niedziela, 22 marca 2015

One - Shot #5 Co to jest? ;-;

Nie wiem jak to nazwać, jestem chora psychicznie

[Perspektywa Percy'ego] [Cały One - Shot pisany dla beki ;-;] [Przekleństwa tak bardzo]

- Hej, chodźcie jebniemy se tu słitfocie! - krzyknąłem do siedmiu półbogów, znajdujących się przy starym wanie.
- Joł, już idziemy - odkrzyknął najarany Jason.
Taa... nie chcecie wiedzieć co się działo w nocy w tym wanie. Alkohol mym bogiem, Marycha nałogiem, Koka podstawą, a LSD zabawą. Jason zaczął do mnie podchodzić z Piper i Annabeth pod ramię ( sam by się debil na nogach nie utrzymał ), Hazel i Frank zataczali kółka i ciągnęli za sobą biednego Nica, który ubrany był jak hipis, a w ustach miał jointa. Moja rodzinka!
- No chodźcie szybciej lamusy! - pogoniłem ich i spojrzałem jeszcze raz w miejsce, gdzie chcę zrobić #SELFIE. Zrobiłem już sobie kilka samojebek, ale teraz chciałem mieć grupowe zdjęcie. Za grupowe jest +10 do lansu, +10 do Swegu i +5 do fajności. Mam już około 500.000 followersów, więc przydałoby się coś wrzucić na insta. Wyciągnąłem z kieszeni swojego IPhone'a 52 i szczeliłem szybką samojebke moim kumplom. Ucieszą się.
- To po co mieliśmy tu przyjść, zią? - spytał podjarany Nico.
Miałem ochotę rzucić się na niego i zgwałcić przy wszystkich, ale zostały mi resztki rozsądku. To, że z nim chodzę, nie oznacza, że mogę go ruchać kiedy chcę. Chyba...
- Mówiłem Wam! Ustawcie się nad tą przepaścią, a ja zrobię zdjęcie.
Wszyscy pokiwali głowami, a Nico seksownie oblizał wargi, kiedy wyciągnął Jointa z ust. On chyba naprawdę chcę, żebym dostał orgazmu. Gdy #Demigods się ustawili, dołączyłem do nich, wyciągnąłem język do telefonu i wykonałem najlepszą samojebke w moim życiu. Wyglądaliśmy na niej tak... KURWA ZAJEBIŚCIE! Nie ma takiego słowa jakie by to określało.
- Zwijamy się! - powiedziałem do reszty i obróciłem się w kierunku Nica.
Miał jeszcze na oczach okulary słoneczne, a za koszulę posłużyła mu moja koszulka. Wyglądał w niej słodko.
- Co Bogu Szekszu? - spytał się mnie i złapał za ramiona.
Pocałowałem go namiętnie rozkoszując się smakiem jointa, którego palił. Zjadłbym hlep. 
Dalej ruszyliśmy do wana, ciesząc się swoją obecnością i obecnością swoich przyjaciół.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy ktoś zna może jakiegoś dobrego psychologa? Przyda mi się ;-;
Ja pierdzielę... przepraszam za to xDDD Ale to mój blog i mogę se pisać to co chcę!
Dobra... już się opanuje, rozdział może będzie kiedyś, a na razie zapraszam do KOMENTOWANIA
Narau ;*


czwartek, 12 marca 2015

Rozdział 3 *-*

             Pierwszy...


          * Percy Jackson *

   Gdy tylko wyszedłem z domku, przybrałem swą pozę wiecznie niezadowolonego chłopaka. Dziarskim krokiem przeszedłem przez cały Obóz, rozglądając się wokoło i ignorując innych obozowiczów. Patrzyli na mnie jak na jakiegoś boga ( którym z resztą mogłem być ) i oczekiwali, że zrobię jakieś dobre wejście. Nie, ja tylko przepłynąłem kawałek morza i trafiłem do Zatoki Long Island. Łatwizna. Nico szedł obok mnie ze swoimi mokrymi włosami, które wyglądały tak seksownie w połączeniu z jego ciemnobrązowymi oczami. Jego wąskie wargi, które aż prosiły się o dotyk innych ust. Jego policzki, które tak słodko wyglądały z rumieńcem spowodowanym moją osobą. A z resztą, cały jest słodki. Wiem, że gadam teraz o facecie, ale mam dość tych wszystkich bab! Podstępne, zdradzieckie, a do tego piękne, uwodzą facetów, a później ich zdradzają. Mam dość kobiet przynajmniej na jakiś dłuższy okres.
   Gdy tylko doszedłem do Wielkiego Domu, obróciłem się za siebie, sprawdzając czy nikt mnie nie obserwuje. Kolejna moja mała obsesja. Jak miałem pewność, że tak nie jest, wszedłem do Chejrona, a Nico poszedł załatwić sprawę z Willem. Nawet go dobrze nie poznałem, a już mnie zdążył wkurzyć. Cóż... lekko się uśmiechnąłem na widok Chejrona, który również rozpromienił się na mój widok.
     - Percy! - krzyknął radośnie i podjechał do mnie na wózku inwalidzkim.
Uśmiechnąłem się szerzej i przytuliłem byłego nauczyciela. Jak ja go dawno nie wdziałem! Rozmawiałem z nim chwilę o prywatnych sprawach, kiedy w końcu przyszła sprawa misji.
     - Wyruszycie na nią za dwa dni, rano. Spakujemy was, przepowiednie dostaniecie jutro. Mam nadzieję, że Ty, Nico i Will poradzicie sobie z zadaniem. Chciałem też powiedzieć, że miło nam ciebie znów powitać, Perseuszu Jacksonie. - powiedział na zakończenie i jeszcze raz mnie uścisnął.
   Odwzajemniłem uścisk i pożegnałem się z nim skinieniem głowy. Chciałem jak najszybciej odnaleźć Nica i Willa i powiedzieć im wszystko czego się dowiedziałem. Znowu misje, znowu potwory... zdążyłem się już od tego odzwyczaić, mieszkając na Manhatanie. Chodziłem na siłownie, pracowałem i zapomniałem jak to jest być herosem. Ale muszę przyznać, że stęskniłem się za byciem herosem. Może to przez doskwierającą mi samotność, ale jednak ta adrenalina kiedy walczy się z potworami, kiedy trzyma się miecz w ręce lub kiedy steruje się wodą. Brakowało mi tego. Znaczy, wodą też kierowałem będąc u siebie w domu, na przykład ze szklanki leżącej na stoliku, do ust, bo byłem tak leniwy, że nie chciało mi się sięgnął po napój. Jeździłem nad morze i modliłem się do Posejdona. Zdarzało mi się odetkać mój miecz i przyglądać mu ze smutkiem i utęsknieniem. A teraz te czasy mają powrócić.
   Z poprawionym humorem poszedłem do domku Apolla, gdzie powinienem zastać Willa. Nie myliłem się. Siedzieli w przytulnym salonie i zawzięcie o czymś dyskutowali. Momentami Will gestykulował coś rękami, na co Nico tylko lekko się odchylał.
     - Jak mogłeś mnie z rana zostawić?! Lucy i ja cię potrzebowaliśmy! - krzyknął Will na Nica, za co miałem ochotę go udusić.
   NIENAWIDZĘ jak ktoś krzyczy. Mam z tym niemiłe wspomnienia. A poza tym, na Nica się nie krzyczy. Nie dość, że on nie może się normalnie wyspać przez te całą sprawę i ciągle trenuje to jeszcze Will się go będzie czepiał. Zaje kurwa biście.
     - To było aż takie trudne? Byłem zmęczony - tłumaczył się niepotrzebnie Nico.
On przynajmniej nie drze ryja na pół Obozu, pomyślałem.
     - To dlaczego nie powiedziałeś?! Pytałem się, a tu nie! Po co masz mi o tym powiedzieć! - Will wstał i spojrzał na Nica z góry.
Nico powtórzył jego ruch i teraz oboje stali twarzą w twarz.
     - Nie potrzebuję twojej pomocy - odparł Nico.
Dalej sprawa potoczyła się za szybko. W jednej chwili Will uderzył Nica z pięści w twarz, a w drugiej to Will leżał na ziemi ze złamanym nosem.
     - Percy... - wyszeptał Nico i spojrzał na mnie z podłogi.
   Wyglądał tak niewinnie i bezbronnie, że tylko taki debil jak Will mógł go uderzyć. Podniosłem delikatnie Syna Hadesa i spojrzałem na jego purpurowy lewy policzek i lekko podbite oko. Położyłem Nica na ziemi, uważając by się nie przewrócił i wzrokiem powędrowałem to Syna Apolla. Nadal leżał na panelach, choć był w pełni przytomny.
     - Mi też ciebie miło widzieć, Will - oschle się z nim przywitałem.
   Nadal przytrzymywałem Syna Hadesa i nie miałem zamiaru go puszczać. Trzeba przyznać Willowi, umie się bić. Jednym ruchem wyprowadziłem Nica z tego domku, nie zważając na gadaninie Willa. Widziałem go może z dwadzieścia sekund i już mam go dość. Nie wiem jak wytrzymam z nim cały miesiąc lub dłużej.
     - Percy... skąd... ty... - próbował ułożyć pytanie Nico, ale coś średnio mu szło.
     - Chciałem was znaleźć i powiedzieć, że za dwa dni wyjeżdżamy. Otworzyłem drzwi od jego domku, zobaczyłem, że się kłócicie i cierpliwie przyglądałem się tej kłótni. - odpowiedziałem na tak naprawdę niezadane pytanie.
   Nico z wolna pokręcił głową i starał się zakryć fioletowy policzek, aby nie zwracać na siebie zbyt dużej uwagi obozowiczów. Czy już mówiłem, że on jako z nielicznych osób myśli? Gdy w końcu dostaliśmy się do domku numer trzynaście, zamknąłem drzwi nogą i pomogłem Nicowi usiąść na kanapie, a później poszedłem po lód. Każdy heros z tego co zauważyłem, miał w swoim domku lodówkę z napojami, a także zamrażarkę. Wyciągnąłem z niej jakiś zamrożony groszek czy inne paskudztwo i rzuciłem Nicowi, by przyłożył to sobie do poobijanego policzka. Jęknął cicho na uczucie zimna, do którego później się przyzwyczaił. Usiadłem koło niego, oglądając swoją pięść.
   Uderzyłem Willa z całej siły, w dodatku z prawego sierpowego. Kiedy pracuje się jako ochroniarz, trzeba być przygotowanym na bójkę, więc dla mnie to żadna nowość.
     - Dzięki, za wszystko - wyrwał mnie z zamyślenia Nico.
Spojrzałem na niego z troską, przez co na jego obolałej twarzy pojawił się lekki rumieniec. Odwróciłem głowę, uśmiechając się do siebie, a następnie przemówiłem do Nica spokojnie:
     - Należało mu się. Niech wie, że kiedy cię skrzywdzi, dostanie ode mnie pięć razy mocniej.
Nico uśmiechnął się blado i zabrał zamrożony groszek ze swojej twarzy.
     - Nadal mocno widać, prawda? - spytał ze smętnym wzrokiem. - Z Willem jest coraz gorzej. Jakby był zazdrosny czy coś, ale nie wiem o co mu chodzi. Czepia się o wszystko, a po raz pierwszy mnie uderzył - wyżalił mi się
   Przybliżyłem się jeszcze do niego i położyłem dłoń na ramieniu. Niemal automatycznie zacząłem również bawić się jego jeszcze wilgotnymi włosami. Nico patrzył na mnie z utęsknieniem w oczach, a zaraz potem odwrócił wzrok i strzepnął moją rękę, już drugi raz w tym dniu. Patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany, a w moim brzuchu pojawiły się znajome motylki. Czy to możliwe, żebym podobał się Synowi Hadesa? Nie, może ujmę to inaczej. Czy to możliwe, żeby podobał mi się Syn Hadesa. Brzmi bardziej realistycznie. Myślałem o nim kilka-naście razy na tydzień i to zawsze sprowadzało się do tego, że był śliczny, słodki i seksowny.
   Patrzyłem teraz w te piękne oczy, które nadal miały to utęsknienie w sobie. Chciałem się go pozbyć już raz na zawsze i złapałem Nica za ręke. Była zimnawa, a ja zamierzałem to zmienić. Splotłem nasze palce, nadal nie odrywając wzroku od jego oczu.Jego wargi lekko się rozchyliły, tworząc u mnie nieodpartą chęć przygwożdżenia go do kanapy i całowania po całym ciele. O tak, on już nie jest dzieckiem i może sobie pozwolić na coś więcej. Skorzystałem z okazji i przybliżyłem go do siebie silnym ruchem ręki.
     - Nico, czy ty... zostaniesz moim chłopakiem? - spytałem, gdy od jego warg dzieliło mnie kilka minimetrów.
Przymknąłem oczy i jedną dłonią wplotłem palce w jego włosy.
     - Tak - usłyszałem ciche szepnięcie z jego strony.
   Nie ważne było to, że w tej chwili jego cały policzek był purpurowy. Nie ważne było to, że jestem gejem. Tylko Nico był ważny. Pocałowałem go najpierw delikatnie, by przyzwyczaił się do mojego dotyku. Zagłębiałem pocałunki stopniowo, powodując u niego euforię, a u siebie podniecenie. Jeździłem ręką w jego włosach, a drugą złapałem go delikatnie za szyję. Postąpił tak samo ze mną, tylko nadal coś mi nie pasowało. Jakby, Nico się mnie w jakiś sposób bał... wiem, jestem straszny jak się wkurzę, ale to chodzi o co innego... już to zmienię.
   Kolejny raz pociągnąłem tym razem sprawiając, że znalazł się pode mną na kanapie. Spojrzał na mnie najpierw z lekka przestraszony, ale zaraz potem się rozluźnił. Nie całowałem go. Chciałem, by spojrzał mi głęboko w oczy i dostrzegł, że to tak naprawdę ja sprzed lat. Zmieniło się moje podejście do innych osób, ale cały ja się nie zmieniłem. Pozostałem opiekuńczy, troskliwy, ale także odważny i dzielny. Cóż i jeszcze została mi cecha ciężko myślący...
     - Percy... - usłyszałem mamrotanie Nica.
Otrząsnąłem głowę i zdałem se sprawę, że patrzę na niego dłuższy czas i się nie odzywam. Zacząłem jeździć swoim nosem o jego obolały policzek i mruknąłem ciche ,,Hmm?"
     - Ja... nadal tego nie rozumiem. Czy ja właśnie się zgodziłem zostać twoim chłopakiem? - spytał z nutką sarkazmu w głosie.
Uśmiechnąłem się ciepło i lekko pocałowałem go w czubek nosa.
     - Chyba tak, a przynajmniej tak mi się wydaję - odparłem i znów zacząłem się bawić jego włosami.
Takie moje nowe uzależnienie.
     - Nie chciałem Ci tego mówić tak wcześnie, ale ja myślę, że... Kocham Cię. Kochałem od kiedy byłem mały. Kochałem gdy ty byłeś z Annabeth i nadal kochać cię będę - powiedział to szczerze, patrząc mi w oczy.
Delikatnie pocałowałem go, a następnie sam przemówiłem.
     - Może i Ann zniszczyła jakąś część mnie, która była odpowiedzialna za miłość. Nie darzę już ludzi taką serdecznością jak kiedyś. Ale nie zmieniło się moje uczucie do Ciebie. Nie zdawałem sobie sprawy, jaki skarb mam pod nosem. Skarb, którego kocham i nie zamierzam opuszczać.
   Po raz kolejny złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek, a następnie przytuliłem się do niego. Nie potrzebowałem niczego więcej, tylko jego dotyku.Ze względu na to, że kanapa była dość szeroka, pomieściła nas oboje. Objąłem go w pasie, a nosem powolutku wypuszczałem powietrze wprost na jego kark, przez co co jakiś czas lekko drgał. Jak ja uwielbiam wkurzać ludzi... I ludzie uwielbiają wkurzać mnie!
     - Nico... ja chciałem... - usłyszałem głośne uderzenie drzwi o ścianę, a następnie głos Willa.
Jeszcze mi tego debila tu brakowało...
     - Czego chcesz? - powiedział równie oschle co ja wcześniej, Nico.
Usiadł prosto na kanapie, a ja nadal nie zmieniłem swojej pozycji. Miałem to gdzieś co sobie o nas ten gościu pomyśli.
     - Chciałem... przeprosić, ale widzę, że masz ciekawsze rzeczy do roboty - odparł z udawanym spokojem.
   Skąd wiem, że był udawany? Zaciskał ręce z wściekłości i mrużył oczy gdy tylko na mnie spoglądał. Czy on aby nie za bardzo przejmuję się moim chłopakiem? Ha, niech uważa, bo może się rano nie obudzić...
     - Tak, mam lepsze rzeczy do roboty - uśmiechnął się drwiąco - Ale dzięki za przeprosiny
Patrzyłem na niego zafascynowany. Jednak coś zostało z młodego Nica. Potrafił być obojętny, a przynajmniej wyglądał jakby taki był. Will tylko kiwnął gniewnie głową, a następnie wyszedł z domku znów trzaskając drzwiami. Czy nikt nie umie już normalnie zamykać drzwi?!
     - Kurwa... - mruknął Syn Hadesa, gdy Will tylko wyszedł.
   Podniosłem się na łokciu i złapałem go za biodro. Niech wie, że ma moje wsparcie i nie zostawię go jak co poniektórzy. Tyle razy go zawiodłem, a on dalej mi ufa. Pomimo mojej zmiany charakteru, nadal mnie kocha.
     - Nico... spokojnie. Jeżeli jesteście prawdziwymi przyjaciółmi, wybaczycie sobie. Znaczy, on nie ma czego wybaczać, ale... - gdy Nico nadal trzymał twarz w dłoniach, pociągnąłem go do siebie i spojrzałem w oczy - Tak jak mówiłem, nie przejmuj się. Prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko.
   Lekko się uśmiechnął, a następnie mnie przytulił. Jest to chyba jedna z najlepszych rzeczy na świecie. Przytulać osobę, którą się kocha i mieć świadomość, że trzyma się w ramionach cały swój skarb.
     - Mam nadzieję, że już nikt nam nie przeszkodzi - mruknął brązowooki i odsunął się trochę ode mnie.
   Zaśmiałem się cicho, myślami błądząc w oczach Nica. Lekko musnąłem jego usta, a następnie obróciłem go do siebie tyłem i szepnąłem dwa słowa, które tak bardzo ludzie sobie cenią. Trzymałem ręce na jego umięśnionym brzuchu, a nosem grzebałem we włosach. Niedługo potem zasnął, usadawiając się wygodnie w mych ramionach. Chwilę później, również odpłynąłem w objęcia Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jej! Rozdział 3 jest już za nami :333
Mam do ogłoszenia kilka nowin, więc czytajcie poważnie:

  1. Mój drugi blog przechodzi chwilowe zawieszenie :/// Niedługo coś dodam!
  2. Wkręciłam się w tą historię :333 Ale tak fajnie się wkręciłam xD
  3. I po 3 ja... mam... chłopaka! Tak, dziewczyna która pisze o gejach ma chłopaka ;-; 
I to chyba tyle, a przez mojego chłopaka chce pisać tylko romantyki... shit... super ;-;
Dobra, pozdrawiam i zachęcam do komentowania! :DDD

niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 2 *-*

Niezapowiedziana wizyta

     
          * Nico di Angelo *

   Obudziłem się cały zlany potem. Jak zwykle, śnił mi się ten sam koszmar.

Jakiś gość próbował namówić mnie do zabijania najbliższych mi osób. Trzymałem miecz w ręce, a ostrze skierowane było w krtań Percy'ego. Patrzyłem mu głęboko w oczy, starając się dostrzec w nich choć cień nadziei, radości... ale widziałem tylko pustkę. Te cholerną pustkę, która męczyła mnie przez ostatnie lata. Percy czekał na wyrok, a ja nie potrafiłem pozbawić go życia. Pomimo wszystkich krzywd jakie mi wyrządził, nie czułem do niego nienawiści. A można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. W dzisiejszych czasach nadużywamy słowa ,,miłość", mówiąc te piękne słowo do przedmiotów. A przecież rzeczy nie da się kochać. Może i jestem jeszcze młody, ale myślę, że wiem co to miłość. To uczucie, które dopadnie każdego. Biednego, milionera, zwykłego chłopaka, a nawet starca. Miłość jest jednocześnie najlepszym i najgorszym uczuciem na świecie. Kiedy nie ma przy tobie osoby, którą kochasz, myślisz o niej. Kiedy nie ma przy tobie osoby, którą kochasz, stajesz się nerwowy i martwisz się o nią. Kiedy nie ma przy tobie osoby, którą kochasz, nie żyjesz pełnią życia. Czujesz, że kogoś ci brakuje, jakieś cząstki ciebie, którą posiada ta jedna jedyna osoba. Pragniesz spędzać z tą osobą każdą wolną ( jak i zajętą ) chwilę i pragniesz, by twoje uczucia pozostały odwzajemnione. A jeżeli tak nie będzie? Jeśli osoba, którą kochasz, zakochała się w innej... Trzeba się z tym pogodzić. Przecież miłość polega również na tym, by uszczęśliwiać osobą, którą się kocha. A kiedy ta osoba jest szczęśliwa bez ciebie, to się poświęcisz i będziesz żył w tej cholernej pustce. Tej pustce, którą widziałem wtedy u Percy'ego. Nie wiedziałem jak mam wtedy postąpić, ale czułem dziwną chęć pocałowania go. Chciałem choć raz poczuć jego usta na swych wargach. Chciałem choć raz być w pełni szczęśliwy. Gdy już to się stało, Percy wyparował, zostawiając mnie w ciemności.

   Wstałem, pocierając oczy i głośno ziewając. Przez ten głupi sen, zaczynałem zdawać sobie sprawę ile tak naprawdę znaczy dla mnie Syn Posejdona. Myślę o nim w każdej wolnej chwili, a w dodatku o nim śnie. Cały czas zastanawia mnie ten tajemniczy gościu, ale chyba prędko nie dowiem się kto to jest.
   Leniwie wykonałem parę przysiadów. Przecież zdrowy tryb życia jest najważniejszy. Ubrałem swoje zwykłe ciuchy i zabrałem słuchawki. Były nauszne i po bokach miały wymalowane czaszki. Sam je malowałem. Zapomniałem jeszcze wspomnieć. że w Obozie pozwolono nosić MP3 i telefony, co było bardzo przydatne. Każdy mógł dzwonić do swoich rodziców kiedy chciał. a także rozmawiać z innymi półbogami na odległość. Wziąłem swojego IPhone'a (nie, wcale się nie chwalę) i MP3 (szpan na dzielni) i założyłem ów słuchawki na uszy, wkładając tym samym kabel do urządzenia. Puściłem piosenkę 30 Second To Mars - Yesterday i ruszyłem na śniadanie, nie zważając na swoje przetłuszczone włosy.
   Gdy tylko wyszedłem z domku, usłyszałem przez słuchawki głośne wołanie dzieciaków. Trochę mnie to irytowało, że jestem jednym ze starszych Obozowiczów - jest jeszcze Will, który ma aktualnie 21 lata. Jak ten czas szybko leci... Cały Obóz wyglądał tak, jak sprzed laty, pomimo powiększonych domków i rozrastającego się lasu. Każdy domek pomalowany był na inny kolor, czyniąc w ten sposób niesamowite wrażenie. Ozdoby na mieszkaniach wywoływały postrach lub wręcz zachęcały do wejścia do danego domku. Kilka oczywiście było pustych, ale i tak pielęgnowali je inni herosi. Udałem się w kierunku pawilonu jadalnego. patrząc spod przymrużonych oczu na innych Obozowiczów. Jedni byli blondynami z bystrymi oczami, a niektórzy szatynami z morderczym spojrzeniem. Idę o zakład, że ci drudzy byli od Aresa.
   Usiadłem sam przy swoim miejscu, gdy poczułem ciepłą dłoń na ramieniu. Will. Zdjąłem słuchawki.
     - Hej, jak się spało? - spytał i przysiadł się koło mnie, co tak naprawdę było zakazane, ale nam wolno wszystko.
     - Dobrze - skłamałem - Czemu dziś wszyscy są tak ruchliwi? - spytałem pocierając oczy.
Will spojrzał na mnie krzywym wzrokiem.
     - Zapomniałeś - mruknął
Zmarszczyłem brwi, próbując sobie przypomnieć. Mamy dzisiaj 26 czerwca. 26 czerwca...
     - To już dzisiaj?! - krzyknąłem, przez co kilka osób odwróciło głowę w moją stronę.
     - Tak - odpowiedział spokojnie - Percy przyjeżdża dzisiaj do Obozu. Z tego co słyszałem ma być tutaj o dwunastej, najpóźniej trzynastej.
   Pokręciłem głową ze zdumieniem, że zapomniałem o jego przyjeździe. Wcześniej odliczałem dni w kalendarzu, a teraz najzwyczajniej o nim zapomniałem. Pożegnałem się z Willem, który udał się do swojego rodzeństwa. Zamówiłem tosty z ketchupem i niebieski sok. Nie wiem jak smakował - był po prostu dobry i przypominał o Percy'm. Czy ja muszę o nim myśleć 24h na dobę?! Dosyć, pomyślałem definitywnie. Zjadłem wszystko z wielkim apetytem i wróciłem do swojego domku, witając się po drodze z Lucy. Ona jako jedna z nielicznych rozumiała, że potrzebuje czasem chwili samotności, by wszystko sobie uporządkować. Pokiwałem do niej głową, mrucząc ciche podziękowania. Wszedłem do domku z cichym trzaśnięciem drzwiami. Głośno westchnąłem i kolejny już dzisiaj raz przetarłem oczy. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jaki jestem śpiący. Ten cały sen, trening i ta cała namnażająca się ciemność dały o sobie się we znaki. Położyłem słuchawki na szafce, a wraz z nimi MP3.
   Ruszyłem do swojego pokoju, kiedy nagle dostrzegłem, że coś się porusza. Pewnie mam omamy, ale lepiej to sprawdzić. Z udawanym spokojem szedłem dalej nerwowo obracając gałkami ocznymi. Gdy dotknąłem klamki od drzwi, poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Była dziwnie mokra, ale jednak ciepła. Poczułem jego oddech na swojej szyi. Pachniał morzem i miętą. Jego usta zbliżały się do mojego ucha, a ja czułem, że tracę kontrolę nad swoimi nogami.
     - Hej Nico - powiedział Percy, wprawiając mnie w osłupienie.
   Otworzyłem szerzej oczy i niepewnie się obróciłem. Tak, na pewno mam omamy. Przede mną stał nikt inny jak Syn Posejdona. Uśmiechał się zawadiacko, a jego oczy były we mnie wpatrzone. Z brody ciekła mu woda, ale on zdawał się tym nie przejmować. Włosy również były mokre i zasłaniały czoło. Jego ręka nadal spoczywała na moim ramieniu, czyniąc koszulkę coraz to bardziej mokrą. Zerknąłem niżej sprawdzając czy jego koszulka również taka jest. Okazało się, że takowej koszulki nie miał. Stał przed mną w samych spodniach z nagim i mokrym torsem, wpatrując się w me oczy.
     - Mógłbym pożyczyć od ciebie koszulkę? - zapytał nagle - Moja jest cała przemoczona
Otrząsnąłem się i zdałem sobie sprawę, że cały czas wzrok ucieka mi do jego umięśnionego brzucha. Było to z lekka męczące, ale ten widok był zbyt przyjemny, by go sobie odpuścić.
     - Ta-tak, ale Percy... Co ty w ogóle robisz w moim domku?! Miałeś być w Obozie za kilka godzin! - strzepałem jego dłoń z ramienia i popatrzyłem na niego surowo.
On w przeciwieństwie do mnie, zaśmiał się sucho.
     - Jakoś miałem ochotę cię szybciej odwiedzić. Dużo się zmieniło w Obozie, ty się zmieniłeś... - zbadał mnie wzrokiem, przez co na mojej twarzy zagościł rumieniec - Wydoroślałeś. I przytyłeś, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
Uniósł ręce w geście obronnym, lekko się uśmiechając. Powtórzyłem jego ruch i nagle przypomniałem sobie prośbę.
     - Zaczekaj chwilkę - rzuciłem przez ramię i wszedłem do pokoju w poszukiwaniu koszulki.
   Lepiej zasłonić jego sześciopak zanim zemdleję. Znalazłem za dużą na mnie, niebieską koszulę w kratkę. Nigdy jej nie ubrałem i nie miałem zamiaru. Wróciłem do salonu ze zdobyczą i wpatrywałem się w zaczytanego Percy'ego. Czytał właśnie kawałek mojego opowiadania... Chwila. Skoro ono jest MOJE to znaczy, że... kurwa. Rzuciłem się do biegu i wyrwałem mu kartkę z ręki. Żeby nie było, nudziło mi się i miałem za dużo myśli w głowie, które chciałem przelać na papier. Napisałem tam o miłości, inności i wielu innych rzeczach.
     - Masz - rzuciłem koszulką w Percy'ego i schowałem kawałek papieru do szufladki znajdującej się obok kanapy, na której siedział Percy.
Może to nie jest dobry pomysł chować go tak blisko niego, ale nie chciało mi się wracać do pokoju.
     - Spokojnie, przeczytałem to już wcześniej, kiedy wyszedłeś na śniadanie. - wyjaśnił Percy, gdy zapinał ostatni guzik od koszuli - Jak wyglądam? - spytał i wstał otrzepując przy tym ręce, aby koszula równo ułożyła się na ramionach.
     - Źle ją zapiąłeś - przyznałem i również wstałem, klnąc siebie w duchu za to co zaraz zrobię.
   Podszedłem do Syna Posejdona i rozpiąłem jeden z ostatnich guzików koszuli, dotykając przy tym niechcący brzucha Percy'ego. Podniosłem głowę i spojrzałem jeszcze raz w jego oczy. Dopiero teraz zauważyłem jak Percy się zmienił. Nie dość, że nabrał mięśni, ogolił się po bokach stwarzając wrażenie Punk'a to jeszcze miał mały tunel w uchu. Wyglądało to tak seksowanie, że aż lekko przegryzłem wargę, starając się opanować własne zmysły. Spuściłem głowę i starałem się skupić na zapięciu tej koszuli. Gdy w końcu to zrobiłem odsunąłem się lekko, stwierdzając, że Percy'emu jednak lepiej było bez tej jebanej koszuli.
     - Teraz jest dobrze - potaknąłem - Ale wyjaśnisz mi kilka rzeczy?
Jak kiwnął zachęcająco, kontynuowałem.
     - Po pierwsze: Jak ty się tu dostałeś? Po drugie: Dlaczego nie miałeś na sobie koszuli i po trzecie: Dlaczego akurat do mnie przyszedłeś? Nie mogłeś pójść do Leo, Willa...
Percy patrzył na mnie z nikłym uśmieszkiem na twarzy, ale zdawał się być wcale nie zaskoczony tymi pytaniami. Cóż, chyba miałem prawo wiedzieć, co on robi w moim domu.
     - Okey, dostałem się tutaj płynąc. Nie miałem ochoty jechać autem czy autobusem, więc po prostu przypłynąłem, długa historia. Nie miałem koszuli, bo była cała mokra i przed chwilą ją zdjąłem. Suszy się w twoim pokoju, nie zauważyłeś? - spytał, ale raczej nie oczekiwał odpowiedzi - A przyszedłem do ciebie, bo to z tobą miałem najlepszy kontakt, a przynajmniej tak mi się wydaję
   Słuchałem go z uwagą, raz po raz kiwając głową. Dobra, jeszcze jedna rzecz do wyjaśnienia.
     - Chejron wie, że tu jesteś? - zapytałem i zrezygnowany usiadłem na sofie.
     - Nie, a co? Widziałem te wszystkie dzieciaki co biegały na dworze i nie chciałem robić zamieszania - odpowiedział i również usiadł.
   Położyłem ręce na oparcie, a na nich głowę. Zamknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Najpierw sen, później to? Jestem przemęczony. Prychnąłem cicho, a zaraz potem ziewnąłem zarażając tym Percy'ego. Otworzyłem zaspane ślepia i popatrzyłem na towarzysza, który spoglądał na mnie niewinnie.
     - Źle spałeś? - spytał z wyraźną troską w głosie
Pokiwałem głową i oparłem głowę na kolanach. Matko, nie mogę teraz zasnąć. Niespodziewanie, już trzeci raz w tym dniu, poczułem rękę na ramieniu. Lekko zadrżałem na dotyk, ale zaraz po tym się uspokoiłem. Mój oddech stał się równomierny, a ja powoli odpływałem w krainę Morfeusza. Podniosłem głowę, patrząc niewyraźnie na Percy'ego.
     - Naprawdę chcesz mnie uśpić? - spytałem nieprzytomnie.
Percy w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie do siebie. Opierałem się o jego szyję i przytulałem do torsu. Czułem spokojne bicie jego serca, które jeszcze bardziej mnie usypiało.
     - Dobranoc, śpij spokojnie - usłyszałem od Percy'ego, tuż zanim zasnąłem.

***

   Otworzyłem oczy i niemal natychmiast je zamknąłem. Nadal siedziałem wtulony w Percy'ego i nie zamierzałem zmieniać tej pozycji. Po raz pierwszy od kilku miesięcy nic mi się nie śniło, ale ja uznawałem to za dobrą nowinę. Byłem zadowolony z rozwoju wypadku, lecz jedna myśl cięgle nie dawała mi spokoju. Chejron jak i inni mówili, że Percy stał się buntowniczy, wredny... a ja tego ani trochę nie odczuwałem. Zrobił się bardziej odważny, to na pewno, ale czy wredny? Może po prostu osądzili go po sposobie ubioru i tunelu w uchu. Nie wiem.
   Percy obejmował mnie lekko w pasie, przez co na mojej twarzy zagościł mały rumieniec. Kurczę, to ja się bardziej zmieniłem niż on! Ponownie otworzyłem oczy i uniosłem głowę patrząc na zamknięte ślepia Percy'ego. Wyglądał tak słodko, kiedy spał. Znaczy... Ehhh, nie ważne. Wyszedłem z uścisku Jacksona i poszedłem w stronę łazienki. Postanowiłem wziąć szybki prysznic, bo rano tego nie zrobiłem.
   Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Nadal miałem cienie pod oczami, ale zgaduję, że mniejsze niż dzisiaj rano. Usta były lekko wyschnięte, ale to normalne po przebudzeniu. Umyłem szybko zęby i wskoczyłem pod zimny prysznic. Rozkoszowałem się każdą zimną kropelką wody na swoim gorącym ciele. Starałem się o niczym nie myśleć, tylko szybko umyłem włosy i resztę ciała. Wyszedłem spod prysznica rozbudzony i gotowy do działania.
   Ubrałem stare rzeczy i wyszedłem z łazienki z mokrymi włosami, które po części zasłaniały moje oczy. Machinalnie spojrzałem w stronę salonu i z przykrością stwierdziłem, że Percy już nie spał i znów czytał moje opowiadanie.
     - Percy! - krzyknąłem ostrzegawczo, na co odwrócił się do mnie i spojrzał zdezorientowany - Zostaw tą kartkę. Teraz.
   Wystawił mi język, ale odłożył kartkę. Przewróciłem oczami i podszedłem do niego, bacznie go obserwując. Jego postawa się zmieniła, ale na lepszy sposób. Po prostu stał się bardziej męski i tyle na temat.
     - A teraz jak się spało? - spytał gdy usiadłem na kanapie.
Uśmiechnąłem się lekko i z kiwającą głową odpowiedziałem:
     - Dobrze, a nawet lepiej. Po raz pierwszy od miesięcy się wyspałem, szczerze mówiąc
Percy uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi.
     - Czuję to samo. Od czasu rozstania z Annabeth tak dobrze nie spałem - przyznał, a ja przez chwilę nie wiedziałem o co mu chodzi.
Zawsze zapominam, że on zerwał z Annabeth chyba z rok temu i zawsze ten fakt dziwi mnie tak samo. Oni byli taką wspaniałą parą!
     - Która godzina? - zmieniłem temat. - Wszyscy spodziewają się ciebie o dwunastej lub trzynastej
Percy spojrzał na mnie podejrzliwie. A no tak, on nie wie, że w Obozie pozwolono nam trzymać telefony. Wyciągnąłem telefon z kieszeni czarnych spodni i sprawdziłem godzinę.
     - Równo jedenasta - powiedziałem na głos i zacząłem szperać w telefonie - Super, Will do mnie dzwonił.
   Percy patrzył na mnie zdziwiony. Mruknąłem coś stylu ,,Później ci wytłumaczę" i zadzwoniłem do Willa. Odebrał już po pierwszym sygnale.
     - Nico, gdzie ty jesteś?! Rozumiem, chcesz odpocząć, ale żeby aż trzy godziny! Mieliśmy pomagać Lucy w porządkowaniu książek! - zaczął się na mnie wydzierać przez telefon.
Zerknąłem przypadkiem, że Percy przyglądał mi się w skupieniu i zaciskał mocno pięści. Najwidoczniej nie lubił, kiedy ktoś krzyczał. Odsunąłem telefon od ucha i odliczyłem na palcach do trzech, a później dopiero się odezwałem.
     - Po pierwsze: nie krzycz. Po drugie: miałem ważniejsze sprawy, a po trzecie: czy ty się o mnie martwisz? Nie muszę chyba przypominać, kto się na mnie wczoraj wydarł o nie wiadomo co i zachowywał jak wielka pannica.
Will głośno odetchnął. Chyba przesadziłem, ale nie obchodziło mnie to.
     - Dobra, okej, ale co było tymi ważniejszymi sprawami? - spytał już normalnym tonem.
Spojrzałem wymownie na Percy'ego, który lekko zaciskał pięści i patrzył się w nie jak zahipnotyzowany.
     - Nie twoje sprawa, Will - odparłem beznamiętnym tonem.
Potem Will się rozłączył. To do niego nie podobne.
     - Percy... spokojnie - starałem się sam opanować swoje skołowane emocje.
Syn Posejdona spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, ale zaraz się uspokoił.
     - Przepraszam. Już tak mam, gdy ktoś zaczyna krzyczeć. O co się czepiał wczoraj Will? - spytał i oparł się wygodnie na kanapie.
Pokręciłem głową, próbując sobie przypomnieć tą bezsensowną rozmowę.
     - Nie pamiętam, ale skończyło się tym, że uderzyłem go z plaskacza w policzek - odpowiedziałem i roztrzepałem swoje mokre włosy.
Percy spojrzał na mnie z ukosa z cieniem uśmiechu na twarzy.
     - Musimy stąd wychodzić? - spytał z nadzieją w głosie.
     - Tak. Wątpię, byś chciał spędzić ze mną resztę dnia - odpowiedziałem i w głębi duszy miałem nadzieje, że zaprzeczy.
     - Właśnie chciałbym. Byłeś i jesteś jedyną osobą, która mnie nie irytuje i wie co się do niej mówi. Posłuchaj - przybliżył się do mnie i zmusił do popatrzenia w oczy - po zerwaniu z Annabeth stałem się strasznie nerwowy, gburowaty... Przestałem z kimś rozmawiać, zamknąłem się w sobie. Więc, nie przestrasz się mojego zachowania w stosunku do innych osób, okej? - spytał poważnie, na co ja kiwnąłem głową.
 Wredna Annabeth... zabiłbym szmatę.
     - Skoro musimy, to chodźmy już. Nie chcę wyruszać na tę misję, ale chyba nie mam wyboru. Mamy już przepowiednie? - zapytał Percy, przeciągając się na kanapie.
     - Nie, właśnie trzeba będzie o nią zapytać Rachel. Na misję chyba wyruszymy jutro lub pojutrze. Trzeba się na to dobrze przygotować - odpowiedziałem i wstałem
     - Jezu, jak ja dawno nie miałem miecza w ręce - przyznał Percy.
     - O tym mówię, musisz przypomnieć sobie wszystkie umiejętności bojowe
Pokiwał głową i dźwignął się na nogi. Pierwszy podszedł do drzwi, a ja poszedłem tuż za nim.
     - Tylko się nie przestrasz - rzucił i spojrzał na mnie przez ramię.
Ledwo co kiwnąłem głową, a drzwi od domku otworzyły się z głośnym hukiem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Już rozdział 2! Pisany o 4 w nocy, więc za wszelkie błędy przepraszam :PPP
Później narracja Percy'ego ^^ Hehe
Dobra, pozdrawiam :DDD
   

środa, 4 marca 2015

Rozdział 1 *-*

Samotny spacer


          * Nico di Angelo *

   Jak to miałem w zwyczaju, przechadzałem się wieczorem po pustym lesie. Mówiąc pustym, miałem na myśli, że nie było tam żadnej żywej duszy. Większość zwierząt po prostu poumierała, a inne skryły się w domku Demeter, który pomagałem im rozbudować. Dużo zmieniło się przez te pięć lat w Obozie. Doszły nowe osoby, a wraz z nimi historie jak to dostali się do Obozu, nowe bronie zostały wymyślone przez Leona, który wrócił do nas po czterech latach podróży z Kalipso. Polubiłem tą dziewczynę, choć uważałem, że nie pasowała do Leo. Każdy wydoroślał, a Jason i Piper nawet spodziewali się dziecka. Ann i Percy mieszkali sobie szczęśliwie na ulicach Manhatanu, a Frank i Hazel zamieszkali w Nowym Rzymie. Tylko ja zostałem sam, codziennie myśląc nad swoim życiem.
   Zostałem w Obozie ze względów bezpieczeństwa, ale także przez Jasona, który odwiedza mnie tak często jak to tylko jest możliwe. Z Hazel rozmawiam głównie przez Iryfon, ale nie jest źle. Najlepszy kontakt mam z Will'em, a także Luną, która pochodzi od Ateny. Jest miłą, blond włosą dziewczyną z bystrymi, szarymi oczami i pięknym uśmiechem. Tylko żebyście sobie nie pomyśleli, że się w niej zakochałem. Ona nie jest w moim typie, wolę... chłopaków. Tak, najsilniejszy Syn Hadesa jest gejem. Ta myśl nie daje mi spokoju.
   Zaczęło się od Syna Posejdona, później myślałem, że przeszło na Syna Apolla... ale w końcu pozostało przy Percy'm. Kocham go, chociaż trudno mi zaakceptować tą myśl. 
   Chodziłem po tym miejscu, aby odreagować po spotkaniu Willem. Zaczął się na mnie drzeć z niewyjaśnionych powodów. W napływie złość uderzyłem go w policzek, nie chcąc robić mu krzywdy. Bądź co bądź, był teraz moim przyjacielem, a przyjaciół trzeba chronić. A teraz nie za bardzo mogłem to zrobić. Ciemność opanowywała coraz to większe kawałki Ameryki Północnej, a ja razem z Willem musieliśmy czekać na Percy'ego. Podobno przyjedzie do nas równo 26 czerwca, dzięki czemu zostanie nam równo z miesiąc, aby powstrzymać coś, co powoduje całe to zamieszanie.
   Usiadłem na wystającym pieńku, chcąc przypomnieć sobie twarz Percy'ego jeszcze raz. Jego włosy, które były krótsze po bokach niż za czasów wojny z Gają. Oczy błyszczące radością i chęcią do pomocy. Jego glony zamiast mózgu, które nie raz nas wszystkich rozśmieszały. Ale teraz, podobno to wszystko się zmieniło. Usłyszałem o wszystkim od Chejrona, który opowiedział mi o zdradzie Ann i jak bardzo zmienił się wtedy Percy. Podobno stał się gburowaty i jednocześnie zamknięty w sobie, przez co niewielu ludzi podejmowało z nim rozmowę. Styl ubierania zmienił na „Punk'owy" i jeszcze bardziej zgolił boki i zapuścił włosy, stawiając je ku górze, Nie wiem jak to będzie, kiedy spotkamy się po trzech latach (Tak, Percy odwiedził mnie w moje 16 urodziny). Boję się, że nic nie będzie tak jak kiedyś i że nasza nić porozumienia, choć niewielka, zostanie przecięta przez wydarzenia minionych lat.
   Wstałem niechętnie z prowizorycznej pufy i ruszyłem do domku Hadesa. Jak zwykle, mieszkałem w nim sam, ale teraz nie czułem się aż tak samotny. Will i Lucy odwiedzali mnie często i zdążyli się już przyzwyczaić do czarnego koloru panującego w moim domu.
   W sumie, to dlaczego ja idę do mojego mieszkania skoro mogę się tam przenieść cieniem? Przez te wszystkie lata udoskonalałem te podróże, a także nauczyłem się jeszcze kilku ciekawych rzeczy. Mogę na przykład, dosłownie zmieszać się z cieniem i przemieszczać jako swego rodzaju cień. Jest to bardzo przydatna umiejętność, którą miałem już okazję wypróbować. Potrafię również wytworzyć z cienia broń. Miecze, sztylety, a nawet łuk z pełnym kołczanem. Haczyk jedynie polega na tym, że im dłużej będę walczył wytworzoną bronią, tym więcej energii tracę. Ale, zawsze mogę stworzyć coś mało trwałego nie zużywając przy tym zbyt dużo energii. Krótko mówiąc albo inwestuje w siłę, ale mam mniej czasu albo inwestuje w czas, a mam mniejsze szanse na powalenie przeciwnika.
   Przeniosłem się cieniem do swojego domku, a następnie ubrałem w piżamę i położyłem spać [Czytaj: Leżałem w łóżku i słuchałem muzyki]. Tak spędziłem jakiś czas do drugiej, a następnie odpłynąłem w krainę Morfeusza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yeah, jest pierwszy rozdział! :3 Wiem, że krótki, ale jest!
Co do narracji - każda osoba będzie miała 2 rozdziały do swojej dyspozycji ^^
W razie czego, przepraszam za błędy i takie tam, ale muszę przyznać, że mam ciężki tydzień...
Dobra, koniec. Jak już tu jesteś, to zostawisz komentarz?

wtorek, 3 marca 2015

LBA #2

LBA #2


A więc, zostałam nominowana przez Raven di Angelo. Opisu dawać nie muszę, prawda? A z resztą, w poprzednim LBA już dawałam :P

Oki, lecim z pytaniami.

1.Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czarny, ciemny szary, a z innych to niebieski,

2. Kto jest twoim boskim rodzicem?
Hades.

3. Masz rodzeństwo?
Tylko przyrodniego brata, ale nawet z nim nie mieszkam.

4. Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
Więc tak... to wszystko przez moją najlepszą przyjaciółkę - Monikę. Namówiła mnie, żebym zaczęła i tak to się rozwinęło.

5. Twoja ulubiona książka?
Ale... że jedna? Na pewno coś z serii Percy'ego... może Klątwa Tytana? Ostatni Olimpijczyk? Dom Hadesa? Nie umiem wybrać, a z takich pojedynczych to Śmieć.

6. Lubisz bardziej przebywać w domu czy na dworze?
Zależy od pogody. Lubię samotne spacery z muzyczką, ale także siedzenie w domu pod ciepłą kołderką z laptopem obok.

7. Jaki jest twój ulubiony film?
Avatar *,*. Lubię również Efekt Motyla, Sale Samobójców, a także Numer 23.

8. Dzień czy Noc?
Zdecydowanie Noc.

9. Warzywa czy owoce?
Owoce *.*

10. Ile masz lat?
12 maja stuknie czternastka ;)

11. Wymień 5 swoich ulubionych piosenek.
Nothing left to say now - Imagine Dragons
Radioactive - Imagine Dragons
Hozier - Take me to church
Nothing to lose - Billy Talent
This is halloween - Patty Walters ( cover, oryginał Marlyn Manson )


Ja nominuję:
Srebro księżyca
Podążając za przeznaczeniem
The Chronicles of My Life
Unicorns
Fanfiction o HTTYD i Eragonie 
Percabeth | Moje fan fiction
Wielka Czwórka
Wow, 8 ;----; Więcej niż poprzednio xD
Pytania:
1. Jakie parringi lubisz najbardziej?
2. Zima czy Lato?
3. Czerń czy Biel?
4. Które wakacje uważasz za niezapomniane w swoim życiu?
5. Gdzie chciałabyś mieszkać w przyszłości?
6. Wolisz IPhon'y czy Samsungi?
7. Kiedy rozdział?
8. Masz rzecz bez której czujesz się jak bez ręki?
9. Uważasz, że umiesz rysować?
10. Masz konto na nk? xD
11. Jakim mistycznym stworzeniem chciałabyś być?

Okej, to tyle :D
Pozdrawiam, rozdział pojawi się... nigdy! Buahahaha :D Musicie mnie przekonać

niedziela, 1 marca 2015

Prolog - zapowiedz kolejnego Percico *-*

Prolog


   Czasy się zmieniają, a wraz z nimi nasi bohaterowie. Po pięciu latach, kiedy to sławny Percy Jackson skończył 23 lata, Will Solace 21, a Nico di Angelo 19 lat, miała zapanować pustka. Bezgraniczna ciemność, która pochłaniałaby wszystkich oprócz dzieci Hadesa. Tylko oni mogą uchronić innych od niechybnej śmierci, jednak potrzebują do tego wsparcia najbliższych.
  Percy zerwał z Annabeth w wieku 22 lat, kiedy to dowiedział się o perfidnej zdradzie swojej ukochanej. Mimo upływu czasu nadal nie może się z tym pogodzić. Nico spędził te pięć lat na Obozie, ponieważ Chejron uznał, że może mieszkać tutaj jak długo tylko chcę. Trenował całymi nocami, przygotowując się na tę bitwę. Will, podobnie jak Nico, całymi dniami strzelał z łuku, a także leczył swoich pacjentów. Również mieszkał w Obozie, ze względu na Chejrona, który uznał, że bardzo przyda im się w tym czasie lekarz. Życie całej trójki toczyło się różnie, lecz teraz muszą pokonać wszelkie przeszkody, by uratować nie tylko siebie, ale też i cały świat.
Czy Nico'wi uda się powściągnąć emocje i wybrać właściwą drogę, a także mężczyznę?
Czy Percy Jackson zapomni o swojej byłej ukochanej, którą wielbił nad życie i uda mu się powrócić do formy zarówno fizycznej jak i psychicznej?
Czy Will Solace będzie w stanie uratować wszystkich swymi uzdrawiającymi zdolnościami i wybitnym celem?
Odpowiedzi na te pytania są ukryte głęboko w mej głowie, choć i z czasem zostaną przelane na Blogger'a.
Zapraszam!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Yeah! Napisałam i to w dobrym czasie :DDD
Mam nadzieję, że prolog was w jakimś sensie nie zniechęcił i tak dalej... za błędy przepraszam.
Gdy pod tym postem będzie 5 komentarzy, wstawię Percico. Wcześniej nie, więc komentujcie!
Pozdrawiam i witam z nową serią *-*