Mecz
Siadam na trybunach obok nerwowej Piper, obgryzającej swoje paznokcie. Minęło kolejne kilka dni, a Jason zaczął normalnieć. Zgodnie z obietnicą. Percy zdobył jakieś plastry, które mają pomóc mu rzucić palenie. Na razie działają, choć nie ukrywam, że Jason co jakiś czas prosi mnie o papierosa albo chociaż o jednego macha. Za każdym razem odmawiam, tłumacząc mu, że zależy mi na nim i nie mogę tego zrobić. Kończy się na tym, że i ja i on mamy poczucie winy.
Jestem ciekawy, jak wypadnie ten mecz. Z Percy'm ćwiczyliśmy codziennie, on miał jeszcze treningi z całą drużyną, ale jestem zdenerwowany. Mam wrażenie, jakby miało się coś stać.
Gdy tylko mecz się rozpoczyna, bacznie obserwuję Percy'ego i Jasona. Obydwoje są doskonale przygotowani – kiwają się z przeciwnikami, nie dają sobie wytrącić piłki z rąk. Wspaniale ogląda się ich idealne rzuty do kosza, ich współpraca jest na bardzo wysokim poziomie. Fakt faktem, ich przeciwnicy są dość mocni, jednak cały zespół jakby w ogóle ze sobą nie współpracuje.
Co jakiś czas nasza szkoła klaszcze, gdy jakiś chłopak wykaże się wyjątkową celnością bądź zręcznością. Wygrywamy.
– Nico? – Piper szepcze mi do ucha.
Zerkam na nią. Jest końcówka meczu, a ona chce porozmawiać!
– Tak? – pytam.
Piper jakby zawstydzona, przybliża się do mnie. Czuję bijące od niej ciepło na całym lewym ramieniu.
– Wiem, że to dziwna pora na mówienie taki rzeczy... – zaczyna – ale mam dzisiaj randkę z Jasonem i trochę się denerwuję.
– Widać – rzuciłem okiem na jej paznokcie, które zaczęła piłować pilniczkiem. – Czym się stresujesz?
Dziewczyna patrzy na Jasona, który właśnie trafił do kosza. Podgryza wargę.
– Nie wiem. Randka wyszła z jego inicjatywy, więc właściwie nie wiem, czego mam się spodziewać.
– Chyba nie spodziewasz się najgorszego? – cicho pytam.
Piper spuszcza wzrok na pilniczek, a następnie znów wpatruje się w Jasona.
– Nie, mam nadzieję, że tak nie będzie – mruczy.
– Jak dla mnie, Jason chce cię przeprosić za swoje ostatnie zachowanie – rzuciłem z uśmiechem na twarzy.
Brązowowłosa również uśmiecha się pod nosem. Chyba udało mi się ją przekonać.
– Masz rację. Jestem ciekawa, co wymyślił.
Wzruszam ramionami. Jason czasami ma głupie pomysły...
Wygraliśmy!
Jestem ciekawy, jak wypadnie ten mecz. Z Percy'm ćwiczyliśmy codziennie, on miał jeszcze treningi z całą drużyną, ale jestem zdenerwowany. Mam wrażenie, jakby miało się coś stać.
Gdy tylko mecz się rozpoczyna, bacznie obserwuję Percy'ego i Jasona. Obydwoje są doskonale przygotowani – kiwają się z przeciwnikami, nie dają sobie wytrącić piłki z rąk. Wspaniale ogląda się ich idealne rzuty do kosza, ich współpraca jest na bardzo wysokim poziomie. Fakt faktem, ich przeciwnicy są dość mocni, jednak cały zespół jakby w ogóle ze sobą nie współpracuje.
Co jakiś czas nasza szkoła klaszcze, gdy jakiś chłopak wykaże się wyjątkową celnością bądź zręcznością. Wygrywamy.
– Nico? – Piper szepcze mi do ucha.
Zerkam na nią. Jest końcówka meczu, a ona chce porozmawiać!
– Tak? – pytam.
Piper jakby zawstydzona, przybliża się do mnie. Czuję bijące od niej ciepło na całym lewym ramieniu.
– Wiem, że to dziwna pora na mówienie taki rzeczy... – zaczyna – ale mam dzisiaj randkę z Jasonem i trochę się denerwuję.
– Widać – rzuciłem okiem na jej paznokcie, które zaczęła piłować pilniczkiem. – Czym się stresujesz?
Dziewczyna patrzy na Jasona, który właśnie trafił do kosza. Podgryza wargę.
– Nie wiem. Randka wyszła z jego inicjatywy, więc właściwie nie wiem, czego mam się spodziewać.
– Chyba nie spodziewasz się najgorszego? – cicho pytam.
Piper spuszcza wzrok na pilniczek, a następnie znów wpatruje się w Jasona.
– Nie, mam nadzieję, że tak nie będzie – mruczy.
– Jak dla mnie, Jason chce cię przeprosić za swoje ostatnie zachowanie – rzuciłem z uśmiechem na twarzy.
Brązowowłosa również uśmiecha się pod nosem. Chyba udało mi się ją przekonać.
– Masz rację. Jestem ciekawa, co wymyślił.
Wzruszam ramionami. Jason czasami ma głupie pomysły...
Wygraliśmy!
***
– Jesteś pewien, że nie chcesz spędzić tego czasu z drużyną? – pytam, nadal nie mogąc uwierzyć, że Percy wybrał mnie. – To jest dla ciebie wielkie zwycięstwo.
Chłopak przypiera mnie do ściany i namiętnie całuje. Odwzajemniam pocałunki, napawając się nimi. Następnie patrzę w oczy zwycięscy.
– Wielkie zwycięstwo spędza się z najważniejszymi ludźmi – szepcze.
Rumieniec zapewne pojawia się na mojej twarzy. Odpycham leciutko Percy'ego i chwytam go za rękę.
– Gdzieś mnie prowadziłeś. Prowadź dalej, jeśli łaska – rzucam z uniesioną głową.
Niemal czuję to, jak Percy się uśmiecha i patrzy na mój tyłek. Przyciągam go ręką, tak, że idzie przede mną. Dzięki temu to ja mogę patrzeć się na jego tyłek.
– Nie patrz się – słyszę.
Prycham, udając oburzenie.
– Nawet nie zerknąłem – kłamię.
Chłopak odwraca się i patrzy w oczy.
– A ja na twój tak. Cóż, twoja strata – odwraca się na pięcie, dalej mnie prowadząc.
Dlaczego on mnie tak łatwo doprowadza do takiego stanu?! Staram się zakryć rumieniec włosami, choć Percy i tak tego nie widzi.
***
Dochodzimy do domu Percy'ego. Chłopak wyciąga klucze i otwiera drzwi do swojego dużego domu. Zakładam, że jego rodziców nie ma w domu. Tylko co ten zboczeniec przygotował? Przełykam ślinę i zerkam na niego. Mina niewiniątka.
– Nie bój się, nic ci nie zrobię. – Przechodzę przez próg. – Jeszcze.
Śmieję się cicho i rozglądam się po pomieszczeniu. Meble są w odcieni jasnego brązu w połączeniu z białymi akcentami. Na ścianach porozwieszane są różne obrazy oraz rysunki Percy'ego, które rysował zapewne w pierwszej klasie. Na wprost ode mnie znajduje się kuchnia, a po jej lewej łazienka. Po prawej są schody na górę; zapewne prowadzą do pokoju Percy'ego. Po drugiej stronie wielki salon z białą kanapą na środku, beżowym dywanem, szklanym stolikiem i kolorowymi poduchami w kącie. Już wiem, gdzie będę spędzał większość czasu.
Szybko zdejmuję buty i odkładam torbę z książkami. Kieruję się na poduchy i rzucam się w nie.
– Ej, to moje miejsce! – śmieje się Percy i przesuwa mnie.
– Nie zmieścisz się, jestem za gruby.
Chłopak wybucha śmiechem i kładzie mnie na sobie. Opieram podbródek o jego klatkę piersiową i patrzę mu w oczy. Są takie śliczne, a teraz takie szczęśliwe na dodatek.
– Możemy pójść spać? – pytam z udawaną nadzieją w głosie.
Percy otula mnie ramionami i przyciąga ku swojej twarzy. Całuję go delikatnie w usta, a on zrzuca mnie z siebie i mocno przytula, leżąc bokiem. Dosłownie topię się w jego uścisku, ale czuję się tak bezpiecznie, jak nigdy. Odwzajemniam uścisk, trwamy w nim chyba z kilka minut.
– Nico? – pada pytanie z ust Percy'ego.
Kiwam głową i niechętnie puszczam go, by móc patrzeć w jego oczy podczas rozmowy.
– Może to nie jest jeden z najromantyczniejszych i najbardziej oryginalnych momentów, ale... zostaniesz moim chłopakiem?
Po raz pierwszy zauważam rumieniec na jego policzkach. Po prostu muszę się uśmiechnąć, to silniejsze ode mnie!
– Pewnie, Percy – mówię, jak już się trochę uspokajam. – Jak ty słodko wyglądasz z rumieńcem na twarzy!
Lekko szturcha mnie w ramię i sam się śmieje.
– Powiedział najbardziej wstydliwy ukuś świata – mruczy.
Całujemy się „na zgodę” i kolejny raz opanowuje nas atak śmiechu i głupawki. Postanawiamy nigdy nie wstawać z tego miejsca, tylko przyglądać się sobie nawzajem z uśmiechami na twarzach i spokojem w sercach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejną rzecz zakończyłam :') Soł faking sed
Mam nadzieję, że spodobał się wam ten kilkuczęściowy Shot xD
Jeżeli chodzi o nową serię – na bieżąco będę informować was w notce obok. Mam jednak kilka postanowień co do rozdziałów, które powinny wam się spodobać :))
Pojawiła się też ankieta dotycząca nowej serii! Proszę wszystkich o głosy :D
Pozdrawiam, weny życzę wszystkim blogerom :3
Jeszcze raz pozdrawiam :3
Do napisania!