piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział 17 *-*

Odejście


          * Will Solace *

   Uniosłem głos na Nica po raz kolejny, tłumacząc mu, że zrobiłem to dla jego dobra. Nico nie potrafił zrozumieć faktu, iż tak bardzo go kochałem, że postanowiłem złożyć przysięgę i go zdobyć. Dla niego było to nienormalne i niemoralne. Cóż, jebie mnie to.
   Dodatkowo do naszej dyskusji dołączył się półnagi Percy. Co on sobie wyobraża? Paraduje sobie bez koszulki, ukazując swe mięśnie przed Niciem i uśmiecha się co jakiś czas. Nie, zaraz nie wytrzymam.
     – Mam w dupie to, że to było niemoralne! Mam w dupie to, że byłeś wtedy z Percy'm! Nienawidzę go i miałem w dupie, czy będzie mu przykro czy się powiesi czy coś sobie zrobi! Miałem to po prostu w dupie – wydarłem się na całe gardło.
   Nico popatrzył na mnie z pogardą, a Percy uśmiechał się pod nosem. Kurwa.
     – No proszę, proszę – odezwał się Percy i robił powolne kroki w moją stronę. – Skąd u ciebie taka nienawiść do mojej osoby, Willu Solace'ie?
   Prychnąłem na jego słowa. Nienawidziłem go, fakt, ale myślałem, że to oczywiste. Tylko Glonomóżdżek, jak to on, nie rozumiał sytuacji.
     – Naprawdę nie wiesz, Percy? Te dwie szare komórki mózgowe się przegrzały? Racja, nienawidzę cię i to cholernie. – Zaśmiał się na te słowa. – Najchętniej zabiłbym cię, nawet w tej chwili.
   Kolejny śmiech i uśmiech.
     – Proszę cię, nie jesteś jedyny. Gaja, Ares, Atena... – Zaczął wyliczać z uśmiechem. – Chodzi mi o to, co ja ci zrobiłem.
   Chciałem zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy raz na zawsze. Wkurwiał mnie. Nico siedział z tyłu i przyglądał się tej sytuacji raz z rozbawieniem, a raz ze śmiertelną powagą. Ten, to się umie dostosować do sytuacji.
     – Kochałeś Nica. To starczy.
     – Kocham. Czas teraźniejszy.
     – Nieważne. Zależało ci na nim.
     – Zależy. Teraźniejszość.
     – Chciałeś go mieć tylko dla siebie.
     – Nadal chcę.
     – Całowałeś go.
     – I chętnie bym to powtórzył, nawet teraz.
   Nie wytrzymałem. Zacisnąłem dłonie w pięści i przybliżyłem się do niego o krok.
     – Dlatego cię nienawidzę. Nico jest mój.
     – O ile mi wiadomo, Nico nie jest przedmiotem.
   Podszedłem jeszcze bliżej.
     – Jest mój.
     – Jest w takim wieku, że ma prawo sam o sobie decydować.
   Jeszcze bliżej. Percy już się nie uśmiechał, odłożył koszulkę i stał z zaciśniętymi pięściami.
     – Wybrał mnie – syknąłem.
   Percy zacisnął szczękę, ale odsunął się. Nie rozumiałem o co chodzi, przecież właśnie miałem go pokonać. Tchórz.
     – Racja.
   Zamurowało mnie, Nica także. Spojrzał na Percy'ego, jakby pełny obaw, co to oznacza.
      – Dla mnie liczy się szczęście Nica, nie wiem jak dla ciebie, Will. Skoro on chce być z taką osobą jak ty, to zaakceptuje to. Jednakże nie wytrzymam z tobą ani jednego dnia dłużej. – Ubrał koszulkę, sprawdził czy ma wszystkie potrzebne rzeczy i jakby na pożegnanie powiedział. – Miłej rozmowy.
   Nie wiedziałem co powiedzieć. Percy odchodził, po prostu sobie szedł nie wiadomo gdzie. Czy tego chciałem? Nie. Widziałem jego oddalającą się sylwetkę, musiałem coś zrobić, coś powiedzieć.
     – Wracaj tu, tchórzu! Nie uciekaj od problemów, one same się nie rozwiążą! – krzyknąłem.
   Percy zatrzymał się, obrócił i popatrzył na Nica. Nie widziałem dokładnie jakie uczucia mu przekazywał, ale nie wyglądał na szczęśliwego.
   Obrócił się znów i poszedł w kierunku miasta. My natomiast zostaliśmy za opuszczonym budynkiem, nie wiedząc, co zrobić.
     – To koniec – rzekł Nico.
   Przytaknąłem mu.
     – Bez niego nie uda nam się wypełnić misji.
   Spojrzałem mu w oczy.
     – Nie. To koniec naszego związku.
   Spuściłem głowę i jednocześnie zacisnąłem pięści. Znienawidziłem Percy'ego jeszcze bardziej, o ile to możliwe.
   Wszedłem do środka budynku, by się rozejrzeć i nie okazywać smutku przy... swoim byłym. Było tu dość ciepło, jak na opuszczony budynek zrobiony prawdopodobnie z cegieł. Ogólnie, budynek z zewnątrz nie prezentował się tak źle, a wewnątrz było nawet lepiej. W każdym pomieszczeniu były 3 łóżka szpitalne. Usiadłem na jednym z nich, żeby sprawdzić, czy jest wygodne i będziemy mogli na nich zasnąć.
   Może troszkę twardo i brudno, ale na pewno lepiej było na takim łóżku, niż na podłodze albo ziemi. Chciałem wrócić do domu, cały i zdrowy. Wiedziałem, że jest duże prawdopodobieństwo, że umrę na tej misji. Ale ta myśl wydawała się... straszna. Nie chciałem umrzeć. Nie wyobrażałem sobie zostawić wszystkich ludzi, których kochałem. Luna, Nico... choć ta druga osoba zapewne miała mnie i moje uczucia gdzieś.
   Ehh... chyba za bardzo się. Przecież Nico mi wybaczy, nie ma innej opcji. Zawsze przebaczał. Uśmiechnąłem się i postanowiłem do niego pójść. Tak. To dobry pomysł. Wstałem i popędziłem w kierunku Nica.
   Kiedy dotarłem na miejsce, nie zobaczyłem Nica. Pięknie. Wspaniale. Postanowiłem pójść nad jeziorko zobaczyć, czy może się kąpie bądź po prostu odpoczywa. To było dziwne. Zazwyczaj mówił, że gdzieś idzie, choć w tej sytuacji nie dziwię się, że tego nie zrobił. Byłem zły na siebie. Cholernie zły. Może i miałem Percy'ego w dupie, ale nie powinienem tego mówić przy nim. Teraz ma mnie za chama i prostaka. A przecież taki nie jestem.
   Usiadłem na brzegu jeziora i spróbowałem wypatrzeć Nica. Na ziemi znajdowały się jego ubrania, co oznaczało, że po prostu nurkował. W głowie od razu pojawiła mi się czarna myśl. A może on się topi?!
   Przeczekałem jakąś minutkę i, dzięki Bogu, Nico wypłynął, by nabrać świeżego powietrza. Odetchnąłem głęboko. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś mu się stało.
     – Co ty tu robisz? – spytał prosto z mostu Nico, gdy do mnie podpłynął.
   Przełknąłem ślinę i spuściłem głowę.
     – Chciałem cię przeprosić – wyznałem.
   Prychnął na moje słowa i się zanurzył. Cóż, czyli jednak będę musiał się troszkę postarać, żeby mi wybaczył.
     – Naprawdę. Nie powinienem wybuchać złością, Percy mnie wkurzył – powiedziałem, kiedy wypłynął na powierzchnię.
   Popatrzył na mnie jak na debila.
     – Powiedział prawdę. Ty też powiedziałeś. Dzięki temu pokazałeś, jakim bezdusznym człowiekiem jesteś – wręcz wysyczał.
   Patrzyłem mu w oczy przez cały czas. Nie było w nich ani grama skruchy, miłości, tylko czysta wściekłość.
     – Przez ciebie straciłem osobę, która mnie kochała szczerze i chciała dla mnie jak najlepiej. Nigdy ci tego nie wybaczę – kontynuował. – Musimy wypełnić misję i go potrzebujemy. Więc zaraz idziemy go szukać, jasne? – Pokiwałem głową. – Albo go przeprosisz albo już nigdy się do ciebie nie odezwę, rozumiesz?
   Chciałem zaprzeczyć, ale w ostatniej chwili się powstrzymałem. Po prostu kolejny raz kiwnąłem głową.
     – Dobra.
   Nico wyszedł z wody i szybko się wysuszył oaz ubrał. Nawet na niego nie patrzyłem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, wiem, rozdział za późno dodany ;___:
Biorę się teraz za pisanie rozdziałów, niedługo skończy się ta seria
Nareszcie! XD 
0 komentarzy - 1 dzień
1 komentarz - 12 godzin
2 komentarze - 6 godzin 
3 komentarze - 3 godziny
4 komentarze - co godzinę
Tylko przypominam :) 
Pozdrawiam, Wesołych Świąt <3 

3 komentarze:

  1. NIEEE, TA SERIA MA SIĘ NIGDY NIE ZAKOŃCZYĆ
    CHYBA, ŻE BĘDZIE NOWA
    WTEDY TAK ����
    JEJU, ALE TO SUPER *O*
    ŻYCZĘ WENY
    ~zuzaaab

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + jesteś na grupie na fb Sterek Polska?
      Jak nie to zapraszam xDD
      jeju, chcę już 5b tak bardzo ;-;
      ~zuzaaab

      Usuń