Epilog
[pisane w 3.os]
Nico i Percy nigdy już nie powrócili do obozu. Zamieszkali na jednej z mniejszych wysepek mieszczących się niedaleko portu, dzięki czemu mieli wszystko co potrzebowali. Z dnia na dzień coraz bardziej się w sobie zakochiwali o ile było to możliwe. Starali się zapomnieć o incydencie z Annabeth i Leonem, a także o Obozie. Percy, jako dobry syn powiedział mamie o swoim związku i utrzymywał z nią kontakt. Percy i Nico zapomnieli o swej przeszłości i starali się cieszyć każdym dniem. Jednym słowem, udawało im się to. Potwory ich nie atakowały, nie było żadnych cholernych misji... po postu cudnie. Para zakochanych umarła w tym samym dniu z tęsknoty za swoją osobą, a następnie żyli ( a raczej nie żyli ) długo i szczęśliwie w Elizjum razem z Bobem, Charles'em, Sileną i Bianką.
Leo gdy tylko obudził się na wyspie, przypomniał sobie wszystko. Jakie okropieństwa zrobił i jakim człowiekiem się stał. Powrócił do Obozu, gdzie wyjaśnił całą sytuacje i długo wszystkich przepraszał. To on podpalił szary całun Annabeth. Dalej żył w Obozie jak długo tylko mógł, a później zajął się zwiedzaniem świata. Wyruszył po Kalipso i uwolnił ją z wyspy. Umarli w małym odstępie czasu i trafili do Elizjum, gdzie wyjaśnili wszystko Percy'emu i Nicowi. Przyjęli ich z otwartymi ramionami.
Ann w ostatnich chwilach życia cieszyła się szczęściem Percy'ego. Była zła na niego, ale jednak serce jej podpowiadało, że gdyby mógłby uratować jej życie, zrobiłby to. Umarła rozmyślając o swoich bliskich, których nie dano jej było wtedy spotkać.
Reszta Obozu żyłą w przekonaniu, że Percy i Nico umarli na misji. Praktycznie wszyscy płakali, gdy nagle pojawił się jakiś kościotrup w limuzynie i przekazał im karteczkę, gdzie było napisane:
Leo gdy tylko obudził się na wyspie, przypomniał sobie wszystko. Jakie okropieństwa zrobił i jakim człowiekiem się stał. Powrócił do Obozu, gdzie wyjaśnił całą sytuacje i długo wszystkich przepraszał. To on podpalił szary całun Annabeth. Dalej żył w Obozie jak długo tylko mógł, a później zajął się zwiedzaniem świata. Wyruszył po Kalipso i uwolnił ją z wyspy. Umarli w małym odstępie czasu i trafili do Elizjum, gdzie wyjaśnili wszystko Percy'emu i Nicowi. Przyjęli ich z otwartymi ramionami.
Ann w ostatnich chwilach życia cieszyła się szczęściem Percy'ego. Była zła na niego, ale jednak serce jej podpowiadało, że gdyby mógłby uratować jej życie, zrobiłby to. Umarła rozmyślając o swoich bliskich, których nie dano jej było wtedy spotkać.
Reszta Obozu żyłą w przekonaniu, że Percy i Nico umarli na misji. Praktycznie wszyscy płakali, gdy nagle pojawił się jakiś kościotrup w limuzynie i przekazał im karteczkę, gdzie było napisane:
,,Nie martwcie się, jesteśmy cali. Już nigdy nie wrócimy do Obozu.
Chejron - przepraszamy cię, że nie zdołaliśmy wykonać misji.
Teraz jesteśmy szczęśliwi.
Pozdrawiają:
Percy Jackson
i
Nico di Angelo."
Wszyscy odetchnęli z ulgą świadomi, że nic im się nie stało.
Nie było już żadnej szurniętej bogini. Świat cieszył się, że para zakochanym wreszcie może być razem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I koniec. Zero. Null. Jak to szybko zleciało! Napisałam to szybko i zwięźle, choć mam wrażenie, że o czymś zapomniałam... Nie napisałam o innych osobach z siódemki, bo uznałam to za zbędne,
Dobra, a teraz konkrety.
- NOWA SERIA BĘDZIE NA TYM BLOGU!!! Yeah!
- Pojawi się nadal nie wiem kiedy, ale się pojawi
- Dziękuję wszystkim za komentarze!!! To mnie zmotywowało, aby napisać ten Epilog tak szybko :3
Ps. Na Ucieczka mą jedyną nadzieją głównie zapraszam, bo pojawi się rozdział dziś bądź jutro ^^
Do kolejnej serii, żegna się z wami zapalona fanka Percico :*