Wypadek
* Percy *
Wychodzimy z domu i kierujemy się w stronę mojego samochodu. Jest to czarna, stylowa Beemka, którą, jak to określił mój kumpel, lansuje się po mieście. Uśmiecham się i otwieram drzwi od strony pasażera, by usiadł tam Jason. Zerka na mnie z wdzięcznością i zajmuje wyznaczone miejsce, a ja kieruje się do drugiej strony auta. Wyciągam kluczyki, wkładam je w stacyjkę i uruchamiam radio. Bynajmniej myślałem, że ją włączam. Z głośników wydobywa się odgłos Justina Biebera. Lekko czerwienieje i wyciągam płytę najnowszego albumu mojego idola i patrzę na rozbawionego Jasona.
Podczas, gdy ja mam ochotę zapaść się pod ziemie, on próbuje zachować spokój. Cóż, nie udaje mu się to. Gdy wyjeżdżam z podjazdu, zaczyna się głośno śmiać i łapie mnie za udo.
- Kochanie... czemu nie mówiłeś, że lubisz Biebera?
Czuję, jak poliki mam jeszcze bardziej czerwone i staram skupić się tylko i wyłącznie na drodze. Jednak, szanowny Pan Jason, stara mi to uniemożliwić.
- No powiedz... On ci się podoba? - pyta, starając się powstrzymać śmiech.
Sam także nie wytrzymuje. Zaczynam się śmiać i zwalniam nieco, by nie spowodować wypadku. Nie chcę skończyć w szpitalu.
- Może trochę... - mruczę.
Jason znowuż zaczyna się śmiać i całuje moje ramię. Mam nadzieję, że myśli, iż żartuje... To, że podoba mi się Justin Bieber musi pozostać tajemnicą.
- Kocham Cię, mój Bieliebersie ty - uśmiecham się.
On jednocześnie potrafi mnie tak wkurzyć i zirytować, a jednocześnie okazać mi miłość...
- Ja też cię ko... - nie zdążam dokończyć.
Nagle z naprzeciwka nadjeżdża auto. Z dużą prędkością. Myślę sobie, że przecież jedzie na sąsiednim pasie i normalnie się miniemy. Jadę, ignorując Jasona i skupiając się cały czas na drodze. Widzę, że auto jedzie po moim pasie. Natychmiastowo skręcam w lewo, myśląc, że problem mam już z głowy. Bardzo się mylę. Auto, na które wcześniej zwracałem uwagę, skręca i mierzy w bok mojego samochodu. Modlę się szybko do Posejdona o pomoc i skręcam szybko w prawo. Jednak, jestem za wolny.
Słyszę krzyk Jasona. Długi, bolesny krzyk, przeszywający moją głowę. Auto uderzyło w nas tak, że wykonaliśmy kilka obrotów i zatrzymaliśmy się przed jakimś domem. Przy moim miejscu uruchomiła się poduszka powietrzna, jednak Jason... Nie.
Mój chłopak jest cały we krwi, przez wybitą przednią szybę wystaje mu głowa. Widzę, że ma złamanie otwarte w lewej nodze. Wykrzywiam się i krzyczę, żeby ktoś mu pomógł. Sam odpinam pas bezpieczeństwa, którego nie zapiął Jason i wyciągam z kieszeni telefon. Cały oszołomiony wybieram numer pogotowia i, gdy odzywa się głos w słuchawce, opowiadam o całej sytuacji. Według porady pani, należy wyjść z auta i spróbować wynieść ciało. Do dziesięciu minut powinna dojechać karetka.
Słucham się jej. Wychodzę z auta, przez chwilę się chwiejąc. Czuję, jak krew spływa mi z włosów. Kawałek szyby musiał mi rozciąć skórę na głowie. Ignoruję to i z łzami cieknącymi po policzkach otwieram drzwi od strony pasażera i próbuje zachować spokój. Delikatnie, próbuję głowę Jasona położyć na krześle pasażera, lecz nie chce, by kawałek szkła wbił mu się w skórę. Dlatego, robię to długo i precyzyjnie, starając się oszczędzić chłopakowi bólu. Płaczę cały czas, a krew miesza się z łzami i czyni ją mętną.
Po długich minutach udaje mi się wyciągnąć Jasona z tego cholernego samochodu. Kładę go delikatnie na ziemi, bełkocząc, żeby mnie nie zostawiał. Sprawdzam jego puls. Oddycha. Jego klatka piersiowa unosi się delikatnie, bierze płytkie oddechy, lecz w ogóle je bierze. Siadam obok niego na zimnej ziemi, kiedy nagle zaczyna padać. Kurwa, w takiej chwili?!
Trzymam Jasona za rękę, jego dłoń zaciskam dość mocno, by poczuć bijące od niego ciepło. Kurwa, tak bardzo brakowało mi jego głosu. Nie widziałem się z nim tyle czasu i nie mogłem z nim normalnie spędzić wieczoru, jak normalny człowiek... Nie chcę krzyczeć, nie chcę mieć dodatkowych problemów od jebanych innych ludzi. Chcę tylko, żeby Jason się obudził. [Od Autorki: Jakie rapsy XD]
Po jakichś trzech minutach przyjeżdża karetka. Szybko zabierają Jasona i łaskawie pozwalają mi pojechać z nimi karetką do szpitala - w końcu ja także jestem ranny. Jedziemy szybko, ja nie robię nic, tylko patrzę na Jasona. Jego zamknięte oczy od których biło radością... Przypominam sobie ich kolor, momenty, kiedy mogłem im się przyglądać... To było takie piękne. Ostatnia łza spływa mi po policzku, kiedy myślę, że mogę go stracić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kij, że jest 2 w nocy, a mnie nagle napadło na pisanie One - Shot'a ;-; XD
Miałam wstawić, pisać później... Ale nie potrafię. Kiedy już mam bloga i czytelników, chcę mu się poświęcić w całości. I mam nadzieję, że mi się udaje :3 <3
Chciałam uśmiercić Jasona, ale tylko i wyłącznie dzięki Annabeth Caffrey tego nie zrobiłam ;-; Ehh... dziękujcie albo krytykujcie ją xD
Wiem, że krótko, ale na temat xD Tak powiem, że nie chciałam obrazić żadnej fanki/żadnego fana słuchającej/go Justina Biebera!
Niedługo pojawi się ostatnia część, a za nią Leico!
I ważna wiadomość:
WRAZ Z ROKIEM SZKOLNYM POWRÓCĘ DO PISANIA PERCICO!
Na wakacje postanowiłam zrobić coś nowego i tyle
Dobra, wyszła mi długa notka xD
Pozdrawiam, proszę o komentarze :3
Do napisania!
Ps. Spodziewajcie się kiedyś One - Shot'a AnnabethxPiper ;-;
Podczas, gdy ja mam ochotę zapaść się pod ziemie, on próbuje zachować spokój. Cóż, nie udaje mu się to. Gdy wyjeżdżam z podjazdu, zaczyna się głośno śmiać i łapie mnie za udo.
- Kochanie... czemu nie mówiłeś, że lubisz Biebera?
Czuję, jak poliki mam jeszcze bardziej czerwone i staram skupić się tylko i wyłącznie na drodze. Jednak, szanowny Pan Jason, stara mi to uniemożliwić.
- No powiedz... On ci się podoba? - pyta, starając się powstrzymać śmiech.
Sam także nie wytrzymuje. Zaczynam się śmiać i zwalniam nieco, by nie spowodować wypadku. Nie chcę skończyć w szpitalu.
- Może trochę... - mruczę.
Jason znowuż zaczyna się śmiać i całuje moje ramię. Mam nadzieję, że myśli, iż żartuje... To, że podoba mi się Justin Bieber musi pozostać tajemnicą.
- Kocham Cię, mój Bieliebersie ty - uśmiecham się.
On jednocześnie potrafi mnie tak wkurzyć i zirytować, a jednocześnie okazać mi miłość...
- Ja też cię ko... - nie zdążam dokończyć.
Nagle z naprzeciwka nadjeżdża auto. Z dużą prędkością. Myślę sobie, że przecież jedzie na sąsiednim pasie i normalnie się miniemy. Jadę, ignorując Jasona i skupiając się cały czas na drodze. Widzę, że auto jedzie po moim pasie. Natychmiastowo skręcam w lewo, myśląc, że problem mam już z głowy. Bardzo się mylę. Auto, na które wcześniej zwracałem uwagę, skręca i mierzy w bok mojego samochodu. Modlę się szybko do Posejdona o pomoc i skręcam szybko w prawo. Jednak, jestem za wolny.
Słyszę krzyk Jasona. Długi, bolesny krzyk, przeszywający moją głowę. Auto uderzyło w nas tak, że wykonaliśmy kilka obrotów i zatrzymaliśmy się przed jakimś domem. Przy moim miejscu uruchomiła się poduszka powietrzna, jednak Jason... Nie.
Mój chłopak jest cały we krwi, przez wybitą przednią szybę wystaje mu głowa. Widzę, że ma złamanie otwarte w lewej nodze. Wykrzywiam się i krzyczę, żeby ktoś mu pomógł. Sam odpinam pas bezpieczeństwa, którego nie zapiął Jason i wyciągam z kieszeni telefon. Cały oszołomiony wybieram numer pogotowia i, gdy odzywa się głos w słuchawce, opowiadam o całej sytuacji. Według porady pani, należy wyjść z auta i spróbować wynieść ciało. Do dziesięciu minut powinna dojechać karetka.
Słucham się jej. Wychodzę z auta, przez chwilę się chwiejąc. Czuję, jak krew spływa mi z włosów. Kawałek szyby musiał mi rozciąć skórę na głowie. Ignoruję to i z łzami cieknącymi po policzkach otwieram drzwi od strony pasażera i próbuje zachować spokój. Delikatnie, próbuję głowę Jasona położyć na krześle pasażera, lecz nie chce, by kawałek szkła wbił mu się w skórę. Dlatego, robię to długo i precyzyjnie, starając się oszczędzić chłopakowi bólu. Płaczę cały czas, a krew miesza się z łzami i czyni ją mętną.
Po długich minutach udaje mi się wyciągnąć Jasona z tego cholernego samochodu. Kładę go delikatnie na ziemi, bełkocząc, żeby mnie nie zostawiał. Sprawdzam jego puls. Oddycha. Jego klatka piersiowa unosi się delikatnie, bierze płytkie oddechy, lecz w ogóle je bierze. Siadam obok niego na zimnej ziemi, kiedy nagle zaczyna padać. Kurwa, w takiej chwili?!
Trzymam Jasona za rękę, jego dłoń zaciskam dość mocno, by poczuć bijące od niego ciepło. Kurwa, tak bardzo brakowało mi jego głosu. Nie widziałem się z nim tyle czasu i nie mogłem z nim normalnie spędzić wieczoru, jak normalny człowiek... Nie chcę krzyczeć, nie chcę mieć dodatkowych problemów od jebanych innych ludzi. Chcę tylko, żeby Jason się obudził. [Od Autorki: Jakie rapsy XD]
Po jakichś trzech minutach przyjeżdża karetka. Szybko zabierają Jasona i łaskawie pozwalają mi pojechać z nimi karetką do szpitala - w końcu ja także jestem ranny. Jedziemy szybko, ja nie robię nic, tylko patrzę na Jasona. Jego zamknięte oczy od których biło radością... Przypominam sobie ich kolor, momenty, kiedy mogłem im się przyglądać... To było takie piękne. Ostatnia łza spływa mi po policzku, kiedy myślę, że mogę go stracić.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kij, że jest 2 w nocy, a mnie nagle napadło na pisanie One - Shot'a ;-; XD
Miałam wstawić, pisać później... Ale nie potrafię. Kiedy już mam bloga i czytelników, chcę mu się poświęcić w całości. I mam nadzieję, że mi się udaje :3 <3
Chciałam uśmiercić Jasona, ale tylko i wyłącznie dzięki Annabeth Caffrey tego nie zrobiłam ;-; Ehh... dziękujcie albo krytykujcie ją xD
Wiem, że krótko, ale na temat xD Tak powiem, że nie chciałam obrazić żadnej fanki/żadnego fana słuchającej/go Justina Biebera!
Niedługo pojawi się ostatnia część, a za nią Leico!
I ważna wiadomość:
WRAZ Z ROKIEM SZKOLNYM POWRÓCĘ DO PISANIA PERCICO!
Na wakacje postanowiłam zrobić coś nowego i tyle
Dobra, wyszła mi długa notka xD
Pozdrawiam, proszę o komentarze :3
Do napisania!
Ps. Spodziewajcie się kiedyś One - Shot'a AnnabethxPiper ;-;