Emo
Idę do szkoły, mając słuchawki w uszach. Piękna, a zarazem smutna muzyka dźwięczy w mej czaszce. Chyba czas ściszyć muzykę, bym nie ogłuchł już całkowicie. Zdejmuję słuchawki i nagle, bez ostrzeżenia, ktoś krzyczy mi wprost do ucha:
- Czemu się spóźniłeś?!
Wpadam na ścianę i zakrywam uszy. Znajduję się w niezbyt miłym miejscu, wszystko tutaj śmierdzi, chodnik „ozdobiony” jest psim kałem. Przez chwilę mam zamknięte oczy, lecz zaraz je otwieram, by zerknąć na napastnika. Okazał się nim Jason, mój najlepszy przyjaciel.
- Czemu się spóźniłeś?!
Wpadam na ścianę i zakrywam uszy. Znajduję się w niezbyt miłym miejscu, wszystko tutaj śmierdzi, chodnik „ozdobiony” jest psim kałem. Przez chwilę mam zamknięte oczy, lecz zaraz je otwieram, by zerknąć na napastnika. Okazał się nim Jason, mój najlepszy przyjaciel.
- Wziąłeś?! - pyta nagle i zaczyna mnie przeszukiwać.
Odpycham go i wyjmuję z tylnej kieszeni spodni E-papierosa. To chyba jedyna wada, jaką posiada Jason. Jest uzależniony od tego gówna, a od kiedy jego matka zobaczyła u niego to narzędzie zbrodni, zakazała mu wychodzić z domu przez miesiąc, wyrzuciła E-papierosa i na dodatek przeszukiwała każdego, kto wchodził do jej domu. Przyznam, nie było to zbyt miłe, lecz jak mus to mus.
- Masz ten szajs. - Rzucam mu go. - A teraz chodź, spóźnimy się do szkoły.
Jason z uśmiechem na ustach zaciąga się i rusza za mną.
- Mniam. Wiśnia - komentuje smak swojej fajki, a przez resztę drogi się nie odzywa.
***
Wchodzę do szkoły i kieruję się w stronę szatni. Odstawiam swoją przydużą pilotkę, rozmawiając w tym czasie z Jasonem. On naturalnie schował wcześniej swoją fajeczkę, by żadna nauczycielka go nie przyłapała. Rozmawiamy o szkolnych zawodach, kiedy podchodzi do niego Percy - kapitan. Jedna z najprzystojniejszych osób w szkole. Konkuruje o ten tytuł z Jasonem.
– Nie zapomnij, że za tydzień gramy ważny mecz. Przygotuj się. – Mruga do niego, a następnie przechodzi wzrokiem na moją osobę. – My już się poznaliśmy, co nie?
Kiwam z wolna głową. Miałem już „zaszczyt” rozmawiać z Panem Jacksonem.
– Tak, Nico jestem. – Wyciągam do niego otwartą dłoń.
Uśmiecha się szeroko i przedstawia. Łapie moją rękę dość mocno i potrząsa nią intensywnie.
– Nie wyznaczyłem cię przypadkiem na swojego pomocnika? – zastanawia się, a ja nerwowo marszczę brwi. Puszczam jego dłoń i chowam swoją do kieszeni bluzy. – Jak nie, to teraz to zrobię. Zostaniesz moim pomocnikiem?
Otwieram szerzej oczy i przegryzam w zamyśleniu dolną wargę.
- A na czym by to miało polegać? - pytam.
Jackson uśmiecha się szeroko i wskazuje głową, byśmy ruszyli w stronę klas. Idziemy obok siebie; Ja pośrodku, a chłopacy po moich obu stronach. Pewnie dziwnie to wygląda. Jestem z nich najniższy, nie należę także to klubu koszykówki. Ubrany cały na czarno zapewne odstraszam ludzi w porównaniu do kolorowo ubranego Jasona. Może i pali. Lecz chociaż wyglada normalnie.
– Pomagałbyś mi. Przynosił piłki, może nawet ze mną poćwiczył. Podawał wodę, ręcznik, takie rzeczy – wyjaśnia.
Kolejny raz przegryzam wargę i wzdycham cichutko. Ja? Miałbym ćwiczyć? To niedorzeczne. Może i mam czwórkę z w-f'u, ale to tylko jakimś fartem.
– I jak? – pyta.
Sile się na krótki uśmiech skierowany do podłogi i unoszę głowę, by spojrzeć Percy'emu w oczy. Kiedy już mam zabłysnąć asertywnością, patrzę w jego cudne, zielonomorskie ślepia i jedyne, co udaje mi się wypowiedzieć, to krótkie:
– Tak.
Percy uśmiecha się po raz kolejny. Patrzy na mnie z góry - dzieli nas jakieś piętnaście centymetrów wzrostu. Nagle dzwoni dzwonek i cała magiczna chwila pryśnie. Uśmiecham się nieśmiało i znowu opuszczam głowę.
- Spotkamy się jeszcze dzisiaj? Żeby się lepiej poznać przed treningami? - taranuje mi drogę, nie zważając na to, iż mogę się spóźnić do klasy.
Kiwam głową i uważam, by nie spojrzeć w jego oczy. Najprawdopodobniej wtedy zgodziłbym się nawet na porwanie.
- Kończysz dzisiaj o trzynastej, prawda? - Robię wszystko, by się nie odezwać, dlatego kiwam głową po raz kolejny. - To może o trzynastej trzydzieści w tej kawiarence niedaleko stąd?
Marszczę brwi z skupieniu, jednak nie przypominam sobie żadnego takiego miejsca.
- Nie wiem gdzie to jest. Może zaczekasz na mnie pod szkołą i... Pójdziemy tam razem? - proponuję i unoszę głowę.
Percy najwidoczniej odbiera to jako coś wartego uśmiechu. Szczerzy się i w zastanowieniu strzela kostkami dłońmi.
- Jasne. Do zobaczenia pózniej. - Na pożegnanie wyciąga w mą stronę „żółwika”.
Patrzę na niego z miną „Serio?”. On śmieje się cicho i sam bierze mą dłoń i przybija sobie żółwika. Uśmiecham się delikatnie i odwracam, chcąc pójść do sali od biologii. Patrzę na Jacksona, idąc do tyłu i co chwila odwracając się, czy na nic nie wpadnę. Percy uśmiecha się pod nosem i macha do mnie, kiedy wchodzę do sali.
Uśmiechnięty przekraczam próg i, pierwsze co robię, to przepraszam nauczycielkę. Następną rzeczą jest rozmyślanie o pierwszym, zaplanowanym spotkaniu z Percy'm Jacksonem, kapitanem drużyny koszykówki.
***
- Nie możesz ze mną pójść, masz korepetycje z matematyki! - Próbuje w niezbyt delikatny sposób powiedzieć Jasonowi, żeby mnie zostawił, bo chcę zostać z Percy'm sam na sam.
Jason wypytał mnie dokładnie na lekcji biologi o wszystko, o czym gadałem z Percy'm. Oczywiście nic nie powiedziałem, aczkolwiek po piątym, tym samym pytaniu, można było czuć zirytowanie. Ja jednak czułem zażenowanie.
- No dobra... - Prawie uśmiecham się na te słowa wypowiedziane przez Jasona.
Zerkam na niego dla pewności. Patrzy się w telefon i, jak to dostrzegłem, pisze z mamą. Najwidoczniej nie jest ona skora do przełożenia korepetycji swojego syna.
- Nie martw się, jeszcze się spotkamy - mówię, starając się go pocieszyć.
W tym momencie skręcam do łazienki, by umyć zatuszowane ręce. Pod koniec lekcji połamałem swój długopis, a tusz rozlał się na mój zeszyt i ręce. Oczywiście pani od języka włoskiego niczego nie zauważyła, gdyż dostatecznie dobrze zakryliśmy z Jasonem zeszyt piórnikiem.
- Do zobaczenia! - krzyczy Jason i rusza w kierunku szatni.
Kiwam do niego głową i zaczynam myć ręce. Przy tym patrzę na swoją twarz i dochodzę do wniosku, że jestem niesamowity. Musiałem dotknąć brudnymi rękami swoich policzków i teraz wyglądam, jak potwór. Wzdycham i biorę trochę mydła w celu wyczyszczenia tego szatańskiego tuszu do długopisów.
Moje czarne włosy mi tego nie ułatwiają. Długa grzywka wchodzi mi w oczy i co chwila muszę potrząsać głową, niczym pies. Po bokach włosy są krótkie, lecz jak na mój gust, nadal przydługie. Cześciowo zasłaniają mój czarny tunel zrobiony w lewym uchu, z którego jestem zadowolony. To nie do końca pasuje do subkultury, do której mnie przypisują. Jednak dzięki czarnym ubraniom, brudnopisie w którym zapisane są wszystkie wiersze na temat mej marnej egzystencji i głowie zawsze spuszczonej, mam opinie biednego emosa. To trochę dziwne określenie, przyznam.
Dzisiaj ubrałem się wyjątkowo w ciemnoszary podkoszulek oraz czarne spodnie z zawieszonymi na nich pojedynczymi łańcuszkami. Buty to zwykłe trampki, które służą mi już ponad rok. Do tego za duża pilotka, która czeka na mnie w szafce.
Odsłaniam po raz kolejny swoje duże, ciemnobrązowe oczy poprzez energiczny ruch głową i stwierdzam, iż zostały mi jeszcze policzki do wymycia. Szybko przecieram je mokrymi dłońmi i z tym samym tempem, szoruję. Po około minucie jestem czyściutki. Aby to uczcić, wychodzę z toalety i idę w kierunku szatni.
Z daleka dostrzegam Percy'ego, grzebiącego w telefonie. Postanawiam najpierw pójść po potrzebną mi rzecz, a dopiero później się z nim przywitać. Jak myślę, tak robię. Wyciągam z szafki pilotkę i nakładam ją na siebie. Zamykam szafkę i sprawdzam godzinę. Trzynasta dwanaście. Zabieram torbę nakładaną przez ramię i nieśmiało podchodzę do Percy'ego.
- Idziemy? - pytam.
Chowa telefon do kieszeni i leciutko się uśmiecha. Kiwa głową i wskazuje nią, bym ruszył pierwszy. Nie wiem, jaki to ma sens, jednak wychodzę ze szkoły przed nim i zastanawiam się, jak przebiegnie to popołudnie.
Wychodzimy z terenu szkoły, kiedy Percy każe mi skręcić w lewo. Posłusznie idę za jego wskazówką, a on w krótkim czasie przyspiesza kroku i idzie obok mnie. Cisza, która między nami panowała, została przerwana przez kapitana.
- Jak długo znasz Jasona? - pyta.
Obliczam w głowie lata, które spędziłem z Jasonem. Nasze pierwsze spotkanie…
- Jakieś sześć lat - odpowiadam i uśmiecham się. - Poznałem go w czwartej klasie.
Percy patrzy na mnie promiennie i poprawia swą czarną czuprynę.
- Dość długo. Teraz wszyscy jesteśmy w trzeciej gimnazjum, a wy nadal utrzymujecie kontakt? Dlaczego?
Staram się nie dać po sobie poznać, że ton jego głosu trochę mnie wystraszył. Jakiś taki… napastliwy.
- Bardzo go lubię. Często mi pomaga w rożnych sprawach. Po prostu akceptuje mnie takim, jakim jestem. - Głos trzęsie mi się przy ostatnim zdaniu.
Tylko Jason kilka lat temu ze mną rozmawiał. Teraz w sumie też tak jest, lecz widać poprawę; gadam z Percy'm.
- Posłuchaj... - mówi Percy zupełnie poważnie - wiesz, że Jason pali elektryka? - Kiwam szybko głową. Nie sądzę by była to jakaś tajemnica. - Martwię się o niego. Zabrałem mu dzisiaj to dziadostwo, trzymaj. - Podaje mi własność Jasona. - Nie oddawaj mu tego, proszę. On musi wyjść z tego pierdolonego nałogu, rozumiesz?
Chowam elektryka do tylnej kieszeni spodni i zerkam na Percy'ego. Zupełna powaga. Jego oczy przeszywają mnie na wylot, dlatego staram się ich unikać. Biorę dwa wdechy i podnoszę wysoko głowę, by spojrzeć na Percy'ego.
- On mnie zabije, jeśli mu tego nie przyniosę - oznajmiam ze stoickim spokojem w głosie.
Percy patrzy na mnie najpierw wyzywająco, a potem jego spojrzenie przybiera zmartwiony wygląd.
- Nie skrzywdzi cię. Masz moje słowo. - Wyciąga ku mnie rękę z odstającym, małym palcem.
Patrzę na niego, jak na debila, ale po chwili łapię jego dłoń najmniejszym paluszkiem prawej ręki i ściskam.
- Dziękuje. Już od dawna chciałem, by Jason wyszedł z tego nałogu.
- I tu rozumiemy się w stu procentach.
Wymiana uśmiechów bardzo nam pomaga. Wchodzimy do nieznanej mi kawiarenki i zajmujemy miejsca w kącie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich! XD Nareszcie udało mi się napisać jakiegoś Shota Percico :3
Zaraz zabieram się do pisania 2 części xD Sama nie wiem, jak długo będzie trwał Shot, jednak na razie zapisałam, iż będzie miał 4 :3
Większość pisałam na telefonie, lecz następnie wszystko sprawdziłam - mam nadzieję, że nie było jakichś głupich błędów xD
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania i brani udziału w ankietach ❤️