czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 16 *-*

Prawda zawsze wychodzi na jaw


          * Percy Jackson *

    Następnym miejscem, do którego mieliśmy się udać, było Cachimbo, znajdujące się w środku Brazylii. Nie wiedziałem skąd Nico tak dokładnie zna każdą miejscowość w Brazylii, ale nic nie powiedziałem. Dosłownie. Nic.
   Nie chciałem z nimi rozmawiać, kiedy jestem w emocjonalnej rozsypce.
   Słyszałem, jak Will i Nico rozmawiają na rozmaite tematy, dotyczące Obozu, Luny, a także innych rzeczy związanych z ich przyjaźnią. Śmiali się, wygłupiali, a kiedy nadszedł czas na przeniesienie się cieniem do wyżej wymienionego miasta, opanowali się i życzyli sobie powodzenia.
   Teraz siedzieliśmy w ruinach szpitala na kompletnym zadupiu. Nico próbował resztkami sił szukać wraz ze mną i Willem jakiegoś pożywienia, ale widać, że chłopak był ledwo żywy. Upierał się i wyrywał Willowi, który chciał pomóc mu usiąść. Zachowywał się jak dziecko.
   Fakt, faktem, słodkie dziecko, ale ten epitet dodał mój mózg. Nie moja wina, że byłem zakochany po uszy w Nicu di Angelo. Że co? Potrząsnąłem głową. Przez ten jebany eliksir zacząłem w myślach komentować wszystko i wszystkich. Skupiłem się na wyznaczonym zadaniu, a mianowicie na poszukaniu czegoś do zjedzenia. 
   Udało mi się znaleźć jakiś krzaczek z owocami, które nie wyglądały na trujące. Wziąłem ich tyle, ile zmieściłem w kieszeniach i cofnąłem się do Willa, usypiającego Nica. Rzygać mi się chciało na ich widok razem. 
     – Jak wstaniesz, dostaniesz jedzenie, żebyś miał baaardzo dużo siły, kochanie – mówił, głaszcząc Nica po włosach. 
   Nico był wyraźnie za zmęczony, żeby mu się wyrwać lub odpyskować. Godził się na wszystko, miał zamknięte oczy i domyślam się, że naprawdę chciał zasnąć, tylko ten zjeb mu przeszkadzał. 
     – Percy? – usłyszałem. 
   Popatrzyłem na Nica, który spod przymrużonych oczu, wlepiał we mnie swój wzrok. Usiadłem obok niego i dałem znak Willowi, by sobie poszedł. Na szczęście zrozumiał aluzję i nie musiałem nic mówić. Odszedł w poszukiwaniu jedzenia.
     – Przepraszam, Percy – szepnął Nico, jakby powstrzymując się od łez. 
   Spuściłem głowę. Nie chciałem na niego patrzeć w takim stanie. Nie teraz, gdy jestem taki uczuciowy. Czułem się jak wulkan, który wybuchnie i zaleje wszystkich uczuciami. 
     – Nie chciałem, żeby tak to się skończyło. Przepraszam za mój wybuch złości, po prostu… – Zacisnął wargi w wąską linię. – Miałem wrażenie, że jesteś strasznie zazdrosny o Willa, a on nic takiego nie zrobił. 
   Tym razem zacisnąłem pięści. Chyba powoli wracała mi świadomość tego, kim jestem. Kim naprawdę jestem. 
     – Nic nie zrobił? – powiedziałem przez zaciśnięte zęby. 
   Nie sądziłem, że moje pierwsze słowa będą napełnione jadem i nienawiścią. Bardziej spodziewałem się czegoś… milszego. Jakiegoś wyznania miłości czy takich pierdół. 
     – On się tylko we mnie zauroczył, przecież to nie jest…
     – Przysiągł na Styks, że cię zdobędzie, kiedy byliśmy razem. – Nie wiedziałem, czy Will powiedział o tym Nicowi. 
   Raczej nie, ponieważ ten zbladł i spróbował usiąść. 
     – Że co? Skąd wiesz? – zapytał nerwowo. 
     – Powiedział mi, kiedy ty wyszedłeś na spacer. Dlatego ci wtedy powiedziałem, żebyś na niego uważał. Po prostu bałem się tego, co właśnie nastąpiło. – Jebany eliksir.
   Nico otworzył buzię ze zdziwienia. Cóż, będzie miał chyba z Willem do pogadania. Czy cieszył mnie ten fakt? Chyba bardziej niż powinien. Kiedy już chciałem odejść, Nico mnie zatrzymał.
     – Percy... nadal coś do mnie czujesz? – zapytał prosto z mostu.
   Tak bardzo chciałem skłamać, że mam go w dupie, że mi na nim nie zależy. Ale nie potrafiłem.
     – Tak. I nie sądzę, żebym przestał. – Drugie zdanie powiedziałem bardziej do siebie.
   Nico spuścił głowę po raz kolejny. Miło. Nie miałem siły na rozmowę o moich uczuciach, których nie rozumiałem. Chciałem jak najszybciej skończyć tę misję i odejść, dać wszystkim spokój. Może dlatego Annabeth mnie zdradzała?
   Na jej wspomnienie zrobiło mi się niedobrze i słabo.
   Naprawdę ją kochałem, tyle razem przeżyliśmy... Stop. Nie mogę o niej rozmyślać w takich chwilach. Przez te lata udawało mi się tego nie robić aż za dobrze, więc teraz też nie muszę o niej myśleć. Nigdy nie musiałem, dodałem w myślach.
   Minąłem się z Willem, który zmierzał ku Nicowi. Miał złowrogie spojrzenie. Ja natomiast obojętne, nie chciałem chcieć go zabić na każdym kroku. Ups, już tego chciałem.
   Jako drużyna powinniśmy się szanować i sobie ufać. W naszej grupie tego nie było. Nico lubił (to słowo zdecydowanie tutaj nie pasuje) naszą dwójkę, a my nienawidziliśmy siebie nawzajem. Jak to się mówi – Bywa. 
   Postanowiłem poszukać jakiegoś jeziorka i popływać. To powinno mi pomóc, dodać sił. Zawsze kontakt z wodą mnie uspokajał, dzięki niemu pozbywałem się problemów choć na moment. Znalazłem je w dość szybkim tempie.
   Jeziorko było w miarę czyste, raczej nikt się tu nie kąpał. Nie dostrzegłem żadnych ryb, co było przykre. Nie miałem z kim pogadać. Nie myśląc zbyt długo, zdjąłem koszulkę i odłożyłem ją na brzeg. Później spodnie i skarpetki. Zostawiłem sobie tylko bokserki, które i tak będą suche, jak ja. Ubrania zdjąłem tylko po to, żeby nie przeszkadzały mi przy pływaniu.
   Zrobiłem jeden krok w kierunku wody. Umiarkowana. Dno z początku kamieniste, przemieniało się w piaszczyste. Gdy wszedłem na tyle głęboko, że woda dosięgała brzucha, zanurzyłem się i wziąłem głęboki oddech w wodzie. Upewniłem się dzięki temu, że nie straciłem tej umiejętności, która była dla mnie niezmiernie cenna.
   Nie widziałem sensu wynurzania się z powrotem, dlatego zanurkowałem głębiej w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Tak jak myślałem, nie było tu żadnych ryb, tylko cisza i spokój. Zasiadłem na kamieniu i popatrzyłem się wgłąb jeziora. Mój wzrok był zdecydowanie lepszy pod wodą niż jeszcze kilka lat temu. Rozmawiałem z tatą i poprosiłem go o taki „bonusik”. Dzięki niemu już kilka razy uszedłem z życiem,
   Położyłem się i zamknąłem oczy. Moje włosy falowały przez wodę, bokserki także. Czułem się tu o wiele lepiej niż na lądzie. Tylko troszkę... samotnie? Mało jest dzieci Posejdona, właściwie, żadnego nie powinno być. Byłem skazany na rozmowę z rybami, których, kurwa, tutaj nie było!
   Uspokoiłem się znów. Zaraz musiałem wracać na powierzchnię, nie wiedziałem nawet, która jest godzina. Przetarłem rękami całe ciało, udając mycie i wyszedłem z wody. Tlen był zdecydowanie inny od wody, przeszło mi przez myśl. Gdy wyszedłem, nie byłem mokry, więc ubrałem szybko spodnie i zerknąłem w kierunku Willa i Nica. Kłócili się.
   Nie zastanawiając się zbyt długo, poszedłem w ich kierunku, z gołą klatą, trzymając swój podkoszulek w lewej dłoni.
   
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam! Myślałam, że nie zdążę napisać tego rozdziału, ale się udało! 
Będzie ich około 15, czy coś takiego, od przyszłego roku (albo jeszcze od tego - zależy od was) ruszam z nową serią, kontynuacją tej.
Każdy rozdział będzie mieć około 1000 słów tylko. 
Nie będzie notek pod kolejnymi rozdziałami, bo nie chcę tracić czasu. Będzie tylko ta informacja:
0 komentarzy - 1 dzień
1 komentarz - 12 godzin
2 komentarze - 6 godzin 
3 komentarze - 3 godziny
4 komentarze - co godzinę
Ona tyczy się każdego rozdziału. Przez godzinę będę sprawdzać (albo co dwie, zależy) ile jest komentarzy i kiedy dodam rozdział. Ale, im więcej komentarzy, tym szybciej mogę go dodać... Jestem kobietą, halo! XD 
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt <3 

2 komentarze:

  1. Genialnie :-) Mam nadzieje, że teraz Nico i Percy się zejdą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, ale po takim czasie musiałam czytać od nowa całość:-)

    OdpowiedzUsuń