pana, jakby dziękując mu za ten przywilej.
- Że co? Jestem zazdrosny... - wypowiadam pół żartem pół serio.
Nico natychmiast odtrąca psa na bok i podchodzi do mnie z lekkim uśmieszkiem.
- O psa? - pyta ze zdziwieniem.
Kiwam głową zawstydzony tą sytuacją. Nico nagle przyciska mnie do ściany i zaczyna namiętnie całować. Nie przestaje przez dłuższy czas, a później robi krok w tył i patrzy na mnie usatysfakcjonowany.
- Z nim nie mogę robić tego. Ani kilku innych rzeczy. No chodź, trzeba mu gdzieś znaleźć miejsce. - mówi i chwyta mnie za rękę, i zaczyna ciągać po całym domu.
Z uśmiechem stwierdzam, że to nadal ja jestem najważniejszą osobą w jego życiu. Nikt mnie nie zastąpi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I tak oto dotrwaliście do końca! Dziękuję wszystkim za pochwały, porady, ogólnie za wszystko.
Zgodnie z założeniami, zrobiłam stronę o blogach, które czytam. Możecie się z nią zapoznać i może wejść na kilka blogów.
Mam nadzieję, że zakończenie i ogólnie cały „Tree - Shot" wam się podobał. Może ktoś dołączył do grona mych czytelników przez ten parring, gdy go wpisywał i pojawiły mu się te posty? Nie wiem. Ale wiem, że rozkurwiacie wszyscy w wyświetleniach <3
Dobra, kończę tę notkę. Piszcie opinie w komentach, chętnie poczytam <3
Pozdrawiam, do napisania!
(Ten piesek <3 Gryzak *-*)
Ano jestem.
OdpowiedzUsuńJak jakiś sukinkot mógł chcieć zgwałcić Nico? Tylko ja mam taki przywilej xD
Nico się tnie... a to niespodzianka. Chyba większość Hadesiątek tak ma.
Jason ty lisusie....
Od tego całowania Jason jeszcze orgazmu dostanie (komentarze niewyżytego dziecka...)
Kończę ten komentarz. Weny, czytelników, wyświetleń, czekolady, deszczu i tostów.
Twój zjeb Alex ;*
Nice.
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie to podobało
Szkoda, rze to koniec :(
Pe-es. Hyba bedzie lodzik
Ten three-shots zdecydowanie powinien mieć więcej części xD
OdpowiedzUsuńChociaż terapia Nico mnie trochę usatysfakcjonowała... To źle zabrzmiało, ale generalnie super, że rozwinięte :D
Co mnie rozczarowało? ŻYLETKA. Czemu wy wszyscy musicie ciąć tego biednego Nico? Jak nie ciąć, to go ćpać xD. Nieaprobuje.
Ale tak, to szotki zajebiste ;*
Rili, podobało mi się!
PS. Czekam z niecierpliwością na rozdziała!
UsuńNo i jeszcze zapomniałam dodać, że wcześniej nie lubiłam Jasico.
UsuńA teraz zdecydowanie jest jednym z moich ulubionych parringów xD.
Jeej :3 Może Jercy też ci się spodoba :3
UsuńTo opowiadanie będzie miało zdecydowanie więcej części - tylko będę pisać je dla siebie
A Nico i żyletka, bo... Sama mam z tym problemy, cóż. Niby już nie mam, po psychologu jestem, ale to wraca jak bumerang
Dobra, nieważne XD
Rozdział pojawi się już wkrótce :3
Ja mam naprawdę dziwne podejście do Jercy xD Ale cóż, no... zobaczymy xDDD
UsuńNie będziesz już publikować? ;o Nie rób mi tego!
Jej, dziewczyno :(. Naprawdę poważny problem... Trzymam za Ciebie kciuki, byś się z nim uporała. Bardzo mocno <3
*publikować w sensie tego opko.
UsuńJej, zła pora na komentowanie, niepotrzebny spam Ci tu robię xD
Jakoś cię przekonam do Jercy XD
UsuńChyba nie będę publikować, napiszę historię od początku (idzie do szkoły, próba gwałtu itd.) Jak już, to bym musiała założyć drugiego bloga albo tu dodawać rozdziały Jasico bardzo rzadko. To w końcu blog o Percico
Wiem, poważny problem. Dziękuję <3 Bardzo <3
XD Domyśliłam się o co chodzi xD
Trudno, jakoś przeżyję ten spam :3
Sjadi ja go jeszcze ani nie naćpałam, ani nie pociełam... chyba że czegoś nie pamiętam xD
UsuńDużooo ludzi ma problemy ze rzletką...
*Sajdi
UsuńPatish Raven'ko: Spróbuj! XD Może, ci się uda xD
UsuńDrugi blog to nie jest zły pomysł!
Będzie dobrze, tylko trzeba chcieć :) Każdy problem da się rozwiązać :3 .
Alex diAngelo: Ale naćpałaś Alex, ja pamiętam! Pamiętliwa jestem xD.
No i niestety wiem... Cięcie się to zły sposób na rozładunek emocji...
Też chce takiego nauczyciela :'(. Cudeńko, nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńWierna fanka :-D
Three-shot udany. ALE zapewne nie tylko moim zdaniem powinien się ciągnąć dalej. Przez ciebie lubię i percico i jasico, nawet nie wiem, które bardziej :( jestem jedynie przeciwna solangelo.
OdpowiedzUsuńNico się tnie :'( współczuję wszystkim, którzy to robią, a zwłaszcza, jeśli są dziećmi hadesa, bo jako jedno z nich wiem jak to jest.
Wracając do obojętnego nastroju, stwierdzam, że dawno nie było percico, więc czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i życzę tego, co ci tam potrzebne.
Chamska reklama http://magic-death-chb.blogspot.com/2015/07/one-shot-clarisse-x-chris.html
OdpowiedzUsuń